-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2024-06-07
2024-05-19
Uwielbiam wszelkiej maści legendy. Ta książka jest bardzo dobra. Morcinek ukazuje nam klechdy ziemi śląskiej, ze szczególnym uwzględnieniem ziemi cieszyńskiej. Myślę, że nikogo nie zdziwi obecność górnictwa czy gór. Zaskoczyć może obecność legendy o Meluzynie czy Szwedach. Nie nazwałbym tej książki lekturą dla dzieci. Jestem zagorzałym przeciwnikiem klasyfikowania literatury tego typu jako literatury dziecięcej, bo to niezwykle krzywdzące dla niej. Osoba dorosła też może, a wręcz powinna sięgać po taki typ pisarstwa. Po pierwsze dlatego, że jest to niezwykle ciekawe. Bazując na tym, że w każdej legendzie znajdziemy ziarno prawdy, można wiele wynieść z tego typu twórczości. M.in to, że musiała istnieć jakaś bitwa austriacko-szwedzka na ziemi cieszyńskiej w czasie Wojny Trzydziestoletniej czy fakt, że w średniowieczu przez te ziemie przeszła fala morowej zarazy. Po drugie - legendy w ciekawy sposób opisują wartości krajobrazowe. Na przykład skąd wzięła się nazwa Wisły czy tego co kryje się pod ustrońską górą Czantorią. Oczywiście należy patrzeć na te rzeczy przez pryzmat legendy - zachęcają one jednak do odwiedzenia tych miejsc i naoczne przekonanie się ile prawdy w klechdzie się znajduje. Po trzecie - legendy mają walor dydaktyczny. Piętnują niewłaściwe zachowania, a gloryfikują zacne. To tylko kilka z niewątpliwie większej masy plusów jakie można wynieść z tej lektury. Ponadto, szczególnie dla mnie, chcąc nie chcąc mają one klimat średniowieczny, który jest niezwykle mi bliski. W moich oczach taka twórczość bardzo zyskuje.
Reasumując - jednym słowem WARTO. Drodzy czytelnicy, nie zważajcie na klasyfikację tej twórczości jako przeznaczoną dla dzieci - nic w tym prawdziwego. Zachęcam szczególnie mieszkańców ziemi śląskiej, a stricte cieszyńskiej. Kto wie? być może znajdziecie w tej książce coś co Was zaskoczy?
Uwielbiam wszelkiej maści legendy. Ta książka jest bardzo dobra. Morcinek ukazuje nam klechdy ziemi śląskiej, ze szczególnym uwzględnieniem ziemi cieszyńskiej. Myślę, że nikogo nie zdziwi obecność górnictwa czy gór. Zaskoczyć może obecność legendy o Meluzynie czy Szwedach. Nie nazwałbym tej książki lekturą dla dzieci. Jestem zagorzałym przeciwnikiem klasyfikowania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-12
To bardzo dobra książka. Choć nie jestem zapalonym entuzjastą himalaizmu czy w ogóle chodzenia po górach to zawsze robią na mnie wrażenie sukcesy, wysiłki i nieraz tragedie wspinaczy. W książce Wiktora Ostrowskiego znajdziemy to wszystko. Znajdziemy przede wszystkim pasję, dlatego książkę czyta się bardzo dobrze. W takich pozycjach jak ta ciężko określić umiejętności literackie autora, bo jest to przede wszystkim literatura faktu, poprzetykana tylko wstawkami o naturze czy krótkimi rysami charakterologicznymi bohaterów. Ostrowski próbuje odpowiedzieć na pytanie po co ludzie w ogóle chodzą w góry. Zwraca uwagę czytelnika na potęgę i piękno tych tworów. Sama książka dotyczy przygód autora w Kaukazie. Choć nie są to oczywiste dla postronnego obserwatora góry, to robią niemałe wrażenie. Czymś co bardzo podobało mi się w tej książce to sposób opisywania przygód przez Ostrowskiego. Nie był to sposób nazbyt techniczny, a czytelnik mógł niemalże uczestniczyć w wydarzeniach. Książka ma również coś z romantyzmu bo opowiada o ludziach, historiach i miejscach, których już albo nie ma albo zmieniły się nie do poznania. W okresie, o którym opowiada książka Kaukaz to nadal były dziewicze góry - i to w tej książce widać.
Reasumując - warto czytać takie książki. Warto sięgać po twórczość zapaleńców takich jak Ostrowski. Być może nie znajdziemy w niej fachowej wiedzy, ale na pewno znajdziemy to co najbardziej mi się podoba - zaangażowanie, pasję i chęć przekazania tego czytelnikowi.
To bardzo dobra książka. Choć nie jestem zapalonym entuzjastą himalaizmu czy w ogóle chodzenia po górach to zawsze robią na mnie wrażenie sukcesy, wysiłki i nieraz tragedie wspinaczy. W książce Wiktora Ostrowskiego znajdziemy to wszystko. Znajdziemy przede wszystkim pasję, dlatego książkę czyta się bardzo dobrze. W takich pozycjach jak ta ciężko określić umiejętności...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-03
To bardzo dobra książka historyczna. W zgodzie z opisem, można stwierdzić, że jest to jedyna do tej pory niemalże pełna monografia Klasztoru Benedyktynów w Tyńcu. Kolokwialnie mówiąc jest to "kawał historii". Autor zabiera czytelnika w ciekawą podróż mającą swoje początki w XI wieku, a kończącą się w czasach obecnych. Oczywistym jest fakt, że pewne informacje, zwłaszcza te pochodzące z zamierzchłych wieków są niepełne, niejednoznaczne czy wręcz niepewne. Moim zdaniem nie umniejsza to jednak całej, barwnie opisanej, historii. Ojciec Sczaniecki przedstawił ten zbiór wiadomości w dosyć ciekawy i ujmujący sposób. Bardzo podobało mi się podejście autora, który nie bał się chwalić, ale również krytykować swojego zakonu i współbraci. Potrafił również przedstawić "ciemne strony" Zakonu i osób nim zarządzających, co jest niezwykle ważne w dziełach historycznych. Widać tutaj, że książka jest pełna profesjonalizmu i broń Boże nie jest tendencyjna. Sam klasztor jest owiany aurą legendarności i tajemniczości. Kto go ufundował? Czego miał strzec? Dlaczego zamieszkali w nim Benedyktyni? To tylko kilka pytań, na które odpowiedzi próbuje nam udzielić o. Sczaniecki. Prastary klasztor na wyniosłym wiślanym brzegu pełen historii jest niemalże literacko i historycznie romantyczny.
Reasumując - książka bez wątpienia warta przeczytania. Miłośnicy historii, zabytków (nie tylko sakralnych) znajdą w niej wiele ciekawych i niejednokrotnie zaskakujących informacji. Myślę, że istotną rzeczą jest to, by człowiek poznawał historię własnego kraju, bo to w konsekwencji pomaga utożsamiać się z naszą ziemią Ojczystą. Na koniec pragnę powiedzieć jeszcze to, że książka jest, jak już bywało u mnie wcześniej, pamiątką po tegorocznej wizycie w tym klasztorze. Serdecznie polecam jego odwiedzenie. Cudownie jest łączyć zamiłowanie do literatury z aktywnością turystyczną. Gdy w tle znajdziemy tysiącletnią historię to niczego już nie brakuje.
To bardzo dobra książka historyczna. W zgodzie z opisem, można stwierdzić, że jest to jedyna do tej pory niemalże pełna monografia Klasztoru Benedyktynów w Tyńcu. Kolokwialnie mówiąc jest to "kawał historii". Autor zabiera czytelnika w ciekawą podróż mającą swoje początki w XI wieku, a kończącą się w czasach obecnych. Oczywistym jest fakt, że pewne informacje, zwłaszcza te...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-23
Jak wielokrotnie wspominałem jestem miłośnikiem historii, a polskiej historii średniowiecznej w szczególności. Miejsce w moim sercu znajdują również polskie zamki. Wobec powyższego nie mogę wypowiadać się inaczej o tej książce niż w samych superlatywach. Po pierwsze - znajdziemy w niej kawał historii rodu Tęczyńskich, których prapoczątki znajdziemy w początkowej fazie polskiej państwowości. Po wtóre - przedstawiony zamek, jego architektura, losy to gotowy scenariusz dobrego historycznego filmu. Po trzecie - smaczku książce dodają ciekawe legendy i historie, które pobudzają wyobraźnię i tym bardziej podnoszą rangę tego zamku.
Jednym słowem - zamek i ta książka to coś fantastycznego. Ciężko wypowiedzieć się na temat merytoryki tej książki. Nie jest ona bardzo obszerna, chociaż wiadomości znajdziemy w niej całkiem sporo. To nie jest fachowe studium historyczne. Ta książka to przede wszystkim zbiór podstawowych historycznych wiadomości, które podsycone są dodatkami w postaci legend i historyjek. Ale czegóż więcej trzeba? Moim zdaniem książka w stu procentach spełnia swój cel, którym w mojej opinii jest rozbudzenie ciekawości czytelnika.
Reasumując - to bardzo dobra książka, warto po nią sięgnąć. Dla miłośników historii będzie ona nie lada gratką. Myślę, że zachęci ona również czytelników do odwiedzenia Tenczyna. Myślę, że clue czytelnictwa jest to by pobudzać wyobraźnię, która w konsekwencji prowadzi do aktywizacji - chociażby poprzez turystykę.
Książka ma jeszcze dla mnie wyraz sentymentalny - jest ona moją pamiątką po wspaniałej wycieczce na tenczyński zamek we wsi Rudno, którą odbyłem w początkach kwietnia tego roku. Zachęcam Was również do poznania tej historii. Ubolewam jednocześnie nad faktem, że pomimo tego, że nasz kraj ma tak piękną i tajemniczą historię to tak niewielu ludzi się nią interesuje. Niech ta książka będzie zachętą dla ciekawych świata i kraju czytelników.
Jak wielokrotnie wspominałem jestem miłośnikiem historii, a polskiej historii średniowiecznej w szczególności. Miejsce w moim sercu znajdują również polskie zamki. Wobec powyższego nie mogę wypowiadać się inaczej o tej książce niż w samych superlatywach. Po pierwsze - znajdziemy w niej kawał historii rodu Tęczyńskich, których prapoczątki znajdziemy w początkowej fazie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-20
To bez wątpienia rewelacyjna książka. Choć przeczytałem ją dopiero teraz, a nie w szkole, to wcale tego nie żałuję. Książkę tę powinien czytać człowiek dojrzały, który co nieco już wie o świecie. Nie chodzi mi tutaj o realia starożytnego Egiptu (chociaż są równie ciekawe), tylko o zawiłości relacji międzyludzkich. Bo oto Prus stworzył powieść ponadczasową, a osadzenie jej wśród piramid i Nilu nadało występującym w niej postaciom odpowiednich rysów charakterystycznych i społecznych. Żeby nie przynudzać przybliżeniem treści i nie zdradzać ciekawym czytelnikom fabuły stwierdzę jedynie, że głównym motywem tej książki jest walka o schedę i władzę po ustępującym faraonie Ramzesie XII. Występują dwa stronnictwa. Pierwszym jest rodowity następca Ramzes XIII wraz z wojskiem, które w mojej opinii jest uosobieniem podejścia do życia na zasadzie przebojowości i charyzmy. Drugim stronnictwem jest kasta kapłańska na czele z arcykapłanem Herhorem, która w teorii ma przedstawiać podejście od strony mądrości. I tutaj zawarte jest clue całej powieści. Obu tych stronnictw nie można jednoznacznie wychwalić lub potępić. Tutaj jest owy kunszt Prusa, który pokazuje, że w realizmie życiowym nic nie jest zazwyczaj czarno-białe. Choć powieść kończy się jednoznacznym zwycięstwem kasty kapłanów, to bardziej skupiłbym się na przyczynach porażki Ramzesa. Ramzes przegrał z bardzo trywialnego powodu - co winno być NAUKĄ i przestrogą dla wszystkich. Po prostu NIE DOCENIŁ swoich wrogów. Władza, którą otrzymał jako spadkobierca tak go zaślepiła, że po prostu przestał myśleć rozsądnie. Bagatelizował wiele "czerwonych lampek", a rozwiązania zazwyczaj zrzucał na karb przymusu, który jego majestat winien wytworzyć wśród jego wrogów. W książce mamy również starcie pod względem charakterologicznym. Ramzes, który jest kobieciarzem i dumnym człowiekiem, a w życiu kieruje się porywczością i nieprzemyślanym działaniem musi przecież ulec przed rozsądkiem, wyrachowanym działaniem i mądrością Herhora. Stąd też winna płynąć dla czytelników nauka.
Reasumując - polecam tę książkę wszystkim rozsądnym czytelnikom. Naprawdę można z niej wiele wynieść. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że ta książka to studium nad polityką walki o władzę. Myślę, że miłośnicy starożytnego Egiptu również znajdą w tej książce coś dla siebie, choć nie jestem pewny czy przekazane przez autora szczegóły historyczne czy architektoniczne są realne. Warto sięgać po książki naszych polskich klasyków. Nie kierujmy się jedynie przeświadczeniem wyniesionym ze szkoły, że ta twórczość to nudy. Nic z tych rzeczy. Ta książka, jak i wiele innych publikacji Prusa, jest bardzo wartościowa.
To bez wątpienia rewelacyjna książka. Choć przeczytałem ją dopiero teraz, a nie w szkole, to wcale tego nie żałuję. Książkę tę powinien czytać człowiek dojrzały, który co nieco już wie o świecie. Nie chodzi mi tutaj o realia starożytnego Egiptu (chociaż są równie ciekawe), tylko o zawiłości relacji międzyludzkich. Bo oto Prus stworzył powieść ponadczasową, a osadzenie jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-06
To bez wątpienia rewelacyjna książka. Maria Kuncewiczowa przedstawia nam studium psychologiczne człowieka, który raz skrzywdzony nie potrafi przebaczyć, a jedyną ulgę znajduje w krzywdzeniu innych. Główna bohaterka książki - Róża Żabczyńska jest powracającą do Polski emigrantką, która została wyrwana przez ciotkę z rosyjskiego Taganrogu. Jej życie przesłonięte jest przez nieszczęśliwą miłość do Polaka Michała, który swoją osobowością uosabiał polskość w oczach Róży. Skrzywdzona popada w nienawiść do wszystkiego - do mężczyzn, do dzieci, do Polaków, do ludzi - jednym słowem do wszystkiego. Nie tracąc czasu, codziennie mści się na wszystkich za doznane krzywdy. Dopiero na łożu śmierci rozumie podłość swojego zachowania i przechodzi katharsis, które pozwala jej spokojnie odejść. To tyle jeżeli chodzi o fabułę. Czymś co mnie uderzyło jest doskonałe oddanie psychologii postaci Róży przez Kuncewiczową. Podczas lektury sam "pałałem nienawiścią" i kręciłem z oburzeniem głową na zachowanie głównej bohaterki. Zabieg, który ukazuje jak zgorzkniały potrafi być skrzywdzony człowiek udał się autorce znakomicie. Realizm tej książki jest po prostu porażający. Myślę, że ta książka jest również przestrogą dla czytelników i wskazaniem by własnych żali nie przelewali na Bogu ducha winnych ludzi. Choć frazesem wydaje się stwierdzenie, że z doznanymi krzywdami należy się w jakiś sposób pogodzić, jednak po lekturze tej książki to stwierdzenie nabiera w moich oczach dużo większego sensu. Ludzie, którzy przepełnieni są nienawiścią, brakiem przebaczenia i złem - krzywdzą przede wszystkim siebie (często tego nie zauważając) i to w tej książce również jest doskonale ukazane.
Reasumując - książka jest klasyką powieści, którą warto znać. Aspekty psychologiczne są w niej doskonale ukazane co jest ogromnym plusem. Nieco przejaskrawiona nienawiść bohaterki dodaje powieści gorzkiego i smutnego wyrazu, który również warto znać. Sądzę, że na jej lekturę powinni zdecydować się ludzie nieco bardziej dojrzali, bo zbyt młody wiek może powodować, że czytelnik nie uwierzy autorce (nie pozwoli mu na to brak życiowego doświadczenia). Cieszy mnie, że polscy autorzy podejmują się tak trudnych tematów jak ten. Za to ogromny pokłon i czapki z głów przed Panią Marią Kuncewiczową.
To bez wątpienia rewelacyjna książka. Maria Kuncewiczowa przedstawia nam studium psychologiczne człowieka, który raz skrzywdzony nie potrafi przebaczyć, a jedyną ulgę znajduje w krzywdzeniu innych. Główna bohaterka książki - Róża Żabczyńska jest powracającą do Polski emigrantką, która została wyrwana przez ciotkę z rosyjskiego Taganrogu. Jej życie przesłonięte jest przez...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-22
Beznadziejna jest ta książka. Kompletnie nie rozumiem tego, co ma ona prezentować. Autor zabiera nas w pełną niepowiązanych ze sobą absurdów podróż po budowie nowego ośrodka dla nieuleczalnie chorych. Oczywiście w polskich realiach. Inspiracją dla tej powieści jest chyba twórczość Kawki czy Nabokova. Nie widzę w niej żadnego plusu. To zlepek porozrzucanych wydarzeń, które są pozbawione jakiejkolwiek logiki, które w dodatku do niczego nie prowadzą. Ciężko doszukać się jakiegoś sensu w jej treści. Kompletnie nie rozumiem jak taka twórczość może być drukowana i rozprowadzana. Z całym szacunkiem do autora, ale treść tej powieści wskazuje jakoby napisał ją grafoman i to w dodatku o nikłej inteligencji. Być może jest w niej coś czego ja nie rozumiem - jakiś ukryty sens. Któż wie?
Reasumując - moim zdaniem czytanie tej książki (i oczywiście książek prowadzonych w takim stylu) to kompletna strata czasu. W niej o nic nie chodzi, nie ma rozwiązania "akcji", przede wszystkim nie ma żadnej akcji. To jest jakiś bełkot i pisanie o jakichś dyrdymałach. Przepraszam za słownictwo. Moje wzburzenie wynika z tego, że to kolejna książka w takim "stylu", która kradnie mój czas, nie dając nic w zamian. Szczerze odradzam po sięganie po nią. Jest milion lepszych książek. Tę omijajcie szerokim łukiem.
Beznadziejna jest ta książka. Kompletnie nie rozumiem tego, co ma ona prezentować. Autor zabiera nas w pełną niepowiązanych ze sobą absurdów podróż po budowie nowego ośrodka dla nieuleczalnie chorych. Oczywiście w polskich realiach. Inspiracją dla tej powieści jest chyba twórczość Kawki czy Nabokova. Nie widzę w niej żadnego plusu. To zlepek porozrzucanych wydarzeń, które...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-09
Treścią tej książki jest kryminalna tajemnica kilku morderstw, które rozgrywają się na statku wiodącym ekipę filmową na tytułową Wyspę Niedźwiedzią, a także zbrodnie popełnione już na samej wyspie. Głównym bohaterem książki jest doktor Marlowe, którego prawdziwa tożsamość ujawnia się pod koniec książki. Celem jego podróży jest utrzymywanie ekipy filmowców w dobrym zdrowiu. Ale czy tylko to? O tym czytelnik przekonuje się wraz z rozwojem akcji. Podróż do wyspy zakłóca seria kilku, na pierwszy rzut oka, niepowiązanych ze sobą morderstw. Doktor oprócz pomocy niesionej pasażerom stara się również rozwikłać zagadkę tajemniczych śmierci. Tyle fabuła. Moje wrażenia po tej książce są bardzo pozytywne. Kolejny już raz nazwałbym książkę Maclean'a opowiadaniem, a nie powieścią, gdyż jej objętość oraz czasowość akcji jest dosyć krótka. W książce znajdziemy wszystko, czego miłośnik kryminałów może sobie życzyć: śmierć, tajemnicę, nastrojowość (statek na pełnym oceanie), dziwne wypadki, intrygę. Największym plusem tej książki zdaje się być ten właśnie morski nastrój oraz niemożność ucieczki przed czającym się nie wiadomo skąd zagrożeniem. Sama oś fabuły jest dosyć prosta i nie doszukiwałbym się w niej jakiegoś kunsztu pisarskiego. Jej prostota nie wpływa jednak w negatywny na odbiór tej książki, bo nie można o niej powiedzieć, że jest nudna. Rozwiązanie akcji jest dosyć oczywiste ale nie do przesady. Książkę dobrze się czyta, a to, że jest krótka działa tylko na jej korzyść (brak monotonii).
Reasumując - oczywiście znam lepsze kryminały. Książka Macleana nie jest jednak odbiegającą od przyjętego kanonu. Gdy czytelnik podejdzie do niej jak do opowiadania kryminalnego to na pewno się nie zawiedzie. Książka ma dosyć ciekawy klimat, wydarzenia są całkiem spójne i logiczne oraz ciekawe. Rozwiązanie akcji (choć dosyć oczywiste) nie jest bardzo proste. Myślę, że miłośnicy kryminałów mogą poświęcić na lekturę tej książki kilka godzin swojego czasu - nie będzie to czas stracony.
Treścią tej książki jest kryminalna tajemnica kilku morderstw, które rozgrywają się na statku wiodącym ekipę filmową na tytułową Wyspę Niedźwiedzią, a także zbrodnie popełnione już na samej wyspie. Głównym bohaterem książki jest doktor Marlowe, którego prawdziwa tożsamość ujawnia się pod koniec książki. Celem jego podróży jest utrzymywanie ekipy filmowców w dobrym zdrowiu....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-30
Bezwzględne arcydzieło. Totalny must read każdego odpowiedzialnego człowieka. To tylko nieliczne wnioski jakie nasuwają mi się po lekturze tej obszernej w treści książki. Marcin Iwuć stawia sobie za cel doprowadzić 15 mln Polek i Polaków do finansowej odpowiedzialności, a w konsekwencji do finansowego bezpieczeństwa. Jakże żałuję, że tę książkę poznałem dopiero w wieku 30 lat. Myślę, że należy tę książkę przeczytać jak najprędzej w swoim życiu, żeby po prostu nie marnować czasu.
Od początku: książka jest bardzo dobra na początek inwestycyjnej przygody i w ogóle budowania finansowej odpowiedzialności. Jej zaletą jest to, że nie pokazuje "american dream" tylko przedstawia intensywną pracę i drogę do tego finansowego bezpieczeństwa. Jej celem jest budowa tytułowej Finansowej Fortecy, która rzecz jasna, dla każdego z nas może mieć nieco inny kształt. Autor przedstawia niemalże wszystkie klasy aktywów, z którymi bez wątpienia spotka się polski inwestor. Począwszy od akcji, poprzez obligacje, surowce, metale szlachetne czy mieszkania na wynajem Iwuć opisuje wady i zalety każdego z nich. Uczy jak należy się z nimi obchodzić. Nie zgodzę się, że książka nadmiernie koncentruje uwagę na, którymś z tych aktywów - raczej wskazuje ich mocne oraz słabe strony, określa ryzyka z nimi związane i pozwala czytelnikowi dokonać wyboru. Oprócz aktywów finansowych w książce znajdziemy analizę psychologii inwestowania, odpowiedzi na nurtujące pytania oraz wiele, wiele innych aspektów, których nie sposób przytoczyć w krótkiej opinii.
Reasumując - polecam tę książkę wszystkim, którzy w jakiś sposób chcą zapanować nad swoimi finansami. Nie znajdziemy w niej coachingowego bełkotu - tylko skrupulatne informacje, które są niezwykle pomocne w budowaniu ekonomicznego podejścia do życia. Mi osobiście książka rozjaśniła wiele rzeczy i wiele z jej elementów znajdzie się w mojej strategii inwestowania. Książka ma kilka miejsc na odpowiedzi do stawianych pytań i do własnych notatek, do których gorąco zachęcam. Na koniec dodam, że książka ta ma dla mnie wyraz sentymentalny - jest bowiem prezentem świątecznym od mojej Mamy, za który również tu chciałbym jej gorąco podziękować. Wiem, że autor czyta niekiedy zamieszczone tutaj opinie do własnej twórczości. Również Panu, Panie Marcinie chciałem podziękować, bo dzięki Panu moje życie bez wątpienia stało się lepsze, a stanie się zapewne jeszcze lepsze.
Bezwzględne arcydzieło. Totalny must read każdego odpowiedzialnego człowieka. To tylko nieliczne wnioski jakie nasuwają mi się po lekturze tej obszernej w treści książki. Marcin Iwuć stawia sobie za cel doprowadzić 15 mln Polek i Polaków do finansowej odpowiedzialności, a w konsekwencji do finansowego bezpieczeństwa. Jakże żałuję, że tę książkę poznałem dopiero w wieku 30...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-25
Ktoś się tutaj grubo pomylił. To NIE JEST LITERATURA DZIECIĘCA. Fakt, że głównymi bohaterami książki są nastolatkowie - nie czyni książki literaturą dziecięcą DO JASNEJ CHOLERY. Już wyjaśniam skąd to wzburzenie. To, że ktoś zaklasyfikował tę książkę w ten sposób robi jej niezwykłą krzywdę i odbiera szansę na poznanie jej wielu rozsądnym czytelnikom. APELUJĘ do moderatorów - ZMIEŃCIE TO. Gdybym miał scharakteryzować o czym jest ta powieść, to wystarczyłyby tylko dwa słowa. Ta książka jest o tym, że już ZA PÓŹNO. To "za późno" przebija się niemal przez całą treść tej książki. Najpierw za późno by zmienić nastawienie do własnej matki, potem za późno by samemu sobie wybaczyć, potem za późno, by po zrozumieniu swojego zachowania je zmienić. Główną bohaterką powieści jest nastoletnia Ola, która wraz z rodzicami mieszka w małej mieścince. Uczęszcza do szkoły średniej, gdzie poznać możemy kilku jej "przyjaciół". Gdy matka Oli umiera, coś w niej pęka, zaczyna coś rozumieć i targają nią wyrzuty sumienia. Fatalne traktowanie własnej matki i żony przez Olę i jej ojca powoduje, swoiste katharsis, na które jak już wspominałem jest już za późno. Wraz z rozwojem akcji, dowiadujemy się, że do szkoły przybywa nowy uczeń - syn prominenta, któremu od razu reszta szkolnej społeczności stara się uprzykrzyć życie. Dodajmy również, że książka jest osadzona w realiach socjalistycznej Polski, co dodaje jej niezwykłego wyrazu i tym dobitniej świadczy o myśli, którą chciała przekazać autorka. Myślę, że ta książka jest swoistą przestrogą dla czytelników. Sam biję się w pierś - bo zdarzyło mi się przeżyć owo "za późno" i odnoszę wrażenie, że doskonale rozumiem jaka myśl kierowała autorką przy jej tworzeniu. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że życie płynie nieubłaganie i na naprawę własnego zachowania może kiedyś nie starczyć już czasu. Osoba, której wyrządzamy jakąś krzywdę może odejść, pozostawiając nas z własnym bólem i własnymi wyrzutami sumienia. Bardzo podobała mi się myśl, pewnego kapłana (już nie pamiętam nazwiska), że najgorszą torturą piekła jest to, że już właśnie "za późno". Można stwierdzić, że Ola przeżywa w tej książce takie piekło.
Reasumując - uważam, że jest to arcydzieło. Nie ze względu na to, że ta książka jest wyciskaczem łez. Momentów do wzruszenia jest w niej bez liku. Arcydziełem jest dlatego, że jej myśl przewodnia jest tak potrzebna każdemu człowiekowi. Warto poznać siłę tego "za późno" na cudzym, nie na swoim, przykładzie. Tę książkę powinien przeczytać każdy. Ponownie jednak muszę stwierdzić, że dzieci to akurat powinny ją czytać jako ostatnie - BO TO NIE JEST KSIĄŻKA DLA DZIECI. Dawno nie wstrząsnęła mną tak bardzo żadna książka. Szczerze Wam ją polecam i mogę tylko bezradnie pokręcić głową z żalu, że ma ona jak dotąd tak niewielu czytelników.
Ktoś się tutaj grubo pomylił. To NIE JEST LITERATURA DZIECIĘCA. Fakt, że głównymi bohaterami książki są nastolatkowie - nie czyni książki literaturą dziecięcą DO JASNEJ CHOLERY. Już wyjaśniam skąd to wzburzenie. To, że ktoś zaklasyfikował tę książkę w ten sposób robi jej niezwykłą krzywdę i odbiera szansę na poznanie jej wielu rozsądnym czytelnikom. APELUJĘ do moderatorów -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-14
Zacznijmy od tego, że jestem miłośnikiem kotów. Sam posiadam 3 koty i uwielbiam je z całego serca - zatem przyznam szczerze ostrzyłem sobie czytelnicze zęby na tę książkę. Niestety, zawiodła mnie ona. Madeline Swan zabiera nas w historyczną podróż po wszystkich okresach dziejów i stawia w centrum swojego pisarskiego zainteresowania KOTA. Począwszy od czasów prehistorycznych i starożytnych autorka ukazuje nam kota jako obiekt świętości, bóstwo i konieczność każdego szanującego się władcy. Tak było chociażby w Egipcie. Następnym przystankiem są czasy średniowieczne, które zapisały się ciemną kartą w kocich dziejach. Posądzanie o czary czy o wcielenie diabła, koty były często torturowane oraz palone na stosach - najczęściej wraz z właścicielką (czarownicą). Ostatnim etapem w kociej historii są czasy nowożytne i najnowsze. Autorka ukazuje nam losy kotów, które były natchnieniem dla różnych twórców literackich, malarskich i muzycznych. Czymś co najbardziej mnie zaciekawiło był fakt, że istnieli tzw. koci celebryci np. kot znany z roli Kota w Śniadaniu u Tiffanego, gdzie u boku Audrey Hepburn zrobił międzynarodową karierę.
Dlaczego zatem książka jest oceniona przeze mnie jako przeciętna? Po pierwsze jest dosyć monotonna (w sumie jaka miałaby być?), bo autorka w każdym rozdziale mówi praktycznie o tym samym (zmieniają się jedynie okoliczności). Po kilkunastokrotnym przeczytaniu o tym jakim to kot jest łowcą mniejszych zwierząt i jak jest niedoceniany jako przyjaciel - osobiście miałem już dosyć. Minusem są też dziwne przeskoki "fabuły". Swan najpierw opisuje jedną sprawę by chwilę później całkowicie zmienić oś swoich przemyśleń. Kolejnym minusem są przedstawione postacie, które czasami mi osobiście nic nie mówiły. Nie chodzi tu o moją ignorancję - autorka przedstawia przykłady znane chyba jedynie Anglikom.
Reasumując - tak jak wspominałem zawiodła mnie ta książka - być może dlatego, że spodziewałem się czegoś więcej lub czegoś ciekawszego. Temat poruszany przez Madeline Swan jest dosyć ciekawy i zachęcający dla miłośników kotów. Moim zdaniem można by go jednak ugryźć w bardziej ciekawy sposób. Są w tej książce interesujące miejsca - jednak przyznam szczerze, że jest ich niewiele. Uważam jednak, że każdy powinien się przekonać o tym osobiście. Książkę bardzo szybko się czyta więc nie jest to jakaś kolosalna strata czasu. Na koniec pragnę dodać, że książka jest prezentem moich byłych współpracowników z okazji zmiany przeze mnie miejsca pracy - ma więc dla mnie wartość sentymentalną.
Zacznijmy od tego, że jestem miłośnikiem kotów. Sam posiadam 3 koty i uwielbiam je z całego serca - zatem przyznam szczerze ostrzyłem sobie czytelnicze zęby na tę książkę. Niestety, zawiodła mnie ona. Madeline Swan zabiera nas w historyczną podróż po wszystkich okresach dziejów i stawia w centrum swojego pisarskiego zainteresowania KOTA. Począwszy od czasów prehistorycznych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-12
To moja pierwsza w życiu książka Ludluma. To całkiem niezły kryminał obsadzony w realiach II Wojny Światowej. Ludlum stara odpowiedzieć na pytanie, do czego zdolni są śmiertelni wrogowie, którzy mogą liczyć na swoją wzajemną pomoc. Główny bohater David Spaulding - selektywnie wybrany agent USA działający w Lizbonie, nieświadomy spisku, w który potajemnie został wciągnięty ma wziąć udział w transakcji, która dopomóc ma USA w wygraniu wojny z Państwami Osi. Kierowany patriotycznym obowiązkiem Spaulding z wielkim zaangażowaniem bierze się do roboty nie mając pojęcia o tym, że na drugiej szali postawiony jest zysk śmiertelnego wroga. Uświadomiony przez żydowskie podziemie Spaulding odnajduje wreszcie prawdziwy sens jego wizyty w Buenos Aires i staje przed moralnym dylematem. W tle poznaje przysposobioną córkę amerykańskiego ambasadora, w której bez pamięci się zakochuje, i w której odnajduje wreszcie sens własnego życia. Książka kończy się moralnym zwycięstwem głównego bohatera, który własne sumienie stawia ponad interesami państwowymi.
Na pewno dużym plusem książki jest dosyć wartka akcja. Co prawda w na początku, przez dosyć długi czas czytelnik poznaje głównego bohatera w niezwiązanych z głównym tematem sytuacjami z Lizbony - ma to jednak na celu określenie charakteru Spauldinga. Kolejnym plusem jest również wątek miłosny - niezbyt nachalny i dosyć prawdziwy. Podczas lektury łapałem podobieństwa do przygód Jamesa Bonda - co dla mnie osobiście było plusem. Minusem tej książki są jednak przeskoki w akcji, których nie do końca mogłem zrozumieć. Czasami wydawało mi się, że autor zakłada, że czytelnik ma dosyć dobry poziom dedukcji i pewne rzeczy samemu trzeba sobie wyobrażać co zakłóca nieco odbiór tej książki.
Reasumując - jak na pierwszą książkę Ludluma w mojej czytelniczej przygodzie - wypada ona całkiem dobrze. Myślę, że chętnie zapoznam się z innymi kryminałami tego autora.
To moja pierwsza w życiu książka Ludluma. To całkiem niezły kryminał obsadzony w realiach II Wojny Światowej. Ludlum stara odpowiedzieć na pytanie, do czego zdolni są śmiertelni wrogowie, którzy mogą liczyć na swoją wzajemną pomoc. Główny bohater David Spaulding - selektywnie wybrany agent USA działający w Lizbonie, nieświadomy spisku, w który potajemnie został wciągnięty...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-30
Uwielbiam czytać książki pisane przez zapaleńców i fachowców. Ta właśnie taka jest. Chociaż są to dosyć proste opowiadania to przebija z nich ogromny zapał i miłość do Arktyki ich twórców. Opowiadanie o Anaruku znane mi było ze szkoły podstawowej, innych natomiast nie znałem. Autorzy piszą w szczególny sposób, ponieważ podczas lektury byłem w stanie bardzo łatwo wyobrazić sobie te wydarzenia i towarzyszące im emocje. To niezbicie świadczy o ich kunszcie. Gdybym miał wskazać na najlepsze z tych opowiadań to zdecydowałbym się na opowieść o białym niedźwiadku przemyconym przez młodego polarnika oraz na ostatnie z opowiadań, które opisuje uratowanie od zakażenia zranionego towarzysza na stacji polarnej. Z lat dzieciństwa pamiętam to, że Centkiewiczowie rozbudzali moją dziecięcą ciekawość Arktyką i kręgiem polarnym. Dzisiaj, niewiele się zmieniło. Ta książka jest bez wątpienia ciekawa i interesująca. Opieram to stwierdzenie na fakcie, że jej tematyka jest dosyć egzotyczna, a o życiu Eskimosów przecież niewiele się mówi.
Reasumując - polecam tę książkę osobom ciekawym życia i świata. Chociaż pisana wiele lat temu, nie utraciła swojego smaku. Wiem, że autorzy byli za życia związani z ustrojem komunistycznym, jednak nie powinno to moim zdaniem rzutować na ich twórczość jako taką. W tych opowiadaniach przebija wrażliwość, fachowość i zapał jej twórców. Dlatego warto po nią sięgnąć. Egzotyka - to nie tylko ciepłe i dalekie kraje. Egzotyka to też oblodzone połacie ziemi, w których codziennie toczy się walka człowieka z naturą o przetrwanie. Być może realiów opisywanych przez autorów już nie ma - tym bardziej warto po nią sięgnąć by zobaczyć na własne oczy to z czym musieli zmierzyć się ludzie w zapomnianej, lodowej głuszy w XX wieku.
Uwielbiam czytać książki pisane przez zapaleńców i fachowców. Ta właśnie taka jest. Chociaż są to dosyć proste opowiadania to przebija z nich ogromny zapał i miłość do Arktyki ich twórców. Opowiadanie o Anaruku znane mi było ze szkoły podstawowej, innych natomiast nie znałem. Autorzy piszą w szczególny sposób, ponieważ podczas lektury byłem w stanie bardzo łatwo wyobrazić...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-08
Kolejna klasyka, którą, ze wstydem przyznaję, poznaję dopiero teraz. Ten dramat jest niezwykły. Ukazuje zarazem psychologię ludzi, realia arystokracji angielskiej i dosyć zabawną sytuację. Otóż profesor fonetyki Higgins zakłada się ze swoim kolegą po fachu Pickeringiem, że w pół roku jest w stanie z wyciągniętej z rynsztoka kwiaciarki Elizy zrobić prawdziwą damę z mianem księżniczki. Nikogo nie zaskoczy fakt, że profesorowi udała się ta sztuka i zakład wygrał, jednak myślę, że w tej książce nie chodzi przede wszystkim o tę zabawną sytuację. Pod płaszczem prostej i śmiesznej zarazem historii, mamy doskonałe portrety ludzi. Wpierw Higgins, który jest podstarzałym, starym kawalerem, przekonanym o swej wielkości profesorem, którego komiczne przywiązanie i szacunek do matki wprawiają czytelnika w kupę śmiechu. Higgins, który różnych ludzi traktuje bardziej jako przedmioty, a świat arystokracji do którego należy wprawia go w obrzydzenie. Kolejną ciekawą postacią jest osoba rezolutnej kwiaciarki Elizy, której jedynie złe urodzenie i wychowanie stało na przeszkodzie dostania się na salony. Choć jest prostą dziewczyną, kieruje się w życiu niezwykła jak na nią życiową mądrością. Najbardziej zabawną postacią jest dla mnie ojciec Elizy - śmieciarz, którego teksty w stylu "Mnie nie stać na uczciwość" nieraz wprawiały mnie w śmiech. Śmieciarz, który za 5 funtów przehandlował swoją miłość i prawa ojcowskie. Ostatnią ciekawą postacią jest postać byłego wojskowego i przyjaciela Higginsa - Pickeringa, który najbardziej mnie chyba zaskoczył. On ze wszystkich bohaterów był najbardziej "ludzki", czego dowodem jest skrywane zakochanie po oszołomieniu pięknem odmienionej Elizy.
Reasumując - to bardzo ciekawy dramat, który dużo mówi o ludziach, ich nawykach i kreacjach psychologicznych. Choć postacie są nieco przerysowane, to cała książka pozostawia bardzo dobre wrażenie. Podobał mi się również fakt, że autor nie zakończył jej prostackim happy endem, a już największy szacunek dla siebie zdobył na końcu książki gdy powód ten wyjaśnił. Myślę, że ten dramat jest nieco kpiną z romantyzmu, arystokracji czy wszelakiego wynoszenia się ponad innych. Wskazuje również na ciekawą życiową prawdę, że w życiu nigdy nie jest tak, że to jedna strona odnosi całkowite, niezaprzeczalne zwycięstwo nad drugą. Tutaj - Higgins wygrał z rynsztokiem Elizy, ale przegrał ze swoim przywiązaniem do niej. Eliza wyszła z rynsztoka, jednak nie potrafiła być ponad czysto ludzkimi odruchami, które ją ukształtowały. Szczerze polecam tę książkę wszystkim, których ciekawią aspekty ludzkiej psychologii. Ten dramat pokaże wam całą paletę ludzkich charakterów i postaw.
Kolejna klasyka, którą, ze wstydem przyznaję, poznaję dopiero teraz. Ten dramat jest niezwykły. Ukazuje zarazem psychologię ludzi, realia arystokracji angielskiej i dosyć zabawną sytuację. Otóż profesor fonetyki Higgins zakłada się ze swoim kolegą po fachu Pickeringiem, że w pół roku jest w stanie z wyciągniętej z rynsztoka kwiaciarki Elizy zrobić prawdziwą damę z mianem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-03
Ta książka to zbiór ciekawych historyjek, anegdot i dykteryjek na temat życia parafialnego i kościelnego. W całej rozciągłości 111 opowieści znajdziemy bardziej i mniej zabawne. Osobiście traktuję tę książkę jako studium na temat folkloru i prostoty ludności polskiej związanej z Kościołem. Oczywiście, nie chcąc być źle zrozumianym, nie twierdzę, że ludzie związani z Kościołem katolickim to prostaki. Myślę, że autor tymi anegdotami ukazał nieco inne oblicze tego Kościoła, który zazwyczaj kojarzy się z powagą i pewnego rodzaju patosem. Ja sam czytając wiele z nich przednio się uśmiałem i myślę, że taki sam efekt osiągnie każdy czytelnik.
Reasumując - ta książeczka to dobry sposób na poprawienie sobie humoru. Nie zważajcie na pewną dozę "sucharów" jakie w niej znajdziecie. To nie są dowcipy, tylko historyjki, które wedle autora wydarzyły się naprawdę - nie są zatem jakoś sztucznie podkreślane i charakteryzowane. Potraktujcie je jako spojrzenie na Kościół Katolicki, życie parafialne w inny, bardziej humorystyczny sposób. Jest jeszcze jedna rzecz. Dużo z tych historyjek to zamierzchłe czasy, które powoli odchodzą do lamusa - zatem jest to również coś w rodzaju podróży w przeszłość, której już nie ma, a sam ten fakt budzi we mnie coś w rodzaju sentymentu.
Ta książka to zbiór ciekawych historyjek, anegdot i dykteryjek na temat życia parafialnego i kościelnego. W całej rozciągłości 111 opowieści znajdziemy bardziej i mniej zabawne. Osobiście traktuję tę książkę jako studium na temat folkloru i prostoty ludności polskiej związanej z Kościołem. Oczywiście, nie chcąc być źle zrozumianym, nie twierdzę, że ludzie związani z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-02
Wstyd się przyznać, ale Beniowskiego poznaję dopiero w wieku 29 lat. Myślę, że z pewnej strony jest to również plus, jestem bowiem dojrzalszym człowiekiem niż w szkole, zatem myślę, że mogę nieco więcej wynieść z tego zacnego Poematu. Pierwsze co nasuwa mi się na myśl to fakt, że jest to bardzo trudna literatura. Niezorientowany czytelnik bez wątpienia się pogubi - mi również się to przydarzyło. Poemat jest poprzeplatany fabułą, dygresjami, ironią i wywodami autora na temat natchnienia czy epoki. Problem w tym, że w poemacie nie jest to w żaden sposób sygnalizowane, Słowacki bezwiednie przechodzi z jednej myśli w drugą, co powoduje konsternację w czytelniku. Sama historia fabularna o tytułowym Beniowskim wydaje się być nieukończona. Być może Słowackiemu chodziło jedynie o zilustrowanie romantycznego bohatera, a przeżyte przez niego przygody tylko podkreślają jego romantyczny charakter. Ktoś, kto w tym poemacie szuka prostej historii osnutej od rozpoczęcia po zakończenie - ten bardzo się zdziwi. Poemat ten to przede wszystkim kunszt Słowackiego - budowa zdań, rymy, nawiązania, to wszystko, wbrew Gombrowiczowskiemu Ferdydurke - zachwyca. Kolejną ciekawą kwestią są nawiązania poety do sporu z krytykami czy nawet samym Mickiewiczem. Dygresje czynione przez Słowackiego są na bardzo wysokim poziomie. Na uwagę zasługują również dosyć ciekawe, nieco magiczne opisy przyrody.
Reasumując - to nie jest książka fabularna. Rozumiem osoby, które nie strawią stylu prezentowanego przez autora - ja sam mam z tym mały problem. Odczuwam ambiwalencję - bo z jednej strony jest to genialny poemat, z drugiej zaś jest tak zagmatwany i trudny, że bardzo trudno się go czyta. Myślę, że można go polecić każdej osobie, z tym, że Beniowskiego należy traktować bardziej jako epokową ciekawostkę niż lekturę rozwijającą.
Wstyd się przyznać, ale Beniowskiego poznaję dopiero w wieku 29 lat. Myślę, że z pewnej strony jest to również plus, jestem bowiem dojrzalszym człowiekiem niż w szkole, zatem myślę, że mogę nieco więcej wynieść z tego zacnego Poematu. Pierwsze co nasuwa mi się na myśl to fakt, że jest to bardzo trudna literatura. Niezorientowany czytelnik bez wątpienia się pogubi - mi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-24
Jest w tej prostej nowelce coś co urzeka. Być może to fakt, że takiego świata już nie ma? Być może prostota zawartych w niej bohaterów? Od początku - Maria Dąbrowska zabiera nas na wiejskie wesele do podwarszawskich Pawłowic. Domyślny czytelnik, zauważy, że historia przedstawia czasy współczesne autorce czyli lata 50 XX wieku. Okres przemian ustrojowych w powojennej Polsce połączony z prostym wiejskim życiem. Nowelka zestawia postacie prostych, wiejskich ludzi wraz z ich do bólu prostą logiką i zabobonnym i pobożnym myśleniem z beznamiętnym realizmem "nowoczesnych i oczytanych" postępowców. W nowelce odnajdziemy ukryty przekaz polityczny - nie jest on jednak nazbyt narzucający się. Mi osobiście w książce podobał się realizm czynności, obaw i nadziei zwłaszcza prostej ludności. W dzisiejszych czasach brakuje takie prostego podejścia do życia i ta książka takie odczucia we mnie wzbudza. Możemy w niej zanurzyć się w tym całym "wiejskim nastroju", który przechodzi w sielankę. Oprócz tego autorka przedstawia stronę praktyczną wielkiego przedsięwzięcia jakim jest wesele. Tekst "Na wsi wesele" przywodzi mi na myśl "Wesele" Wyspiańskiego - nie znajdziemy w nim jednak nawiązania do symboliki tak jak w dziele młodopolskiego autora.
Reasumując - to dosyć prosta nowelka, która pokazuje realne życie na wsi w powojennej Polsce. Myślę, że można ją polecić ludziom, którzy chcieliby się wyrwać z pędu obecnych czasów i nieco zatrzymać. Niestety świata i ludzi przedstawionych w nowelce już nie ma, co jest niezwykle smutne.
Jest w tej prostej nowelce coś co urzeka. Być może to fakt, że takiego świata już nie ma? Być może prostota zawartych w niej bohaterów? Od początku - Maria Dąbrowska zabiera nas na wiejskie wesele do podwarszawskich Pawłowic. Domyślny czytelnik, zauważy, że historia przedstawia czasy współczesne autorce czyli lata 50 XX wieku. Okres przemian ustrojowych w powojennej Polsce...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-22
Niezwykle podobała mi się ta książka. Szesnastowieczny Paryż, powieść typu płaszcza i szpady, zamki, więzienia, dwory i pałace - to zdecydowanie coś dla mnie. Do tego fantastyczna kreacja bohaterów - przede wszystkim głównego, którym wbrew tytułowi zdaje się być Benvenuto Cellini - postać historyczna. Połączenie historii z fikcją literacką jest jednym z moich ulubionych gatunków literackich. Plusem powieści jest wartka akcja, gdzie czytelnik nie ma czasu na nudę. Liczne awantury, historie, zagadki, knowania i intrygi dodają powieści niesamowitego smaczku. Ciężko znaleźć mi w tej książce minusy - być może minusem jest to, że jest ona nieco przewidywalna, no i nazbyt "romantyczna" miłość pomiędzy Ascaniem i Colombe. Zważając jednak na plusy, te minusy giną gdzieś po drodze. Niezwykle podobało mi się również oddanie realiów czasu przez autora. Nie wiem czy przekazywane przez niego dane historyczne są zgodne z prawdą, jednak czynią tę powieść jeszcze bardziej klimatyczną. Być może moje zachwyty tą książką są w jakiś sposób spowodowane tym, że lubię takie książki, ale myślę, że osoby, które interesują się historią i tego typu powieściami nie będą zawiedzeni. Powieść zbudowana jest w dosyć prosty i przewidywalny sposób - jednak autor zrobił to w tak umiejętny sposób, że na pierwszy rzut oka nie razi prosta budowa tej książki.
Reasumując - polecam tę książkę osobom z zamiłowaniem do historycznych przygód, osadzonych w realiach średniowiecznych i klasycystycznych. Myślę, że miłośnicy sztuki też znajdą w niej coś dla siebie, bowiem mamy w niej do czynienia również z rzeźbiarstwem na bardzo wysokim poziomie. Miłośnicy stylu awanturniczego, lubiący pojedynki też znajdą w niej coś dla siebie. Jednym słowem jest to powieść bardzo dobra.
Niezwykle podobała mi się ta książka. Szesnastowieczny Paryż, powieść typu płaszcza i szpady, zamki, więzienia, dwory i pałace - to zdecydowanie coś dla mnie. Do tego fantastyczna kreacja bohaterów - przede wszystkim głównego, którym wbrew tytułowi zdaje się być Benvenuto Cellini - postać historyczna. Połączenie historii z fikcją literacką jest jednym z moich ulubionych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo podobała mi się ta książka Kraszewskiego. Celem autora, wespół z przedstawionymi wydarzeniami, było scharakteryzowanie ludności Wołynia XIX wieku. Uważam, że ten Wielki Pisarz osiągnął swój cel. Książka przedstawia losy bogatszej (ale nie tylko) części arystokracji Kresowej lat tożsamych z życiem autora. Choć Kraszewski odżegnuje się od czerpania wzorców z konkretnych ludzi to przedstawia wiele konkretnych cech ludzkich. Cała historia, to przedstawienie życia i miłostek młodego Stanisława, który przybył po wielu latach do domu swego wuja Augusta. Jak wiadomo, podczas zaznajamiania się z szlacheckim otoczeniem, młody Stanisław przeżywa pierwsze uniesienia miłosne i bacznie obserwuje rysy charakterologiczne poszczególnych bohaterów. Książka ma dosyć smutny finał (choć zależy dla kogo). Czymś co jest ogromnym jej plusem to nie same wydarzenia i historia - to ukazanie charakteru postaci. W tym przypadku autor okazał się znowu genialny. Pokazał zarówno młodego, zapalczywego i chwiejnego człowieka, a także statecznego, rozsądnego i przede wszystkim doświadczonego nestora. Oprócz tego ukazał fałsz i obłudę klasy magnacko-szlacheckiej (na wszystkich jej poziomach). Jedynym minusem, który mi osobiście niezwykle przeszkadzał to nadmierne, moim zdaniem oczywiście, wtrącenia z francuskiego, których znaczenia należało się doszukiwać na końcu książki - co było niezwykle irytujące.
Reasumując - warto sięgnąć po tę książkę. Kraszewski jest istotnie mistrzem prozy, mistrzem charakteryzowania ludzi. Jego twórczość pełna jest również tego nastroju, o który tak często w lekturze chodzi. Osoby nienawykłe do takiej twórczości mogą tej książki nie zrozumieć. Niemniej jednak należy ryzykować i zapoznać się z nią.
Bardzo podobała mi się ta książka Kraszewskiego. Celem autora, wespół z przedstawionymi wydarzeniami, było scharakteryzowanie ludności Wołynia XIX wieku. Uważam, że ten Wielki Pisarz osiągnął swój cel. Książka przedstawia losy bogatszej (ale nie tylko) części arystokracji Kresowej lat tożsamych z życiem autora. Choć Kraszewski odżegnuje się od czerpania wzorców z...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to