rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Młoda kobieta o tym, czego "nauczyło" ją życie."

Sama nie wiem, od czego powinnam zacząć. Może tak... "Nie taka dziewczyna" Leny Dunham to zdecydowanie największa pomyłka i zarazem mój największy zawód książkowy.
Pokładałam w Dunham i jej dziele mnóstwo nadziei. Ludzie zachwycali się nią dookoła i od dawna planowałam w końcu ją zakupić, zachęcona opiniami innych, ale i samej Leny. Tak się złożyło, że udało mi się ją wygrać, więc, z dwojga złego, nie muszę teraz pluć sobie w brodę za zmarnowanie pieniędzy, bo, wierzcie mi, żałowałabym, gdybym kupiła tę książkę, choć staram się nie żałować w życiu żadnej decyzji.
Książkę mogę śmiało podsumować pięcioma słowami: infantylna, niespójna, wulgarna, wyzywająca, chaotyczna.
"Nie taka dziewczyna" już od samego początku mnie irytowała i bałam się, że to uczucie będzie mi towarzyszyć przez resztę książki. Nie myliłam się. Z trudem dotarłam do końca, robiąc sobie od niej przerwy. Nie wiem, co chciała pokazać Dunham, ale na pewno nie chęć pomocy innym młodym ludziom poprzez spisanie swojego życia.
Nie chcę potępiać Dunham oraz krytykować jej życia, ale po tym, co ukazała w książce, wiem na pewno, że nigdy bym się z nią nie zaprzyjaźniła. Jestem od niej jedynie 8 lat młodsza, więc ta przepaść wiekowa nie jest tak wielka, za to moje zdziwienie i zdegustowanie tym, co robiła (i zapewne wciąż robi) w swoim życiu, jak najbardziej. To, co najbardziej mnie zszokowało to moment, w którym opisała "scenę gwałtu". Czekałam cierpliwie, aż trafię na rozdział poświęcony temu, bo liczyłam, że wtedy zmienię zdanie o Lenie i jej książce. Ugh, nawet nie wiem, co mogłabym o tym napisać, by nie zabrzmieć jak typowy "Polak-Cebulak".
Z przykrością nie polecam tej książki. Po prostu nie.

"Młoda kobieta o tym, czego "nauczyło" ją życie."

Sama nie wiem, od czego powinnam zacząć. Może tak... "Nie taka dziewczyna" Leny Dunham to zdecydowanie największa pomyłka i zarazem mój największy zawód książkowy.
Pokładałam w Dunham i jej dziele mnóstwo nadziei. Ludzie zachwycali się nią dookoła i od dawna planowałam w końcu ją zakupić, zachęcona opiniami innych, ale i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Byłam w niemałym szoku, gdy przeczytałam, a raczej próbowałam przeczytać książkę Smith. Szczerze przyznaję, że nie słyszałam o jej dziełach, nim nie natknęłam się na serial, który wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
To jeden z tych rzadkich przypadków, kiedy przeniesienie książki na ekran było lepszym pomysłem niż samo jej napisanie. Doprawdy nie sądziłam, że książka odbiega tak bardzo od serialu. Owszem, słyszałam o tym, że są pewne różnice, ale one są diametralne!
Podsumuję to krótko, gdyby serial był tak samo kiczowaty i kiepski jak ta książka, nie ruszyłabym go. Dlatego cieszę się, że twórcy serialu postanowili zmienić sporo w całej akcji i charakterystyce bohaterów. Mogą być z siebie dumni, że z niczego zrobili coś. I nie żartuję.
Wracając do książki, bo jednak jej dotyczy ta recenzja, jest niesamowicie infantylnym dziełem, jakie dotychczas czytałam. W tej kategorii przyznaję jej pierwsze miejsce. Naprawdę nie zdzierżę ekscytacji na punkcie losów Stefano i Eleny, zwłaszcza Eleny. Jej bohaterka irytowała mnie od początku do samego końca. W serialu również doprowadzała do szału, ale dopiero gdzieś w trzecim sezonie. W książce miałam jej dość już na samym początku. Stefano jednak deptał jej po piętach, by stanąć na podium. Przegrał niewielką przewagą Eleny.
Ostatecznie przyznaję książce dwie gwiazdki. Wahałam się między dwiema a jedną, ale zdecydowałam na pierwszą opcję. Nie ukrywając, drugą gwiazdkę przyznaję za postać Damona. To jedyny z bohaterów, którego nie udało się popsuć szanownej Smith. Szarmancki, tajemniczy, z nutą grozy w swoim zachowaniu i wyglądzie. Tak, to jest jedyny plus książki.

Byłam w niemałym szoku, gdy przeczytałam, a raczej próbowałam przeczytać książkę Smith. Szczerze przyznaję, że nie słyszałam o jej dziełach, nim nie natknęłam się na serial, który wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
To jeden z tych rzadkich przypadków, kiedy przeniesienie książki na ekran było lepszym pomysłem niż samo jej napisanie. Doprawdy nie sądziłam, że książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Dzieli ich właściwie wszystko. Łączy zaledwie... miłość."

Książkę otrzymałam w prezencie urodzinowym o tajemniczego K. O ulubionych pisarzach nigdy nie rozmawialiśmy, więc byłam pozytywnie zaskoczona, gdy dostałam od niego najnowsze dzieło Nicholasa Sparksa zwłaszcza, że tkwiłam wtedy w stadium czytania kryminałów przesiąkniętych krwawymi scenami, a potrzebowałam mieć na później coś, co będzie odbiegało od tego, co czytałam. Przejdę jednak do książki, bo o nią się tutaj rozchodzi. :)

"[...]
- Jadłeś już kiedyś sushi?
- To, że mieszkam na ranczu, nie znaczy jeszcze, że od czasu do czasu nie wypuszczam się stamtąd w wielki świat.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Przebierał chwilę w kluczykach na breloczku, znalazł ten, którego szukał, i wsunął go w stacyjkę.
- Nie - przyznał. - Sushi jeszcze nie jadłem.
Parsknęła śmiechem."

Książkę zaczęłam czytać wczoraj i z bólem serca musiałam ją odłożyć na dzisiaj, by z jeszcze większym smutkiem przekonać się, że już ją skończyłam. Po odłożeniu książki miałam niesamowicie mieszane uczucia. Przez parę tygodni byłam odcięta od literatury i możliwości czytania, więc była to pierwsza książka, którą przeczytałam po tak długiej (jak dla mnie) przerwie. Początkowo wydawało mi się, że Sparks przesadził ze słodyczą i niepoprawnym romantyzmem. Miałam wrażenie, że coś takiego nie może mieć miejsca, że to zbyt piękne, nierealne. Choćby opis bohaterów. Luke był uosobieniem tego, czego niejedna kobieta oczekuje od prawdziwego mężczyzny. Wysoki, postawny, barczysty z niesamowitą, kasztanową grzywą, wystającą spod kowbojskiego kapelusza. Człowiek pracy o złotym, kochającym sercu, gotowy do poświęceń i prawdziwej miłości. Do tego przystojny, wierny, troskliwy i niesamowicie zabawny. Chodzący ideał, "przystojniak" i "ciacho", jak mawiała Marcie. Zaś Sophia była typową studentką, która musiała dużo się uczyć, by los się do niej uśmiechnął i pozwolił jej studiować na wymarzonej uczelni. Poza częstym wspominaniem jej długich, blond włosów i tego, jak pięknie prezentowała się w opiętych dżinsach, nic innego nie przykuwało w niej uwagi. Można rzec, że Sophia to uosobienie 3/4 młodych kobiet, które przeżyły fatalne rozczarowanie w sferze uczuć i nieświadomie szukały kogoś, kto przywróciłby im wiarę w ludzkość i miłość. Z pozoru brzmi to jak oszczerstwo, lecz nim nie jest. Dzięki temu, że Sophia została przedstawiona w taki sposób, te 3/4 kobiet, które sięgnęły po książkę, mogą powiedzieć to samo co ja: "To może przytrafić się mi, bo dlaczego nie?" Dzięki temu, że Sophia jest tak realistycznie przedstawiona, zaczęłam zmieniać zdanie co do niemożliwego w kwestii spotkania kogoś takiego jak Luke.
Jednak największe wrażenie wywarły na mnie rozdziały poświęcone Irze i Ruth. Byłam wzruszona, gdy czytałam to, w jaki sposób po tylu latach mężczyzna patrzy na swoją kobietę. Gdy oboje byli po pięćdziesiątce, nadal regularnie kochali się, skradali sobie nawzajem pocałunki, cieszyli swoją obecnością. Im byli starsi, tym bliższe były ich więzi. Nie mogłam opanować się, by nie wyobrażać sobie, jak wyglądała każda scena, którą wspominał Ira. Wzmianka o Ruth, kochającej się w stylu Jacqueline Kennedy, zaintrygowała mnie i od tamtej pory, wyobrażałam sobie ją jako jej wierną kopię u boku dojrzałego mężczyzny z przydużymi uszami. :)

"Chciałbym potrafić namalować to, co do Ciebie czuję, bo obawiam się, że słowa to za mało."

Im dłużej rozpamiętywałam każdy szczegół książki, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że jest taka prawdziwa. W tej chwili uśmiecham się szeroko na myśl, że mogłam mieć jakiekolwiek wątpliwości, które wzięły się z mojego życia. Współcześnie brakuje ludzi szczerze kochających i pełnych empatii. Śmiejemy się szyderczo na myśl o tym, że można znaleźć takiego Luke'a bądź Irę pośród ogolonych drechów i idealnie wystudiowanych hipsterów (kochani, nic do was nie mam! ;)). Stopniowo, gdy w naszym życiu nie pojawia się promyk nadziei na znalezienie męskiego mężczyzny, który potrafiłby dochować wierności i kochać całym sercem, stajemy się jak skała, twarde i beznamiętne. Stąd też to pierwsze zmieszanie, gdy odłożyłam książkę.

"Skoro bowiem istnieje niebo, odnajdziemy się, bo bez Ciebie nie ma nieba."

Dziękuję tajemniczemu K. za tę książkę, która wniosła dużo ciepłych uczuć do mojego spękanego i zimnego serduszka. Choć wiem, że zapewne tego nie przeczyta, jestem mu naprawdę wdzięczna i czuję, że nie bez powodu ją wybrał. Miłość jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy po nią sięgnąć i nie obawiać się, że ktoś czyha za rogiem z piłą, by rękę odciąć. Wraz z niezwykle obszerną recenzją, przesyłam wam ciepłe myśli. Tylko proszę, nie odpłaćcie się chłodem! :)

"Dzieli ich właściwie wszystko. Łączy zaledwie... miłość."

Książkę otrzymałam w prezencie urodzinowym o tajemniczego K. O ulubionych pisarzach nigdy nie rozmawialiśmy, więc byłam pozytywnie zaskoczona, gdy dostałam od niego najnowsze dzieło Nicholasa Sparksa zwłaszcza, że tkwiłam wtedy w stadium czytania kryminałów przesiąkniętych krwawymi scenami, a potrzebowałam mieć na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam szczerze, że książka porusza, drażni, zadziwia, fascynuje, zasmuca, wzbudza do refleksji... Mogłabym sporo wymieniać. Z tego też względu mam co do niej mieszane uczucia. Nie jest to kiepska książka, ponieważ ukazuje jednak to, co faktycznie ma miejsce również w Polsce. Niekoniecznie chodzi mi o luksusowe życie, ale o nagminne narkotyzowanie się, oddawanie w łapska różnych facetów itp. Zaprzepaszczanie wielu okazji, niszczenie miłości i traktowanie aborcji jako typowy zabieg po 'dobrym melanżu'. Przeczytać warto.

Przyznam szczerze, że książka porusza, drażni, zadziwia, fascynuje, zasmuca, wzbudza do refleksji... Mogłabym sporo wymieniać. Z tego też względu mam co do niej mieszane uczucia. Nie jest to kiepska książka, ponieważ ukazuje jednak to, co faktycznie ma miejsce również w Polsce. Niekoniecznie chodzi mi o luksusowe życie, ale o nagminne narkotyzowanie się, oddawanie w łapska...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Właśnie skończyłam czytać ostatnią część słynnej trylogii Lauren Oliver i już czuję smutek na myśl, że to koniec. Nie przepadam za książkami, które mają więcej niż trzy części, ale przyznaję szczerze, że bardzo chętnie sięgnęłabym po kolejne części losów Leny i reszty.
To prawda, że zakończenie książki jest zaskakujące i lekko szokujące. Pewnie jak większość czytelników tak i ja spodziewałam się, że niektóre wątki będą bardziej wyjaśnione i sprecyzowane. Nie chodzi o typową ciekawość tylko o fakt, że niedopowiedzeń w książce jest za dużo. Poza tym brakowało mi trochę wątków pomiędzy Alexem a Leną lub Julianem a Leną, nie wspominając już o Lenie i jej mamie. Chodzi mi o fakt, że głównym motywem wszystkich książek jest miłość i to ona głównie pchnęła ludzi do Głuszy. W trzeciej części było jej najmniej i to się czuło. Miałam wrażenie, że autorka chciała troszkę uogólnić dalszą historię Leny. A szkoda. Tylko za to odejmuję książce jedną gwiazdkę. Reszta jest nienaganna.
Jednak książka i tak mnie porwała, pochłonęła. Czytając ją, obiecywałam sobie ciągle, że kolejny rozdział jest ostatnim. I tak to trwało, nim jej całej nie przeczytałam. :)
Gorąco polecam!

Właśnie skończyłam czytać ostatnią część słynnej trylogii Lauren Oliver i już czuję smutek na myśl, że to koniec. Nie przepadam za książkami, które mają więcej niż trzy części, ale przyznaję szczerze, że bardzo chętnie sięgnęłabym po kolejne części losów Leny i reszty.
To prawda, że zakończenie książki jest zaskakujące i lekko szokujące. Pewnie jak większość czytelników tak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pochłonęłam ją w jeden wieczór. Aktualnie chłonę ostatnią część! :D

Pochłonęłam ją w jeden wieczór. Aktualnie chłonę ostatnią część! :D

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Czy gdyby miłość była chorobą, chciałabyś się wyleczyć?"

Idąc do biblioteki, z postanowieniem wypożyczenia kolejnych książek i oddania tych przeczytanych, natknęłam się na "Delirium" szanownej pani Lauren Oliver. Przede wszystkim urzekł mnie wygląd książki: piękna, tajemnicza okładka, intrygujące opisy, tytuł i przede wszystkim cytat, który napisałam na samym początku. Trzymając ją w ręku i czytając to pytanie, bez wahania odpowiedziałam: "Tak". I nie myśląc dłużej, sięgnęłam po książkę oraz po jej dwie kolejne części.
I nie żałuję.
Właśnie skończyłam czytać pierwszą część i nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po następną. Chyba bym nie wytrzymała, gdybym nie miała ich pod ręką.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że pisarze mają taką wyobraźnię, że nie trzymają się ścisłych schematów wampirów, wilkołaków itp., że umieją zaskoczyć.
Miłość jako choroba, jako coś, co trzeba wytępić, zniweczyć. To przerażające, dziwne, ale i fascynujące. Nigdy nie postrzegałam miłości jako choroby, ale po przeczytaniu tej książki, stwierdziłam, że to prawda. Miłość to choroba. Nie pojawia się od razu, jej objawy są powolne i posiadają różne stadium, a ona sama przychodzi znienacka. I kiedy już przyjdzie, pochłania człowieka, zatraca w uczuciu, podczas którego pojawia się ból, cierpienie, pożądanie i najważniejsze: miłość. Etap ostateczny. I choć wielokrotnie zadaje ból, człowiek nie może się bez niej obyć. Jeżeli tak jest, przestaje żyć nawet, gdy tak naprawdę nie umiera.
Nie mogę przyczepić się do tej książki. Jest dla mnie fenomenalna pod każdym względem. Fabuła, estetyka, opisy, bohaterowie - wszystko jest idealne.
Gorąco polecam! :)

"Powiem wam coś. Nie jestem nikim wyjątkowym. Jestem zwyczajną dziewczyną. Mam niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu i jestem przeciętna pod każdym względem.
Ale znam pewien sekret. Możecie zbudować mury aż do nieba, a mnie i tak uda się nad nimi przefrunąć. Możecie mnie przygwoździć do ziemi tysiącami karabinów, a i tak stawię opór. I jest nas tutaj wielu, więcej, niż wam się wydaje. Ludzi, którzy nie pozwolili sobie odebrać wiary. Ludzi, którzy odmówili zejścia na ziemię. Ludzi, którzy kochają w świecie bez murów, kochają aż po nienawiść, aż po bunt, wbrew nadziei i bez lęku.
Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą."

"Czy gdyby miłość była chorobą, chciałabyś się wyleczyć?"

Idąc do biblioteki, z postanowieniem wypożyczenia kolejnych książek i oddania tych przeczytanych, natknęłam się na "Delirium" szanownej pani Lauren Oliver. Przede wszystkim urzekł mnie wygląd książki: piękna, tajemnicza okładka, intrygujące opisy, tytuł i przede wszystkim cytat, który napisałam na samym początku....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Coś dla fanów "Igrzysk Śmierci". :)

Coś dla fanów "Igrzysk Śmierci". :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przejmująco smutna, chwilami wręcz brutalna, lecz również cudowna, ujmująca i wzruszająca. Ciężko przy niej nie zapłakać. :)

Przejmująco smutna, chwilami wręcz brutalna, lecz również cudowna, ujmująca i wzruszająca. Ciężko przy niej nie zapłakać. :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedno słowo: MAGICZNA! :)

Jedno słowo: MAGICZNA! :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jako romantyczka zakochałam się w tej książce i w miłości tych dwojga, młodych ludzi. :)

Jako romantyczka zakochałam się w tej książce i w miłości tych dwojga, młodych ludzi. :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Brak mi słów, żeby móc ją opisać. Ujmę to tak: uwielbiam książki, które oparte są na faktach, które ukazują prawdziwe wydarzenia, które pokazują dawne czasy w Polsce i przede wszystkim Polskę.

Brak mi słów, żeby móc ją opisać. Ujmę to tak: uwielbiam książki, które oparte są na faktach, które ukazują prawdziwe wydarzenia, które pokazują dawne czasy w Polsce i przede wszystkim Polskę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudowna, pouczająca książka. Polecam każdej osobie! :)

Cudowna, pouczająca książka. Polecam każdej osobie! :)

Pokaż mimo to