Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Niezwykle często można się spotkać w fantastyce ze schematem, w którym drużyna niezwykłych postaci wyrusza, by ocalić świat od grożącego mu niebezpieczeństwa. Czytając „Samo ostrze” zaskoczyło mnie to, że ta książka również opiera się na podobnym pomyśle. Chyba spodziewałem się czegoś bardziej nowatorskiego. Czy to oznacza, że historia jest banalna i przewidywalna? W żadnym wypadku. Tym bardziej autorowi należy się szacunek, że wykorzystując tak klasyczne motywy potrafi niezwykle zainteresować.

Abercrombie opisuje nam Unię. Kraj, którego mieszkańcy oddają się swoim frywolnym zabawom i politycznym sporom, mimo zbliżającej się wojny z Północą. A nie jest to jedyne zagrożenie dla Unii. Każdy rozdział w powieści, poświęcony jest jednemu z bohaterów. I tak poznajemy egoistycznego i dumnego Jezala, który pragnie wygrać w turnieju szermierczym. Barbarzyńcę Logena, który zdobył sławę, jako Krwawy Dziewięć, lecz teraz stara się zaprzestać rzeźnickiego stylu życia. Oraz inkwizytora Gloktę, którego życie ani trochę nie oszczędziło. Po tym jak został wypuszczony z niewoli jest wrakiem człowieka. Każdy ruch sprawia mu ból i często sam nie może sobie poradzić nawet z najbardziej przyziemnymi potrzebami. A jest to dopiero część występujących w powieści postaci.

„Samo ostrze” jest pierwszym tomem trylogii „Pierwsze Prawo” i jest to zaledwie wprowadzenie do całej historii. Abercrombie ujawnia niewiele informacji i tylko sugeruje, czego możemy się spodziewać w późniejszych tomach. Chociaż akcja powieści nie gna na złamanie karku, to na brak wydarzeń nie można narzekać. Jedynie momentami książkę mi się ciężko czytało, być może to wina tłumaczenia. Jak napisałem na początku w powieści mamy do czynienia ze schematem drużyny ruszającej uratować świat, ale nie jest to podane zbyt nachalnie. Właściwie jest to zaprezentowane trochę inaczej niż zawsze. Autor bardziej skupia się na postaciach i prezentuje złożonych bohaterów, którzy niejednokrotnie zaskakują swoim zachowaniem. Chociaż „Samo ostrze” nie jest zbyt popularną książką, to ze względu na ciekawą fabułę i nietuzinkowe postacie, stanowi pozycję wartą uwagi.

http://miedzyswiatami.blogspot.com/

Niezwykle często można się spotkać w fantastyce ze schematem, w którym drużyna niezwykłych postaci wyrusza, by ocalić świat od grożącego mu niebezpieczeństwa. Czytając „Samo ostrze” zaskoczyło mnie to, że ta książka również opiera się na podobnym pomyśle. Chyba spodziewałem się czegoś bardziej nowatorskiego. Czy to oznacza, że historia jest banalna i przewidywalna? W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książki z serii Uczta Wyobraźni są uznawane za ambitne, albo po prostu za wymagające. Dlatego też, gdy zaczynałem czytać książkę Bacigalupiego miałem lekkie obawy, jak sobie z nią poradzę. „Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć” okazała się świetną książką, z mnóstwem genialnych pomysłów i do tego bardzo przystępnie napisaną. Autor swoje historie głównie buduje na zmianach biologicznych lub genetycznych. Pokazuje, jak drobne modyfikacje w ekosystemie potrafią wstrząsnąć światem i do czego może doprowadzić nadmierne ingerowanie w strukturę genetyczną roślin i zwierząt.

Pierwszą część książki stanowi zbiór opowiadań „Pompa numer sześć”. Autor zazwyczaj prezentuje nam nieodległą przyszłość. Niekiedy jest to świat wyniszczony przez genetycznie modyfikowane choroby i zarazy. Innym zaś razem dostajemy obraz ludzi, których rany się od razu goją, nawet ich odcięte kończyny odrastają. Bacigalupi głównie skupia się na swoich wizjach przyszłości, ale wykorzystuje je też, by ukazać nam niemoralne i oburzające zachowanie ludzi. Na przykład w opowiadaniu „Regulator”, gdzie ludzie za sprawą specyficznych leków mogą przedłużać swoje życie. Niestety, ale w tej sytuacji nowo urodzone dzieci stanowią jedynie problem. Zatem ktoś musi wyregulować nadwyżkę populacji. Każde z opowiadań od samego początku uderza wizją świata i serwuje nam dużą dawkę emocji. Na żadną z opisanych historii nie można pozostać obojętnym.

Druga część książki to powieść „Nakręcana dziewczyna”, której historia nie tylko nawiązuje do wizji świata z paru wcześniejszych opowiadań, ale można też odnaleźć powiązania fabularne między nimi. W ten właśnie sposób trafiamy do świata targanego nowymi mutacjami zaraz i szkodników. Poziom wód już znacznie się podniósł, wyczerpały się zasoby paliw naturalnych, a wody pitnej jest coraz mniej. Era globalizacji już dawno przeminęła. Przyszłość, w której zdecydowanie nie chciałbym się znaleźć.

Oprócz intrygującej wizji przyszłości dostajemy interesującą historię, która zakrojona jest na większą skalę niż to się z początku wydaje. Narracja „Nakręcanej dziewczyny” prowadzona jest oczami kilku postaci, których życie, co chwilę się krzyżuje. Przebrnąwszy przez nieco nudny początek okazuje się, że opisani bohaterowie są bardzo żywi. Można poczuć, że to nie są tylko papierowe postacie, ale prawdziwi ludzie. O ile prawdziwym człowiekiem można nazwać nakręcaną dziewczynę, która jest istotą genetycznie zmodyfikowaną. Stworzoną, by służyć swym twórcą. Z pozoru jest tylko zabawką.

Trafnym pomysłem okazało się połączenie zbioru opowiadań i powieści, dzięki czemu możemy w znacznym stopniu poznać twórczość Paolo Bacigalupiego. „Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć” nie tylko porusza treści i tematy, nad którymi można się zastanowić, ale też prezentuje świetne historie. Moim zdaniem opowiadania dostarczają intensywniejszych wrażeń niż powieść, ale „Nakręcana dziewczyna” też potrafi niekiedy mocno zaskoczyć. Polecam wszystkim, nie tylko fanom science fiction.

Książki z serii Uczta Wyobraźni są uznawane za ambitne, albo po prostu za wymagające. Dlatego też, gdy zaczynałem czytać książkę Bacigalupiego miałem lekkie obawy, jak sobie z nią poradzę. „Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć” okazała się świetną książką, z mnóstwem genialnych pomysłów i do tego bardzo przystępnie napisaną. Autor swoje historie głównie buduje na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Bohaterowie umierają” to książka bardzo nastawiona na dynamizm, akcję i przygodę. Krew się leje i przekleństwa się sypią. Po prostu kawał męskiego fantasy.

Stover prezentuje nam wizję dwóch światów. Z jednej strony mamy naszą Ziemię w nieodległej przyszłości, na której zaszły spore zmiany. Społeczeństwo podzielone jest na kasty. Jeśli znajdujesz się na niższym szczeblu, to wystarczy jedno słowo tych ponad tobą, by zniszczyć ci życie. A awans do wyższej klasy jest mało prawdopodobny. Właśnie w takim świecie ludzie znaleźli sobie niezwykłą rozrywkę. Wysyłają Aktorów do Nadświata, równoległej rzeczywistości, która przypomina typową krainę fantasy, żeby udawali mieszkańców tamtego świata i uczestniczyli w najróżniejszych przygodach. Oczywiście im bardziej niebezpieczne wyprawy tym lepiej, przecież nudnych historii nikt nie chce oglądać. Natomiast na Ziemi ludzie mogą przeżywać te same wydarzenia, co ich ulubieni bohaterowie. Nie tylko mogą je oglądać, ale także mogą poczuć, to samo co Aktorzy. Odczuwać strach, podniecenie, adrenalinę, a nawet przeżyć śmierć.

Hari Michaelson jest jednym z najbardziej znanych Aktorów. Jednak w Nadświecie nazywa się Caine. Jest bezlitosnym zabójcą, zawsze tam gdzie dzieją się najważniejsze wydarzenia. Dopiero, co wrócił na Ziemię, niestety niedane mu jest spokojnie odpocząć. Jego żona, również Aktorka, zaginęła w Nadświecie. Jeżeli nie odnajdzie jej w przeciągu tygodnia, czeka ją śmierć w prawdziwych męczarniach. I chociaż bohaterowie są w separacji, to Hari rusza żonie na ratunek bez chwili wahania. Mimo, że bohater przeżywa osobistą tragedię, to organizatorzy tych przygód myślą tylko o tym, jak zarobić najwięcej na jego brawurowej walce o ukochaną. Pozwolą mu wrócić do Nadświata, pod warunkiem, że zabije cesarza, posiadającego niemal boskie moce.

Historia, którą prezentuje Stover jest pełna wartkiej akcji, w książce cały czas coś się dzieje. Pełno jest pościgów, ucieczek, a także niezwykłych pojedynków. Do tego jeszcze potężna i widowiskowa magia. Na szczęście całą fabułę spaja ciekawa i wciągająca intryga. W książce pojawia się trochę brutalnych scen, niektóre bardzo szczegółowo opisane. Dla osób o słabszych nerwach mogą się one wydać bardzo nieprzyjemne. Jednak mi osobiście, to nie przeszkadzało. Wszystko pasowało do wizji autora, bowiem świat, który nam rysuje jest okrutny, a bohaterowie nie mają tutaj lekko. Dużym plusem książki jest brak typowego podziału na dobro i zło. Sam Caine wzbudza różne emocje. Z jednej strony bezwzględny morderca, a z drugiej wydaje się być jednym z tych najmniej „złych” bohaterów.

Szkoda trochę, że Nadświat nie jest zbyt ciekawie opisany. Równoległa rzeczywistość zaprezentowana nam jest tylko, jako scena. Cała akcja powieści rozgrywa się właściwie tylko w jednym mieście, Ankhanie. Dostajemy garść najpotrzebniejszych informacji i właściwie tyle. Najważniejszy jest Caine i prowadzone przez niego przedstawienie. Również o naszej Ziemi dowiadujemy się niewiele. Znacznie więcej informacji dostajemy w drugim tomie, gdzie wyjaśnione jest, co doprowadziło do podziału społeczeństwa na kasty.

„Bohaterowie umierają” Matthew Stovera jest książką ciekawą i wciągającą. Niecodzienny główny bohater i rozbudowana fabuła sprawiają, że przy książce nie można się nudzić.

„Bohaterowie umierają” to książka bardzo nastawiona na dynamizm, akcję i przygodę. Krew się leje i przekleństwa się sypią. Po prostu kawał męskiego fantasy.

Stover prezentuje nam wizję dwóch światów. Z jednej strony mamy naszą Ziemię w nieodległej przyszłości, na której zaszły spore zmiany. Społeczeństwo podzielone jest na kasty. Jeśli znajdujesz się na niższym szczeblu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O „Księdze Całości” Kresa już od dawna słyszałem wiele pozytywnych opinii. Czytałem też często, że „Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza” Roberta Wegnera są podobne w pewnym sensie do tego cyklu. Zachęciło mnie to jeszcze bardziej do przeczytania tych książek, gdyż opowiadania tego młodszego pisarza przypadły mi bardzo do gustu. Gdy w końcu zdobyłem pierwszy tom, czyli „Północną Granicę”, od razu się za niego zabrałem.

W książce opisywana jest historia zwykłych żołnierzy strzegących tytułowej północnej granicy. Na rubieżach królestwa toczą się walki z potworami stworzonymi przez złego boga Alera. Setnik Rawat wraz z garstką żołnierzy i kotem zwiadowcą wyrusza by roznieść panoszącą się niedaleko zgraję stworów. Tak, w tej książce koty są obdarzone rozumem, to jednak myślą w trochę inny sposób niż ludzie. Oprócz ludzi i kotów, istotami myślącymi są jeszcze sępy, lecz ich w tym tomie nie spotkamy. Fabuła „Północnej Granicy” dotyczy głównie wojny. Otrzymujemy pełno walk i potyczek. Czytając powieść mogłem poczuć radość zwycięstwa, gorycz porażki, jak i żal po stracie towarzyszy. Chociaż na początku podobały mi się ciągłe militarystyczne opisy, to jednak pod koniec książki zaczynało mnie to trochę nużyć. Dużym atutem powieści są główni bohaterowie, którzy wywołują w nas najróżniejsze uczucia. Trochę szkoda, że fabuła skupiła się bardziej na wojnie niż na postaciach, bo te są opisane świetnie. Nie są to szlachetni rycerze walczący w imię dobra, ale zwykli żołnierze wykonujący swoją pracę. Często pokazują nam, jakimi są świetnymi wojownikami, lecz zdarza im się też popełniać błędy. Niekiedy pomyłki te pociągają za sobą straszne konsekwencje.

Dodatkowo w książce jest pewna doza tajemniczości. O wykreowanym świecie dowiadujemy się niewiele. Podczas czytania nasuwało mi się pełno pytań, na które nie dostałem odpowiedzi. Wynikało to z faktu, że bohaterowie również nic na te tematy nie wiedzą, w końcu to tylko zwykli żołnierze, a nie żadni mędrcy.

„Północna Granica” jest ciekawą powieścią wprowadzającą nas w świat Szereru. Mimo tego, że książkę czytało mi się bardzo dobrze, to jednak myślałem, że będzie lepiej. Mam tylko nadzieję, że kolejne tomy wciągną mnie jeszcze bardziej.


http://miedzyswiatami.blogspot.com/2011/08/ponocna-granica-feliks-w-kres.html

O „Księdze Całości” Kresa już od dawna słyszałem wiele pozytywnych opinii. Czytałem też często, że „Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza” Roberta Wegnera są podobne w pewnym sensie do tego cyklu. Zachęciło mnie to jeszcze bardziej do przeczytania tych książek, gdyż opowiadania tego młodszego pisarza przypadły mi bardzo do gustu. Gdy w końcu zdobyłem pierwszy tom, czyli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy zaczynałem czytać książkę „Sen_numer_9”, potrafiłem ją określić tylko, jako dziwną. Jednak w im bardziej się wczytywałem, słowo „dziwna” przeradzało się w „niezwykła”. Było to spowodowane tym, że główny wątek był przeplatany różnego rodzaju wizjami, snami, a nawet grami komputerowymi albo zapiskami z dziennika pilota kamikaze z czasów II wojny światowej.

Do Tokio przyjeżdża dwudziestoletni Eidżi Mijake. Chce odnaleźć ojca, którego nigdy nie spotkał. Zadanie to jest jednak niezwykle trudne. Bo jak odnaleźć jednego człowieka, nie znając jego nazwiska, ani tego jak on wygląda, w takim mieście jak Tokio? Chłopak pracując w biurze rzeczy znalezionych, na stacji w Ueno, snuje pomysły jak zobaczyć się z adwokatem swojego ojca. Jest zwykłym robotnikiem, trutniem, jak określa siebie sam bohater. Podczas poszukiwań Eidżi powoli zakochuje się w pewnej kelnerce. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby bohater nie wplątał się przez przypadek w mafijne porachunki.

Jak wspomniałem wcześniej konstrukcja książki nie jest zwyczajna. W każdym rozdziale możemy znaleźć urywek jakiejś historii, związanej tylko pośrednio z głównym bohaterem, albo nawet wcale. Co prawda zabieg ten nadaje książce niezwykłości, to niekiedy niepotrzebnie odwraca i rozprasza uwagę od głównej fabuły. Niektóre poboczne wątki mnie wynudziły, za to inne wciągnęły niezmiernie.

„Sen_numer_9” inspirowana piosenką „#9 dream” Johna Lennona jest książką intrygującą. Wielowątkowa i wciągająca fabuła oraz ciekawe i niejednoznaczne zakończenie, sprawiają, że po książkę zdecydowanie warto sięgnąć. Jeśli natomiast dla kogoś przesadne udziwnienia są męczące i niepotrzebne, może sobie książkę spokojnie odpuścić.

Gdy zaczynałem czytać książkę „Sen_numer_9”, potrafiłem ją określić tylko, jako dziwną. Jednak w im bardziej się wczytywałem, słowo „dziwna” przeradzało się w „niezwykła”. Było to spowodowane tym, że główny wątek był przeplatany różnego rodzaju wizjami, snami, a nawet grami komputerowymi albo zapiskami z dziennika pilota kamikaze z czasów II wojny światowej.

Do Tokio...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Zabójstwo Rogera Ackroyda” jest według mnie idealną książką na letnie dni. Jest to klasyczny kryminał, w którym najważniejsza jest zagadka. Bez zbędnych wątków pobocznych cała uwaga w książce jest poświęcona odnalezieniu mordercy.

Wraz z małym, ale jakże inteligentnym detektywem Herkulesem Poirot, zbieramy wszystkie poszlaki i staramy się na własną rękę odkryć, kto zamordował Rogera Ackroyda. Akcja książki jest przez cały czas spokojna, ale do samego końca trzyma w napięciu. Chociaż mamy już wszystko poukładane i wydaje nam się, że wiemy kto jest mordercą, otrzymujemy zaskakujące zakończenie. Dodatkowo cała historia utrzymana jest w atmosferze angielskiej prowincji z połowy ubiegłego wieku.

„Zabójstwo Rogera Ackroyda” jest według mnie idealną książką na letnie dni. Jest to klasyczny kryminał, w którym najważniejsza jest zagadka. Bez zbędnych wątków pobocznych cała uwaga w książce jest poświęcona odnalezieniu mordercy.

Wraz z małym, ale jakże inteligentnym detektywem Herkulesem Poirot, zbieramy wszystkie poszlaki i staramy się na własną rękę odkryć, kto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dawno już nie czytałem książki, który by mnie wciągnęła w takim stopniu jak „Imię wiatru”. Często się łapałem na tym, że tracę poczucie czasu czytając tę historię. Gdy tylko miałem wolną chwilę rzucałem się do książki, by przeczytać chociaż odrobinę.

Kvothe chociaż jest postacią legendarną, to obecnie prowadzi karczmę w jakimś mało uczęszczanym miasteczku. Namówiony przez Kronikarza zaczyna opowiadać nam swoją historię. Beztroskie lata swojego dzieciństwa spędził wśród wędrownej trupy aktorów, marząc o tym by pewnego dnia dostać się na Uniwersytet i zostać hermetykiem, czyli czarodziejem. Kvothe jest wręcz genialnym chłopcem, nie tylko świetnym aktorem, ale także niesamowitym muzykiem. Wybitnie inteligentny z łatwością przyswaja nową wiedzę, nawet tę magiczną.

Spokojne życie bohatera trwało do czasu, aż jego rodzina nie została wymordowana przez tajemniczych Chandrian. Będąc zaledwie nastolatkiem, przez parę lat walczył o przetrwanie na ulicach Tarbean. W końcu jednak stanął na nogi i opuścił to miasto. Za pomocą własnego intelektu i małego podstępu udało mu się, w nadzwyczaj młodym wieku, dostać na Uniwersytet. Od tej pory pragnie dowiedzieć się jak najwięcej o demonach, które zamordowały jego rodziców. Oprócz tego zakochuje się w intrygującej Dennie i z utęsknieniem wyczekuje kolejnych z nią spotkań.

Opisana historia nie jest nowatorska, większość wątków już pojawiło się w innych książkach. Aczkolwiek autor ma też pare własnych pomysłów oraz niekiedy bawi się znanymi już motywami. Dodatkowo sposób w jaki fabuła jest przedstawiona nadaje unikalny charakter książce. Największą siłą tej powieści jest właśnie styl autora. Od samego początku można poczuć magię słów, która przenosi nas do innego świata. Niestety akcja powieści nie jest zbyt dynamiczna. Mimo tych 900 stron można powiedzieć, że mało się w niej dzieje. Jednak w połączeniu ze świetnym stylem i paroma zwrotami akcji, ciężko jest się od niej oderwać.

„Imię wiatru” jest debiutem powieściowym Patricka Rothfussa. I moim zdaniem jest to debiut jak najbardziej udany. Widać, że autor ma pomysł na całą historię, więc po następnych częściach mogę się spodziewać podobnych wrażeń, jak nie lepszych.

Dawno już nie czytałem książki, który by mnie wciągnęła w takim stopniu jak „Imię wiatru”. Często się łapałem na tym, że tracę poczucie czasu czytając tę historię. Gdy tylko miałem wolną chwilę rzucałem się do książki, by przeczytać chociaż odrobinę.

Kvothe chociaż jest postacią legendarną, to obecnie prowadzi karczmę w jakimś mało uczęszczanym miasteczku. Namówiony przez...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to