rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Świetnie napisana, bardzo emocjonalna powieść. Brawa dla tłumaczki Lucyny Rodziewicz-Doktór.

Świetnie napisana, bardzo emocjonalna powieść. Brawa dla tłumaczki Lucyny Rodziewicz-Doktór.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeść po włosku to znaczy też… myśleć po włosku. I nie o sam język chodzi, ale o to, jak się do jedzenia podchodzi, czy poświęca mu się odpowiednio dużo uwagi. Elena Kostioukovitch w „Sekretach włoskiej kuchni” opowiada o historii i teraźniejszości włoskiej sztuki kulinarnej i kulinarnej codzienności. Warto jej książkę mieć pod ręką podczas podróży do Italii. To swego rodzaju przewodnik, a przy tym pasjonująca lektura. Czytelnicy śmiało będą zamawiać miejscowe specjały i nie będą mieć kłopoty z przywiezieniem najbliższym oryginalnych prezentów z Włoch.

Jeść po włosku to znaczy też… myśleć po włosku. I nie o sam język chodzi, ale o to, jak się do jedzenia podchodzi, czy poświęca mu się odpowiednio dużo uwagi. Elena Kostioukovitch w „Sekretach włoskiej kuchni” opowiada o historii i teraźniejszości włoskiej sztuki kulinarnej i kulinarnej codzienności. Warto jej książkę mieć pod ręką podczas podróży do Italii. To swego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna, zabawna i pełna wiedzy książka. J.L.Trafford w zabawny i bardzo wciągający sposób opowiada o tym, jak wyglądało życie w Wiecznym Mieście w 95 roku naszej ery.

Przewodników po starożytnym Rzymie jest dwoje – Tytus Flawiusz Ajaks, sekretarz Jego Cesarskiego Mości, dawny niewolnik oraz Hortensja, kobieta z rzymskiej elity, która wie wszystko, a nawet jeszcze więcej.

Jak napisała autorka we wstępie do książki: „Dam wam praktyczne porady, dzięki którym przypadkowo nie obrazicie miejscowych, nie popełnicie towarzyskiego faux pas żenującej natury i nie zaszyją was w worku razem z wężem, psem i kotem”.

Świetna, zabawna i pełna wiedzy książka. J.L.Trafford w zabawny i bardzo wciągający sposób opowiada o tym, jak wyglądało życie w Wiecznym Mieście w 95 roku naszej ery.

Przewodników po starożytnym Rzymie jest dwoje – Tytus Flawiusz Ajaks, sekretarz Jego Cesarskiego Mości, dawny niewolnik oraz Hortensja, kobieta z rzymskiej elity, która wie wszystko, a nawet jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lektura tej książki jest jak mroczna podróż ku istocie zła, do jego źródeł. Wciąga i obezwładnia. Czyta się ją świetnie. Tu podziękowania dla tłumaczki, Anny Osmólskiej-Mętrak.

Przez książkę przewija wiele pytań, a jedno z najważniejszych brzmi: kim jesteś? Odpowiedź na nie jest trudna. Carrisi poprzez losy bohaterów powieści pokazuje, jak potężna jest siła przeznaczenie, które bohaterowie noszą w sobie. Powodem wielu ich blizn, psychicznych i fizycznych, są rany, zadane im w dzieciństwie.

W miarę rozwoju akcji rośnie chęć, by dowiedzieć się, co łączy trójkę głównych bohaterów. Napięcie staje się wręcz nieznośne. Gdy w końcu prawie wszystko staje się już jasne, zaskoczenie jest pełne.

https://www.italianki.pl/2022/06/mroczna-podroz-ku-istocie-za-donato.html

Lektura tej książki jest jak mroczna podróż ku istocie zła, do jego źródeł. Wciąga i obezwładnia. Czyta się ją świetnie. Tu podziękowania dla tłumaczki, Anny Osmólskiej-Mętrak.

Przez książkę przewija wiele pytań, a jedno z najważniejszych brzmi: kim jesteś? Odpowiedź na nie jest trudna. Carrisi poprzez losy bohaterów powieści pokazuje, jak potężna jest siła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Porywająca, erudycyjna, a przy tym niezwykle zajmująca książka. Luca Cesari jest naukowcem, który gotuje i wypróbowuje swoje przepisy. Książkę czyta się z zapartym oddechem. Cesari, niczym archeolog, przekopał się przez wiele starych książek kucharskich, tych sprzed wieków też, i przeczytał wiele roczników gazet. Burzy kulinarne mity, podważa legendy i mówi o "kulinarnych purystach". To książka nie tylko do czytania. Jest w niej wiele przepisów. Zapraszamy do lektury wywiadu, który przeprowadziłyśmy z Cesarim.

https://www.italianki.pl/2022/06/luca-cesari-odkrywa-tajemnice-woskiej.html

Porywająca, erudycyjna, a przy tym niezwykle zajmująca książka. Luca Cesari jest naukowcem, który gotuje i wypróbowuje swoje przepisy. Książkę czyta się z zapartym oddechem. Cesari, niczym archeolog, przekopał się przez wiele starych książek kucharskich, tych sprzed wieków też, i przeczytał wiele roczników gazet. Burzy kulinarne mity, podważa legendy i mówi o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozycja obowiązkowa dla miłośników Włoch, którzy chcą zrozumieć najdawniejsze dzieje Półwyspu Apenińskiego. Nawet największy laik po lekturze książki Martina zrozumie dzieje najwspanialszej cywilizacji w Europie i na świecie.

Pozycja obowiązkowa dla miłośników Włoch, którzy chcą zrozumieć najdawniejsze dzieje Półwyspu Apenińskiego. Nawet największy laik po lekturze książki Martina zrozumie dzieje najwspanialszej cywilizacji w Europie i na świecie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Inspirująca opowieść o trudach dochowania wierności sobie i innym, swoim ideałom i wyobrażeniom. Narracja jest filmowa, Missiroli stosuje różne plany, zbliżenia i plany ogólne, dzięki którym ukazuje złożoność relacji łączących bohaterów. Margherita i Carlo, młode małżeństwo z Mediolanu, kochają się namiętnie. Nie przypuszczają, że zbieg okoliczności, pogoń za marzeniami sprawią, że wszystko to, w co wierzyli, zostanie wystawione na próbę. Książka została sfilmowana, na platformie Netflix jest sześcioodcinkowy serial, który powstał na jej podstawie.

Inspirująca opowieść o trudach dochowania wierności sobie i innym, swoim ideałom i wyobrażeniom. Narracja jest filmowa, Missiroli stosuje różne plany, zbliżenia i plany ogólne, dzięki którym ukazuje złożoność relacji łączących bohaterów. Margherita i Carlo, młode małżeństwo z Mediolanu, kochają się namiętnie. Nie przypuszczają, że zbieg okoliczności, pogoń za marzeniami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Odnajdziemy tu wątki i motywy, które Elena Ferrante rozwinie w tetralogii. Powracającą w jej twórczości postać kobiety, która walczy z przeszłością, ograniczeniami obyczajowymi i społecznymi, wymyka się rolom, przypisanym jej przez patriarchalne społeczeństwo. Ta opowieść o 48-letniej Ledzie, profesorce literatury i jej wakacjach na plaży, które zmieniają się w bolesne katharsis, to demitologizacja macierzyństwa, uczłowieczenie kobiecości i impuls do przemyślenia rzeczywistości.
Polecamy też film pt. "Córka", który na podstawie książki nakręciła Maggie Gyllenhaal.

Odnajdziemy tu wątki i motywy, które Elena Ferrante rozwinie w tetralogii. Powracającą w jej twórczości postać kobiety, która walczy z przeszłością, ograniczeniami obyczajowymi i społecznymi, wymyka się rolom, przypisanym jej przez patriarchalne społeczeństwo. Ta opowieść o 48-letniej Ledzie, profesorce literatury i jej wakacjach na plaży, które zmieniają się w bolesne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wędrowiec” to trzeci thriller, który napisał Luca D’Andrea i trzeci, który ukazuje się po polsku. Włoch misternie tka fabułę. Robi to tak, że trudno oderwać się od książki. Śledztwo zmierza w kierunku, którego trudno się spodziewać. Można powiedzieć, że to przedestylowany duch trylogii „Millennium” Stiega Larssona i bestsellerów Dana Browna. Luca D’Andrea ma swój styl i potrafi zaskakiwać.

D’Andrea jest mistrzem gatunku. Akcja jest dobrze skonstruowana, po mrocznych partiach powieści następują momenty oddechu, które czynią kolejne części bardziej zaskakującymi. Nakręca się spirala zdarzeń, w ciągu których pojawiają się związki z tarotem, okultyzmem, miejscowymi legendami i przesądami. Są też wątki związane z chorobami psychicznymi i handlem narkotyków.

„Wędrowiec” to trzeci thriller, który napisał Luca D’Andrea i trzeci, który ukazuje się po polsku. Włoch misternie tka fabułę. Robi to tak, że trudno oderwać się od książki. Śledztwo zmierza w kierunku, którego trudno się spodziewać. Można powiedzieć, że to przedestylowany duch trylogii „Millennium” Stiega Larssona i bestsellerów Dana Browna. Luca D’Andrea ma swój styl i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzieło Alessandra Barbero czyta się jak fascynującą powieść. Barbero w swojej książce dyskutuje z czytelnikiem, umyka przed stereotypami, stawia pytania, na które podczas lektury trzeba sobie odpowiadać. Mamy więc książkę w pewnym sensie interaktywną. Czy warto po nią sięgnąć? Koniecznie. Po jej lekturze inaczej spojrzymy na Florencję przełomu wieków i na samego Dantego.

Dzieło Alessandra Barbero czyta się jak fascynującą powieść. Barbero w swojej książce dyskutuje z czytelnikiem, umyka przed stereotypami, stawia pytania, na które podczas lektury trzeba sobie odpowiadać. Mamy więc książkę w pewnym sensie interaktywną. Czy warto po nią sięgnąć? Koniecznie. Po jej lekturze inaczej spojrzymy na Florencję przełomu wieków i na samego Dantego.

Pokaż mimo to


Na półkach:

„Mrówki nie mają skrzydeł” to opowieść o ogromnej sile kobiet i równie ogromnej obojętności wobec przemocy, której doświadczają. Przejmująca, zajmująca i mądra. Uczy, że nie można przejść mimo tych, którzy cierpią.

Włoszka Silva Gentilini dzieli się swoją dramatyczną historią rodzinną. Pisze o piekle, które zgotował trzem kobietom ­ - żonie i dwóm córkom ­ - jej ojciec. O poniżani psychicznym i fizycznej agresji. Jej powieściowym alter ego jest Emma.

Równolegle do wątku Emmy autorka przedstawia życie Margherity, swojej prababki. Obie – Emma i Margherita – cierpią z powodu odrzucenia i alienacji społecznej.

Margherita jest jednak silna i niezależna. Wie, że jako zhańbiona panna z dzieckiem nic nie zwojuje we Włoszech początku XX wieku. Jedzie więc do Ameryki.

Emma, tak jak jej prababka, jest waleczna. Zmaga się z agresywnym, chorym psychicznie ojcem i próbuje, tak jak jej matka oraz siostra, robić dobrą minę do złej gry. Aż wszystko pęka, życie Emmy rozpada się jak domek z kart, gdy ojciec dopuszcza się wobec niej przemocy seksualnej.

Emma podnosi się, tak jak podniosła się Silva Gentilini. Autorka książki jest też poetką i działaczką społeczną. Walczy z przemocą wobec kobiet. Jest po latach terapii. Pytana, czy wybaczyła ojcu, odpowiada, że są takie sprawy, których wybaczyć się nie da. Gdy o nim mówi, używa tylko zaimka „on”.

„Mrówki nie mają skrzydeł” to opowieść o ogromnej sile kobiet i równie ogromnej obojętności wobec przemocy, której doświadczają. Przejmująca, zajmująca i mądra. Uczy, że nie można przejść mimo tych, którzy cierpią.

Włoszka Silva Gentilini dzieli się swoją dramatyczną historią rodzinną. Pisze o piekle, które zgotował trzem kobietom ­ - żonie i dwóm córkom ­ - jej ojciec. O...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowiedzieć historię malarza, rysując ją – to pomysł świetny. A spod piórka Manary wychodzi perełka: wierność biografii (jaką znamy) jeden do jednego, cudowna kreska, pięknie, ze szczegółami oddane Rzym i Neapol przełomu XVI i XVII w. w tle, a i doświadczenie autora w tworzeniu komiksów erotycznych robi swoje.

Historia wciąga od pierwszego kadru. Razem z przybyłym do Rzymu malarzem rozglądamy się po mieście i od razu wpadamy w wir wydarzeń. Koloryzować autor nie musi, sama biografia Merisiego to gotowy scenariusz. I choć dobrze wiemy, jak cała bajka się skończy, mocno kibicujemy bohaterowi. Drugim bohaterem tej opowieści jest miasto z jego mieszkańcami w całym przekroju społeczeństwa, od bywalców oberży i prostytutek po arystokratów i kardynałów.

Tę opowieść najlepiej przeczytać dwa razy, a właściwie najpierw przeczytać, a potem obejrzeć. Rysunki Manary są pełne szczegółów, mocno osadzone w epoce. Dużą przyjemność sprawia odkrywanie detali: poszczególnych budowli, miejskich widoków, które widzieliśmy u Piranesiego, scen, które znamy z obrazów Caravaggia.

Opowiedzieć historię malarza, rysując ją – to pomysł świetny. A spod piórka Manary wychodzi perełka: wierność biografii (jaką znamy) jeden do jednego, cudowna kreska, pięknie, ze szczegółami oddane Rzym i Neapol przełomu XVI i XVII w. w tle, a i doświadczenie autora w tworzeniu komiksów erotycznych robi swoje.

Historia wciąga od pierwszego kadru. Razem z przybyłym do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Caravaggio #01: Paleta i rapier Milo Manara, Simona Manara
Ocena 6,9
Caravaggio #01... Milo Manara, Simona...

Na półkach:

Opowiedzieć historię malarza, rysując ją – to pomysł świetny. A spod piórka Manary wychodzi perełka: wierność biografii (jaką znamy) jeden do jednego, cudowna kreska, pięknie, ze szczegółami oddane Rzym i Neapol przełomu XVI i XVII w. w tle, a i doświadczenie autora w tworzeniu komiksów erotycznych robi swoje.

Historia wciąga od pierwszego kadru. Razem z przybyłym do Rzymu malarzem rozglądamy się po mieście i od razu wpadamy w wir wydarzeń. Koloryzować autor nie musi, sama biografia Merisiego to gotowy scenariusz. I choć dobrze wiemy, jak cała bajka się skończy, mocno kibicujemy bohaterowi. Drugim bohaterem tej opowieści jest miasto z jego mieszkańcami w całym przekroju społeczeństwa, od bywalców oberży i prostytutek po arystokratów i kardynałów.

Tę opowieść najlepiej przeczytać dwa razy, a właściwie najpierw przeczytać, a potem obejrzeć. Rysunki Manary są pełne szczegółów, mocno osadzone w epoce. Dużą przyjemność sprawia odkrywanie detali: poszczególnych budowli, miejskich widoków, które widzieliśmy u Piranesiego, scen, które znamy z obrazów Caravaggia.

Opowiedzieć historię malarza, rysując ją – to pomysł świetny. A spod piórka Manary wychodzi perełka: wierność biografii (jaką znamy) jeden do jednego, cudowna kreska, pięknie, ze szczegółami oddane Rzym i Neapol przełomu XVI i XVII w. w tle, a i doświadczenie autora w tworzeniu komiksów erotycznych robi swoje.

Historia wciąga od pierwszego kadru. Razem z przybyłym do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Agnieszka Kwiatek napisała książkę niezwykle smakowitą - taką, która dała nam, czytelnikom z północy, możliwość posmakowania południa. Zaprosiła nas do Neapolu i do Palermo.
Z tą książką niewiele można zwiedzić, za to bardzo wiele można poczuć. Dobrze, że autorka nie powciskała w swoją opowieść informacji encyklopedycznych, starając się uczynić swoją pracę atrakcyjną dla wszystkich. Nie dowiesz się tu, jakie były początki Neapolu i jak dojechać do największych zabytków Palermo. Za to na pewno dowiesz się, jak wygląda życie w tych miastach. I za te opowieści o życiu na południu Włoch dziękowałyśmy autorce po wielokroć podczas czytania. Agnieszka Kwiatek oprowadza po świecie prawdziwych ludzi, snuje opowieści o fryzjerze, sprzedawcy warzyw, taksówkarzu, krawcu i sąsiadce, która czyta korespondencję wszystkich w kamienicy. Zaprasza czytelników w miejsca, gdzie normalnie turysta nie ma wstępu – do szkoły, do domu, a nawet do więzienia. Opowiada o jasnych i ciemnych obliczach południa, o oszustach i dobrych prostych ludziach, którzy żyją tak, jak umieją. O miejskiej wspólnocie i społecznych rytuałach, o sporcie, pasji i zabobonach. Nie ocenia, nie kategoryzuje, po prostu opowiada...
Więcej na Italianki.pl

Agnieszka Kwiatek napisała książkę niezwykle smakowitą - taką, która dała nam, czytelnikom z północy, możliwość posmakowania południa. Zaprosiła nas do Neapolu i do Palermo.
Z tą książką niewiele można zwiedzić, za to bardzo wiele można poczuć. Dobrze, że autorka nie powciskała w swoją opowieść informacji encyklopedycznych, starając się uczynić swoją pracę atrakcyjną dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowieść o tej książce powinna się zacząć od trzech wyznań prawie miłosnych, trzech porządnych i niemijających zachwytów.

Pierwszy zachwyt – nad formą książki. Wydawnictwo Próby po raz kolejny dało czytelnikom nie tylko publikację piękną w czytaniu, lecz także piękną w swej fizycznej obecności. Starannie wydana, elegancko zaprojektowana i przygotowana z wyraźną dbałością o szczegóły. To nie jest jednorazówka czytelnicza, to rzecz warta spoczywania przez długi czas na szafce nocnej, przyglądania się jej w niespiesznych chwilach, powracania po wielokroć, by wyjąć z niej dla siebie choć kilka zdań. W czasach literatury supermarketowej seria podróżnicza Wydawnictwa Próby zasługuje na szczególne docenienie. Tym razem niebiesko-żółta okładka, a wraz z nią całe moje ogromne skojarzenie z kulturą śródziemnomorską, z podróżami w stronę słońca i wysokiej kultury. Przyjemna jest też grubość książki (pond 400 stron), obiecująca wiele włoskich wieczorów.

Drugi zachwyt to niespieszna i mądra podróż autora. Dobór miejsc dość oczywisty, ale sposób ich poznawania i kontemplowania już oczywisty nie jest. To przede wszystkim podróż człowieka samodzielnego mentalnie, człowiek o dużej wiedzy i jeszcze większej odwadze odkrywania. Im więcej wiem o Włoszech, tym bardziej cenię samodzielne sądy. Już nie porywają mnie podróże śladami cudzych odkryć, otaczanie się cudzymi wyborami i słowami. Mam dość elokwentnych erudytów, których podróże są prezentacją tych, którzy podróżowali przed nimi. Henry James zna tych, co przed nim, wspomina Ruskina, Goethego czy Murraya, ale patrzy na Włochy własnymi oczami, zwiedza je i poznaje niezależnie od tego, co o nich wcześniej przeczytał. Czasami wchodzi w polemikę, częściej jednak w ogóle nie zawraca sobie głowy odniesieniami i po prostu doświadcza. Zdarza się, że zachwyt miesza się z rozczarowaniem, a do poczucia satysfakcji potrzeba kilku powrotów. Poddaje się urokowi chwili i własnej wyobraźni, by potem stawać w dystansie do samego siebie. Bywa niekonsekwentny, zawsze jednak pozostaje podróżnikiem wiernym sobie. Bawi się konwencją, dyskutuje z wizerunkiem Włoch, ostatecznie zawsze można liczyć na jego doświadczanie i refleksję. Jest mądrym towarzyszem podróży, w którą wybieramy się wraz z jego książką.

Trzeci zachwyt, który towarzyszył mi przez całą lekturę, to poczucie, że ponad sto lat temu ktoś – podobnie jak ja teraz – próbował odpowiedzieć na pytanie, za co tak lubi Włochy. Na pierwszy rzut oka pytanie o małym ciężarze gatunkowym, błahe jak błahe bywają Włochy. Ale to tylko pozór. Miłość do Włoch to wprawdzie uczucie potężne i z zasady nieprzemijające, kryje się za nim jednak potężne splątanie rozmaitych emocji. Każda odpowiedź na pytanie o sympatię czy miłość do Włoch wydaje się banalna i niewystarczająca. Rodzi frustrację. Henry James miał 26 lat, gdy pierwszy raz odwiedził Włochy, potem wracał tam przez wiele lat. Pisząc o Italii, naprawdę wiedział, o czym pisze. A mimo to – a może właśnie dlatego – towarzyszy mu pragnienie znalezienia odpowiedzi, dotknięcia prawdy, dlaczego Włochy budzą emocje, rozkochują w sobie i nie wypuszczają z objęć. Szuka w innych miejscach niż typowi turyści, gromadzi wrażenia i emocje, potem próbuje znaleźć jakieś ogólne formuły, chce schwytać w swojej książce to nieuchwytne coś, co sprawia, że Włochy kocha się miłością wielką i wierną. Można z nich żartować, można z nimi dyskutować, można nawet trochę powybrzydzać, ale i tak się do nich wraca z duszą pełną uwielbienia. James kocha Włochy, choć po męsku unika egzaltacji i uczucie to poddaje raczej dyskretnej analizie niż radosnemu opisowi...
(więcej na Italianki.pl)

Opowieść o tej książce powinna się zacząć od trzech wyznań prawie miłosnych, trzech porządnych i niemijających zachwytów.

Pierwszy zachwyt – nad formą książki. Wydawnictwo Próby po raz kolejny dało czytelnikom nie tylko publikację piękną w czytaniu, lecz także piękną w swej fizycznej obecności. Starannie wydana, elegancko zaprojektowana i przygotowana z wyraźną dbałością...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby zwykła, nudna historia. Mieszkający samotnie w Mediolanie starszy pan przyjeżdża do swego rodzinnego Neapolu, by przez kilka dni zająć się wnukiem. I tyle. Zadanie wykonuje, nic takiego się nie wydarza. A jednak w życiu mężczyzny zmienia się bardzo dużo.

Owdowiały artysta plastyk, ceniony w swoim zawodzie, choć czas największej świetności mający już za sobą, skupiony na sobie i swojej twórczości zostaje sam na sam ze swoim czteroletnim wnukiem. W konfrontacji z rezolutnym dzieckiem, którego właściwie nie zna, w nielubianym mieszkaniu swego dzieciństwa, z którego uciekał, by wyrwać się ze środowiska, by stać się artystą o randze światowej, starszy pan zaczyna odkrywać prawdę o sobie. Szczery do bólu przedszkolak mówi, co myśli, i zadaje dziadkowi pytania, na które chcąc odpowiedzieć, ten musi przestać oszukiwać sam siebie. W czterech ścianach, w których się wychowywał, musi także zmierzyć się z demonami przeszłości.

„Psikus” to wciągająca historia przemiany starszego człowieka. W ciągu czterech dni na naszych oczach 75-letni mężczyzna dojrzewa, zaczyna rozumieć siebie i swoich bliskich. A wszystko to dzięki przebywaniu z małym chłopcem, no i też dzięki tytułowemu psikusowi...

Niby zwykła, nudna historia. Mieszkający samotnie w Mediolanie starszy pan przyjeżdża do swego rodzinnego Neapolu, by przez kilka dni zająć się wnukiem. I tyle. Zadanie wykonuje, nic takiego się nie wydarza. A jednak w życiu mężczyzny zmienia się bardzo dużo.

Owdowiały artysta plastyk, ceniony w swoim zawodzie, choć czas największej świetności mający już za sobą, skupiony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie jest książka oczywista. Niby typowo gatunkowa – jest trup, jest śledztwo, w końcu jest też winny – a jednak podczas czytania niezmiennie towarzyszy nam poczucie, że chodzi o coś więcej. Może to próba zrozumienia, jak doszło do tego, że miły człowiek stał się niemiłym zabójcą. A może współczujące spojrzenie na miasto, w którym nie wszyscy czują się dobrze. Turystom trudno wyobrazić sobie, że we Florencji życie bywa trudne, a jednak dzieją się tu również rzeczy złe, smutne, przygnębiające. I nie chodzi tylko o tytułowego Anglika, któremu zdarzyło się umrzeć właśnie w pięknej Florencji.

Zabawną stroną tej opowieści jest współpraca włoskich stróżów prawa z angielskimi, którzy przyjechali wesprzeć kolegów w śledztwie dotyczącym ich rodaka. Opisana z czułym przymrużeniem oka, bez stawania po którejś ze stron. Jedni lubią herbatę, inni kawę. Jedni pragną usiąść w spokoju przy kominku, inni wolą spotkać się z przyjaciółmi i porozmawiać o jedzeniu. Razem muszą wyjaśnić, kim był Anglik i kto pomógł mu się rozstać z tym światem.

Niegłupia opowieść o Florencji w czasach, gdy płaciło się lirami, a turyści nie zabierali mieszkańcom każdego metra kwadratowego ich miasta.

To nie jest książka oczywista. Niby typowo gatunkowa – jest trup, jest śledztwo, w końcu jest też winny – a jednak podczas czytania niezmiennie towarzyszy nam poczucie, że chodzi o coś więcej. Może to próba zrozumienia, jak doszło do tego, że miły człowiek stał się niemiłym zabójcą. A może współczujące spojrzenie na miasto, w którym nie wszyscy czują się dobrze. Turystom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cztery bardzo intensywne opowiadania. Valeria Parrella pokazuje Neapol od środka, inny od tego, który widzą turyści czy miłośnicy np. „Gomorry”. Świat, w który nas wprowadza, jest intensywny emocjonalnie i bardzo intymny. Każdy z bohaterów opowiadań z tomu „Za otrzymane łaski” szuka najlepszego sposobu na przetrwanie w Neapolu, na najlepszych możliwych warunkach. Świetnie, że możemy po polsku przeczytać opowiadania tej bardzo cenionej we Włoszech pisarki.

Parrella opowiada o współczesnym Neapolu. Pisze z samego jego środka. Ma reporterskie ucho i niesamowity językowy słuch, co czuje się, gdy czyta się jej prozę. Płynnie przełącza się z jednego rejestru językowego na drugi. Przekład Katarzyny Skórskiej znakomicie to oddaje.

Bohaterką opowiadania „Gonitwa” jest młoda kobieta, która po śmierci partnera decyduje się zrezygnować z ukochanej pracy kosmetyczki i zająć się sprzedażą narkotyków. Musi utrzymać dziecko i jest przekonana, że inaczej jej się to nie uda. Czyli tak naprawdę wstępuje na tę samą drogę, która doprowadziła do śmierci jej Maria.

W „Siddharcie” młody Matteo, kiedyś utalentowany gitarzysta, zarabia na życie w drukarni, której właściciel jest na bakier z prawem i nieustannie ma kłopoty ze skarbówką. Marina z „Przyjaciela na niby”, elegancka pani z galerii sztuki, jest pochłonięta myślą, jak zorganizować sobie spotkanie z kochankiem tak, by nie wzbudzić podejrzeń męża. Z kolei bohaterka tytułowego opowiadania, młoda kobieta po studiach, pracuje w sklepie i stara się żyć tak, by nikt nie mógł jej rozkazywać.

Bohaterowie Parrelli stawiają czoła rzeczywistości z odwagą i mają do niej nieco ironiczny stosunek. Nawet wtedy, gdy dzieją się sprawy naprawdę poważne. Buntują się, walczą, ale czasem tzw. przeznaczenie śmieje im się prosto w twarz. Razem z nimi wędrujemy z jednej neapolitańskiej dzielnicy do drugiej, zaglądamy do ich mieszkań, oddychamy ich atmosferą. Już po kilku zdaniach opowiadania wtapiamy się w ich świat.

Cztery bardzo intensywne opowiadania. Valeria Parrella pokazuje Neapol od środka, inny od tego, który widzą turyści czy miłośnicy np. „Gomorry”. Świat, w który nas wprowadza, jest intensywny emocjonalnie i bardzo intymny. Każdy z bohaterów opowiadań z tomu „Za otrzymane łaski” szuka najlepszego sposobu na przetrwanie w Neapolu, na najlepszych możliwych warunkach. Świetnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” – chciałoby się powtórzyć za Wisławą Szymborską. Sprawdzanie, czy potrafimy panować nad sobą, nad swoimi lękami, jest jednym z tematów powieści Domenica Starnone. Właśnie ukazał się jej polski przekład. Pisarz z Neapolu pokazuje, jak trudno zdobyć się na szczerość wobec siebie i innych. Słowa wypowiedziane przypadkiem, podczas przekomarzania się kochanków, kładą się cieniem na życiu głównego bohatera.

Warstwa fabularna jest prosta dość, ale nie w tym leży siła tej fascynującej powieści. Choć opowiada o miłosnych związkach, nie jest to romans, to raczej psychologiczna łamigłówka. Starnone bierze pod lupę takie fundamentalne kategorie jak zaufanie, bliskość i szczerość. Dokąd może zaprowadzić ich brak? Historia Piera i tych, którzy się z nim związali, pokazuje, co może się wydarzyć, gdy sobie z nimi nie radzimy Starnone stawia pytania ważne, na które bardzo trudno sobie szczerze odpowiedzieć, nawet w gabinecie psychoterapeuty. .

„Wyznanie” to część trylogii o uczuciach, do której należą też wydane po polsku „Sznurówki” i „Psikus”. Te świetne, przewrotne powieści łączy typ bohatera – to mężczyzna, dobrze sytuowany intelektualista, z pozoru pewny siebie, który jest w relacji ojciec – dziecko, mąż – żona, mąż – kochanka.

„Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” – chciałoby się powtórzyć za Wisławą Szymborską. Sprawdzanie, czy potrafimy panować nad sobą, nad swoimi lękami, jest jednym z tematów powieści Domenica Starnone. Właśnie ukazał się jej polski przekład. Pisarz z Neapolu pokazuje, jak trudno zdobyć się na szczerość wobec siebie i innych. Słowa wypowiedziane przypadkiem, podczas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno nie zachwycać się prozą podróżną Marka Zagańczyka, ale trzeba być przygotowanym na natłok erudycyjnych odniesień, które lektury nie ułatwiają. Autor wędruje bowiem geograficznie i literacko, nieustannie przeplata swoje wrażenia i relacje swych wędrujących poprzedników.

Marek Zagańczyk miał niełatwe zadanie, sam sobie bowiem bardzo wysoko ustawił poprzeczkę. Swoją poprzednią książką wszedł do kanonu literackich podróży po Włoszech. „Droga do Sieny”, wydana w roku 2005, stała się punktem odniesienia dla wędrujących intelektualistów, pisano o niej i mówiono jako o nowej jakości literackiej w podróżopisarstwie. Trudno mierzyć się z legendą, a ta niewielka książeczka niewątpliwie nabrała wartości niemal symbolicznej. Zagańczyka ustawiono w jednym szeregu z wędrującymi pisarzami tej miary co Iwaszkiewicz czy Herbert, szeroko rozpisywano się o jego talencie i pisarskich umiejętnościach.
Po kilku latach milczenia Marek Zagańczyk znów wybrał się w literacką podróż do Włoch. I znów powstała książeczka niewielka, ale nasycona treścią. Na nieco ponad stu stronach znalazło się miejsce dla dwudziestu rozdziałów, miniaturowych opowieści o jakimś miejscu, człowieku czy wędrownym doświadczeniu. Tym razem szkicom włoskim towarzyszą refleksje na temat miejsc znacznie nam bliższych geograficznie. Zapowiada to już tytuł, są w nim wszak południowe cyprysy i północne topole. A zatem Europa spójna, wspólna, połączona tą samą pasją poznawania, przeżywania, współuczestniczenia w wielkim dziedzictwie.

Jak poprzednio łączą się w tej opowieści piękne opisy przyrody, bardzo osobista narracja i niezwykłe oczytanie autora. Językowo Marek Zagańczyk potrafi czarować i uwodzić. Bywa bardzo poetycki, jego opisy stopniują emocje, podkreślają subtelność otaczającego świata. To naprawdę mistrzostwo. Szkoda tylko, że autor nie pozwala sobie na więcej siebie w swoich tekstach. Nawet jeśli odkrywa rąbek swoich emocji, za chwilę skrywa się za cudzymi wspomnieniami, cytatami innych podróżników. Obudowuje się murem swojej erudycji tak bardzo, że chwilami lektura jego książki przypomina stąpanie po cudzych śladach. O ile na początku wprawia to w rodzaj czytelniczej euforii, bo niewiele jest dziś tak mądrych książek, o tyle z każdą stroną, z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej nuży lub irytuje. Akceptuję konwencję, którą przyjął Marek Zagańczyk, ale wolę go w tych fragmentach, w których to on patrzy na świat, a nie jego zasłużeni poprzednicy.

Trudno nie zachwycać się prozą podróżną Marka Zagańczyka, ale trzeba być przygotowanym na natłok erudycyjnych odniesień, które lektury nie ułatwiają. Autor wędruje bowiem geograficznie i literacko, nieustannie przeplata swoje wrażenia i relacje swych wędrujących poprzedników.

Marek Zagańczyk miał niełatwe zadanie, sam sobie bowiem bardzo wysoko ustawił poprzeczkę. Swoją...

więcej Pokaż mimo to