Tomek

Profil użytkownika: Tomek

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 10 lata temu
24
Przeczytanych
książek
24
Książek
w biblioteczce
1
Opinii
4
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Wydawać by się mogło, że z konwencji fantasy – tej z różnymi rasami, z akcją dziejącą się w quasi-średniowiecznym uniwersum, zaludnionym rycerzami, królami, suwerenami i wasalami – niewiele już da się wycisnąć. Zwłaszcza po dokonaniach Johna R. R. Tolkiena, Andrzeja Sapkowskiego i innych tuzów tej odmiany literatury. Okazuje się jednak, że z tej wyeksploatowanej wydawałoby się konwencji można wycisnąć jeszcze na tyle dużo, by powstała całkiem przyzwoita i przyjemnie czytająca się książka. Nie popadająca w śmieszność i tandetę, co niestety zdarza się w tej odmianie literatury całkiem często.

„Gra o tron” George’a R. R. Martina to fantasy pełną gębą. High fantasy, jak wolą mówić niektórzy, co oznacza mniej więcej tyle, że akcja powieści dzieje się „kiedyś tam” (ładnie oddaje to baśniowe „dawno, dawno temu”) w wymyślonym od podstaw świecie, umiejscowionym „gdzieś” („za górami za lasami”). Mamy więc w „Grze o tron” cały inwentarz cech fantasy: ograniczoną przestrzeń (akcja rozgrywa się z grubsza rzecz ujmując na fragmencie kontynentu, ograniczonym u góry przez dziką i skutą lodem północ, od dołu przez niezbyt dobrze poznane quasi-afrykańskie południe, z lewej przez morze, a z prawej przez dziki wschód), przypominające średniowiecze realia (ustrój feudalny z królem na czele, rycerze w płytowych zbrojach, rozwój cywilizacyjny z grubsza przypominający XIII-XIV wiek w Europie), różne rasy (pierwsi ludzi, Andalowie, dzieci lasu itp.), stwory rodem z baśni (smoki, duchy) itp. A w tymże uniwersum mamy – a jakże – walkę o tron, dworskie intrygi, szlachetnych rycerzy i ich złych odpowiedników, fatum w postaci zagrożenia czyhającego w północnych lasach i awanturnicze przygody przeplatane wątkami o dojrzewaniu. Wypisz wymaluj: tolkienowskie Śródziemie lub sapkowski Wiedźminland. Warto jeszcze dodać, że „Gra o tron” to pierwszy tom dłuższego cyklu, co też można uznać za jedną z cech fantasy.

Jeśli chodzi o fabułę, to w wielkim skrócie przedstawia ona losy rodu Starków, uwikłanych w walkę o władzę nad Siedmioma Królestwami. Na początku poznajemy lorda Eddarda Starka, pana północnych rubieży wielkiego kraju, który na prośbę wielkiego przyjaciela i zarazem króla zostaje jego namiestnikiem i wplątuje się w walkę o tron. Dworskie intrygi są początkiem wojny między rywalizującymi rycerskimi rodami, a śledzimy je z perspektywy dzieci lorda Eddarda, które skutkiem splotu okoliczności odegrają w tym starciu niebagatelną rolę.

To wszystko już kiedyś było. Może trochę w innej wersji, może z innymi aktorami, może wystrój i scenografia były nieco inne, ale wszystko już było. A jednak jest w powieści Martina coś, co sprawia, że czyta się ją jednym tchem, co sprawiło, że szefowie HBO lekką ręką wywalili kilkadziesiąt milionów dolarów na realizacje serialu na jej podstawie, a jakby tego było mało to jest jeszcze i komiks i status dzieła kultowego.

To po prostu sprawnie opowiedziana historia, w której każda postać czegoś chce, nawet jeśli jest to szklanka wody. Historia opowiedziana z nerwem i na tyle wiarygodnie opisana, że gotowiśmy uwierzyć na chwilę, że mogłaby się wydarzyć i nie przeszkadza nam , że podobne historie już wiele razy słyszeliśmy. Nawet jeśli już kiedyś to było tym razem opowiada nam się ją tak, że prawie czujemy zapach lochów, w których gnije Lord Eddard Stark, czujemy ból ręki, którą poparzył sobie Jon Snow, a gdy słyszymy zawołanie rodowe Starków „Nadchodzi Zima!” odruchowo sięgamy po kawałek futra, żeby okryć plecy.
„Gra o tron” nie jest arcydziełem, jak twierdzą niektórzy egzaltowani miłośnicy jego prozy. Ale jest na pewno bardzo solidnym czytadłem, którego lektura sprawia dużo przyjemności. Warto po nią sięgnąć, bo to kawał dobrej prozy.

Wydawać by się mogło, że z konwencji fantasy – tej z różnymi rasami, z akcją dziejącą się w quasi-średniowiecznym uniwersum, zaludnionym rycerzami, królami, suwerenami i wasalami – niewiele już da się wycisnąć. Zwłaszcza po dokonaniach Johna R. R. Tolkiena, Andrzeja Sapkowskiego i innych tuzów tej odmiany literatury. Okazuje się jednak, że z tej wyeksploatowanej wydawałoby...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Tomek Kolasa

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
24
książki
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
4
razy
W sumie
wystawione
1
ocenę ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
219
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
3
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]