rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Łowcy skarbów. Jak ojcowie archeologii rozkradli bogactwa Orientu Jurgen Gottschlich, Dilek Zaptcioglu
Ocena 6,5
Łowcy skarbów.... Jurgen Gottschlich,...

Na półkach:

Nie podobała mi się narzucona w tej książce nieobiektywna narracja. Cały czas miałam wrażenie, że jedynym celem autorów nie jest ukazanie rzeczywistości, a po prostu udowodnienie, że niemieccy archeolodzy byli tylko złodziejami, którzy chcieli zagarnąć starożytne skarby dla siebie. No nie, nie było tak. Zajmując się archeologią, a właściwie jej początkami, musimy poszerzyć horyzonty myślowe. Nie możemy mówić, że jeśli ktoś wywiózł zabytek z kraju, w którym został on odkryty, to miał tylko i wyłącznie złe zamiary. Musimy wziąć pod uwagę uwarunkowania polityczne, gospodarcze, poziom edukacji i świadomości kulturowej. Najprawdopodobniej gdyby zabytki nie zostały wywiezione z krajów arabskich, to zostałyby przerobione na materiały budowlane przez miejscową ludność albo uległyby samoistnemu zniszczeniu przez czynniki naturalne. Tam właściwie nikt o nie nie dbał i nikt ich nie badał właśnie ze względu na brak świadomości kulturowej, funduszy i wyspecjalizowanej kadry. Czy możemy oczerniać pierwszych archeologów za to, że chcieli prezentować wykopane przez siebie starożytne zabytki w ojczystym kraju i że badaniom często poświęcali całe swoje życie?
Zamiast stawiać tezę "byli złodziejami bez skrupułów" należy raczej zadać sobie pytanie "gdzie zabytkom było lepiej?" - w niestabilnym, biednym, rozchwianym Imperium Osmańskim czy w Niemczech, gdzie miały opiekę i przyczyniły się do rozwoju wiedzy na temat starożytności? Oczywiście kwestia współczesnej restytucji i podejścia do zabytków to już zupełnie oddzielny temat rzeka.
Duży plus za fragmenty prywatnych korespondencji i eleganckie wydanie książki.

Nie podobała mi się narzucona w tej książce nieobiektywna narracja. Cały czas miałam wrażenie, że jedynym celem autorów nie jest ukazanie rzeczywistości, a po prostu udowodnienie, że niemieccy archeolodzy byli tylko złodziejami, którzy chcieli zagarnąć starożytne skarby dla siebie. No nie, nie było tak. Zajmując się archeologią, a właściwie jej początkami, musimy poszerzyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie spodziewałam się tego, ale ta książka była naprawdę dobra. Myślałam, że to będzie zwykłe ckliwe romansidło bez żadnego polotu, ale wszystko tutaj było świetnie wyważone. Romans był, ale właściwie stanowił tło dla głównego wątku, czyli polityki, walki o niepodległość kraju i wolność narodu. Jeśli jest wam znana historia Stanisława Augusta i carycy Katarzyny, to tutaj mamy podobny motyw, tyle że akcja jest osadzona w trochę fantastycznym gej-świecie. Jedyny minus to właśnie te elementy fantastyczne - magia pojawiaja się nagle, bez żadnego wyjaśnienia i właściwie do końca nie było wiadomo o co z nią chodzi.

Nie spodziewałam się tego, ale ta książka była naprawdę dobra. Myślałam, że to będzie zwykłe ckliwe romansidło bez żadnego polotu, ale wszystko tutaj było świetnie wyważone. Romans był, ale właściwie stanowił tło dla głównego wątku, czyli polityki, walki o niepodległość kraju i wolność narodu. Jeśli jest wam znana historia Stanisława Augusta i carycy Katarzyny, to tutaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Dom składanych obietnic" to idealny przykład, jak ostatnim tomem popsuć całą serię.
Połowa książki to podniosłe i patetyczne opisy kutasa Lore, które naprawdę wprawiały w zażenowanie. Do tego jakiś pseudo dirty talking, którego nawet nie chce mi się komentować. Były rozległe opisy seksu, ale napisane w tak obleśny sposób, że musiałam je pomijać, bo bym się porzygała z obrzydzenia. Po czterystu stronach naprawdę już miałam wrażenie, że nie zdołam doczytać tego festiwalu żenady. Właściwej akcji praktycznie nie było - bohaterowie chodzili tylko z miejsca w miejsce i można było usnąć z nudów. Wszystko opierało się na podejmowaniu przez głównych bohaterów samych najgłupszych decyzji, a potyczki i "wojna" z Dantem to był jeden wielki kabaret. Wszystkie intrygi polityczne i rodzinne zostały spłycone i dopiero na ostatnich stu stronach faktycznie zaczyna się coś dziać.

,,Dom składanych obietnic" to idealny przykład, jak ostatnim tomem popsuć całą serię.
Połowa książki to podniosłe i patetyczne opisy kutasa Lore, które naprawdę wprawiały w zażenowanie. Do tego jakiś pseudo dirty talking, którego nawet nie chce mi się komentować. Były rozległe opisy seksu, ale napisane w tak obleśny sposób, że musiałam je pomijać, bo bym się porzygała z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety publikacja na (żenująco) niskim poziomie. Głupie komentarze autorki wprawiały w zażenowanie i więcej było spekulacji niż faktów.

Niestety publikacja na (żenująco) niskim poziomie. Głupie komentarze autorki wprawiały w zażenowanie i więcej było spekulacji niż faktów.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka to była tragedia. Główna bohaterka niby była dorosłą, poważną osobą, a zachowywała się jak napalona nastolatka. Naprawdę jedyną fabułą byli przystojni faceci i chęć stracenia dziewictwa. Całość wulgarna, obrzydliwa, wszystko kręciło się wokół seksu i nie było tam żadnej logiki. Dialogi żenujące, wprost nie dało się ich czytać. Miałam wrażenie, że książkę napisała dziesięciolatka, która dopiero uczy się konstruować zdania. Przyznam szczerze, że już pierwszy lepszy fanfik na wattpadzie reprezentuje wyższy poziom.

Ta książka to była tragedia. Główna bohaterka niby była dorosłą, poważną osobą, a zachowywała się jak napalona nastolatka. Naprawdę jedyną fabułą byli przystojni faceci i chęć stracenia dziewictwa. Całość wulgarna, obrzydliwa, wszystko kręciło się wokół seksu i nie było tam żadnej logiki. Dialogi żenujące, wprost nie dało się ich czytać. Miałam wrażenie, że książkę napisała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Liczyłam na ciekawy reportaż, a przez prawie 400 stron z koła do koła czytałam o tym, że autorka należy do elity, bo mieszka w Watykanie i osobiście znała kilku papieży. Całość była chaotyczna, te same informacje były co chwilę powtarzane, samych ciekawostek było niewiele. Calość biła wyniosłością i snobizmem.

Liczyłam na ciekawy reportaż, a przez prawie 400 stron z koła do koła czytałam o tym, że autorka należy do elity, bo mieszka w Watykanie i osobiście znała kilku papieży. Całość była chaotyczna, te same informacje były co chwilę powtarzane, samych ciekawostek było niewiele. Calość biła wyniosłością i snobizmem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę zaczęłam czytać z neutralnym podejściem i nie nastawiałam się na nic szczególnego. Po kilku pierwszych stronach (gdy zorientowałam się, że autor zamiast "przed naszą erą" pisze "przed Chrystusem" i snuje fantazje na temat szamanów w epoce kamienia) zrozumiałam, że raczej nie będzie to rzetelna publikacja.
Opisując początki Polski autor właściwie ogranicza się do przytoczenia kilku teorii profesora Urbańczyka, tekstów kronikarzy oraz legend o Popielu, Wandzie i Lechu. Nie ma żadnej głębszej analizy tematu. Co ciekawe, co chwilę przywoływany jest Przemysław Urbańczyk i mam wrażenie, że Nowak jest jakimś jego niezdrowym fanem (litości, ile razy można pisać, że Mieszko mógł pochodzić z Wielkich Moraw??). Chociaż tutaj bardziej jest relacja hate-love, bo niby uważa te tezy za kontrowersyjne, ale z koła do koła je przytacza. Nawet nie było rozwiniętych dwóch podstawowych teorii auto i allochtonicznej
Ale dobrze, brnijmy w to dalej. Autor idealizuje chrześcijaństwo i twierdzi, że po jego wprowadzeniu na terenach słowiańszczyzny zniesione zostało niewolnictwo i świat od razu stał się piękniejszy. Cytując za Nowakiem ,,W połowie XI w. napływ niewolników słowiańskich do arabskich kalifatów zamiera całkowicie". Ciekawe, że o wywozie niewolników ze Słowiańszczyzny do krajów islamskich (a także z Rusi do Polski) wspominają źródła arabskie i perskie jeszcze w XI–XII wieku. Pomińmy już całkiem fakt, że kościół sam napędzał niewolnictwo i popierał aż do XIX wieku. Później w rozdziale VI autor jednak sobie przypomina, że w 2 poł. XII w. niewolnictwo nadal było na porządku dziennym.
Kolejna kwestia - twierdzenie, że przed przyjęciem chrztu przez Mieszka Słowianie tylko biegali po puszczach i nie mieli żadnej kultury jest po prostu głupie i śmieszne zarazem. Porównywanie słowiańskich obrządków do haitańskiego voodoo świadczy o jedynie o ignorancji i całkowitym braku znajomości tematu - tutaj kłania się archeologia i etnografia. A jak przeczytałam, że rzekomo poganie zabijali swoje nowonarodzone córki, to aż mi ręce opadły (gdyby faktycznie to robili, to dlaczego mieli wyż demograficzny?). Gdzie autor to wyczytał, tego nikt nie wie, bo do tych rewelacji nie ma nawet żadnych przypisów. Kontynuujmy. Dalej dowiadujemy się, że rdzeń tradycji pogańskiej - tej, o której kilka zdań wyżej autor twierdził, że w ogóle nie istnieje - stanowiło bezwzględne poniżanie kobiet. Na potwierdzenie tych słów mamy... zapiski biskupa, który o poganach na pewno pisał obiektywnie i zawsze tylko prawdę.
Kompletnie rozbroił mnie fragment, w którym autora poniosła fantazja i zaczął pisać o tym, że przyjęcie chrztu przez Mieszka miało wymiar duchowy, dało mu sens życia i nadzieję na wieczne zbawienie. Rozdział o Mieszku podsumowuje słowami, że przyjęcie przez niego chrztu było najważniejszą rzeczą, jaką zrobił. "Nikt w naszej historii niczego równie ważnego nie dokonał". Zdawać by się mogło, że historyk znać będzie historię i ważne wydarzenia, ale jak widać nie w tym przypadku..
Książka raczej powinna nosić tytuł " Dzieje chrześcijaństwa na ziemiach Polski i zasługi misjonarzy w nawracaniu pogan na ścieżkę światłości". Naprawdę więcej było informacji o misjach chrystianizacyjnych i męczennikach niż pierwszych Piastach. Przykładowo mamy obraz biskupa Stanisława jako bohatera narodowego.
Język publikacji jest niestety na słabym poziomie, pod tym względem bardziej przypomina pozycję popularnonaukową, a nie naukową. Pojawia się dużo dziwnych porównań - bardzo często żenujących i nie na miejscu, jak np. porównanie niewolnictwa do pracy na zmywaku. Trzeba nie mieć wyczucia, wyobraźni i empatii. Dodatkowo całość wzbogacają ilustracje, które często nijak mają się do tekstu - głównie zdjęcia kościołów i ołtarzy.
W tej książce mamy całkowity brak obiektywizmu. Drażniące i wręcz odrzucające było idealizowanie wszystkich naszych władców. Wszyscy byli cudownymi, niezwyciężonymi patriotami bez żadnych skaz - a nawet jeśli zrobili coś niewłaściwego, to autor umniejszał takim wydarzeniom i starał się za wszelką cenę ukazywać władcę w samych superlatywach. Nawet jestem w stanie zrozumieć to idealizowanie wojskowych sukcesów, ale zgwałcenie i porwanie Przedsławy przez Chrobrego według autora było tylko "złośliwą uwagą" Thietmara. Natomiast na kolejnej stronie mamy "blask niezwykłych czynów", czyli litanię jakim to wielkim królem nasz Chrobry był, bo zwycięsko walczył z Niemcami i ruszył na Kijów. Kto by się przejmował moralnością władcy jako osoby i jakimiś gwałtami na ruskich księżniczkach? To było nieważne. Idealizowanie władców ciąg dalszy - Władysław Hermann, czyli jeden z naszych najgorszych władców, według Nowaka był bardzo skuteczny, bo umocnił władzę kościelną i budowal katedry. Na siłę przedstawiany był w pozytywnym świetle. Dalej dowiadujemy się że Sieciech swoją "indywidualnością i sprytem" zapoczątkował emancypację polityczną, a kobiety uzyskały prawa wyborcze bo poszły za jego przykładem. Nawet sił brak żeby to w jakikolwiek sposób skomentować. Autor podaje tylko wybiórcze informacje, które pasują do jego chorych teorii.
Podział kraju między synów Krzywoustego to wcale nie podział, tylko "jedność".
Wojny byly w sumie dobre, bo dzięki nim państwo polskie zyskiwało nowe ziemie. Pogan można było masowo mordować, bo przecież to byli poganie, a nie chrześcijanie. Mordy na Pomorzu były "wielkim wysiłkiem dopełniającym dzieła militarnego podboju Pomorza". Faktycznie, trzeba było wysiłku, by wyżynać ludzi za to, że wyznają inną religię. Później czytamy, że Krzywousty na łożu śmierci pewnie wracał myślami "do szczęśliwych chwil zwycięskich wypraw na Pomorze, przepraw za Odrę, na Rugię", a dalej dowiadujemy się, że narzucanie nowej religii Prusom to "piękna chrystianizacyjna intencja"
Z takich lepszych kwiatków, to np. Konrad II nazwany został "nieukiem" dlatego, że nie potrafił pisać - w średniowieczu nie było to nic niezwykłego, ponieważ to była umiejętność zarezerwowana dla kleru. Wobec tego komentarz Nowaka jest po prostu głupi. Dowiedziałam się też, że Stanisław Leszczyński i Stanisław August Poniatowski nie obronili Polski, bo nie złożyli hołdu na grobie biskupa Stanisława. Logiczne, co nie?
Nowak lubi powoływać się na "najnowsze badania i odkrycia archeologiczne", ale zazwyczaj nie wyjaśnia co to za badania, jakie są ich rzekome źródła i kto je w ogóle przeprowadzał. Jedynie na końcach rozdziałów mamy ubogie bibliografie - głównie kroniki, które do współczesnych nie należą.
Przyznam szczerze, że na początku te farmazony były zabawne, ale od połowy czytanie stało się drogą przez mękę. To niesamowite, ale im dalej brnęłam, tym gorzej było. Pod koniec byłam po prostu zażenowana tą książką, chciałam ją dokończyć i po prostu zapomnieć. Gdyby usunąć z tej pozycji głupawe komentarze i anegdotki autora, prokatolicką (chorą wręcz) narrację i dodać chociaż odrobinę obiektywizmu, to byłaby całkiem niezła książka historyczna. Niestety obecnej formie nie nadaje się do czytania. Jest to zdecydowanie jedna z najgorszych książek do nauki o dziejach naszego kraju, więc już lpiej sięgnąć po pierwszy lepszy podręcznik od historii. Nie raz i nie dwa (właściwie to cały czas) czytając tę książkę zastanawiałam się, dokąd zmierza nasz poziom edukacji, skoro ludzie zachwycają się takim gniotem i uważają za najlepszą książkę historyczną.

Książkę zaczęłam czytać z neutralnym podejściem i nie nastawiałam się na nic szczególnego. Po kilku pierwszych stronach (gdy zorientowałam się, że autor zamiast "przed naszą erą" pisze "przed Chrystusem" i snuje fantazje na temat szamanów w epoce kamienia) zrozumiałam, że raczej nie będzie to rzetelna publikacja.
Opisując początki Polski autor właściwie ogranicza się do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Belladonna" jest moim kolejnym rozczarowaniem w tym roku. Niby był jakiś gotycki klimat, wiekowe posiadłości i tajemnice, ale Signa była niesamowicie irytująca. Zachowywała się gorzej niż bohaterka słabego romansu. Przez większość czasu tylko myślała o chłopakach i ich twardych klatach. W ogóle nie po drodze było jej z logicznym myśleniem, przez większość czasu nie rozumiałam jej bezsensownego zachowania - np. miała pretensje za to, że Śmierć zabiera ludzi. Jakby.. to Śmierć więc chyba logiczne? Nie mogłam jej polubić ani wczuć się w fabułę. Po prostu chciałam czym prędzej skończyć to czytać, szczególnie wtedy, gdy znikąd ze strony na stronę nagle pojawił się romans. Naprawdę, to był najgłupszy wątek miłosny z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia.
2 gwiazdki tylko za ładne wydanie i barwione brzegi.

,,Belladonna" jest moim kolejnym rozczarowaniem w tym roku. Niby był jakiś gotycki klimat, wiekowe posiadłości i tajemnice, ale Signa była niesamowicie irytująca. Zachowywała się gorzej niż bohaterka słabego romansu. Przez większość czasu tylko myślała o chłopakach i ich twardych klatach. W ogóle nie po drodze było jej z logicznym myśleniem, przez większość czasu nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to dzieło najwyższych lotów, właściwie to całość mnie rozczarowała. Autor nie napisał nic odkrywczego - znajdziemy tutaj tylko podstawowe fakty, które zna przeciętny śmiertelnik chociaż trochę zainteresowany słowiańszczyzną. Większą część książki stanowi przetaczanie tez i wniosków pseudoarcheologów lub badaczy sprzed epoki.

Nie jest to dzieło najwyższych lotów, właściwie to całość mnie rozczarowała. Autor nie napisał nic odkrywczego - znajdziemy tutaj tylko podstawowe fakty, które zna przeciętny śmiertelnik chociaż trochę zainteresowany słowiańszczyzną. Większą część książki stanowi przetaczanie tez i wniosków pseudoarcheologów lub badaczy sprzed epoki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka niestety była męcząca. Niby na początku był jakiś słowniczek i legenda, ale mimo wszystko czytelnik od pierwszych stron rzucany jest na głęboką wodę. Jest dużo krain, dziedziców, jakichś dziwnych przepowiedni i świąt. Do połowy nie wiadomo nawet o co dokładnie chodzi, bo autorka próbowała budować napięcie i cały czas rzucała tylko jakimiś mętnymi ogólnikami. W rzeczywistości wyszło pomieszanie z poplątaniem i zanim cokolwiek zostało wyjaśnione już byłam niesamowicie zanudzona. Cała fabuła sprowadza się do trójkąta miłosnego, tematu płodzenia dziedzica i rozterek miłosnych. Oczywiście uczucie wzięło się nie wiadomo skąd i ze strony na stronę już kochają się na zabój i zrobią dla siebie wszystko.
Całość nie wiedzieć po co okraszona jest zapożyczeniami ze słowiańskiej mitologii. Rozumiem wykorzystanie wąpierzy czy innych stworzeń z ludowych wierzeń, ale wkręcanie Jarych Godów, czyli jednego z najważniejszych religijnych(!) słowiańskich świąt do porno-fantastyki naprawdę jest bardzo nie na miejscu. To może nawet podejść pod obrazę uczuć religijnych, bo w naszym kraju mamy wiele aktywnie działających grup rodzimowierczych. Chociażby z szacunku do rodzimowierców nie powinno się robić takich rzeczy. Teraz wyobrażacie sobie dodawanie wątku np. zmartwychwstania Jezusa do książki o zmiennokształtnych niedźwiedziach. No chyba nie bardzo się to prezentuje? Więc dlaczego pchamy Jare Gody? Autorzy, dajcie proszę spokój Jaryle i religii. Żeby pisać o słowiańszczyznie (a już szczególnie o wierzeniach) trzeba mieć odpowiednią wiedzę, ale przede wszystkim wyczucie.
Podsumowując - książka była stratą czasu. Doczytałam tylko dlatego, że nie lubię zostawiać zaczętych historii.

Książka niestety była męcząca. Niby na początku był jakiś słowniczek i legenda, ale mimo wszystko czytelnik od pierwszych stron rzucany jest na głęboką wodę. Jest dużo krain, dziedziców, jakichś dziwnych przepowiedni i świąt. Do połowy nie wiadomo nawet o co dokładnie chodzi, bo autorka próbowała budować napięcie i cały czas rzucała tylko jakimiś mętnymi ogólnikami. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem zachwycona, bo po latach w końcu znalazłam najlepszą książkę o zmiennokształtnych. Wilk faktycznie jest wilkiem, a nie przystojnym, napakowanym byczkiem z siłowni, na widok którego wszystkie panienki mdleją i mają mokro. Romans nie jest nachalny, właściwie jest to slow burn, ale taki naprawdę slooooow. Akcja bardzo rozbudowana, główna bohaterka o dziwo inteligentna i naprawdę ją polubiłam. Wszystko było idealnie zrównoważone.

Jestem zachwycona, bo po latach w końcu znalazłam najlepszą książkę o zmiennokształtnych. Wilk faktycznie jest wilkiem, a nie przystojnym, napakowanym byczkiem z siłowni, na widok którego wszystkie panienki mdleją i mają mokro. Romans nie jest nachalny, właściwie jest to slow burn, ale taki naprawdę slooooow. Akcja bardzo rozbudowana, główna bohaterka o dziwo inteligentna i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam, ale ta monografia nieszczególnie mnie porwała. Cały czas odnosiłam wrażenie, że język na siłę był stylizowany na podniosły i patetyczny, co jest zupełnie bezsensowne i nawet trochę śmieszne. Nadmierna liczba ozdobników utrudnia odbiór tekstu, ale Richard lubi chwalić się swoją znajomością skomplikowanych polskich słówek.
Należy podkreślić, że książka jest dedykowana dla historyków. Jeśli jesteście laikami i chcecie dowiedzieć się czegoś o Konstytucji 3 maja to nie sięgajcie po tę książkę, bo tylko się zniechęcicie do tematu. Jeśli nie macie solidnego zaplecza historycznego, to musicie cały czas domyślać się o kogo i o co wlaściwie chodzi.
Jest dużo pobocznych wątków, nudy i lania wody. Większą część książki stanowi wysławianie Stanisława Augusta i podkreślanie, jaki był biedny i pokrzywdzony, bo nikt nie chciał go wspierać w polityce. O tytułowej Konstytucji de facto jest niewiele informacji. Polecam raczej przeczytać jakiś rzetelny artykuł i dowiedzieć się czegoś na temat, niż męczyć 170 stron tej książki.

Przeczytałam, ale ta monografia nieszczególnie mnie porwała. Cały czas odnosiłam wrażenie, że język na siłę był stylizowany na podniosły i patetyczny, co jest zupełnie bezsensowne i nawet trochę śmieszne. Nadmierna liczba ozdobników utrudnia odbiór tekstu, ale Richard lubi chwalić się swoją znajomością skomplikowanych polskich słówek.
Należy podkreślić, że książka jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Uratowane z Potopu Marcin Jamkowski, Hubert Kowalski
Ocena 7,9
Uratowane z Po... Marcin Jamkowski, H...

Na półkach:

Całkiem niezła książka opowiadająca o wojnie polsko-szwedzkiej, restytucji zagrabionych dzieł kultury i badaniach archeologicznych niedawno prowadzonych w Wiśle.
Szkoda, że wątki nie zostały dokładniej rozwinięte. Mamy tylko powierzchowne opisy i informacje, ale nadal warto przeczytać.

Całkiem niezła książka opowiadająca o wojnie polsko-szwedzkiej, restytucji zagrabionych dzieł kultury i badaniach archeologicznych niedawno prowadzonych w Wiśle.
Szkoda, że wątki nie zostały dokładniej rozwinięte. Mamy tylko powierzchowne opisy i informacje, ale nadal warto przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna pozycja dla młodszych czytelników i osób, które właściwie nic nie wiedzą na temat starożytnego Rzymu. Autor wciela się w rolę przewodnika i oprowadza nas po mieście z czasów Trajana.
Ja niestety koszmarnie się wynudziłam i nie dowiedziałam niczego nowego, ale doceniam sam zamysł i wykonanie.

Świetna pozycja dla młodszych czytelników i osób, które właściwie nic nie wiedzą na temat starożytnego Rzymu. Autor wciela się w rolę przewodnika i oprowadza nas po mieście z czasów Trajana.
Ja niestety koszmarnie się wynudziłam i nie dowiedziałam niczego nowego, ale doceniam sam zamysł i wykonanie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To niesamowite, że wszystkie książki autorki są właściwie takie same. Zawsze jest świetny początek, który zachęca do dalszego czytania, ale później akcja staje się rozwleczona do granic możliwości, więc można usnąć z nudów. Całość dopełniają żenujące przemyślenia głównej bohaterki (w tej książce nazywa samą siebie "napaloną suczką" co nie raz i nie dwa powodowało u mnie odruch wymiotny) i oczywiście opisy gołych klat, sześciopaków, stojących kutasów i zaciskających się cipek. Cała intryga zostaje rozwikłana na ostatnich kilku stronach i tyle, mamy koniec historii. Pozostaje tylko rozczarowanie. Naprawdę miałam nadzieję, że chociaż raz będzie lepiej, ale moim zdaniem to najgorsza książka autorki.
Wilcze ślady dostają dużego plusa właśnie za to, że były wilkołaki - z nimi przeczytam nawet największy syf. Minus za przeciętną, mało inteligentną bohaterkę i nudną akcję na siłę wypełnioną scenami intymnymi (tutaj naprawdę słabymi i obrzydliwymi). Neve niby miała 26 lat, a zachowywała się jak ułomne dziecko. Co chwilę zmieniała zdanie, sama nie wiedziała czego chce i była drażniąca jak mało która bohaterka. Dodatkowo w ogóle nie rozumiem tego nierealnego, na siłę wysłodzonego zakończenia. Jeśli chcecie przeczytać słabego pornola to Wilcze ślady są idealną propozycją.

To niesamowite, że wszystkie książki autorki są właściwie takie same. Zawsze jest świetny początek, który zachęca do dalszego czytania, ale później akcja staje się rozwleczona do granic możliwości, więc można usnąć z nudów. Całość dopełniają żenujące przemyślenia głównej bohaterki (w tej książce nazywa samą siebie "napaloną suczką" co nie raz i nie dwa powodowało u mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka mnie nie przekonała. Autor pisze w dość nudnym, topornym stylu - ni to naukowy, ni popularnonaukowy. Wydanie bardzo tandetne na białym, świecącym papierze. Do czytania trzeba ustawić się pod dobrym kątem, bo kartki bardzo odbijają światło i tekst jest nieczytelny. Sama okładka miękka, łatwo się rysuje, wygina na wszystkie strony, odznacza się na niej każdy najmniejszy dotyk palca. Dodatkowo nie wiedzieć czemu pod fotografami dodane są podpisy po angielsku, mimo że publikacja jest wydana w języku polskim. Na minus również to, że 1/3 objętości to indeks haseł.
Co do samej treści to wiele wątków nie było rozwiniętych i Buko cały czas odsyła do szukania informacji w publikacjach innych autorów. Zaczyna jakiś temat, napisze o nim kilka zdań i już bierze się za jakiś zupełnie inny wątek. Nie odpowiada na zadane przez siebie pytania, dochodzi do banalnych wniosków (czasem nie coby banalnych, ale wręcz śmiesznych jak w przypadku posagów kultowych na Ślęży). Jeśli chcecie czytać o "wybitnych dostojnikach kościelnych" i o "chrzcielnicy" poznańskiej, to śmiało możecie sięgnąć po tę pozycję - dla mnie to zwykła strata czasu. Ponadto jest więcej spekulacji niż faktów i o samych badaniach archeologicznych czy ich przebiegu też nie za wiele się dowiemy.
Nie dość, że się wynudziłam, to jeszcze niczego nowego się nie dowiedziałam. To najgorsza książka o początkach państwa polskiego, z jaką miałam doczynienia. Miałam nadzieję, że uzupełnię wiedzę zdobytą na studiach archeologicznych, ale niestety bardzo się rozczarowałam.

Książka mnie nie przekonała. Autor pisze w dość nudnym, topornym stylu - ni to naukowy, ni popularnonaukowy. Wydanie bardzo tandetne na białym, świecącym papierze. Do czytania trzeba ustawić się pod dobrym kątem, bo kartki bardzo odbijają światło i tekst jest nieczytelny. Sama okładka miękka, łatwo się rysuje, wygina na wszystkie strony, odznacza się na niej każdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest dopiero luty, ale już śmiało mogę umieścić tę książkę na pierwszym miejscu listy największych rozczarowań tego roku.
Zapowiadało się nieźle - Igrzyska Śmierci w wersji z wampirami, ale im dalej w las tym gorzej. Główna bohaterka z początku wydawała się świetna. Była ciekawą wojowniczką z charakterem, ale po kilku rozdziałach stała się typową matką Teresą, pocieszycielką strapionych i wybawicielką uciśnionych. Nienawidzę takiego mesjanizmu, więc czytając czułam tylko irytację z powodu głupoty bohaterki.
Cała akcja była nudna, tragicznie nudna. Niby trwał turniej i cały czas były jakieś potyczki, ale ile razy można czytać kopiuj wklej opisy jak Oraya pokonuje każdego wroga? Wątku romantycznego i zakończenia nawet nie chce mi się komentować.

Jest dopiero luty, ale już śmiało mogę umieścić tę książkę na pierwszym miejscu listy największych rozczarowań tego roku.
Zapowiadało się nieźle - Igrzyska Śmierci w wersji z wampirami, ale im dalej w las tym gorzej. Główna bohaterka z początku wydawała się świetna. Była ciekawą wojowniczką z charakterem, ale po kilku rozdziałach stała się typową matką Teresą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie dziwię się, że książka w swoich czasach, czyli około 2010 roku mogła być hitem, bo nie ukrywajmy - wtedy romanse fantasy nie były na zbyt zaawansowanym poziomie. Są anioły, szkolne życie nastolatków, kryminalne zagadki i miłosne dramaty, jednak dla dzisiejszego czytelnika nie ma w tej pozycji nic nadzwyczajnego. Można przeczytać, ale bez większych emocji, główna bohaterka przez większą część jedynie irytuje i cały wątek paranormalny też mógłby być lepiej opisany.

Nie dziwię się, że książka w swoich czasach, czyli około 2010 roku mogła być hitem, bo nie ukrywajmy - wtedy romanse fantasy nie były na zbyt zaawansowanym poziomie. Są anioły, szkolne życie nastolatków, kryminalne zagadki i miłosne dramaty, jednak dla dzisiejszego czytelnika nie ma w tej pozycji nic nadzwyczajnego. Można przeczytać, ale bez większych emocji, główna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Liczyłam na fantastykę z motywem enemies to lovers, a dostałam ckliwe wojenne romansidło. Nawet nie za bardzo wiemy o co chodzi w tej całej wojnie bogów - dwoje z nich ze sobą walczy, ale po co i na co to ciężko stwierdzić. Autorka przytacza tylko jakiś krótki fragment mitu o bogach, który właściwie niewiele wyjaśnia.
Iris i Roman chcą dostać tę samą posadę, ale właściwie żadnej większej rywalizacji między nimi nie ma. Na pewno nie zaliczyłabym tego jako enemies to lovers. Miłość pojawia się nie wiadomo skąd, fabuła jest bardzo oklepana i nudziłam się przy czytaniu.

Liczyłam na fantastykę z motywem enemies to lovers, a dostałam ckliwe wojenne romansidło. Nawet nie za bardzo wiemy o co chodzi w tej całej wojnie bogów - dwoje z nich ze sobą walczy, ale po co i na co to ciężko stwierdzić. Autorka przytacza tylko jakiś krótki fragment mitu o bogach, który właściwie niewiele wyjaśnia.
Iris i Roman chcą dostać tę samą posadę, ale właściwie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po prostu średniawka, więc czytałam bez większych emocji. Historia wcale mnie nie wciągnęła i całość bardzo mi się dłużyła. Niby fabuła była w porządku, ale wszystko było niesamowicie rozwleczone i pojawiło się wiele bezsensownych, nieprzemyślanych wątków. Dianna na początku była dla mnie idealną bohaterką - z charakterem, pewna siebie i oryginalna, ale została zniszczona przez wątek miłosny. Pod wpływem Liama jakby stała się zupełnie inną postacią, jego prywatnym psychologiem i typową dziewczyną z taniego romansidła, co bardzo mnie rozczarowało. Liama nie byłam w stanie polubić, bo nie było w nim dosłownie nic ciekawego. Jego istnienie ograniczało się do tego, że był przystojny i miał mięśnie pod koszulką. Na dobicie jeszcze żenująco głupie zakończenie.

Po prostu średniawka, więc czytałam bez większych emocji. Historia wcale mnie nie wciągnęła i całość bardzo mi się dłużyła. Niby fabuła była w porządku, ale wszystko było niesamowicie rozwleczone i pojawiło się wiele bezsensownych, nieprzemyślanych wątków. Dianna na początku była dla mnie idealną bohaterką - z charakterem, pewna siebie i oryginalna, ale została zniszczona...

więcej Pokaż mimo to