rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Palestyńskie wędrówki to poruszający zbiór opowieści o tym, jak wskutek agresywnej izraelskiej polityki osadniczej znika świat ukochanych sarh Raji Shehadeha po palestyńskich wzgórzach.

Każda z opowieści, z których pierwsza zaczyna się bardzo niewinnie, a dalsze dotykają do żywego już od pierwszych stron, to historia jednej wędrówki, sarhy, w którą wyruszył niegdyś Shehadeh. Każdą z opowieści charakteryzuje ogromny, widoczna w pełnych miłości opisach krajobrazu, szacunek i wdzięczność wobec palestyńskiej przyrody. Niestety, rzeczywistość – w postaci rodzinnych wspomnień Nakby czy izraelskich osadników, którzy oddają serie po serii strzałów w stronę narratora i jego żony, Penny, nie pozwala, Shehadehowi zatrzymać się na opisach natury.

Pisze więc o codziennych zmaganiach zwykłych Palestyńczyków, którzy w drodze do pracy zdani są na łaskę izraelskich strażników, którzy zależnie od ich nastroju czy dobrej woli mogą ich przepuścić lub nie. O rodzinach, którym izraelski system dyskryminacji nie pozwala używać dróg prowadzących przez ich wsie i miasteczka i które nie mają wstępu do rezerwatów przyrody utworzonych na palestyńskiej ziemi (to strefa C, do której Palestyńczykom bez przepustki od izraelskiego wojska wchodzić nie wolno). O zagarnianiu ziemi przodków tysięcy Palestyńczyków, którą agresywnie zagarnia Izrael i o bataliach sądowych o własność palestyńskiej ziemi, które toczy przez lata dopóki Porozumienia z Oslo nie przekreślają jego walki, bezapelacyjnie akceptując wyższość izraelskiego prawa.

Jednak kiedy Shehadeh w strefie C spotyka izraelskiego osadnika, ten mówi mu: „Ja też uwielbiam piesze wycieczki. Dużo chodzę po tej okolicy.” Dostrzega w nim nie element Izraelskiej machiny, ale człowieka – kogoś kto tak jak on po prostu docenia przyrodę Bliskiego Wschodu.

To nie jest stronnicze świadectwo izraelskiej okupacji, ani gloryfikacja zbrojnego oporu przeciwko osadnikom. „Palestyńskie Wędrówki” to bezpośrednia, wyważona opowieść o ogromnej mocy przekazu. I nawet w obecnej sytuacji wojny Izraela z Hamasem, ten przekaz pozostaje taki sam: tylko rozwiązanie dwupaństwowe ma szansę zapewnić długoterminowy pokój.

Palestyńskie wędrówki to poruszający zbiór opowieści o tym, jak wskutek agresywnej izraelskiej polityki osadniczej znika świat ukochanych sarh Raji Shehadeha po palestyńskich wzgórzach.

Każda z opowieści, z których pierwsza zaczyna się bardzo niewinnie, a dalsze dotykają do żywego już od pierwszych stron, to historia jednej wędrówki, sarhy, w którą wyruszył niegdyś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo, bardzo trafna - i mówię to z perspektywy przedstawiciela opisywanego przez Suchecką Gen Z. Traktuje nie tylko o naprawdę ważnych dla nas, młodych, tematach, takich jak kryzys klimatyczny, równość i prawo do aborcji czy zdrowie psychiczne, ale także o naszych zachowaniach.

Chcemy pracować nie dla pieniędzy, ale aby czuć, że to, co robimy przynosi realną zmianę w ważnych dla nas obszarach. Nie chcemy siedzieć w biurach 16 godzin dziennie; zamiast tego wolimy mieszkać w wynajmowanej kawalerce, ale raz czy dwa w tygodniu pójść do ulubionej wegańskiej knajpy z makaronami. Widzę to po sobie.

Bardzo, bardzo inspirujące, ale też sporo mówiące o nas rozmowy z przedstawicielami naszej generacji - działającym aktywistyczne i społecznie Wiktorią Jędroszkowiak, Dominiką Lasotą, Julią Pyzińską, Julią Kaffką czy Jarkiem Brodeckim - ale także bardziej konserwatywnymi młodymi, dla których ważna jest religia, historia i przywiązanie do tradycji, ale którzy mają w sobie chęć do zmiany świata wokół siebie i krytycznie patrzą na rzeczywistość.

Must-read dla rodziców chcących zrozumieć generację swoich dzieci, ale i bardzo wartościowa dla samych "gen-zików".

Bardzo, bardzo trafna - i mówię to z perspektywy przedstawiciela opisywanego przez Suchecką Gen Z. Traktuje nie tylko o naprawdę ważnych dla nas, młodych, tematach, takich jak kryzys klimatyczny, równość i prawo do aborcji czy zdrowie psychiczne, ale także o naszych zachowaniach.

Chcemy pracować nie dla pieniędzy, ale aby czuć, że to, co robimy przynosi realną zmianę w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć dość upraszczająca i nie zawsze dogłębnie analizująca poruszane kwestie, wartościowa pozycja o migracjach i migrantach. Dla tych, którzy i które śledzą temat migracji w Polsce, Europie i na świecie; zwracają uwagę na rasizm, ksenofobię i retorykę strachu, coraz częściej przedostająca się do polityki; starają się zwalczyć swój możliwy strach przed innością i po prostu zrozumieć osoby zmuszone migrować z najróżniejszych powodów — umiarkowanie odkrywcza. Trzeba jednak przyznać, że wiele wątków łączących zagadnienia migracji z ekonomią, geografią, socjologią czy polityką społeczną poruszonych w książce pozwoliło dostrzec, jak bardzo problem migracji i polityki migracyjnej powiązany jest z problemami strukturalnymi, z którymi musimy się mierzyć w XXI wieku, np. kryzysu klimatycznego, demograficznego i ekonomicznego.

Natomiast „Migrantów, migracje….” zdecydowanie bardziej polecam osobom, które nie śledzą migracyjnego dyskursu, nie wgłębiają się w konflikty i inne czynniki, które sprawiają, że ludzie migrują, zaś w przystępnej formie chciałyby poznać całe zagadnienie. To książka dla Was.

Choć dość upraszczająca i nie zawsze dogłębnie analizująca poruszane kwestie, wartościowa pozycja o migracjach i migrantach. Dla tych, którzy i które śledzą temat migracji w Polsce, Europie i na świecie; zwracają uwagę na rasizm, ksenofobię i retorykę strachu, coraz częściej przedostająca się do polityki; starają się zwalczyć swój możliwy strach przed innością i po prostu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przełomowa, otwierająca oczy książka o wodzie w Polsce, z którą przez kryzys klimatyczny mamy coraz większy problem.

Jan Mencwel w “Hydrozagadce” bardzo dogłębnie analizuje naszą polską wodną historię - prowadząc mnie przez bagna i podmokłe łąki 500 lat temu, XX-wieczne Wielkie Osuszanie - prowadzone najpierw, by rozwijać Polskę po odzyskaniu niepodległości, a później, by “efektywnie” wykorzystywać rzeki za czasów komunistycznych - oraz obecną politykę rządzących i spółek skarbu państwa. Polska chęć modernizacji i dążenie do nowoczesności dziś nie tylko nie jest adekwatne, ale jest wręcz przeciwne obecnym interesom coraz bardziej pustynniejącej Polski. Dzięki temu Mencwel doskonale tłumaczy i pokazuje, skąd “wziął się” nasz obecny stosunek do wody i co go ukształtowało.

Nie mogło zabraknąć jego bardzo ważnych wniosków i sugestii, w jaki sposób kształtować naszą politykę wodną na miarę kryzysu wodnego i klimatycznego.

Chronić i zachowywać, ale także tworzyć nowe mokradła, które magazynują nie tylko wodę, ale też kluczowy w procesie ocieplania się klimatu dwutlenek węgla. Renaturyzować rzeki - nie budować nowych tam, betonować brzegów i pozbywać się ton toksycznych odpadów do rzek, a wręcz przeciwnie; co więcej - pomagać rzekom wrócić do naturalności, pozwalając wodzie samej się oczyszczać, organizmom wodnym wracać do swoich środowisk, zmniejszając przy tym także zagrożenie powodziowe. Chronić rzeki nie jako “drogi wodne”, ale niezwykle ważne elementy przyrody, a wręcz osobne byty.

Wszystko to autor robi w sposób bardzo przystępny, podając wiele fascynujących przykładów osób, które działają na rzecz renaturyzacji rzek i zatrzymywania wody w glebie, takich jak Patryk Kokociński, Wielkopolanin prowadzący odpowiedzialną politykę wodną na swoich polach uprawnych, dający przykład innym rolnikom.

Przede wszystkim, Mencwel pokazuje, że to my musimy być zmianą. I to nie tylko na naszym “podwórku”, ale przede wszystkim działając, aby osoby, które swoimi decyzjami krzywdzą nas wszystkich i stworzenia wokół nas — politycy, szefowie Wód Polskich i Lasów Państwowych, wielki biznes — prowadzili odpowiedzialną politykę wodną na miarę kryzysu klimatycznego. A jeśli oni nie chcą tego robić (a nie chcą) — najwyższy czas, abyśmy zaczęli głośno się tego od nich domagać. I abyśmy to my zajęli ich miejsce w przyszłości.

Przełomowa, otwierająca oczy książka o wodzie w Polsce, z którą przez kryzys klimatyczny mamy coraz większy problem.

Jan Mencwel w “Hydrozagadce” bardzo dogłębnie analizuje naszą polską wodną historię - prowadząc mnie przez bagna i podmokłe łąki 500 lat temu, XX-wieczne Wielkie Osuszanie - prowadzone najpierw, by rozwijać Polskę po odzyskaniu niepodległości, a później, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Był u nas taki chłopak, opowiadał, ze rozumie, że strażnik go wali pięścią w twarz czy w brzuch, bo w końcu obaj są mężczyznami. Ja tego akurat nie rozumiem, ale jak już zaczęłam, to ci opowiem ciąg dalszy. „Ale jak można uderzyć człowieka pięścią w potylicę tak, że upadłem na ziemie, i przez kilka minut w ogóle nic nie widziałem. Myślałem, że już nigdy nie odzyskam wzroku". Inny polski strażnik z kolei zacisnął mu bardzo mocno kajdanki, take trytytki. Mustafa go prosił, żeby je przeciął, bo go bardzo boli. Bo mu się wrzynają tak, że nie czuje palców. Tłumaczy mu: „Co ja ci zrobiłem, jestem dobrym człowiekiem, uciekam przed wojna, nie chcę zabijać ludzi, nie chcę iść do armii, dlatego uciekłem z Syrii, proszę cię, rozetnij mi to, bo mnie to bardzo boli". No i nasz mundurowy chojrak podchodzi do niego z sekatorem i mówi: „Odciąć to ci mogę palce".

Mama Africa, pomaga uchodźcom przy granicy polsko-białoruskiej

Był u nas taki chłopak, opowiadał, ze rozumie, że strażnik go wali pięścią w twarz czy w brzuch, bo w końcu obaj są mężczyznami. Ja tego akurat nie rozumiem, ale jak już zaczęłam, to ci opowiem ciąg dalszy. „Ale jak można uderzyć człowieka pięścią w potylicę tak, że upadłem na ziemie, i przez kilka minut w ogóle nic nie widziałem. Myślałem, że już nigdy nie odzyskam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Na powrót do domu zawsze jest za wcześnie”

Motywem przewodnim tego zbioru, jak sama nazwa wskazuje, jest nadzieja. Jest to jednak nadzieja wynaleziona na nowo, nadzieja niebędąca bezpodstawna wiarą w „lepszy świat” gdzieś w przyszłości, lecz motywacją do działania; przeświadczeniem, że jeśli nam na czymś zależy, że jeśli zależy nam na przyszłości, musimy wziąć sprawę w swoje ręce. Z poczucia bezsilności, złości, strachu o przyszłość, ale z wiarą, a może nawet tylko przeczuciem, że może nam się udać.

Nic nie udaje „się” samo, to NAM, MI, TOBIE może się udawać, i to tylko dlatego, że działasz, że wstałeś z bezpiecznej, wygodnej kanapy aby działać na rzecz czegoś, co jest dla ciebie ważne.

Nic też nigdy nie udaje się do końca, a nawet jeśli, lepiej, żeby jednak w pełni się nam nie udawało. Przeświadczeni o kompletności swoich działań, przestajemy działać. Myśląc, że wszystko „zostało dokonane”, że „się dokonało” — przestajemy próbować dokonywać. Zawsze pozostaje pole do dalszych działań — i to właśnie to właśnie każe nam wciąż stawać się lepszymi i zmieniać świat na lepsze.

Skoro niczego nigdy nie dokonamy do końca, do czego powinniśmy dążyć? Skoro zmiany klimatu „już” „się dzieją”, to czy w ogóle warto z nimi walczyć? Czy warto ratować pacjenta, który już jest chory, niezależnie czy to katar, hiszpanka czy nowotwór?

Warto walczyć. Nie dla utopii, w której wszyscy będziemy szczęśliwi, nie dla idealnego świata, ale dla lepszej rzeczywistości. Każde, nawet najdrobniejsze działanie ma znaczenie, bo nawet jeśli nie uda się nam zrealizować naszych ambitnych celów, jeśli znajdziemy się w połowie drogi do ich realizacji, będziemy po stokroć dalej niż na początku naszych działań.

Nie oszukujmy się, przed nami daleka droga do przebycia. Ale jak długą drogę już przebyliśmy?

„Na powrót do domu zawsze jest za wcześnie”

Motywem przewodnim tego zbioru, jak sama nazwa wskazuje, jest nadzieja. Jest to jednak nadzieja wynaleziona na nowo, nadzieja niebędąca bezpodstawna wiarą w „lepszy świat” gdzieś w przyszłości, lecz motywacją do działania; przeświadczeniem, że jeśli nam na czymś zależy, że jeśli zależy nam na przyszłości, musimy wziąć sprawę w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski
Ocena 7,4
Krzysztof Wiel... Dariusz Kortko, Mar...

Na półkach:

Historia Krzysztofa Wielickiego to druga, po Kukuczce, biografia wielkiego polskiego himalaisty, którą miałem przyjemność przeczytać. Bardzo zaciekawiły mnie przeplatające się ze sobą losy tych dwóch niesamowitych wspinaczy.

“Piekło mnie nie chciało” podobnie jak “Mój pionowy świat” Kukuczki pokazuje, że himalaiści to nie wielkie nazwiska. To napędzana przez nawołujący do
człowieka zew gór, bardzo dużo ciężkiej pracy i treningów; prób, starań i uczenia się na błędach. To też ciągła walka — nie z innymi, ale z samym sobą.

Historia Krzysztofa Wielickiego to druga, po Kukuczce, biografia wielkiego polskiego himalaisty, którą miałem przyjemność przeczytać. Bardzo zaciekawiły mnie przeplatające się ze sobą losy tych dwóch niesamowitych wspinaczy.

“Piekło mnie nie chciało” podobnie jak “Mój pionowy świat” Kukuczki pokazuje, że himalaiści to nie wielkie nazwiska. To napędzana przez nawołujący do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

At first, it seemed to me that ‘How To Change Everything’ was a book I won’t get a lot out of, that it was only a call for the not-knowing about climate change and those not engaged in the matter. But then, after the chapter ‘Kids Take Action’ I started to completely change my mind. Having read the book from cover to cover I understood the author’s approach and the language, directed towards the young.

‘How To Change Everything’ is a powerful call for kids and young adults to take matters into their own hands. Klein links the causes and the effects of climate change very well, showing it’s not a future problem, but it’s series of events occurring now all around the world, and just getting started. The author raises the issue of colonialism, capitalism and climate (in)justice, proving how the ‘profit before people’ thinking has been destroying our planet. She brilliantly puts data and real climate change-related stories into a meaningful appeal to change the status quo.

The book ends with some clues on how to change the world. Klein shows that it’s systemic changes that shape our future, and gives advice how to drive and demand them. But at the same time following the examples of young activists about whom she told stories throughout the book, Naomi Klein shows that we, the young, do have the power to change the world. Change it the way we want, into a greener, fairer and more equal world for all.

At first, it seemed to me that ‘How To Change Everything’ was a book I won’t get a lot out of, that it was only a call for the not-knowing about climate change and those not engaged in the matter. But then, after the chapter ‘Kids Take Action’ I started to completely change my mind. Having read the book from cover to cover I understood the author’s approach and the...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspaniała, pasjonująca historia autorki, jej pisarstwa i tego, co doprowadziło do miejsca, w którym jest teraz.

Z “Wspomnień z nieistnienia” wyczytałem dużo o samej Rebecce Solnit. O tym, jak zaczynała pisać i o czym, o jej przyjaciołach i doświadczeniach, które ją zbudowały. Od Solnit jako historyczki sztuki do aktywistki zaangażowanej w walkę z mizoginią.

Ale poza nią samą znalazłem w eseju zarówno pasjonujące, jak i przerażające opowieści o świecie — pojmowanym jako cały świat, ale też ten wydawniczy, akademicki, aktywistyczny — i o San Francisco, rodzinnym mieście autorki.

“Wspomnienia” były złożone i wielowątkowe, ale jednocześnie wszystkie ich rozdziały złożyły się na pełną całość. I nie czuję, aby czegokolwiek w nich było za dużo lub im brakowało.

Wspaniała, pasjonująca historia autorki, jej pisarstwa i tego, co doprowadziło do miejsca, w którym jest teraz.

Z “Wspomnień z nieistnienia” wyczytałem dużo o samej Rebecce Solnit. O tym, jak zaczynała pisać i o czym, o jej przyjaciołach i doświadczeniach, które ją zbudowały. Od Solnit jako historyczki sztuki do aktywistki zaangażowanej w walkę z mizoginią.

Ale poza nią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Seria “Osobliwy dom Pani Peregrine” dobiegła końca. Jej ostatnia, zamykająca część była samodzielną, pełną i dorównującą poprzednim książkom opowieścią z wieloma nawiązaniami, które wzbogaciły ostatni tom po stokroć i zaparły dech w piersiach wiernego czytelnika.

Noor i Jacob przybywają na Diabelskie Poletko z najgorszą informacją, jaką mogli przynieść. Caul wrócił. Wrócił i jest gotów na ostateczną bitwę z tamtejszymi osobliwcami. Noor jest kluczem do powstrzymania tego, co zrodziło się z brata Pani Peregrine pod wpływem tego, co wchłonął w Bibliotece Dusz. Dzielne osobliwe dzieci muszą stawić czoła zagrożeniu, z jakim nie spotkali się jeszcze nigdy przedtem.

Emma. Wspaniała Emma, która mimo, że nie jest już Jacobowi najdroższa, w pewnych momentach mówi Portmanowi coś, w czym odnajduję tę Emmę. Emmę opisaną w pierwszych częściach jak ktoś, kto za chwilę zapuka do do pokoju i porwie cię do innego świata. Noor nie jest stworzona tak znakomicie jak ona.

Ta część była dla mnie pożegnaniem nie tylko z przecudownym światem osobliwości, ale i tym, co czułem czytając początki serii lata temu.

Better to burn out.

Seria “Osobliwy dom Pani Peregrine” dobiegła końca. Jej ostatnia, zamykająca część była samodzielną, pełną i dorównującą poprzednim książkom opowieścią z wieloma nawiązaniami, które wzbogaciły ostatni tom po stokroć i zaparły dech w piersiach wiernego czytelnika.

Noor i Jacob przybywają na Diabelskie Poletko z najgorszą informacją, jaką mogli przynieść. Caul wrócił. Wrócił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Irracjonalna podróż przez różne moskiewskie światy i tematy - od niespełnionych marzeń przez picie do tożsamości narodowej. Momentami zaskakująca, kiedy indziej bardzo niezrozumiała, m.in. przez niedorzeczności, które być może zrozumie wyłącznie moskwianin, i wstawki z języków obcych. Finał i komentarze o imperium - bardzo celne. Nie wszystkim przypadki do gustu, ale mnie przypadła.

Irracjonalna podróż przez różne moskiewskie światy i tematy - od niespełnionych marzeń przez picie do tożsamości narodowej. Momentami zaskakująca, kiedy indziej bardzo niezrozumiała, m.in. przez niedorzeczności, które być może zrozumie wyłącznie moskwianin, i wstawki z języków obcych. Finał i komentarze o imperium - bardzo celne. Nie wszystkim przypadki do gustu, ale mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Podziemie” to opowieść o niepoznawalności. O dążeniu do czegoś zupełnie innego od ludzkiego umysłu, chęci doświadczenia czegoś poza sferą ludzkiego poznania, która towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. I mimo, że teraz dążymy do tego, by jak najbardziej ograniczyć nasze irracjonalne przeczucia, obserwować wyłącznie to, co uznawane za realne, wydaje mi się, że wciąż próbujemy zapełnić w sobie jakąś lukę. Lukę, która ciągnie nas do przekraczania swoich granic, mocnych wrażeń, wyłączania zmysłów w ciemności. Ci wszyscy, którzy udawali się pod powierzchnię Ziemi, na chwilę lub większość życia, czegoś szukali. I to o tym jest ta książka.

“Podziemie” to opowieść o niepoznawalności. O dążeniu do czegoś zupełnie innego od ludzkiego umysłu, chęci doświadczenia czegoś poza sferą ludzkiego poznania, która towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. I mimo, że teraz dążymy do tego, by jak najbardziej ograniczyć nasze irracjonalne przeczucia, obserwować wyłącznie to, co uznawane za realne, wydaje mi się, że wciąż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Światem rządzą ekonomiści, w ścisłej współpracy z rządami, które na tej współpracy korzystają. Naomi Klein otworzyła mi na to oczy. Przeprowadzając mnie przez amerykańską ingerencję w państwach Cono Sur w latach 70-tych, przez Rosję lat 90-tych, aż do Iraku i Afganistanu, autorka przytaczając dziesiątki przykładów pokazała, jak gloryfikowane przez wszystkich wolnorynkowe reformy “ku demokracji” tak naprawdę były umowymi biznesowymi.

Przerażające, jak światowe mocarstwa…okej, przede wszystkim USA, niszczyło demokrację w państwach takich jak Argentyna czy Chile, tylko dlatego, że tamtejsi przywódcy przedkładali interesy ojczystych korporacji nad faktyczną demokrację i gospodarczą równość obywateli. Co więcej, osiągali oni to umieszczając przy władzy “swoich” - generałów lub marionetkowych przywódców, oczywiście “wspieranych” - czyli trzymanych w szachu - przez wykształconych w Ameryce lub zgodnych z wolnorynkowymi ideami ekonomistów. To dla mnie niewyobrażalnie.

W pewnych momentach musiałem po prostu odejść od czytania. Do teraz nie mieści mi się w głowie to, co mój mózg powoli przyswaja z “Doktryny szoku”.

Pomimo, że książka jest stosunkowo stara, wydana przecież w 2009 roku, to, co porusza w niej autorka zupełnie się nie zdezaktualizowało. Wręcz przeciwnie.

Światem rządzą ekonomiści, w ścisłej współpracy z rządami, które na tej współpracy korzystają. Naomi Klein otworzyła mi na to oczy. Przeprowadzając mnie przez amerykańską ingerencję w państwach Cono Sur w latach 70-tych, przez Rosję lat 90-tych, aż do Iraku i Afganistanu, autorka przytaczając dziesiątki przykładów pokazała, jak gloryfikowane przez wszystkich wolnorynkowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Bukareszt” Małgorzaty Rejmer był zachwycający. To przedziwne miasto, przedstawione z jej perspektywy, było tak nierzeczywiste, magiczne, ale i prozaiczne, że nie sposób nie poddać się jego urokowi.

Czytałem już o Bukareszcie i samej Rumunii opisanych z perspektywy Roberta Davida Kaplana, którego opowieści były fascynujące. Ale Małgorzata Rejmer odkryła przede mną rzeczy, których Kaplan albo nie poruszył, albo poruszył w zgoła inny sposób.

Opisy bukaresztańskiej architektury, tych ciągnących się bloków Ceausescu i oszukańczego kosmopolityzmu centrum, wraz z wiejskością Bukaresztu, zauważalną na każdym kroku, tworzą niesamowicie zaskakujący obraz. W książce, przeplatana między opowieściami z czasów Ceausescu i współczesności, w bardzo przystępny sposób wyłożona jest historia Rumunii (a właściwie jej część, bo historia Rumunii jest tak zagmatwana, że można by mówić o niej przez tydzień bez przerwy). Nie zabrakło historii o dekrecie Geniusza Światowego z 1965 roku dotyczącego aborcji. Rejmer znakomicie ukazała, jak ogromny wpływ wywarł on na całe społeczeństwo. Ale i opis aktualnej sceny polityczno-społecznej Rumunii jako takiej mamałygi, w której ludzie są dobrzy, tylko ci “na górze” dbają tylko o siebie, był dla mnie pasjonujący.

Inteligentnie zabawna obserwacja Bukaresztu od środka przeprowadzona przez Małgorzatę Rejmer zdecydowanie jest warta przeczytania.

“Bukareszt” Małgorzaty Rejmer był zachwycający. To przedziwne miasto, przedstawione z jej perspektywy, było tak nierzeczywiste, magiczne, ale i prozaiczne, że nie sposób nie poddać się jego urokowi.

Czytałem już o Bukareszcie i samej Rumunii opisanych z perspektywy Roberta Davida Kaplana, którego opowieści były fascynujące. Ale Małgorzata Rejmer odkryła przede mną rzeczy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wszystko z kontynuacji “Outpostu” do mnie trafiło, nie wszystko było w niej potrzebne. Ale patrząc na nią jako całość, muszę przyznać, że zdecydowanie była warta przeczytania.

Wszystko zaczyna się jeszcze przed misją Saszy Krigowa. Tam poznajemy nowego bohatera, który wraz z Michelle jest jedną z dwóch kluczowych postaci - podesauła Lisicyna. On jest dla czytelnika przepustką do Moskwy przedstawionej przez Glukhovskiego; wątek jego relacji z Katią przedstawia życie moskiewskich elit, które pomimo trudnej sytuacji mają się dobrze. Oprócz Lisycyna śledzimy Jegora i Michelle, którzy z Jarosławia próbują przedostać się do stolicy.

I mimo, że to Michelle przez większość czasu jest na pierwszym planie, cała akcja obraca się wokół Moskwy, jej włodarzy i konfliktów wśród elit. I muszę przyznać, że ta została przedstawiona w naprawdę magiczny sposób.

Wątek Michelle i Jegora, o którym nie będę dużo mówił, kompletnie mnie rozczarował. Uważam, że to, co zrobił z nimi autor było zupełnie niepotrzebne, tak jakby nie miał pomysłu, co może się z nimi dalej stać. Pod wieloma innymi względami “Outpost 2” jest dowodem na ogromny kunszt literacki autora, jednak takie zmarnowanie całkiem dobrze wykreowanych postaci - moim zdaniem nie powinno się wydarzyć.

Tak naprawdę “Outpost” mówi o władzy i elitach podczas kryzysu. Ukazanie konformizmu ludzi władzy i ich niechęci do podjęcia jakichkolwiek działań pomimo świadomości zagrożenia znakomicie pokazuje, jak najpewniej będzie wyglądać nasza przyszłość. I za ten obraz Glukhovskiemu należy się wielki szacunek.

Nie wszystko z kontynuacji “Outpostu” do mnie trafiło, nie wszystko było w niej potrzebne. Ale patrząc na nią jako całość, muszę przyznać, że zdecydowanie była warta przeczytania.

Wszystko zaczyna się jeszcze przed misją Saszy Krigowa. Tam poznajemy nowego bohatera, który wraz z Michelle jest jedną z dwóch kluczowych postaci - podesauła Lisicyna. On jest dla czytelnika...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Instynkt” to opowieść autorki o wilkach, wsparta doświadczeniem i historiami ich miłośników i badaczy. Jest to bardzo wyczerpujący i kompletny obraz przedstawicieli tego gatunku, nie tylko z biologicznego punktu widzenia.

Anna Maziuk pisze z ogromnym respektem o miejscu wilka w kulturze, tego, z czym i dlaczego nam się kojarzy. Pokazuje, że boimy się po prostu tego, czego nie znamy. I że przyzwyczajeni do dominacji na każdym polu, czujemy niepokój kiedy spotykamy wilki w ich środowisku albo gdy one wkraczają na “nasze” terytorium.

Pasjonujące, w jak różne sposoby możemy postrzegać te inteligentne zwierzęta. Z jednej strony mamy miłośników-pasjonatów, z drugiej hodowców, których wrogami są wilki i myśliwych, którzy uważają wilki za najwyższe możliwe trofeum, za potencjalny zysk. Albo ludzi, którzy z niewiedzy wilki dokarmiają. Analiza autorki dotycząca tych perspektyw jest naprawdę imponująca.

Anna Maziuk zostawia nas z obrazem wilków jako pięknych, inteligentnych istot, które należy chronić, ale w mądry sposób. Bo to dzikie zwierzęta, które doskonale radzą sobie w swoim naturalnym środowisku. Są ważna częścią ekosystemów, w których żyją i to po naszej stronie leży wina zagarniania ich terytoriów.

Autorka pokazuje, ile złego robi wpływ ludzi na dzikie zwierzęta - także taki “jednostkowy”, jak dokarmianie czy próby oswajania. Ta pierwotność wilków jest bardzo pociągająca.

Na koniec chciałbym bardzo docenić całokształt pracy pasjonatki wilków. Przedstawiła kompletny obraz tych zwierząt z różnych perspektyw, a poza tym zanalizowała całą “kwestię wilczą” podając różne rozwiązania (możliwe regulacje etc.).

Gdybyśmy w taki sposób podchodzili do innych zjawisk i problemów (jak zmiany klimatu), wykładali wszystko w prosty sposób, tłumacząc ludziom, np. co robimy nie tak i jak należy to zmienić, być może bylibyśmy w innym miejscu.

“Instynkt” to opowieść autorki o wilkach, wsparta doświadczeniem i historiami ich miłośników i badaczy. Jest to bardzo wyczerpujący i kompletny obraz przedstawicieli tego gatunku, nie tylko z biologicznego punktu widzenia.

Anna Maziuk pisze z ogromnym respektem o miejscu wilka w kulturze, tego, z czym i dlaczego nam się kojarzy. Pokazuje, że boimy się po prostu tego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Anomalia. Bardzo, bardzo ładny tytuł, muszę przyznać, że z chęcią skradłbym go autorowi. Jednakowoż tytuł jak i okładka o książce nie świadczą. Rozwiewając watpliwości, jakie można mieć po moim poprzednim zdaniu, tak, “Anomalia” nie zachwyca. A przynajmniej nie mnie.

Bardzo, bardzo interesujący pomysł lotu, który, mimo że startował tylko raz, ląduje dwa razy. Jednakże opisane działania służb dotyczące lotu Air France 006 wydały mnie się powierzchowne i niedopracowane. Podobnie jak cała reakcja obywateli na teorię, że nasz świat nie jest prawdziwy, tylko jest projekcją stworzoną przez wyższe formy życia, moim zdaniem mogła zostać rozwinięta. Tak samo wątek Nigerii, praw homoseksualistów w tym kraju i tego nigeryjskiego muzyka.

Mnogość wątków, postaci i motywów nie przełożyła się na ciekawość tych elementów; czułem, że nie były doskonale dopracowane.

Niemniej jednak, postać Victora Miesela była doskonale wykreowana. Podobnie jak stworzenie książki w książce, “Anomalii” w “Anomalii”, bardzo mi się spodobało. Niektóre cytaty z “Anomalii w Anomalii” są naprawdę warte zapamiętania. Fragmenty takie jak „kiedy baterie w pilocie padają, człowiek naciska mocniej” ukazały kunszt literacki Le Telliera.

Przykro mi jednak stwierdzać, że bilans zysków i strat pozostaje ujemny. Mimo fascynujących fragmentów, cytatów i postaci Victora Miesela, "Anomalię" uznaję za mocno średnią. Oczekiwania miałem wysokie.

Anomalia. Bardzo, bardzo ładny tytuł, muszę przyznać, że z chęcią skradłbym go autorowi. Jednakowoż tytuł jak i okładka o książce nie świadczą. Rozwiewając watpliwości, jakie można mieć po moim poprzednim zdaniu, tak, “Anomalia” nie zachwyca. A przynajmniej nie mnie.

Bardzo, bardzo interesujący pomysł lotu, który, mimo że startował tylko raz, ląduje dwa razy. Jednakże...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Swietłana mnie po prostu rozwaliła. Nikt tak jak ona nie umie przekazać prawdziwych historii ludzi. W “Czasach secondhand” te opowiedziane w zwyczajny sposób historie były namacalne jak nigdy wcześniej.

Same opowieści, ich treść była dla mnie w pewien sposób nieprzyswajalna. To wyłącznie moja wina, bo nigdy nie doświadczyłem prawdziwego okrucieństwa, wojny, głodu; nigdy nie straciłem dobytku całego życia w mgnieniu oka; nigdy nie zostałem prawdziwie poniżony. Nie umiem przełożyć relacji ludzi na namacalne obrazy. Ale wydaje mi się, że to właśnie ta niepierwszoplanowość, pamięć granicząca z wyparciem, siedzące z tyłu głowy, będą miały najbardziej dotkliwe skutki.

Okrucieństwo, szczególnie zapadające w pamięć to bliskie, sąsiedzkie, wiejskie, ale też pomiędzy narodami chwilę przedtem żyjącymi jak bracia, przeraża w niebywały sposób. Zapada w pamięć. System, opierający się na ofiarach i katach krzywdził wszystkich. Bo katami nie zostawały osobne jednostki, szkolone do okrucieństwa. To byli ludzie, sąsiedzi wręcz, znajomi, po prostu inni ludzie. To, co może zrobić z człowiekiem system… Ale też pieniądz… Taka zwierzęcość…

Namacalność wiary, czy to w komunistyczne ideały, czy w miłość, sprawiają, że czuję, że muszę pracować na coś więcej niż tylko pieniądze i poszukiwać czegoś ponad zwyczajność.

Jednakże obecny w każdym fragmencie “Czasów secondhand” kult pieniądza, potęgowany przez po prostu brak posiadania tych, którzy najciężej i najuczciwiej pracowali, pokazuje, że sprawiedliwość jest jedną wielką bujdą dla dzieci na zachodzie. I że piękne humanistyczne ideały nigdy nie będą spełnione, że nigdy nie będziemy żyli w egalitarnym, demokratycznym, wolnym świecie.

Po takiej lekturze muszę jeszcze raz przemyśleć to, w co wierzę, spróbować odzyskać wiarę w ludzkość.

Swietłana mnie po prostu rozwaliła. Nikt tak jak ona nie umie przekazać prawdziwych historii ludzi. W “Czasach secondhand” te opowiedziane w zwyczajny sposób historie były namacalne jak nigdy wcześniej.

Same opowieści, ich treść była dla mnie w pewien sposób nieprzyswajalna. To wyłącznie moja wina, bo nigdy nie doświadczyłem prawdziwego okrucieństwa, wojny, głodu; nigdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

“Ostatni świadkowie” to porażający zbiór wypowiedzi dzieci wojny - ludzi, którzy jako dzieci byli nie tyle świadkami, ale właściwie uczestnikami wojny. Ludzi, których doświadczenia z czasów wojny, których w żaden sposób nie potrafią się pozbyć, ścigają przez całe życie.

Słowa rzadko kiedy faktycznie oddają uczucia, przeżycia, doświadczenia. Jednakże niektóre fragmenty czy strzępki myśli, mimo że opowiedziane prostym językiem, niespecjalnie różnym od języka innych błahych historii, poruszają w niespotykany sposób. Opowieść Galiny Firsowy, która przeżyła oblężenie Leningradu, zatytułowana “Piesku kochany, wybacz…” niewątpliwie jest jedną z nich.

“Ostatni świadkowie” wraz z “Czarnobylską modlitwą” to dzieła nieporównywalne do żadnych innych.

Swietłana Aleksijewicz posiada niespotykaną wrażliwość jako słuchaczka i dar spisywania ludzkich opowieści. Każdy z opowiadających jest bohaterem historii, która jest samodzielna, ale też jest częścią pewnej całości. Aleksijewicz przemyślanie poukładała wypowiedzi swoich rozmówców i nie ujawniła w nich siebie - co jest kunsztem samo w sobie. Właśnie to, że faktycznie zostawia to, co mówią jej rozmówcy, bez wtrąceń czy uwag, które potrafią wszystko zepsuć.

“Ostatni świadkowie” to porażający zbiór wypowiedzi dzieci wojny - ludzi, którzy jako dzieci byli nie tyle świadkami, ale właściwie uczestnikami wojny. Ludzi, których doświadczenia z czasów wojny, których w żaden sposób nie potrafią się pozbyć, ścigają przez całe życie.

Słowa rzadko kiedy faktycznie oddają uczucia, przeżycia, doświadczenia. Jednakże niektóre fragmenty czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznę od tego, jak natrafiłem na tę książkę. Otóż “Kolcogród” znalazłem na półce z książkami do wzięcia, a jako, że kocham stare książki, szczególnie ładnie wydane, znalazł on dom w mojej bibliotece. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego, co przyszło mi przeczytać.

“Kolcogród” to węgierska powieść dla młodzieży, wydana w 1957 roku. Opowiada o niewyróżniającym się z początku chłopaku - Lajoszu, zwanego Flisakiem - i jego wczasach u wuja niedaleko jeziora Balaton, ale tak naprawdę całe lato Flisak spędza pod skrzydłami Matuli - starszego opiekuna puszczy i znawcy przyrody, mieszkającego w szałasie przy moczarach. Chłopak uczy się samodzielności - rozpalania ogniska, łowienia i przyrządzania ryb, wiosłowania i innych tajników życia na łonie natury. Z pewnością nie będzie to historia interesująca dla wszystkich, ale nie mogę powiedzieć, że nic z niej nie wyniosłem.

Fekete prostym językiem pokazuje, jak urokliwe jest życie na łonie natury. Jak piękne są wschody słońca i ptaki na swoim terytorium. I że do szczęścia wcale wiele nie potrzeba. Z perspektywy człowieka pasjonującego się światem, odebrałem “Kolcogród” jako pochwałę natury i tym samym motywację do walki o to, aby miała szansę przetrwać. Musimy podjąć drastyczne kroki - całkowite ograniczenie emisji, zmniejszenie zużycia energii i przerzucenie się na odnawialne źródła energii to tylko niektóre z nich - jeśli chcemy zachować drzewa, zwierzęta i miejsca, w których żyją. Przez tysiące lat to natura umożliwiała nam się rozwijać. Teraz czas, abyśmy i my w zamian za to zmienili swoje nawyki, a co ważniejsze - myślenie.

Zacznę od tego, jak natrafiłem na tę książkę. Otóż “Kolcogród” znalazłem na półce z książkami do wzięcia, a jako, że kocham stare książki, szczególnie ładnie wydane, znalazł on dom w mojej bibliotece. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego, co przyszło mi przeczytać.

“Kolcogród” to węgierska powieść dla młodzieży, wydana w 1957 roku. Opowiada o niewyróżniającym się...

więcej Pokaż mimo to