rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Książka, która towarzyszy mi od wielu lat. Dokładnie pamiętam Boże Narodzenie, na które dostałam pierwszą część i choć dziś mam 16 lat, wciąż bardzo przyjemnie mi się ją czyta :) Problemy Natki może nie są odzwierciedleniem moich, ale dotyczą mnie w pewnym stopniu - w końcu też jestem nastolatką. Książeczka naprawdę lekka, przyjemna i w sam raz na wieczór. Ot tak, żeby się zrelaksować :D Czyta się szybko, spokojnie można skończyć całą w dwie godziny. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to język autorki, ale czego spodziewać się po książkach skierowanych głównie do nastolatków? Polecam! :)

Książka, która towarzyszy mi od wielu lat. Dokładnie pamiętam Boże Narodzenie, na które dostałam pierwszą część i choć dziś mam 16 lat, wciąż bardzo przyjemnie mi się ją czyta :) Problemy Natki może nie są odzwierciedleniem moich, ale dotyczą mnie w pewnym stopniu - w końcu też jestem nastolatką. Książeczka naprawdę lekka, przyjemna i w sam raz na wieczór. Ot tak, żeby się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nawet nie wiem, od czego zacząć. Nie znam słów, które byłyby w stanie oddać piękno tej książki. Biorąc się za nią, nie spodziewałam się słabej powieści, ale nie sądziłam, że okaże się aż tak cudowna. Każdy element wnosił do niej coś nowego - nawet wątek gry w piłkę nożną na ulicy. Dosłownie śmiałam się i płakałam na zmianę! :)

Mimo że jest to książka głównie o dziecku, nie zabrakło też i dojrzałych tematów, takich jak okrucieństwo, wojna czy nawet rodząca się miłość. Ukazuje jak wielką siłę ma przyjaźń i jak wiele można zrobić dla osób, które się kocha. "Złodziejkę książek" polecam dosłownie każdemu! Zastrzegam jednak, że nie jest to historia dobra na zrelaksowanie się czy odmóżdżenie. Czytając ją, człowiekowi nasuwają się przeróżne myśli. Od zawsze wiedziałam, że wojna była tragiczna, ale dopiero "Złodziejka" pokazała mi jak bardzo. Teraz postrzegam to całkowicie inaczej. Widząc weterana wojennego nie myślę o tym, w JAKI SPOSÓB przeżył wojnę (ukrył się czy dzielnie walczył i po prostu miał szczęście), ale o tym, JAK to zrobił. Ile musiał wycierpieć, żeby znaleźć się w tym miejscu, w którym go widzę. Markus Zusak zdecydowanie zmienił część mojego życia. Czy na lepsze? Na pewno na swojej półce zyskałam niesamowitą książkę, co jest niezaprzeczalnym plusem tego wszystkiego.

Co do samego wydania książki, to jest ono bardzo wygodne. Druk jest bardzo przyjemny dla oka, duży i łatwo się czyta, pomimo grubości i wielkości powieści. Ledwo się obejrzymy, a już jesteśmy na końcu lektury. Naprawdę super! :)

Podsumowując, "Złodziejka książek" to historia, którą powinien przeczytać każdy. Ukazuje temat, który niby nas nie dotyczy, ale dotyczył naszych dziadków czy pradziadków. Nie każdy ma tyle szczęścia i może posłuchać o tamtych czasach z ust osoby, która się tam znajdowała. Mnie ten zaszczyt dostąpił, jednak nie zmienia to faktu, że książkę czytałam z zapartym tchem. Jak najbardziej polecam!

Nawet nie wiem, od czego zacząć. Nie znam słów, które byłyby w stanie oddać piękno tej książki. Biorąc się za nią, nie spodziewałam się słabej powieści, ale nie sądziłam, że okaże się aż tak cudowna. Każdy element wnosił do niej coś nowego - nawet wątek gry w piłkę nożną na ulicy. Dosłownie śmiałam się i płakałam na zmianę! :)

Mimo że jest to książka głównie o dziecku, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najbardziej znana i najbardziej lubiana seria o czarodziejach, jaką widział świat. Młody chłopak o imieniu Harry, który stracił rodziców w wypadku, jednocześnie zostając skazanym na łaskę okropnej ciotki i jej gburowatego męża, dokładnie w swoje jedenaste urodziny (tj. 31 lipca) dowiaduje się, że posiada magiczne moce. Wyrusza do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, aby rozpocząć nowe życie wśród ludzi takich, jak on. Problem tkwi w tym, że nikt nie jest taki, jak on, bowiem to właśnie na niego "poluje" potężny czarnoksiężnik - Lord Voldemort. Czy Harry'emu uda się wygrać walkę dobra ze złem?

Boże, jak ja uwielbiam tę książkę. Ta historia towarzyszy mi odkąd pamiętam - na początku w postaci filmów, później postanowiłam zagłębić się w nią bardziej i sięgnęłam po papierową wersję. Naprawdę nie wiem, co mam tu napisać, bo powieść jest tak fantastyczna, że ciężko znaleźć w niej jakiekolwiek minusy. Przynajmniej dla mnie. Polecam każdemu! :))

Najbardziej znana i najbardziej lubiana seria o czarodziejach, jaką widział świat. Młody chłopak o imieniu Harry, który stracił rodziców w wypadku, jednocześnie zostając skazanym na łaskę okropnej ciotki i jej gburowatego męża, dokładnie w swoje jedenaste urodziny (tj. 31 lipca) dowiaduje się, że posiada magiczne moce. Wyrusza do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, aby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zachęcona filmem "Szkoła Uczuć" jak na skrzydłach poleciałam do Empiku po papierową wersję tejże pełnej romantyzmu i dramatu historii. Postawiłam nabytek na półce i codziennie tęsknie zerkałam na tę pozycję, ale wpierw musiałam dokończyć inną książkę, bo mam taką swoją zasadę, że nie odkładam czegoś w trakcie czytania, chyba że jest to bardzo ciężka lub nudna historia.

Kiedy w końcu mogłam z czystym sumieniem rozpocząć "Jesienną Miłość", szczęśliwa chwyciłam ją i rozpoczęłam czytanie. Przyznam szczerze, że zaskoczyłam się, ale nie wiem, czy pozytywnie. Gdzie we wcześniej przeczytanej przeze mnie "Ostatniej Piosence" język autora mnie zachwycał, tak w "Jesiennej Miłości" wydawał mi się zbyt prosty i nieco niedojrzały. Nie wiem, może spowodowała to zbyt wielka czcionka (tak, to ma ukryty sens xD), która kojarzy mi się raczej z książkami dla dzieci, a może po prostu zastosowany język faktycznie śmierdział prostotą. Powiem, że zraziło mnie to nieco, ale dzielnie czytałam dalej. Na końcu po prostu zamknęłam tę książkę, odłożyłam ją i pomyślałam "aha". Nie wzbudziła ona we mnie aż tylu emocji, na ile liczyłam. Być może po prostu zbyt wyidealizowałam tę powieść w swojej głowie, opierając się jedynie na filmie, który urzekł mą duszę.

O ile postać Landona jest ciekawa, o tyle Jamie uznałam za zbyt dobrą i przewidywalną osóbkę. Mogąc obserwować przemianę Cartera w innego człowieka, jednocześnie gdzieś tam w tle kręciła się Jamie, która wciąż była taka sama; kochana, uśmiechnięta i zaczytana w Biblii. Brakowało mi czegoś, co sprawiłoby, że musiałabym się dłużej nad jej osobą zastanowić. Była odzwierciedleniem dobra; anioł w ludzkiej postaci. Pomagała biednym, dla każdego była miła, choć inni nie byli tacy wobec niej. Mary Sue, ale nie aż tak irytująca. Żałuję, że nie pokazała swojej innej twarzy (o ile takową posiadała).

Zakończenie - rzecz jasna - sprawiło, że w mojej duszy pojawił się smutek, ale nie było to to, na co liczyłam. Dobra, wiem, że to już moja wina, bo napaliłam się jak szczerbaty na suchary, ale mimo wszystko uważam, że ostatnie strony powinny być bardziej...spektakularne, co czyniłoby "Jesienną Miłość" chociażby rewelacyjną. A były po prostu dobre. Tak, jak ów książka :)

Zachęcona filmem "Szkoła Uczuć" jak na skrzydłach poleciałam do Empiku po papierową wersję tejże pełnej romantyzmu i dramatu historii. Postawiłam nabytek na półce i codziennie tęsknie zerkałam na tę pozycję, ale wpierw musiałam dokończyć inną książkę, bo mam taką swoją zasadę, że nie odkładam czegoś w trakcie czytania, chyba że jest to bardzo ciężka lub nudna historia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sara Shepard nieco przesadziła z ilością części, bo z ciekawej i wciągającej powieści zrobiła papierową wersję "Mody na sukces". Niemniej jednak czyta się szybko i z zainteresowaniem. Taki kryminał dla młodzieży; lekki, a owiany tajemnicą. Kim jest tajemnicza/y A.? Kto zamordował Ali? A może ona wcale nie umarła? Wiele pytań, na których odpowiedź trzeba czekać; czasem nawet przez kilka części :) Niemniej jednak polecam, chyba że ktoś nie lubi owijania w bawełnę, bo niektóre wątki można by spokojnie pominąć i nic by się w historii nie zmieniło.

Sara Shepard nieco przesadziła z ilością części, bo z ciekawej i wciągającej powieści zrobiła papierową wersję "Mody na sukces". Niemniej jednak czyta się szybko i z zainteresowaniem. Taki kryminał dla młodzieży; lekki, a owiany tajemnicą. Kim jest tajemnicza/y A.? Kto zamordował Ali? A może ona wcale nie umarła? Wiele pytań, na których odpowiedź trzeba czekać; czasem nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka, która nic a nic nie wniesie do naszego życia. Idealna na wakacje czy majówkę i kompletnie nie nadaje się dla osób powyżej szesnastego roku życia. Nieco żałuję, że ją kupiłam, bo to zobowiązuje do przeczytania kolejnych części, a niezbyt mam na to ochotę, ale przynajmniej mogę powiedzieć, że momentami było wesoło. I tylko momentami.

Książka, która nic a nic nie wniesie do naszego życia. Idealna na wakacje czy majówkę i kompletnie nie nadaje się dla osób powyżej szesnastego roku życia. Nieco żałuję, że ją kupiłam, bo to zobowiązuje do przeczytania kolejnych części, a niezbyt mam na to ochotę, ale przynajmniej mogę powiedzieć, że momentami było wesoło. I tylko momentami.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kilka lat zastanawiałam się, czy ją przeczytać. Ilekroć szukałam jakiejś pozycji w internecie, zawsze kończyłam czytając o Uprowadzonej. W końcu się przemogłam i ją kupiłam.

Z początku nie byłam do niej przekonana. Gemma wydawała mi się naburmuszoną smarkulą, która ma wszystko, a i tak narzeka. No i niesamowicie nierozważnie się zachowała, ufając obcemu mężczyźnie. Dopiero po kilkunastu pierwszych stronach powoli zaczęłam się wkręcać i teraz mogę powiedzieć, że jestem nieodwołalnie zakochana.

Zacznijmy może od okładki, która jest dyskusyjnym tematem. Wobec niej są tylko dwie opcje; podoba Ci się lub Cię odpycha. Osobiście nie narzekam na to, jak wygląda, choć nie do końca pasuje do tematyki książki, a te kajdanki przywodzą mi na myśl jakieś wizje erotyczne kobiety pokroju Bridget Jones, ale podsumowując; nie jest aż tak okropna, jak wiele osób twierdzi. Przynajmniej dla mnie.

Myślę, że w kwestii wyglądu książki jej najmocniejszą stroną jest druk, który niesamowicie ułatwia czytanie. Litery się nie zlewają; są przejrzyste i odpowiedniego rozmiaru. Naprawdę wygodnie się ją czytało, choć to na pewno też kwestia świetnej fabuły, do której właśnie przechodzę :)

Tak jak na tyle okładki jest napisane; ta historia mogła się zdarzyć każdemu. I jest to w istocie prawda, bo co rusz słychać o jakimś porwaniu; głównie takich młodych dziewczyn, jak Gemma. Po prostu siedzisz sobie w knajpce, popijasz kawkę z obcym panem, obraz znika i kiedy go odzyskujesz, jesteś w całkiem innym miejscu. I to jeszcze jakim! Naprawdę wciągająca powieść i można powiedzieć, że niesie za sobą ostrzeżenie.

Czytając Uprowadzoną odczuwałam to wszystko wraz z Gemmą. Cierpiałam, płakałam i uśmiechałam się. Od samego początku ta książka wzbudzała we mnie przeróżne uczucia, ale największe pojawiły się oczywiście na sam koniec, kiedy to następuje coś w rodzaju zwrotu akcji. Przyznam, że jestem okropnie zawiedziona tym zakończeniem, bo wolałabym nieco inne rozwiązanie i kiedy czytałam ostatnie strony, non stop powtarzałam w myślach "czemu? czemu? czemu? czemu?". Temu. Lucy Christopher nie ogląda filmów romantycznych i odbiło się to w Uprowadzonej.

W podsumowaniu pragnę tylko napisać, że wszystkim serdecznie polecam tę historię i ostrzegam, że na końcu można uronić kilka łez, ale głównie dlatego, że książka się kończy. Wciąga tak bardzo, że trudno się oderwać, a później przestać o niej myśleć. Po prostu arcydzieło!

Kilka lat zastanawiałam się, czy ją przeczytać. Ilekroć szukałam jakiejś pozycji w internecie, zawsze kończyłam czytając o Uprowadzonej. W końcu się przemogłam i ją kupiłam.

Z początku nie byłam do niej przekonana. Gemma wydawała mi się naburmuszoną smarkulą, która ma wszystko, a i tak narzeka. No i niesamowicie nierozważnie się zachowała, ufając obcemu mężczyźnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Całkiem odrębna od filmu, jedynie kilka momentów jest do siebie podobnych. Mimo to wspaniała, wzruszająca i potwierdzająca powiedzenie, że "przeciwieństwa się przyciągają". Polecam!

Całkiem odrębna od filmu, jedynie kilka momentów jest do siebie podobnych. Mimo to wspaniała, wzruszająca i potwierdzająca powiedzenie, że "przeciwieństwa się przyciągają". Polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opowieść oparta na faktach, pełna prawdy i smutku. Tak do niej podeszłam, trzymając ją w rękach. Lekko się jej obawiałam, bo czego można spodziewać się od lektury? Kiedy zaczęłam ją czytać, w ogóle mnie nie zaciekawiła. Pisana jest niczym książka od historii, nie jak typowa książka, opowiadająca czyjeś dzieje. Jednak po setnej stronie zauważyłam, że coś zaczyna się dziać. Akcja nabrała tempa, krócej mówiąc.

Aleksander Kamiński mnie nie zawiódł, choć na początku na to wskazywało. Wszystko jest świetnie opisane i - mimo że czyta się ciężko, bo jak wspominałam, książka przypomina podręcznik - wciąga aż do samego końca. Mimo to, potrafi rozbawić, ale i wzruszyć. Przyznam się, że kiedy na lekcji polskiego wróciłam do pewnych scen, po policzkach zaczęły ciec mi łzy. Tak bardzo zżyłam się z Alkiem, Rudym i Zośką, że można powiedzieć, iż stali się moimi przyjaciółmi. Nigdy bym nie przypuszczała, że trójka tak młodych ludzi może zrobić tak wiele. Podziwiam ich za to.

Książkę polecam każdemu. Warto przeczytać ją od początku do końca, nie pomijając żadnej strony. Wiele się wyniesie i pozna się niesamowitą historię, w dodatku autentyczną. Świetna!

Opowieść oparta na faktach, pełna prawdy i smutku. Tak do niej podeszłam, trzymając ją w rękach. Lekko się jej obawiałam, bo czego można spodziewać się od lektury? Kiedy zaczęłam ją czytać, w ogóle mnie nie zaciekawiła. Pisana jest niczym książka od historii, nie jak typowa książka, opowiadająca czyjeś dzieje. Jednak po setnej stronie zauważyłam, że coś zaczyna się dziać....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Może jestem za mała, może jestem zbyt tępa...Nie dostrzegłam w tej książce NIC, co byłoby warte zapamiętania. NIC, co by mnie zaciekawiło. Stefan Żeromski zastosował bardzo poważny język, co mocno utrudnia czytanie i dodał zbyt wiele niepotrzebnych opisów miejsc. Nie będę się za bardzo rozpisywać, bo nie skończyłam tej książki. Doszłam może do trzydziestej strony i wysiadłam z pociągu "Syzyfowe Prace". Przykro mi. Nie zachwyciła mnie, a wręcz odrzuciła. Na pewno dobrze została opisana rusyfikacja, nie wątpię w to. Na pewno Żeromski świetnie ukazał fakty. Jednak ja się o tym nie przekonałam i jestem pewna, że nigdy się nie przekonam.

Może jestem za mała, może jestem zbyt tępa...Nie dostrzegłam w tej książce NIC, co byłoby warte zapamiętania. NIC, co by mnie zaciekawiło. Stefan Żeromski zastosował bardzo poważny język, co mocno utrudnia czytanie i dodał zbyt wiele niepotrzebnych opisów miejsc. Nie będę się za bardzo rozpisywać, bo nie skończyłam tej książki. Doszłam może do trzydziestej strony i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam ją, bo musiałam. Bo to lektura. Z zasady czytam lektury, choć też nie wszystkie. Tę jednak chciałam, bowiem słyszałam wiele pochlebnych opinii. Jak się okazało, bardzo słusznych.

Książka jest doskonałym oderwaniem od rzeczywistości i powrotem do dzieciństwa. Ukazuje wartości życiowe, takie jak przyjaźń. Mały Książę choć może jest dzieckiem, patrzy na świat całkiem inaczej niżeli normalni ludzie i pokazał mi naprawdę wiele rzeczy, których nie dostrzegłam. Otworzył mi oczy.

Choć może się tak wydawać, nie jest to książka dla dzieci. Mogą jej po prostu nie zrozumieć, może wydać im się dziwna i bezsensowna. Jestem pewna, że gdybym przeczytała ją parę lat temu, odniosłabym właśnie takie wrażenie. Teraz jednak ją rozumiem i choć nie jest długa, jest przepełniona mądrościami życiowymi, często ukrytymi między wierszami. Trzeba to odkryć, po prostu.

"Bo oczy są ślepe. Należy szukać sercem"

Przeczytałam ją, bo musiałam. Bo to lektura. Z zasady czytam lektury, choć też nie wszystkie. Tę jednak chciałam, bowiem słyszałam wiele pochlebnych opinii. Jak się okazało, bardzo słusznych.

Książka jest doskonałym oderwaniem od rzeczywistości i powrotem do dzieciństwa. Ukazuje wartości życiowe, takie jak przyjaźń. Mały Książę choć może jest dzieckiem, patrzy na świat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Stephenie Meyer zawsze kojarzyła mi się tylko i wyłącznie ze "Zmierzchem". Była to książka o tyle dobra, aby móc przeczytać wszystkie części, ale o tyle zła, że nie ma się ochoty do nich wracać. Wciąż miałam wrażenie, że "Intruz" okaże się taki sam, albo i gorszy. Źle zrobiłam, że najpierw obejrzałam film, bo zepsułam sobie całą niespodziankę, ale myślę, że gdyby nie ekranizacja, nie tknęłabym się książki, a to byłby poważny błąd.

Powieść ta z początku może wydawać się nudna i właściwie taka jest. Nie ma zbyt wartkiej akcji, a opisywane są jedynie uczucia Wandy oraz w pojedynczych rozdziałach ukazywane są wspomnienia Melanie, które naprawdę ciekawią, co jest miłą niespodzianką. Przyznam się, że po ok. 70 stronach, chciałam tę książkę odłożyć, bo dosłownie zasypiałam. Powstrzymała mnie koleżanka, mówiąc, żebym dała jej szansę. Nie żałuję.

"Intruz" wciąga po 100 stronach, robi się naprawdę ciekawy w momencie, kiedy Wandę znajduje dziwaczny wujek Jeb. Prowadzi ją do swojej kryjówki i później nie można się od historii oderwać. Wszystko jest bardzo przemyślane i każdy detal dopracowany, czego - moim zdaniem - brakowało na początku. Ciekawe dialogi, nie nudzące opisy i przecudowna przemiana Iana, który zdobył moje serce od chwili jego poznania. Na końcu okazuje się on naprawdę dobrym i troskliwym człowiekiem. Jared również przeszedł przemianę, pozytywną oczywiście. Właściwie to każdy (może oprócz Maggie i Sharon) zmienił swoje złe nastawienie wobec Wandy i wszystkim wyszło to na dobre.

Książka naprawdę wspaniała i polecam ją każdemu! Ciekawa, wciągająca i wzruszająca. Ostrzegam jednak, że początek wcale na to nie wskazuje. Zaciśnijcie pięści i doczytajcie do setnej strony, później będzie z góry i będziecie smutni, kiedy skończycie tę powieść. Naprawdę wspaniała! Czuję, że nie raz do niej wrócę.

PS. Proponuję nie czytać jej przed snem, bo zafundujecie sobie bezsenną noc, jak to było w moim przypadku! :)

Stephenie Meyer zawsze kojarzyła mi się tylko i wyłącznie ze "Zmierzchem". Była to książka o tyle dobra, aby móc przeczytać wszystkie części, ale o tyle zła, że nie ma się ochoty do nich wracać. Wciąż miałam wrażenie, że "Intruz" okaże się taki sam, albo i gorszy. Źle zrobiłam, że najpierw obejrzałam film, bo zepsułam sobie całą niespodziankę, ale myślę, że gdyby nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka, lecz bardzo piękna książeczka. Liczy zaledwie siedemdziesiąt stron, lecz każda z nich jest doskonale przemyślana i wprowadza w całkiem inny świat. Oskar to dziecko i jest to widoczne, choć czasem czułam, jakby był o wiele starszy. Sposób, w jaki autor opisał przemyślenia dziecka, chwyta za serce. Przeczytałam tę książkę w jeden wieczór i chętnie do niej wracam. Serdecznie polecam! Zmienia pogląd na otaczający nas świat i wyraźnie pokazuje, że trzeba cieszyć się chwilą, bo życie jest krótkie i nie wiadomo, kiedy odejdziemy z tego świata.

Krótka, lecz bardzo piękna książeczka. Liczy zaledwie siedemdziesiąt stron, lecz każda z nich jest doskonale przemyślana i wprowadza w całkiem inny świat. Oskar to dziecko i jest to widoczne, choć czasem czułam, jakby był o wiele starszy. Sposób, w jaki autor opisał przemyślenia dziecka, chwyta za serce. Przeczytałam tę książkę w jeden wieczór i chętnie do niej wracam....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa, wzruszająca książka, jednakże nie na to, aby do niej wracać. Dobrze napisana i wciągająca pozycja. Polecam i biorę się za inne działa Nicholasa Sparksa!

Ciekawa, wzruszająca książka, jednakże nie na to, aby do niej wracać. Dobrze napisana i wciągająca pozycja. Polecam i biorę się za inne działa Nicholasa Sparksa!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Trafiłam na tę książkę przypadkowo i był to jeden z najgorszych przypadków w całym moim życiu. Już okładka mnie zniechęcała, ale wiadomo - nie ocenia się książki po wyglądzie. Niemniej jednak uznałam, że pieniędzy na to wydawać nie będę i ściągnęłam sobie to "dzieło" na komputer. Doszłam do połowy, może trochę dalej. Nie przetrawiłam tego, przykro mi.
Katarzyna Michalak zapewne chciała stworzyć dzieło podchodzące pod bestseller pani James. Mianowicie chodzi mi o historię Anastazii i cudownego Greya! Niestety, pani Katarzyno. Nie udało się pani w żadnym stopniu. Wyszło coś taniego, odrażającego i po prostu fu. Czytała pani tę historię po jej napisaniu, czy od razu zaniosła do wydawnictwa? Podejrzewam o to drugie...
"Mistrz" po prostu mnie obrzydzał. Ilość niecenzuralnych słów użytych w tej książce, była taka duża, że brakuje mi pomysłów, aby to opisać. Od tych wszystkich cipek mnie mdliło, nie mówiąc już o wyobrażaniu sobie tego. Naprawdę porażka. A jeszcze czytałam to ze świadomością, że Michalak to Polka...
Nie polecam tej książki. Chyba, że ktoś ma ból brzucha i chce sobie ulżyć - wtedy jak najbardziej sięgajcie po tę pozycję! Jeśli jednak nie lubisz czytać o damskich narządach płciowych, ani o jakimś lukrze (ohyda!), nie bierz się za tą powieść. Naprawdę!
PS. Nie czytałam innych książek pani Katarzyny, dlatego nie wiem, jaka jest np. "Poczekajka". Słyszałam jednak, że również nie zachwyca. I tego się trzymam. Michalak zraziła mnie do siebie z chwilą, w której po raz pierwszy użyła wspomnianych wyżej słów.

Trafiłam na tę książkę przypadkowo i był to jeden z najgorszych przypadków w całym moim życiu. Już okładka mnie zniechęcała, ale wiadomo - nie ocenia się książki po wyglądzie. Niemniej jednak uznałam, że pieniędzy na to wydawać nie będę i ściągnęłam sobie to "dzieło" na komputer. Doszłam do połowy, może trochę dalej. Nie przetrawiłam tego, przykro mi.
Katarzyna Michalak...

więcej Pokaż mimo to