rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kolejne płytkie i banalne wynurzenia aroganckiego grafomana 🤦‍♀️
Litości....

Kolejne płytkie i banalne wynurzenia aroganckiego grafomana 🤦‍♀️
Litości....

Pokaż mimo to


Na półkach:

Właśnie skończyłam czytać i jestem tak wstrząsnięta, że nawet nie mam siły napisać recenzji.
Ta książka PO PROSTU BOLI.

Właśnie skończyłam czytać i jestem tak wstrząsnięta, że nawet nie mam siły napisać recenzji.
Ta książka PO PROSTU BOLI.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Ależ się wynudziłam...
Książka pełna banałów i frazesów niczym u Pawlikowskiej albo innej pani "Kołcz"...
Szkoda czasu.

Ależ się wynudziłam...
Książka pełna banałów i frazesów niczym u Pawlikowskiej albo innej pani "Kołcz"...
Szkoda czasu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli kupicie tę książkę stracicie czas i pieniądze, więc żeby wam oszczędzić jednego i drugiego piszę tę recenzję.
Myślałam że w końcu dowiem się czegoś NOWEGO, czegoś o czym jeszcze nie czytałam w książkach tej autorki, ale ona cały czas beztrosko serwuje tą samą papkę, te same frazesy i banalne stwierdzenia co w poprzednich książkach.
Nie do wiary!
Kolejna książka kalka - tym razem jest to przede wszystkim kalka książki Jestem szczęśliwym singlem.
Lanie wody idzie na całego !
Autorka po raz nie wiem który opisuje jak to się poznali w Belize, gdy podeszła do faceta i spytała go czym robi zdjęcia, choć mówiła o tym sto razy w wywiadach i opisywała to w innych książkach oraz mediach społecznościowych, czy to naprawdę takie istotne, żeby tyle o tym pisać ?
Irytujące jest też wielokrotne wtrącanie zdania dobrze znanego z poprzednich książek, czyli "znam to z własnego doświadczenia" ;-)
Subiektywne przeżycia jednej osoby to nie jakaś wyrocznia, a jedynie dowód anegdotyczny, nie ma jednej recepty na udany związek dla każdego, niestety...
W dalszym ciągu wciela też w życie sprawdzone metody pogrubiania książki na siłę, czyli:
rzadko rozmieszczony tekst, puste miejsca, szlaczki, rysunki na całą stronę itp.
Źle się czyta taką cegłę, zwłaszcza gdy ma się świadomość, że się za te wszystkie puste miejsca SŁONO ZAPŁACIŁO.
A treść książki ?
Da się ją zawrzeć w kilku zdaniach.
Nie żartuję.
Generalnie wszystkie "porady" sprowadzają się do jednej konkluzji - jak partner robi coś co ci przeszkadza, to nie zwracaj na to uwagi tylko zajmij się swoim życiem.
A on niech robi co chce, bo przecież jest wolnym człowiekiem, ty się skup na sobie i swoim rozwoju (na przykład kupując inne książki wydane przez panią Pawlikowską których tytuły proponuje nam w tekście) 😆 ;-) ;-)
A jak facet pije i bije to... "spakuj się i odejdź".
To dopiero odkrywcze!
Trzeba było rozpisywać się o tym przez 600 stron?
Litości... Tyle papieru zmarnować na takie "porady"...
Jest tyle ciekawych pozycji na rynku, pisanych przez kompetentne osoby, że ten "poradnik" możecie sobie darować :-)

Jeśli kupicie tę książkę stracicie czas i pieniądze, więc żeby wam oszczędzić jednego i drugiego piszę tę recenzję.
Myślałam że w końcu dowiem się czegoś NOWEGO, czegoś o czym jeszcze nie czytałam w książkach tej autorki, ale ona cały czas beztrosko serwuje tą samą papkę, te same frazesy i banalne stwierdzenia co w poprzednich książkach.
Nie do wiary!
Kolejna książka...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Na swoim miejscu. Przewodnik po organizacji domu, szafy i życia Clea Shearer, Joanna Teplin
Ocena 6,5
Na swoim miejs... Clea Shearer, Joann...

Na półkach:

Nie podoba mi się takie ściąganie żywcem z Marie Kondo. Jej książka jest jednak dużo, dużo lepsza!

Nie podoba mi się takie ściąganie żywcem z Marie Kondo. Jej książka jest jednak dużo, dużo lepsza!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czemu na litość boską autorki takie jak Skalska, Maciąg czy Pawlikowska piszą W KAŻDEJ KSIĄŻCE O TYM SAMYM, marnując papier, czas czytelnika i powtarzając te same frazesy ???
Jakim cudem pani Skalska mająca taki bałagan w swoim życiu osobistym poucza innych jak żyć ?
I określa się na facebooku jako "nauczyciel świadomego życia" ?
Facepalm.
I to podwójny.

Czemu na litość boską autorki takie jak Skalska, Maciąg czy Pawlikowska piszą W KAŻDEJ KSIĄŻCE O TYM SAMYM, marnując papier, czas czytelnika i powtarzając te same frazesy ???
Jakim cudem pani Skalska mająca taki bałagan w swoim życiu osobistym poucza innych jak żyć ?
I określa się na facebooku jako "nauczyciel świadomego życia" ?
Facepalm.
I to podwójny.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Żałuję, że to czytałam, autor sam ma problemy z emocjami moim zdaniem, daleeeeeeko mu do spokoju ducha i opanowania Eckharta Tolle (którego zresztą polecam).
Eckhart BEZ UŻYWANIA WULGARYZMÓW potrafił mnie zmotywować do zmian, czego o panu Jakubie niestety nie da się powiedzieć.
Dla mnie jest on osobą wyjątkowo antypatyczną, kreującą się na guru, ale z marnym skutkiem.
Książka zawiera "porady" w stylu "po co mieć depresję jak można nie mieć", albo "stłucz termometr to nie będziesz mieć gorączki".
Ręce opadają....

O sztucznym zwiększaniu objętości już nawet nie wspomnę...
Widać, że zabrakło inwencji, treści do przekazania, więc trzeba było maksymalnie "rozrzedzić" tekst, dać kilometrowe marginesy itp.
Szkoda czasu nawet na dłuższą recenzję.

Żałuję, że to czytałam, autor sam ma problemy z emocjami moim zdaniem, daleeeeeeko mu do spokoju ducha i opanowania Eckharta Tolle (którego zresztą polecam).
Eckhart BEZ UŻYWANIA WULGARYZMÓW potrafił mnie zmotywować do zmian, czego o panu Jakubie niestety nie da się powiedzieć.
Dla mnie jest on osobą wyjątkowo antypatyczną, kreującą się na guru, ale z marnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szkoda kasy proszę Państwa.
Ta książka to poradnik jak zapełnić 588 stron minimalną ilością treści.
Tupet autorki osiągnął już chyba apogeum.
Czy opłaca się Wam wydać pieniądze na książkę w której po raz kolejny będziecie czytać o tym że :
“ w waszej podświadomości są fałszywe kody i trzeba je przekuć na prawdziwe bo inaczej nie będziecie szczęśliwi” i tak dalej, i tak dalej.
Czytając, czułam się zażenowana chytrością autorki, która po raz kolejny wciska nam odgrzewany kotlet - w zasadzie to ten kotlet już spalił się od wielokrotnego ogrzewania.

Jak wielką hipokryzją jest narzekać na konsumpcjonizm, pogoń za pieniędzmi, maksymalizację zysków i wyprodukować 174 książkę?

Zawsze mnie to dziwi : jak można pisać ciągle o tym samym, tyle że inaczej formułując zdania?
Książka rozwleczona na tyle stron, monotonna, nudna.
Nienawidzę sztucznego nabijania objętości !
Taki sposób pisania i układ tekstu jest po prostu oszukiwaniem czytelnika - po wycięciu pustych miejsc książka dużo straciłaby na objętości i stron byłoby znacznie mniej.
Kolejny trick to szeroka interlinia, duże odstępy i niemal co drugie zdanie w osobnej linijce.
W ten prosty sposób szybko rośnie liczba stron.
Sprytne to.

Starałam podejść się do tej książki bez uprzedzeń i naprawdę spróbować znaleźć w niej coś dla siebie.
Jednak autorka skutecznie mi to uniemożliwiała, począwszy od przykładów, które opisuje a skończywszy na zmianie podejścia. Choćbym nie wiem, jak się męczyła, nie jestem w stanie utożsamić się z tym.
Rozważania w tej książce są niezwykle banalne, a schematyczne teksty dodatkowo potęgują złe wrażenie.
Niestety, nic odkrywczego, nic oryginalnego.
Za to mnóstwo lania wody.
Jak to u pani Beaty.
Trzykrotna powtórka tych samych 50 pytań!
A nie można było napisać : cofnij się do strony xyz i odpowiedz na pytania jeszcze raz?
Czyli standard.
Kopiowanie i wklejanie, kopiowanie i wklejanie, kopiowanie i wklejanie……………………….................


Jak się nie ma nic nowego do napisania to może po prostu….. nie pisać?
A ile drzew przez to ocaleje ;-)

Czytając książkę liczyłam, że zawiera coś nowego, że pokaże mi całkiem inne spojrzenie na wiele spraw - niestety jestem nią rozczarowana.
Dobrze, że pożyczona a nie kupiona bo wyrzuciłabym pieniądze w błoto!

Szkoda kasy proszę Państwa.
Ta książka to poradnik jak zapełnić 588 stron minimalną ilością treści.
Tupet autorki osiągnął już chyba apogeum.
Czy opłaca się Wam wydać pieniądze na książkę w której po raz kolejny będziecie czytać o tym że :
“ w waszej podświadomości są fałszywe kody i trzeba je przekuć na prawdziwe bo inaczej nie będziecie szczęśliwi” i tak dalej, i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak ja nie lubię książek sztucznie pogrubianych !!!
Mnóstwo pustych miejsc, które możnaby wypełnić większą ilością informacji.
Zamiast tego są rysuneczki, zdjęcia, puste kolorowe strony, na dodatek niepotrzebne wywiady z których nic konkretnego i ciekawego dla czytelnika nie wynika, najgorszą zapchajdziurą okazał się jednak rozdział o pielęgnacji dla.... facetów, choć tytuł wyraźnie pokazuje, że to pozycja dla kobiet!
Istotnych informacji niewiele, zresztą można o nich bez trudu poczytać w internecie.
No i jeszcze ta cena z sufitu - tak mało informacji za taką cenę???
Jestem bardzo, bardzo rozczarowana.
Odradzam bo szkoda pieniędzy.

Jak ja nie lubię książek sztucznie pogrubianych !!!
Mnóstwo pustych miejsc, które możnaby wypełnić większą ilością informacji.
Zamiast tego są rysuneczki, zdjęcia, puste kolorowe strony, na dodatek niepotrzebne wywiady z których nic konkretnego i ciekawego dla czytelnika nie wynika, najgorszą zapchajdziurą okazał się jednak rozdział o pielęgnacji dla.... facetów, choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak się składa, że mamy czasy w których promowanie książki trwa więcej czasu niż jej napisanie ;-)

Dlaczego dawniej było tyle dobrze napisanych książek?
Może dlatego, że pisarze po prostu PRACOWALI nad książką i nic ich nie rozpraszało.
Nie siedzieli na facebookach, fanpejdżach, nie biegali po telewizjach śniadaniowych itp.
A pani Beata napisała to dziełko w przerwach między wrzucaniem postów na fejsa, głaskaniem kota, występem w TVNie i tak dalej.
I wyszło to co wyszło. Czyli niewiele.
Bo personifikacja, owszem, jest ciekawym zabiegiem literackim pod warunkiem, że autor potrafi się nim sensownie posługiwać.
A jak się siedzi pół dnia na fejsie wrzucając niemal co godzinę fotki kotów, garnków z jedzeniem czy innych bzdur to już nie ma czasu na pracę nad stylem książki.
Rysuneczki i kolorowa okładka nic nie pomogą. Jako że Pawlikowska nawołuje do uczciwości - uczciwie przedstawiłam swoje zdanie.

I jeszcze taka mała próbka “mądrości życiowych” w wydaniu autorki : Pokonasz posłuszne potwory. Wszystkie potwory twojego życia są ci posłuszne.


Jeden z dialogów:

Pozwól w takim razie, że zadam ci pytanie – zaproponował Czas. – Kim byś była gdybyś nie była sobą?
– To proste – odrzekłam od razu. – Byłabym kimś innym.
– A kim będziesz wtedy kiedy nie będziesz sobą?
– Będę wtedy… niesobą – odpowiedziałam z pewnym wahaniem.

Yyyyy, że co???

Przydałoby się jeszcze Gadające Żelazko i Tańczący Parapet.

Rosjanie mają takie określenie: “Biez wodki nie razbieriosz”.
No właśnie…..

Tak się składa, że mamy czasy w których promowanie książki trwa więcej czasu niż jej napisanie ;-)

Dlaczego dawniej było tyle dobrze napisanych książek?
Może dlatego, że pisarze po prostu PRACOWALI nad książką i nic ich nie rozpraszało.
Nie siedzieli na facebookach, fanpejdżach, nie biegali po telewizjach śniadaniowych itp.
A pani Beata napisała to dziełko w przerwach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To niesamowite jak pani Beata marnuje papier ;-) Koleżanka od której pożyczyłam tę książkę powiedziała mi : “Pozbierała teksty z poprzednich książek i zlepiła w jedną “.
Po przeczytaniu niestety POTWIERDZAM. Specjalnie zdziwiona nie jestem bo to standard u Pawlikowskiej. Mielić tekst w koło Macieju. Co z tego że książka gruba jak pełno w niej zapychaczy w postaci pustych miejsc i rysuneczków.
Nic się w tej kwestii nie zmieniło, pisałam o tym w recenzjach poprzednich książek - jeśli ktoś ciekaw może zajrzeć.
Tak to jest jak się płodzi książki jedna po drugiej.
Zamiast napisać jedną porządną książkę z ćwiczeniami wydaje ich kilkanaście. Ręce opadają.
Ja na kolorowe rysuneczki nie dam się nabrać.
Po tylu latach pisania autorka mogłaby choć trochę popracować nad lepszym stylem. A tu nic. Dalej infantylizm.
Ot, sztucznie napompowana treść zebrana z poprzednich tomów i tyle.
No ale jest zima a ogrzanie 300 metrowego domu kosztuje, prawda?
Podróże również.

Tak sobie myślę:skoro pani Beata wydała 12 tomów na każdy miesiąc roku, księgę dobrych myśli na każdy dzień roku to pozostaje nam tylko patrzeć jak powstaną kolejne 52 książki, tym razem NA KAŻDY TYDZIEŃ ROKU !!! ;-)

To niesamowite jak pani Beata marnuje papier ;-) Koleżanka od której pożyczyłam tę książkę powiedziała mi : “Pozbierała teksty z poprzednich książek i zlepiła w jedną “.
Po przeczytaniu niestety POTWIERDZAM. Specjalnie zdziwiona nie jestem bo to standard u Pawlikowskiej. Mielić tekst w koło Macieju. Co z tego że książka gruba jak pełno w niej zapychaczy w postaci pustych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przykre jest, że ktoś latami uczy się, studiuje, zajmuje badaniami, zostaje naukowcem, profesorem a potem przyjdzie celebrytka, zostaje “ekspertem” i ma większy posłuch bo wydaje co miesiąc książkę w kolorowej okładce.

I o ile z większością tez autorki w tej książce się zgadzam, to z czterema rozdziałami dotyczącymi słońca i filtrów nie mogę się zgodzić gdyż temat ten został potraktowany zbyt jednostronnie i pobieżnie.

Według pani Beaty kremy z filtrem UV szkodzą skórze i palmitynian retinylu też szkodzi. Mogą być też przyczyną nowotworów.
Bo natknęła się na artykuł w angielskiej gazecie (str. 314) i stąd pochodzi jej “wiedza “.
Czy artykuły w prasie są takim wiarygodnym źródłem informacji?
Czy nie lepiej poznać opinię specjalistów?
Poczytać publikacje naukowe albo spytać kogoś kto z racji pracy zawodowej ma wiedzę na ten temat?
(Nawiasem mówiąc autorka kiedyś w wywiadzie stwierdziła, że nie czyta gazet).
Jak na przykład boli mnie oko to idę do okulisty a nie ustalam na własną rękę co mi jest u Doktora Google ;-)

No to może wyjaśnijmy jak jest naprawdę.
Otóż za starzenie skóry odpowiedzialne jest……. głównie słońce niestety.
Proces fotostarzenia trwa latami a skutki, czyli zniszczoną, pooraną głębokimi zmarszczkami skórę, widzimy gdy już jest za późno.
Twarz, szyja i dekolt pani Beaty jest tego bardzo wyraźnym dowodem.
Bez używania filtrów skóra starzeje się szybko.
Po prostu z punktu widzenia pielęgnacji cery promienie słoneczne sieją spustoszenie. Promieniowanie UV sprawia, że procesy komórkowe zostają zaburzone i produkcja melaniny stopniowo wymyka się spod kontroli.
Barwnik skóry zaczyna być wytwarzany w nadmiernych ilościach, co powoduje pojawianie się coraz liczniejszych przebarwień, zmian pigmentacyjnych, zmienia się koloryt skóry.
Ale o tym już autorka nie napisała. Za to uparcie twierdzi, że filtry to samo zło.
Zależy jakie.
W żadnym z czterech rozdziałów nie ma ani słowa o podziale filtrow na chemiczne i mineralne, o różnicach pomiędzy nimi, o wysokości PPD itp.
Porządne filtry dobrych firm wcale nie są ciężkie i tłuste, to tak samo jak ze śmieciowym jedzeniem pani Beato - to co najtańsze ma najsłabszy skład.
Trzeba było przynajmniej spróbować tych filtrów z wyższej półki, stać panią na to.

Trudno też uwierzyć, że umrę od kremu pod oczy, za to przypadki śmierci z powodu czerniaka są FAKTEM medycznym.

Nie są to moje prywatne teorie czy informacje wyczytane gdzieś tam w jakiejś gazecie, tylko opinie uznanych dermatologów m.in. profesora Jamesa Leydena w “European Journal of Dermatology” 2001.
(Tak, ja wiem, że pani Pawlikowska nie ma zaufania do naukowców tylko do swojej PODŚWIADOMOŚCI jednak dla mnie to niezbyt mocny argument.)

Zdjęcie kierowcy Billa McElligota, popularne m. in. na forach urodowych, jest równie wymownym przykładem.
Wygooglajcie to nazwisko a sami zobaczycie jak połowy jego twarzy różnią się od siebie z powodu wystawiania na słońce.
Różnica w wyglądzie wynosi jakieś 20 lat jak nie więcej.

Z kolei wit.A jest jednym z najdłużej badanych składników kosmetycznych, którego skuteczność działania i bezpieczeństwo są bardzo dobrze potwierdzone.
Zgadza się, że retinol w początkowej fazie działania uwrażliwia skórę na słońce i dlatego w czasie kuracji nie powinno się opalać ani korzystać z solarium tylko stosować filtry.
Najważniejsza sprawa to stosowanie produktów z retinolem na noc !!!
Nigdy w dzień na słońce !!!
Każdy dermatolog to Wam powie bo retinol w czystej postaci dostępny jest jedynie na receptę.

A tu na str. 321 mamy cytuję : podczas badań okazało się że ta sztuczna witamina A pod wpływem światła słonecznego zaczyna zachowywać się dziwnie i sprzyja powstawaniu cząsteczek które atakują zdrowe komórki.
Nikt przy zdrowych zmysłach podczas kuracji retinolem nie będzie wystawiał twarzy na słońce tylko smarował się na noc i to w okresie jesienno-zimowym a nie w środku lata.
Takie są zalecenia kosmetologów w tej kwestii i tyle.
Mam w rodzinie dermatologa więc gdyby filtry szkodziły skórze z pewnością by mi o tym powiedział i zakazał używania, nieprawdaż ?

Wypadałoby jakoś dokładniej ogarnąć temat jak już się ma ambicję pouczać pisząc książkę - skonsultować to z ludźmi, którzy naprawdę się na tym znają : dermatologami, biochemikami a nie tylko “ufać swojej intuicji “ przy okazji wprowadzając w błąd czytelników.
Rzetelnej wiedzy nie nabywa się czytając artykuły w gazetach tylko od specjalistów.
Oxybenzonu już nikt nie stosuje w filtrach, palmitynianu też - teraz są nowoczesne formy filtrów czyli Mexoryle, Tinosorby i Uvinul.
Informacje w książce są po prostu nieaktualne.
Ale kto by się tam przejmował, prawda pani Beato?
Grunt, że książka napisana, kasa się zgadza.
Takie mamy czasy, że niektórzy czują się ekspertem w nieswojej dziedzinie i jeszcze bezrefleksyjnie próbują na tym zarobić.

P.S.Jak to jest, że Koreanki znane z obsesyjnego niemalże używania filtrów jakoś nie chorują na raka skóry za to mają zadbaną cerę i młody wygląd?
Dlaczego ich twarze nie są poorane głębokimi zmarszczkami?
Przypadkiem nie dlatego, że chronią skórę przed promieniowaniem słonecznym?

Przykre jest, że ktoś latami uczy się, studiuje, zajmuje badaniami, zostaje naukowcem, profesorem a potem przyjdzie celebrytka, zostaje “ekspertem” i ma większy posłuch bo wydaje co miesiąc książkę w kolorowej okładce.

I o ile z większością tez autorki w tej książce się zgadzam, to z czterema rozdziałami dotyczącymi słońca i filtrów nie mogę się zgodzić gdyż temat ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sensownych porad w tej książce brak.
Zdjęcia profesjonalnych i perfekcyjnych makijaży można sobie pooglądać w necie całkiem ZA DARMO.

Zarówno książka jak i jej autorka pokazują aż nadto wyraźnie, że jeśli nie ma się urody Moniki Bellucci, ma się kiepściutkie włosy, nieefektowne rysy twarzy, małe oczy to nie pomoże żadne tam konturowanie, rozświetlanie i inne cudactwa.

Bardziej pomoglaby wizyta u dobrego lekarza a nie wyrzucanie kasy na chemiczne kosmetyki jeszcze bardziej pogarszające stan skóry i włosów.
Z próżnego i Salomon nie naleje.
Szkoda kasy i na tę książkę i na kosmetyki.
Za to kiedy wygląda się jak np. Aishwarya Ray albo Salma Hayek to makijaż nawet nie jest potrzebny.
Przykro mi autorko ale z tej mąki chleba nie będzie.

Sensownych porad w tej książce brak.
Zdjęcia profesjonalnych i perfekcyjnych makijaży można sobie pooglądać w necie całkiem ZA DARMO.

Zarówno książka jak i jej autorka pokazują aż nadto wyraźnie, że jeśli nie ma się urody Moniki Bellucci, ma się kiepściutkie włosy, nieefektowne rysy twarzy, małe oczy to nie pomoże żadne tam konturowanie, rozświetlanie i inne cudactwa....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Minęły ponad 4 lata od wydania tej książki, jest to naprawdę dużo czasu, zwłaszcza że autorka obiecuje zmiany już po roku ćwiczeń.
I jakoś nikt nie dzieli się z nami tutaj spektakularnymi efektami które przyszły do niego po tym kursie.

Żadnej osobie nie udało się kupić takiego domu jak ma Pani Beata ani żyć tak jak ona nie pracując na etacie i obijając się całymi dniami.

Zastanawiające prawda?
Czyżby kurs nie działał?
Autorka zapewnia przecież o jego stuprocenowej skuteczności.
A tu nic.
Za to naprodukowała dwanaście (!!!) części kolejnego kursu.
To w takim razie ta pięciotomowa seria już jest nieaktualna czy jak?
A wierzcie mi że treść tych pięciu tomów bez trudu dałoby się zmieścić w dwóch.


Nie ma to jak zarabiać na sprzedawaniu ludziom złudzeń ;-)

Minęły ponad 4 lata od wydania tej książki, jest to naprawdę dużo czasu, zwłaszcza że autorka obiecuje zmiany już po roku ćwiczeń.
I jakoś nikt nie dzieli się z nami tutaj spektakularnymi efektami które przyszły do niego po tym kursie.

Żadnej osobie nie udało się kupić takiego domu jak ma Pani Beata ani żyć tak jak ona nie pracując na etacie i obijając się całymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O wartości merytorycznej tej książki niech zaświadczą takie cytaty:

Str.128:
Gdybym nie miała mojej kochanej odbytnicy, to musiałabym chyba zatrudnić firmę, która usuwałaby ze mnie niestrawione resztki i odpadki.
(...) A więc codziennie dziękuję Bogu za to, że dał mi odbytnicę która spełnia dla mnie tak cudownie potrzebne zadanie.
(...) Jeśli czuję ból w odbycie, idę do proktologa !

Str.172:
Kto powiedział, że człowiek jest ważniejszy niż Mucha?
Kto jest w stanie to udowodnić?
Kto tak naprawdę wie co dzieje się w umyśle tej muchy?
Naukowcy być może stwierdzili, że mucha nie posiada mózgu, ale to jest samo w sobie bardzo ograniczające stwierdzenie, ponieważ sugeruje, że myśleć może tylko ten, kto ma mózg.
(...)
- Droga pani Mucho - powiedziałam.
- Miło cię widzieć. Jestem tu teraz trochę zajęta i byłabym wdzięczna gdybyś poszła latać gdzie indziej, ale jeśli to niemożliwe, to oczywiście nie ma sprawy, zostań.
Mucha spojrzała na mnie porozumiewawczo.
Wydaje mi się, że usłyszałam coś w odpowiedzi, lecz niestety jak dotąd język much pozostaje dla mnie zagadką. A potem odfrunęła.
- Miło było cię widzieć Pani Mucho - powiedziałam na pożegnanie. - Jesteś tu zawsze mile widziana. I wróciłam do pracy.


Cóż ja mam Wam napisać Moi Drodzy. Cena książki 31,90zł.
Jeszcze jedna taka książka pani Beaty i kto wie czy nie będę potrzebowała psychiatry, terapii, antydepresantów itp.
A póki co poprawię sobie nastrój "śmieciowym jedzeniem" ;-)

O wartości merytorycznej tej książki niech zaświadczą takie cytaty:

Str.128:
Gdybym nie miała mojej kochanej odbytnicy, to musiałabym chyba zatrudnić firmę, która usuwałaby ze mnie niestrawione resztki i odpadki.
(...) A więc codziennie dziękuję Bogu za to, że dał mi odbytnicę która spełnia dla mnie tak cudownie potrzebne zadanie.
(...) Jeśli czuję ból w odbycie, idę do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To NIE JEST Kurs Pozytywnego Myślenia.

To JEST Kurs Nabijania Kabzy Pani Beacie i tyle w temacie.

(Tak mi się jakość zrymowało niechcący ;-))

To NIE JEST Kurs Pozytywnego Myślenia.

To JEST Kurs Nabijania Kabzy Pani Beacie i tyle w temacie.

(Tak mi się jakość zrymowało niechcący ;-))

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nasza Mistrzyni Lania Wody znów się odezwała ;-)
Ależ wodolejstwo!
Trudno, prezentów się nie wybiera.

Jest to jedna z najnudniejszych książek jakie czytałam.
NIE WYSTARCZY BYĆ CIEKAWĄ OSOBĄ ŻEBY PISAĆ CIEKAWE KSIĄŻKI.
A książka jest płytka i banalna.
Równie pasjonująca jak telenowela brazylijska.
Ewidentnie doczepiony na siłę bzdurny wątek miłosny, po to żeby zrobić tanią sensację i zwiększyć sprzedaż.
A sensacji nie ma.
Za to jest nuda i charakterystyczny dla autorki infantylizm.
Nie wiem jaki ma sens rozdmuchiwanie banalnej historyjki, która zmieściłaby się w trzech rozdziałach, do rozmiarów całej książki. To pewnie wie tylko pani Beata.

Autorka do perfekcji opanowała sztukę “Co zrobić żeby książka była grubsza”.
I w tej książce też jest to czego nienawidzę, czyli sztuczne nabijanie tekstu w stylu :

Dwa zdania i odstęp.

Jedno zdanie i odstęp.

Dwa zdania i odstęp.

Tym sposobem na całej stronie mamy tylko parę zdań, a książka sztucznie grubieje.
Dorzućmy do tego mnóstwo powtórzeń, zdjęcia, rysuneczki, puste miejsca, dużą czcionkę, mnóstwo wykrzykników i powstała nowa książka.

Drażni mnie też to, że książka przypomina pamiętnik egzaltowanej nastolatki, a nie bądź co bądź dorosłej kobiety.
Jak dla mnie pani Beata nie umie pisać ciekawie bo do tego potrzebny jest warsztat, a z próżnego i Salomon nie naleje.
Żeby to zobrazować : przeczytajcie jakąś książkę podróżniczą Jacka Londona, a od razu zrozumiecie o co mi chodzi.
Akcja płynie wartko, interesujące opisy, ciekawe dialogi, soczysty język, a u pani Beaty z tym cienko.
Sztucznie przeciągana, nadmuchiwana fabuła, by zapełnić książkę i to się wyczuwa podczas czytania, niestety.

W użyciu ciągle te same wyrazy, zwroty, plus irytujące wykrzykniki. Pisałam o tym w recenzjach poprzednich książek - jeśli ktoś ciekaw może zajrzeć.

A to dzieło stanowczo odradzam,nie marnujcie pieniędzy bo tu nic ciekawego nie przeczytacie.
Najlepszą antyreklamą niech będzie fakt, że czytając ją po raz drugi….. usnęłam !!!

Po co marnować tyle papieru skoro nie ma się nic ciekawego do napisania?
(Ekologia się kłania pani Beato!)


P.S. Ach, chyba jednak wiem po co. Utrzymanie i ogrzanie tego wielkiego domu autorki sporo kosztuje, podróże po świecie również.

Nasza Mistrzyni Lania Wody znów się odezwała ;-)
Ależ wodolejstwo!
Trudno, prezentów się nie wybiera.

Jest to jedna z najnudniejszych książek jakie czytałam.
NIE WYSTARCZY BYĆ CIEKAWĄ OSOBĄ ŻEBY PISAĆ CIEKAWE KSIĄŻKI.
A książka jest płytka i banalna.
Równie pasjonująca jak telenowela brazylijska.
Ewidentnie doczepiony na siłę bzdurny wątek miłosny, po to żeby zrobić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby dieta "cud" a cera pani Beaty wygląda jak u staruszki. Dziwne, prawda?
A teraz konkrety.

Książka ta jest niemalże kopią pierwszego tomu tej serii czyli “W dżungli zdrowia”.
Jednakże nie jestem specjalnie zdziwiona tym faktem, bo kto czyta panią Pawlikowską wie, że to standard u niej pisać nową książkę ze starymi tekstami albo inaczej: zmieniają się tylko okładki i tytuły a treść ciągle ta sama.
Tym razem nie będę kopać leżącego tylko po prostu zacytuję Wam kilka zdań.

Str.180: Prawda jest prawdą tylko wtedy kiedy jest pozbawiona fałszu.(Baaaardzo to odkrywcze, nieprawdaż?)

Str.202: Jestem głęboko przekonana o tym, że jedyną możliwą drogą życia i działania w jakiejkolwiek dziedzinie jest uczciwość. Mam tę uczciwość tak głęboko wbudowaną w siebie, że ona działa jak naturalny środek odstraszający wszystko, co mogłoby ją zakłócić. (Polemizowałabym z tym.)

Skoro jesteśmy przy uczciwości.....

Strona 376: “ Nie piję zwykłej kawy bo nie mam ochoty na kawę - odkąd zaczęłam pić yerba mate.

A tu proszę cytacik z
Blondynka w Urugwaju, str.190: “Wzięłam zimny prysznic, ubrałam się i poszłam zrobić to, co uwielbiam robić każdego poranka w czasie samotnej wyprawy. Siadam w barze, zamawiam kawę, wyjmuję notatnik i piszę.
Po pierwszej filiżance zawsze jest druga, trzecia, czwarta, piąta, zdarza się, że wypijam litr kawy odpowiednio rozcieńczonej dużą ilością gorącej wody. “

No więc? Czy to jest wiarygodna osoba?

I na koniec perełka ze str. 325 :
Ja na przykład bardzo dużo myślę. Serio. Bardzo dużo myślę, zastanawiam się, wyciągam wnioski. Mam czasem wrażenie, że w moim umyśle powstał niewidoczny dla mnie kombinat rozwiązywania problemów i ważnych spraw. Zawsze tak było. Szukałam odpowiedzi i po prostu dostawałam je z głębi mojego umysłu.

Cóż, niech Pani myśli jeszcze więcej. Może w końcu wymyśli Pani jakąś ciekawą i ZUPEŁNIE NOWĄ książkę a nie powtórkę poprzednich.

Niby dieta "cud" a cera pani Beaty wygląda jak u staruszki. Dziwne, prawda?
A teraz konkrety.

Książka ta jest niemalże kopią pierwszego tomu tej serii czyli “W dżungli zdrowia”.
Jednakże nie jestem specjalnie zdziwiona tym faktem, bo kto czyta panią Pawlikowską wie, że to standard u niej pisać nową książkę ze starymi tekstami albo inaczej: zmieniają się tylko okładki i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli ktoś czytał Blondynkę w Paragwaju to ta książka jest do niej bardzo podobna, niestety.

Krótkie refleksje po przeczytaniu książki,strona 198:
“W życiu wcale nie chodzi o to, żeby w krótkim czasie zarobić jak najwięcej kasy”.
Doprawdy pani Beato?
To po co pani pisze tyle książek? Oprócz tego wydała pani: puzzle podróżnicze cała kolekcja, gry edukacyjne memory też cała kolekcja, fiszki podróżnicze, malowanki, kalendarze.
Po co to wszystko?
Nie dla kasy przypadkiem???

Strona 148: “Nieważne ile masz. Ważne jest to, czy umiesz się tym cieszyć.“
Skoro tak, to po cóż singielce dom o powierzchni 300 metrów kwadratowych? No po co?
Przecież to hipokryzja do kwadratu!

Strona 221: “Czy wiesz, że wszystkie te nowoczesne urządzenia i wynalazki bezprzewodowe wydzielają przez cały czas rozmaite promieniowania, które krzyżują się ze sobą w powietrzu dookoła nas?
Wi-fi jest realnym promieniowaniem, tyle że jest niewidzialne, dlatego ludzie nie zdają sobie z niego sprawy. Wystarczy znaleźć się poza ich zasięgiem, żeby nagle poczuć lekkość, wolność, radość i szczęście. Może to jest jeden z sekretów dżungli amatorskiej, do której tak bardzo lubię wracać i gdzie czuję się najlepiej?“

Wniosek nasuwa się sam: skoro w dżungli tak dobrze to czemu pani nie zostanie tam na zawsze?
Dziwne też jest, że takie słowa pisze osoba która ma konta na Instagramie, Facebooku, YouTubie i cały czas coś tam wrzuca: zdjęcia, filmiki, posty.
Czy w jakiś magiczny sposób promieniowanie nie szkodzi pani Beacie?
Przecież to wszystko wymaga czasu i obcowania z tymi niezdrowymi urządzeniami.

Str.190: “Wzięłam zimny prysznic, ubrałam się i poszłam zrobić to, co uwielbiam robić każdego poranka w czasie samotnej wyprawy. Siadam w barze, zamawiam kawę, wyjmuję notatnik i piszę.
Po pierwszej filiżance zawsze jest druga, trzecia, czwarta, piąta, zdarza się, że wypijam litr kawy odpowiednio rozcieńczonej dużą ilością gorącej wody. “

A w książce Moja dieta cud str.376:
Nie piję zwykłej kawy bo nie mam ochoty na kawę - odkąd zaczęłam pić yerba mate.
Jest tam też napisane, że kawa zakwasza organizm i atakuje serce.

No więc? Czy to jest wiarygodna osoba?

I na koniec prawdziwa perełka ze strony 285, tu chyba autorka wspięła się już na “wyżyny” literackie: “WIESZ TYLKO TO, CO WIESZ. Nie wiesz tego, czego nie wiesz, i nawet nie wiesz o tym, że coś ci umyka.”

Szczęka mi opadła, ale nie z zachwytu. Odradzam marnowanie czasu i pieniędzy na panią Pawlikowską i jej mądrości bo o Urugwaju tu niewiele.
Za to pełno narzekania na śmieciowe jedzenie, tę niedobrą cywilizację i tak dalej do znudzenia. Znacie to już na pamięć.

Jeśli ktoś czytał Blondynkę w Paragwaju to ta książka jest do niej bardzo podobna, niestety.

Krótkie refleksje po przeczytaniu książki,strona 198:
“W życiu wcale nie chodzi o to, żeby w krótkim czasie zarobić jak najwięcej kasy”.
Doprawdy pani Beato?
To po co pani pisze tyle książek? Oprócz tego wydała pani: puzzle podróżnicze cała kolekcja, gry edukacyjne memory też...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pani Beata jest z pewnością ciekawą, nietuzinkową osobą jednak jako autorka książek kompletnie do mnie nie przemawia.
W tym tomie również mamy powtórkę z powtórek.
Jeśli ktoś ma ochotę może sam sprawdzić :
rozdział 11 i 13 tej oto książki to prawie w całości "kopiuj-wklej" rozdziału 39 z poprzedniego tomu pt. Kurs szczęścia.

Świetnym sposobem na powiększenie objętości jest też dwukrotne zamieszczenie tego samego testu ciągnącego się przez 45 stron.
Czy nie wystarczyłoby napisać : a teraz wróć do strony 188 i ponownie zrób to ćwiczenie?

Do tego dodajmy jakieś 30 % pustych miejsc na notatki i książka nam już znacznie pogrubiała ;-)

Pytanie retoryczne : nie szkoda na to papieru?
Tak to jest jak za pisanie książek bierze się ktoś kto chce szybko i łatwo się dorobić.

Pani Beata jest z pewnością ciekawą, nietuzinkową osobą jednak jako autorka książek kompletnie do mnie nie przemawia.
W tym tomie również mamy powtórkę z powtórek.
Jeśli ktoś ma ochotę może sam sprawdzić :
rozdział 11 i 13 tej oto książki to prawie w całości "kopiuj-wklej" rozdziału 39 z poprzedniego tomu pt. Kurs szczęścia.

Świetnym sposobem na powiększenie objętości...

więcej Pokaż mimo to