rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Inspektor i Złodziejka Justyna Andrulewicz, Joanna Truchel
Ocena 7,3
Inspektor i Zł... Justyna Andrulewicz...

Na półkach:

Lektura ponad siedmiuset stron "Inspektora i Złodziejki" zajęła mi dwa dni, a para tytułowych bohaterów weszła do czołówki ulubionych postaci literackich. O tym, jak świetnie jest w tej książce nakreślone tło historyczne, przekonywać nikogo nie muszę. Autorki mają ogromną wiedzę o epoce i przemycają ją w sposób nienachalny, sprawiając, że opisy miejsc i sytuacji w ich powieści są bardzo sugestywne. Doskonale oddały klimat początku XX w., ten niespokojny czas, w którym ścierały się ze sobą różne doktryny i ruchy społeczne. I na tym burzliwym tle przedstawiły losy równie nietuzinkowej pary, Caitlin Brogan i Valentine'a Cosgrove'a. On, inspektor Scottland Yardu, próbujący poukładać swoje życie po różnych zawirowaniach osobisto-zawodowych. Ona, kobieta wyprzedzająca swój czas, wyzwolona z ciemiężniczych kajdan konwenansu. Oboje poturbowani, zaangażowani we wspólną sprawę. Książka jest wielowątkowa, momentami retrospektywna, absolutnie wciągająca. W dedykacji autorki napisały mi, że "Inspektor i Złodziejka" to nie jest Jane Austen. I rzeczywiście nie jest, bo świat przedstawiony jest tutaj o wiele bardziej brutalny i bezwzględny od tego z okresu regencji. Ale też nie chodzi przecież o to, by bezmyślnie naśladować inne pisarki, nawet te najwybitniejsze, a o to, by pokazać swój własny styl. Asiu, Justyno, Wam się to świetnie udało. Gratuluję debiutu! I oczywiście czekam na drugi tom.

Lektura ponad siedmiuset stron "Inspektora i Złodziejki" zajęła mi dwa dni, a para tytułowych bohaterów weszła do czołówki ulubionych postaci literackich. O tym, jak świetnie jest w tej książce nakreślone tło historyczne, przekonywać nikogo nie muszę. Autorki mają ogromną wiedzę o epoce i przemycają ją w sposób nienachalny, sprawiając, że opisy miejsc i sytuacji w ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje zakochanie w Dehnelowej prozie ma się wspaniale. Jego książki wchodzą mi w czytanie bezczelnie, bez kolejki. Nowy retrokryminał, pisany wspólnie z Piotrem Tarczyńskim, nie musiał zatem długo czekać.
Zofia Szczupaczyńska, główna bohaterka "Złotego rogu", to postać nietuzinkowa. Mieszczka, żona profesora medycyny. Nie powiedziałabym, że wścibska, bo choć wyciąga informacje od różnych ludzi, zawsze robi to z klasą i z zachowaniem wszelkich norm społecznych. Jest inteligentna i sprytna, ale jednocześnie doskonale wyważona, co sprawia, że przyćmiewa osobowością resztę bohaterów. Nie dziwi nawet, że to ona właśnie angażuje się w rozszyfrowanie zagadki tajemniczego morderstwa, do którego dochodzi nieopodal jej domu.
Zabieg osnucia akcji powieści wokół słynnego wesela w Bronowicach udał się znakomicie. Nawiązania do dramatu Wyspiańskiego są obecne, ale w sposób naturalny i niewymuszony. Nie drażni zatem obecność Wernyhory czy Chochoła. Polecam zatem czytać i się zachwycać.

Moje zakochanie w Dehnelowej prozie ma się wspaniale. Jego książki wchodzą mi w czytanie bezczelnie, bez kolejki. Nowy retrokryminał, pisany wspólnie z Piotrem Tarczyńskim, nie musiał zatem długo czekać.
Zofia Szczupaczyńska, główna bohaterka "Złotego rogu", to postać nietuzinkowa. Mieszczka, żona profesora medycyny. Nie powiedziałabym, że wścibska, bo choć wyciąga...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Florence - 32-letnia singielka, mieszkanka Manhattanu. Z pozoru ma wszystko: niezłą pracę w domu aukcyjnym, drogie i modne ubrania, przyjaciół, wianuszek adoratorów. Brakuje jej tylko stałego partnera. Jednak życie Florence dość szybko okazuje się ułudą, a "W pewnym wieku" staje się kroniką jej spektakularnego upadku. Pozbawiona zasad i hamulców moralnych, egoistyczna i skoncentrowana tylko na tym, by zdobyć bogatego męża, pogardzająca szczerymi uczuciami, zapętla się ostatecznie i traci wszystko i wszystkich. Florence to typ bohaterki skrajnie antypatycznej, nieodpowiedzialnej, pustej, wyzbytej skrupułów i zupełnie niesłusznie porównującej się do postaci stworzonych przez Austen czy Wharton. Sama książka to krytyka bezrefleksyjnego konsumpcjonizmu i kolejny głos w dyskusji nt. sytuacji współczesnych singielek po trzydziestce. Tama Janowitz nie ma może spektakularnego warsztatu językowego, nie wchodzi też tak głęboko w psychikę swojej bohaterki jak choćby Therese Bohmann w "O zmierzchu" i "Tej drugiej", a jednak trudno przejść obok "W pewnym wieku" obojętnie.

Florence - 32-letnia singielka, mieszkanka Manhattanu. Z pozoru ma wszystko: niezłą pracę w domu aukcyjnym, drogie i modne ubrania, przyjaciół, wianuszek adoratorów. Brakuje jej tylko stałego partnera. Jednak życie Florence dość szybko okazuje się ułudą, a "W pewnym wieku" staje się kroniką jej spektakularnego upadku. Pozbawiona zasad i hamulców moralnych, egoistyczna i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo lubię Kate Middleton. Uważam, że jest ona ludzką twarzą brytyjskiej rodziny królewskiej. Niestety książka Marci Moody nie wniosła nic nowego do mojej wiedzy o księżnej. Momentami miałam wrażenie, że jest to o prostu przedruk artykułów, które pojawiały się o Kate w brukowcach.

Bardzo lubię Kate Middleton. Uważam, że jest ona ludzką twarzą brytyjskiej rodziny królewskiej. Niestety książka Marci Moody nie wniosła nic nowego do mojej wiedzy o księżnej. Momentami miałam wrażenie, że jest to o prostu przedruk artykułów, które pojawiały się o Kate w brukowcach.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nieskomplikowana, sympatyczna historia. Główna bohaterka nieco może wyidealizowana, ale to dzięki niej dzieje się w książce tyle dobrego, że nie da się, czytając, nie mieć błogiego wyrazu twarzy.

Nieskomplikowana, sympatyczna historia. Główna bohaterka nieco może wyidealizowana, ale to dzięki niej dzieje się w książce tyle dobrego, że nie da się, czytając, nie mieć błogiego wyrazu twarzy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak zawsze w przypadku powieści wydawanych przez Pauzę główna bohaterka wymyka się najprostszym schematom. Niełatwo określić, czy to postać po prostu zła czy dobra, winna czy niewinna, niesympatyczna czy jednak dająca się lubić. Jako jedyna pozostaje natomiast bezimienna.
Z pewnością jest ta jej bezimienność symbolem życiowego z(a)gubienia. Bohaterka sprawia wrażenie, jakby podejmowała decyzje świadomie, a jednak pewne rzeczy wymykają się jej spod kontroli. Tak, jakby nie do końca jeszcze umiała przewidzieć konsekwencje swoich działań. Jest młoda, zachłanna, niecierpliwa, aspiruje do lepszego życia, którego pragnie już, teraz, natychmiast. Mam jednak wrażenie, że z tego pośpiechu ciagle wybiera niewłaściwe ścieżki, że zaczyna kompletnie nie z tej strony, z której powinna.
W moim przekonaniu nie jest to też tak do końca książka tylko i wyłącznie o romansie ludzi z różnych sfer, jak napisano w blurbie. Te różnice materialne nawet nie są tak wyraźnie przez autorkę zaakcentowane, a już na pewno nie mają wpływu na to, jak rozwija się akcja powieści. Mam też wątpliwości, czy tytuł odnosi się tylko do głównej bohaterki, bo co najmniej dwie inne kobiece postaci pasują mi tutaj do określenia "ta druga". Patrząc z perspektywy bezimiennej kochanki tą drugą, która jako jedyna stoi na przeszkodzie do szczęścia, jest obecna żona. Tą drugą może być też córka z pierwszego małżeństwa. A może odnosząca sukcesy córka z obecnego małżeństwa, która wpędza w kompleksy tę pierworodną?
Jestem pewna, że nie chodzi w tej książce tylko i wyłącznie o rozstrzygnięcie, kto jest bardziej winien: mąż czy kochanka. "Ta druga" to powieść o ambicjach, czasem wygórowanych, czasem zawiedzionych i o tym, co może się stać, gdy próbuje się je zaspokoić za wszelką cenę.
Przeczytawszy, polecam.

Jak zawsze w przypadku powieści wydawanych przez Pauzę główna bohaterka wymyka się najprostszym schematom. Niełatwo określić, czy to postać po prostu zła czy dobra, winna czy niewinna, niesympatyczna czy jednak dająca się lubić. Jako jedyna pozostaje natomiast bezimienna.
Z pewnością jest ta jej bezimienność symbolem życiowego z(a)gubienia. Bohaterka sprawia wrażenie, jakby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka pełna wspomnień, osobista, ale nie wprawiająca w zażenowanie, że przeczytało się coś, czego przeczytać nie wypada. Jest szczera i wzruszająca, bez nadmiernego epatowania szczegółami, bez patosu czy przesadnej apoteozy zmarłych. Na mnie podziałała kojąco.

Książka pełna wspomnień, osobista, ale nie wprawiająca w zażenowanie, że przeczytało się coś, czego przeczytać nie wypada. Jest szczera i wzruszająca, bez nadmiernego epatowania szczegółami, bez patosu czy przesadnej apoteozy zmarłych. Na mnie podziałała kojąco.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy i ostatni raz wzięłam się za czytanie tomiku, w którym poukładano wiersze tematycznie, a nie w kolejności ich powstania. Wiersze dobrano zbyt subiektywnie. Przesycone trupiością, śmiercią, naturalizmem kompletnie nie odpowiadają mojemu gustowi.

Pierwszy i ostatni raz wzięłam się za czytanie tomiku, w którym poukładano wiersze tematycznie, a nie w kolejności ich powstania. Wiersze dobrano zbyt subiektywnie. Przesycone trupiością, śmiercią, naturalizmem kompletnie nie odpowiadają mojemu gustowi.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Szymborska - moja wielka miłość. Tylko w taki, mocno subiektywny sposób, mogę wyrazić się o tej poezji. To w tym tomiku znajdują się wiersze, które zna i cytuje Polska: "Nic dwa razy", "Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej", "Rehabilitacja".

"Czemu Ty się zła godzino
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne."

"Tyle wiemy o sobie,
ile nas sprawdzono."

"Korzystam z najstarszego prawa wyobraźni
i po raz pierwszy w życiu przywołuję zmarłych,
wypatruję ich twarzy, nadsłuchuję kroków,
chociaż wiem, że kto umarł, ten umarł dokładnie."

Szymborska - moja wielka miłość. Tylko w taki, mocno subiektywny sposób, mogę wyrazić się o tej poezji. To w tym tomiku znajdują się wiersze, które zna i cytuje Polska: "Nic dwa razy", "Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej", "Rehabilitacja".

"Czemu Ty się zła godzino
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne."

"Tyle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Chyba nie można sobie wybrać lepszej lektury na początek wiosny niż "Tajemniczy ogród". Książka urzeka ponadczasowością, napisana w 1911r. nie zestarzała się tak naprawdę ani trochę, pozostając wzruszająca, inspirującą, ciepłą, budzącą nadzieję historią o przezwyciężaniu samego siebie.

Chyba nie można sobie wybrać lepszej lektury na początek wiosny niż "Tajemniczy ogród". Książka urzeka ponadczasowością, napisana w 1911r. nie zestarzała się tak naprawdę ani trochę, pozostając wzruszająca, inspirującą, ciepłą, budzącą nadzieję historią o przezwyciężaniu samego siebie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Hubert albo Powrót do Casablanki" opowiada historię Huberta Windischa, na życiu którego cieniem kładzie się przeszłość oraz toksyczna, niszcząca relacja z ojcem nazistą i bratem, z którym bohater nie umiał nawet zbudować więzi. To napisana w pięknym stylu (znacie twórczość Petera Härtlinga?) opowieść o tym, jak niedowartościowane dziecko zmienia się w dorosłego, który nie do końca umie się odnaleźć w codziennym życiu, nie jest w stanie zbudować głębokiej relacji kobietami (z wyjątkiem matki), a wszelkie próby wyrugowania ojca z pamięci przekładają się ostatecznie na rozwój zaburzeń psychicznych, w konsekwencji których człowiek już w średnim wieku tworzy sobie alternatywny świat, przenikający jego realne życie na wszystkich płaszczyznach i narażający go na nieustanną śmieszność.

"Hubert albo Powrót do Casablanki" opowiada historię Huberta Windischa, na życiu którego cieniem kładzie się przeszłość oraz toksyczna, niszcząca relacja z ojcem nazistą i bratem, z którym bohater nie umiał nawet zbudować więzi. To napisana w pięknym stylu (znacie twórczość Petera Härtlinga?) opowieść o tym, jak niedowartościowane dziecko zmienia się w dorosłego, który nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Klucze" to przepiękna powieść o tułaczce po Europie, której przyczyną był wybuch drugiej wojny światowej. Maria Kuncewiczowa pisze tak, że chce się jej książki czytać wolno i dokładnie, by nie stracić ani jednego słowa. To opowieść artystyczna, symboliczna, intertekstualna, a przy tym bardzo smutna, bo wyrażająca niedającą się nigdzie ukoić tęsknotę za ojczyzną. To też historia o wszechogarniającym niepokoju, trawiącym ludzi na całym kontynencie. Przeczytawszy, polecam, polecam, polecam!

"Klucze" to przepiękna powieść o tułaczce po Europie, której przyczyną był wybuch drugiej wojny światowej. Maria Kuncewiczowa pisze tak, że chce się jej książki czytać wolno i dokładnie, by nie stracić ani jednego słowa. To opowieść artystyczna, symboliczna, intertekstualna, a przy tym bardzo smutna, bo wyrażająca niedającą się nigdzie ukoić tęsknotę za ojczyzną. To też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ależ to była znakomita lektura! Zarzucono tym listom brak wartości literackiej i być może jest w tym ziarno, ziarenko prawdy. Nie mniej jednak listy bronią się każdym jednym, skreślonym przez ich autorkę słowem. Jane Austen jest ironiczna jak zawsze, momentami wręcz zgryźliwa, z doskonałym zmysłem obserwacji i niewybrednym poczuciem humoru plotkująca o znajomych, balach, modzie, ślubach i pogrzebach, rozpływająca się w zachwytach nad muślinami i lekturami. Te listy nie są tak wysublimowane i eleganckie jak jej książki, ale czuć w nich ducha tamtej epoki. I sama Jane jawi się w nich jako dama z charakterem.

Ależ to była znakomita lektura! Zarzucono tym listom brak wartości literackiej i być może jest w tym ziarno, ziarenko prawdy. Nie mniej jednak listy bronią się każdym jednym, skreślonym przez ich autorkę słowem. Jane Austen jest ironiczna jak zawsze, momentami wręcz zgryźliwa, z doskonałym zmysłem obserwacji i niewybrednym poczuciem humoru plotkująca o znajomych, balach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem pewna, że szybko o tej książce zapomnę. Przeczytałam bardziej z wrodzonej przekory i niechęci do odkładania na półkę pozycji raz zaczętych. Historia Jessego Craiga, producenta filmowego, który czasy świetności ma za sobą i który próbuje przypomnieć o sobie, udając się (jak wielu jemu podobnych) na słynny festiwal w Cannes. Opowieść ani porywająca, ani tym bardziej inspirująca.

Jestem pewna, że szybko o tej książce zapomnę. Przeczytałam bardziej z wrodzonej przekory i niechęci do odkładania na półkę pozycji raz zaczętych. Historia Jessego Craiga, producenta filmowego, który czasy świetności ma za sobą i który próbuje przypomnieć o sobie, udając się (jak wielu jemu podobnych) na słynny festiwal w Cannes. Opowieść ani porywająca, ani tym bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo mnie ta książka wymęczyła... Nie umiałam znaleźć w sobie ani zrozumienia, ani współczucia dla głównej bohaterki, z każdą kolejną stroną rosła natomiast moja irytacja jej postępowaniem. Ostatecznie nie wiem nawet, o czym jest ta powieść. Czy to opis przypadku osoby już chorej psychicznie czy też kobiety tak bardzo niezadowolonej i rozczarowanej życiem, że dopiero balansującej na granicy szaleństwa...

Bardzo mnie ta książka wymęczyła... Nie umiałam znaleźć w sobie ani zrozumienia, ani współczucia dla głównej bohaterki, z każdą kolejną stroną rosła natomiast moja irytacja jej postępowaniem. Ostatecznie nie wiem nawet, o czym jest ta powieść. Czy to opis przypadku osoby już chorej psychicznie czy też kobiety tak bardzo niezadowolonej i rozczarowanej życiem, że dopiero...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wspaniała proza! Krętymi ścieżkami prowadzi autorka swoją bohaterkę, każąc jej mierzyć się z problemami, o istnieniu których nawet nie miała pojęcia. Romansu w tej książce jak na lekarstwo, ale za to znakomicie skontrasowano i przedstawiono różnice między północną i południową Anglią XIX w., podziały klasowe, światopogląd pracowników i pracodawców, monotonię życia wiejskiego i dynamikę miasta przemysłowego. Bardzo, bardzo polecam!

Wspaniała proza! Krętymi ścieżkami prowadzi autorka swoją bohaterkę, każąc jej mierzyć się z problemami, o istnieniu których nawet nie miała pojęcia. Romansu w tej książce jak na lekarstwo, ale za to znakomicie skontrasowano i przedstawiono różnice między północną i południową Anglią XIX w., podziały klasowe, światopogląd pracowników i pracodawców, monotonię życia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jezioro Rusałek" to mikropowieść kryminalna, w której zbrodnia jest pretekstem do rozliczenia nazistowskiej przeszłości przodka. To obraz pierwszego pokolenia, które w wojnie nie brało udziału, które jednak, świadome skali krzywd wyrządzonych przez nazistów, boleśnie rozlicza ojców za to, co działo się za czasów rządów NSDAP. Bo zapomnieć jest bardzo trudno. Ben, Maria i Sten przypadkiem znajdują dziennik ojca, lekarza przeprowadzającego eksperymenty medyczne na więźniach obozu koncentracyjnego i od tej chwili robią wszystko, by nieustannie, przy każdej jednej okazji, przypominać ojcu o przeszłości. Doprowadza to w końcu do tragedii, tyleż zaskakującej, co oczekiwanej.

"Jezioro Rusałek" to mikropowieść kryminalna, w której zbrodnia jest pretekstem do rozliczenia nazistowskiej przeszłości przodka. To obraz pierwszego pokolenia, które w wojnie nie brało udziału, które jednak, świadome skali krzywd wyrządzonych przez nazistów, boleśnie rozlicza ojców za to, co działo się za czasów rządów NSDAP. Bo zapomnieć jest bardzo trudno. Ben, Maria i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jane Austen niezawodna jak zawsze. Całe szczęście, dwie z trzech zawartych w książce powieści mają fabułę zamkniętą, jedna, ta, której pisanie przerwała śmierć autorki, pozostaje niedokończona. Ale nic to. Warto, chocby i dla samej "Lady Susan", w której Austen wykreowała swój najczarniejszy charakter.

Jane Austen niezawodna jak zawsze. Całe szczęście, dwie z trzech zawartych w książce powieści mają fabułę zamkniętą, jedna, ta, której pisanie przerwała śmierć autorki, pozostaje niedokończona. Ale nic to. Warto, chocby i dla samej "Lady Susan", w której Austen wykreowała swój najczarniejszy charakter.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dla mnie to najbardziej przewidywalna i wtórna książka Zafóna. Czytałam ją jako ostatnią ze wszystkich przetłumaczonych na język polski powieści autora i nie mogłam pozbyć się natrętnej myśli, że to wszystko już było. Poza tym tutaj jak w żadnej innej historii drażniły mnie nielogiczności. Dla mnie najważniejsza będzie zawsze tetralogia o Cmentarzu Zapomnianych Książek, ważna Trylogia Mgły, "Marina" pozostanie powieścią bez większego znaczenia.

Dla mnie to najbardziej przewidywalna i wtórna książka Zafóna. Czytałam ją jako ostatnią ze wszystkich przetłumaczonych na język polski powieści autora i nie mogłam pozbyć się natrętnej myśli, że to wszystko już było. Poza tym tutaj jak w żadnej innej historii drażniły mnie nielogiczności. Dla mnie najważniejsza będzie zawsze tetralogia o Cmentarzu Zapomnianych Książek,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Twórczość Colleen Hoover jest obecnie na topie. Zdjęcia okładek jej książek bombardują odbiorców z większości profili bookstagramowych. Kiedy zatem dostrzegłam tomy tej autorki w bibliotece, uznałam, że najwyższa pora zmierzyć się z tym, co obecnie modne, a co, jak mi się wtedy wydawało, nie do końca trafia w mój gust czytelniczy. Z młodzieżówek bowiem wyrosłam już dawno. Ponieważ jednak chciałam wyrobić sobie własne zdanie na temat twórczości Hoover, wypożyczyłam Hopeless oraz Losing Hope i zabrałam do domu.

O czym są to książki? W dużym skrócie: o miłości dwojga nastolatków, Sky i Deana. Oboje kończą (tę samą) szkołę średnią, oboje mają tam opinię, nazwijmy to delikatnie, niezbyt przychylną. Sky postrzegana jest przez rówieśnice i rówieśników jako ladacznica, Dean z kolei jako buntownik i rozrabiaka, który ostatni rok życia spędził w poprawczaku za pobicie innego ucznia. Spotykają się przypadkiem w sklepie i od razu zaczynają pałać do siebie uczuciem wzajemnym, choć przez pewien czas skrywanym.

Trzeba zaznaczyć, że zarówno Hopeless, jak i Losing Hope koncentrują się wokół tych samych wydarzeń (z tego też powodu zestawiłam je w jednej recenzji), z tym że pierwsza z nich pisana jest z perspektywy Sky, druga zaś - z perspektywy Holdera. Spotkałam się z opiniami, że wiele osób odpuszcza sobie Losing Hope, bo nie ma sensu czytać dwa razy jednego i tego samego. Ja się z nimi nie zgadzam. Książki mają, co zrozumiałe, wiele punktów stycznych, jednak Losing Hope wnosi wiele nowego i pozwala spojrzeć na całą historię z szerszej perspektywy.

Mam taki zwyczaj, że podczas lektury robię sobie notatki, żeby móc je potem wykorzystać w recenzji. Przeczytawszy około 50 stron książki, o Hopeless napisałam: nudna, przewidywalna, powierzchowna. Wtedy dodałabym jeszcze może tandetna. Zamierzałam odłożyć książkę i nie kontynuować jej czytania, nie mniej jednak nie dawał mi spokoju fakt, że Colleen jest tak popularna i tak lubiana przez innych czytelników. Zadałam sobie pytanie: Dlaczego MNIE nie zachwyciła? Postanowiłam nie poddawać się chwilowemu zniechęceniu i dałam Hopeless drugą szansę. I wiecie co? To była najlepiej wykorzystana druga szansa w historii drugich szans wszystkich książek! (Ostatnim zdaniem puszczam oczko do fanów języka Hoover.)

Chylę czoła i pokornie przepraszam. Jakżesz ja się co do tej książki pomyliłam! Właściwie żadne z określeń zanotowanych przeze mnie po tych zaledwie 50 stronach nie znalazło potwierdzenia po dalszej jej lekturze. Wiele można o niej powiedzieć, ale nie to, że jest nudna i przewidywalna! Akcja w końcu przyspiesza, dzieją się rzeczy nagłe i nieoczekiwane. Nie odnosi się jednak wrażenia, że coś dzieje się na siłę. Collen Hoover świetnie ubiera wydarzenia w słowa, jej styl jest prosty, co sprawia, że czyta się łatwo, choć może nie do końca przyjemnie.

Bo trzeba podważyć także i powierzchowność, o którą książki pierwotnie posądziłam. Hopeless i Losing Hope z całą pewnością nie są powierzchowne. Choć miłość Deana i Sky jest tu tematem głównym, to jednak nie dominującym. Stanowi bowiem tło dla innych, bardzo trudnych wątków, z którymi autorka postanowiła się zmierzyć. I myślę, że świetnie jej się to udało. Colleen Hoover żadnego z tematów nie spłyca, dużo pisze o uczuciach i przeżyciach swoich bohaterów, dzięki czemu czytelnik otrzymuje szansę wczucia się w ich położenie i współczucia im. Co ważne, jej bohaterowie nie są czarno - biali. To postaci wielowymiarowe, takie, z klasyfikacją których ma się problem. Nie każdy jest tutaj tylko pozytywny lub tylko negatywny. Jak prawdziwi ludzie robią oni rzeczy właściwe i niewłaściwe, a rolą czytelnika jest nie osądzać, a rozumieć.

Podsumowując, nie żałuję czasu poświęconego lekturze książek Colleen Hoover. Muszę przyznać, że jej twórczość jest naprawdę godna polecenia. Teraz lepiej rozumiem zachwyt fanów i nie będą mnie już dziwiły wszechobecne okładki jej książek na profilach na Bookstagramie.

Twórczość Colleen Hoover jest obecnie na topie. Zdjęcia okładek jej książek bombardują odbiorców z większości profili bookstagramowych. Kiedy zatem dostrzegłam tomy tej autorki w bibliotece, uznałam, że najwyższa pora zmierzyć się z tym, co obecnie modne, a co, jak mi się wtedy wydawało, nie do końca trafia w mój gust czytelniczy. Z młodzieżówek bowiem wyrosłam już dawno....

więcej Pokaż mimo to