80KsiążekWokółGlobu

Profil użytkownika: 80KsiążekWokółGlobu

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
18
Przeczytanych
książek
20
Książek
w biblioteczce
18
Opinii
2 795
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
To jest projekt dwojga użytkowników LC: Nobliszki i Zijuantanejo ---//-- Wyznaczyliśmy sobie trasę "dookoła świata", a na niej 80 różnych przystanków --//-- Naszym celem jest przeczytać przynajmniej po jednej książce na każdym z przystanków i napisać wspólne, być może wewnętrznie polemiczne opinie o nich --//-- Dobieramy oczywiście według krajów --//-- Liczy się przede wszystkim pochodzenie autora, jeśli to będzie za mało to "akcja" powinna koncentrować się w danym "przystanku" --//-- Chcemy zastosować parytet czyli będą nie tylko powieści, ale reportaże, książki popularnonaukowe, poezja --//-- Oto przebieg trasy: 1.Słowacja 2.Czechy 3.Niemcy 4.Austria 5.Szwajcaria 6.Francja 7.Korsyka/Sardynia 8.Włochy 9.Chorwacja 10.Serbia 11.Rumunia 12.Turcja 13.Malta 14.Maroko 15.Algieria 16.Libia 17.Egipt 18.Sudan 19.Etiopia 20.Somalia 21.Kenia 22.Uganda/Rwanda 23.Kongo 24.Angola 25.Namibia 26.RPA 27.Mozambik 28.Madagaskar 29.Jemen / Oman 30.Arabia Saudyjska 31.Jordania 32.Izrael 33.Syria 34.Irak 35.Iran 36.Afganistan 37.Pakistan 38.Indie 39.Sri lanka 40.Wietnam 41.Kambodża 42.Tajlandia 43.Birma 44.Chiny 45.Korea Płn 46.Korea Płd 47.Japonia 48.Singapur 49.Papua Nowa Gwinea 50.Australia 51.Nowa Zelandia 52.Biegun Południowy 53.Argentyna 54.Chile 55.Peru 56.Brazylia 57.Gujana 58.Wenezuela 59.Portoryko 60.Kuba 61.Meksyk 62.USA 63.Kanada 64.Grenlandia 65.Islandia 66.Irlandia 67.UK 68.Portugalia 69.Hiszpania 70.Dania 71.Norwegia 72.Szwecja 73.Finlandia 74.Estonia 75.Łotwa 76.Rosja 77.Litwa 78.Białoruś 79.Ukraina 80.Polska 81.Kosmos - Bonus

Opinie


Na półkach: , ,

Zijuantanejo (6/10):
Zanim usiadłem by napisać tych kilka słów musiałem zastanowić się, w którą stronę powinien pójść mój komentarz. Czy powinienem zaznaczyć „uwaga: opinia może być spojlerem”? Bo tak naprawdę by faktycznie zachęcić do przeczytania „Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki” Miljenko Jergovicia trzeba by zacząć od końca. Od sedna jakie kryje się w kilkunastu (!) ostatnich zdaniach tej powieści. Cała reszta książki jest próbą analizy Jergovicia, od razu zaznaczam: niejasnej, celowo utrudnianej przez zagrzebskiego pisarza, schowanej pod wielopiętrową opowieścią snutą z różnych punktów widzenia.

Ktoś zabija w okrutny sposób romską dziewczynkę bywająca tam i ówdzie na ulicach Zagrzebia. Mamy jej domniemaną tożsamość: Srda Kapurova i w zasadzie to wszystko.

Rozpocznie się śledztwo, przecież musi. W „normalnym” kraju / miejscu przyniosłoby pewnie różne odpowiedzi, powstała by chociaż baza informacji służąca późniejszym dochodzeniom. Tylko, jak niezmordowanie pokazuje to Jergović, my nie jesteśmy w normalnym państwie…

To właściwie gdzie jesteśmy? Kim są ludzie tworzący to zbiorowisko?

W Polsce mamy regularnie przetaczające się burze dotyczące naszej przeszłości. Jak należy ją oceniać, co można powiedzieć o jej uczestnikach? Czytając „Srdę…” pomyślałem, jak okropnie jesteśmy rozpieszczeni. Mimo wielowiekowych, wspólnych tradycji tworzących państwowość, mimo naszej całkiem dużej jednolitości językowej my wciąż szukamy problemu gdzieś indziej. W tych co nam krzywdę robili.

Warto przy tym zerknąć do Jergovicia. Uzmysłowić sobie jakie traumy potrafili wyhodować sobie ludzie żyjący niedaleko stąd, w naszym kręgu kulturowym. Autor „Srdy…” chowa się za narratorami jakich wymyślił, momentami posuwa się do błazenady i ja go rozumiem. Gdyby chciał być szczery i dokonać pełnej konfrontacji z przeszłością państwa / krainy / miasta z jakich pochodzi to mogłoby to być nie do przełknięcia.

To niełatwa lektura. Przypomina trochę balansowanie nad przepaścią lub co bardziej do mnie przemawia przekraczanie niebezpiecznej granicy. Gdzieś w trakcie powieści pada zdanie: „jeśli zabójca dziewczynki nie zostanie skazany, wszyscy znajdziemy się trochę bliżej piekła”. Domyślacie się zapewne czego granicę miałem na myśli.

-----------------------------------------------------

Nobliszka (0/10)
No i się poddałam. Nie dałam rady. Może pora roku nie taka, a może ja nie dojrzała jeszcze, albo niedouczona? Doceniam urodę tej książki, urodę zimną, naderwaną, nadpsutą a ja teraz mam ochotę na piękno, na bajkę, na ciepło, na kocyk i herbatę z sokiem malinowym.

Notowałam imiona, nieznane, trudnowymawialne: Lazar, Srda, Stoja, Vuk, Bolan, Nada… Zapamiętywałam historie. Tę o Aleksandrze, ojcu Lazara, który był wariatem dopóki nie mówił. Tę o Lazarze, który zgolił wąsy aby nie wyglądać na Serba. Te o młodzieży hercegowińskiej, albańskiej, bośniackiej i dalmatyńskiej ciągle spragnionej zabawy. I o Nikoli Tesli, który i w tej książce ma swoje dwie sekundy. To wszystko jednak było dla mnie za trudne i za ciężkie. Ale nie mówię koniec, nie. Zawieszam tylko czytanie, dokończę za jakiś czas, może na wiosnę? A może latem?

Zijuantanejo (6/10):
Zanim usiadłem by napisać tych kilka słów musiałem zastanowić się, w którą stronę powinien pójść mój komentarz. Czy powinienem zaznaczyć „uwaga: opinia może być spojlerem”? Bo tak naprawdę by faktycznie zachęcić do przeczytania „Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki” Miljenko Jergovicia trzeba by zacząć od końca. Od sedna jakie kryje się w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nikola Tesla. Władca piorunów Krzysztof K. Słowiński, Przemysław Słowiński
Ocena 7,1
Nikola Tesla. ... Krzysztof K. Słowiń...

Na półkach: , ,

Nobliszka (7/10):
Jeśli kiedykolwiek zawitałeś do Chorwacji, to na pewno nie umknęły Twoim oczom przydrożne banery z nazwiskiem „wielkiego Chorwata” – Nikoli Tesli. I powiem szczerze, że to właśnie te hasła były przyczynkiem do wyboru pierwszej lektury, z którą wybraliśmy się na podbój kolejnego kraju naszej książkowej włóczęgi. Trzy kraje roszczą sobie prawa do nazywania Tesli „swoim”. I każdy z nich ma rację, bo Nikola z pochodzenia Serb, urodził się w Chorwacji natomiast żyć postanowił w USA.

My razem z nim wybraliśmy się do Chorwacji, miejsca gdzie się urodził, spędził dzieciństwo i wczesną młodość, i które aż do śmierci nie pozostawało mu obojętne. I tu od razu pojawia się u mnie myśl, że śledząc życiorys tego człowieka, wręcz niemożliwym jest skupienie uwagi na czymś innym niż on sam. Wierz mi Drogi Czytelniku, naprawdę starałam się podczas lektury obserwować, nabywać wiedzę i zadamawiać się w odwiedzonym przez nas kraju. To jednak okazało się zadaniem ponad moje siły. Blask i siła przyciągania Tesli były i ciągle są tak silne, że skupia on na sobie uwagę w sposób bezwzględny i absolutny. I pomimo faktu, że część akcji książki dzieje się w na terenach dzisiejszej Chorwacji, potem gdy akcja wraz z Teslą przenosi się do Stanów Zjednoczonych, to informacje na jej temat systematycznie pojawiają się w książce, to ja odnotowała je tylko i wyłącznie poprzez stosunek do nich samego Tesli. I tak teraz dumam i dumam, i niczego wydumać nie mogę, bo przecież nie będę pisała o Tesli, bo tylko on zaprząta w tej chwili moje myśli. Mam pisać o kraju, nie o człowieku. Poddaję się.

Zijuantanejo (3/10):
Zanim zaczniecie czytać spójrzcie na koniec książki. Jest tam dział literatura (wybrana), dzięki której powstała niniejsza biografia. I co tam mamy? Od „Wróżki”, „Detektywa”, „CKM”, przez Wikipedię po tygodniki opinii oraz literaturę fachową z zakresu nauk ścisłych.
Czyli jest rozstrzał, tak szeroki, że wręcz niezrozumiały. Według mnie to wcale nie działa na plus efektowi końcowemu.
To teraz skupmy się na samym początku. Autor (a raczej autorzy bo jest ich dwóch): Przemysław Słowiński, jak wynika z krótkiej noty biograficznej powielanej tu i ówdzie – człowiek mnóstwa talentów, „robi” również w literaturze faktu. Drugi Krzysztof K. Słowiński pozostaje bardziej tajemniczy i trudno tu coś o nim powiedzieć. Współpracownik. No i Wydawnictwo „Fronda”, ciut jakby zmarniałe za ostatnie lata. Czyli na tym etapie „czerwona lampka” zapaliła mi przynajmniej się dwa razy. Że może być różnie, wcale nie tak kolorowo jakby mógł to zapowiadać główny bohater.

Tesla – niespełniony geniusz, niezwykła osobowość wyprzedzająca o całe dziesięciolecia swoje czasy, ekscentryk, mitoman, dziwak w jednym. Postać – samograj. Tego nie można zepsuć…

Jak się nie da, jak się da!
Jeszcze jako tako to szło z początku. Trochę naiwnie, ale była szansa wszystko z czasem ulepszyć. Duet Słowińskich jednak o tym nie myślał. Właściwie nie wiem o czym panowie myśleli. Miałem w głowie jedno, wielkie, pojawiające się drukowanymi literami wrażenie. Oto czytam słabą, przegadaną pracę z gatunku magisterskich. One wszystkie mają te same braki - na przykład:

* nie wiesz co pisać (a kazali ci wydusić 200 stron maszynopisu) to cytuj! CYTUJ ile wlezie.
* nie przygotowałeś się odpowiednio to przepisuj własnymi słowami zagadnienia ci obce – cóż, że ich nie rozumiesz? Nikt się nie zorientuje…
I wtedy są takie oto kwiatuszki jak na przykład ten:
„Zgodnie z drobiazgowo opracowanym planem, zamierzał przestudiować jego regularne i przypadkowe fluktuacje. Umieścił wysokoczułe urządzenie sterujące instrumentem rejestrującym w uzwojeniu wtórnym i przy uziemionym uzwojeniu pierwotnym wtórne ulokował wysoko na terminalu”.

Jest tego więcej, cała łąka powiedziałbym. Ja łąki wręcz uwielbiam, biegam po nich boso co rano, po rosie i kwitnącym kwiecie….no ale…
Nie, proszę Państwa, tak nie wolno.
To powinno być karalne czyli zapomniane lub czytane na własną odpowiedzialność.

Nobliszka (7/10):
Jeśli kiedykolwiek zawitałeś do Chorwacji, to na pewno nie umknęły Twoim oczom przydrożne banery z nazwiskiem „wielkiego Chorwata” – Nikoli Tesli. I powiem szczerze, że to właśnie te hasła były przyczynkiem do wyboru pierwszej lektury, z którą wybraliśmy się na podbój kolejnego kraju naszej książkowej włóczęgi. Trzy kraje roszczą sobie prawa do nazywania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zijuantanejo (6/10):

Spodziewałem się czegoś innego, mówiąc bardziej dosadnie „coś nie pykło”.

Ja chyba chciałem gawędy, trochę bajerowania, miałem taką potrzebę żeby mi ktoś zrobił ciepłą, włoską biesiadę z mnóstwem przystawek, czterema daniami głównymi przeplatanymi za każdym razem małą kawą. Czyli z jednej strony różne źródła (bo to wreszcie opowiadanie o historii), ale rozmaicie użyte – mieszanka stylów i kierunków. Żegnamy się z Italią no to liczyłem na imprezkę pożegnalną.

A tu figa (z importu).
Nie chcę być niesprawiedliwy i od razu powiem, że źródeł jakich wykorzystuje autorka jest naprawdę sporo (dobrych kilka procent objętości wersji czytnikowej na jakich widziałem je sumiennie wymieniane). Mnie nie podszedł sposób w jaki to zrobiła. Całość jest dla mnie podobna do bardzo długiego odczytu i choć nie muszę z niego zapamiętać wszystkich istotnych punktów na jakiś egzamin, to moja zdolność koncentracji co pewien czas słabła, uciekała.
Czyżbym się nudził?

Historię starożytnego Rzymu poznawałem dość dogłębnie, byłem z tego surowo oceniany i mam jakieś tło w głowie. Fakty przytaczane przez M.W.Beard idealnie się tam wpasowały – pytanie tylko jakbym się czuł nie wiedząc prawie nic o Rzymie, o jego dziejach. Przepadłbym, jak nic.
Na koniec zostawię plus dla „SPQR”: spodobało mi się podejście do źródeł i pozbawienie ich „nadmiaru znaczenia”. Autorka pisze wprost: mamy na czym pracować poznając Rzym tamtego czasu, ale wiele treści powinniśmy przesiać, zrezygnować z mitologizowania. Nie należy być pewnym i dużo sądów niech będzie wyrażane z przypuszczeniem. Być może nie odkryjemy w ten sposób wielu mechanizmów i przyczyn zjawisk nadających kształt ówczesnej epoce. Ale próbować warto.

-----------------------------------------------------

Nobliszka (7/10):

Chyba żadnego z odwiedzanych przez nas krajów podczas tej podróży nie poznałam tak dogłębnie. Nie mam na myśli, że o Włochach wiem już wszystko, tylko to że ta wiedza jest najszersza w porównaniu do poprzednich naszych przystanków. Bo najpierw Oriana Fallaci i „Kapelusz cały w czereśniach” a teraz „SPQR. Historia starożytnego Rzymu”. I to od samego początku, z akcentem na legendę(?) o Remusie i Romulusie (swoja drogą, czy nie przypomina ona trochę historii Kaina i Abla?). I co najciekawsze jest w tej lekturze, to szerokie ujęcie dziejów starożytnego państwa-miasta, gdzie przedmiotem jest nie tylko polityka i wydarzenia historyczne ale również codzienność ówczesnych Rzymian.

Opowieść zaczyna się w roku 63 p.n.e od sporu Cycerona z Katyliną, aby zgrabnym saltem wrócić do zarania Rzymu a następnie kończy się w roku 212 n.e. kiedy to cesarz Karakalla nadał obywatelstwo rzymskie wszystkim wolnym mieszkańcom imperium. Jest to jednak koniec pozorny, gdyż w trakcie lektury co i rusz wraz z autorką robimy drobne wycieczki w lata kolejne. Jestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy Mary Winifred Beard, jak i pracy jaką włożyła w gromadzenie materiału, przygotowując się do tej książki. Jestem jej jednocześnie wdzięczna za liczne znaki zapytania, które stawia analizując materiał źródłowy i poddaje w wątpliwość powszechnie uznane „fakty” historyczne. O ile ciekawsza byłaby nauka historii gdyby zamiast wkuwania dat i suchych faktów uczyła samodzielnego myślenia, poddawania w wątpliwość i formułowania własnych wniosków.

Zijuantanejo (6/10):

Spodziewałem się czegoś innego, mówiąc bardziej dosadnie „coś nie pykło”.

Ja chyba chciałem gawędy, trochę bajerowania, miałem taką potrzebę żeby mi ktoś zrobił ciepłą, włoską biesiadę z mnóstwem przystawek, czterema daniami głównymi przeplatanymi za każdym razem małą kawą. Czyli z jednej strony różne źródła (bo to wreszcie opowiadanie o historii),...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika 80KsiążekWokółGlobu

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
18
książek
Średnio w roku
przeczytane
3
książki
Opinie były
pomocne
2 795
razy
W sumie
wystawione
18
ocen ze średnią 6,4

Spędzone
na czytaniu
105
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
4
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]