-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
Biblioteczka
2023-11-26
Madeline Miller to amerykańska autorka, która tworzy niesamowite retellingi inspirowane grecką mitologią. Międzynarodową popularność przyniosła jej publikacja poruszającej powieści queer o Patroklosie i Achillesie. Drugą, niemniej udaną powieścią jej autorstwa była „Kirke” – magiczna historia córki Heliosa.
„Galatea” autorstwa Madeline Miller to maleńki, literacki klejnocik, drobiazg zainspirowany jedną z historii zebranych w „Metamorfozach” Owidiusza. Starannie wydane, króciutkie opowiadanie skupia się na postaci tytułowej Galatei – niezwykłej żonie rzeźbiarza Pigmaliona, którą ożywiła bogini miłości.
Jako nastolatka zaczytywałam się w mitologii greckiej opracowanej przez Jana Parandowskiego, czytałam również „Metamorfozy” i nigdy nie przyszło mi do głowy, by spojrzeć na historię Pigmaliona w taki sposób, jak zrobiła to Miller – nie z perspektywy bohatera mitu, który otrzymał w darze życie dla wyrzeźbionej przez siebie kobiety, ale właśnie z perspektywy Galatei. Narracja retellingu skupia się na postaci, której pozbawiono prawa wyboru, narzucając jej trwanie w toksycznym związku. Krytyczne spojrzenie na wyidealizowaną relację związku Pigmaliona z Galateą pozwoliło Miller stworzyć niesamowicie udaną reinterpretację utworu.
O ile w mitach Parandowskiego kilkuzdaniowa historia Galatei może wydawać się nawet nieco romantyczna, o tyle opowieść Owidiusza jest już o wiele bardziej niepokojąca. Amerykańska pisarka postanowiła przedstawić historię ożywionego posągu odartą z romantyzmu, Miller dostrzega w opowieści rzymskiego poety to, co wielu czytelnikom (w ty mnie) umykało – okrucieństwo i zaborczość rzeźbiarza, który uczuciem potrafił obdarzyć tylko idealny i posłuszny mu wytwór swego dłuta i wyobraźni. „Galatea” to opowieść z punktu widzenia tej wymarzonej, idealnej i posłusznej kobiety, którą zdominowała wola mizoginistycznego męża. Miller oddaje jej głos, by czytelnicy mogli poznać ciemną stronę historii o Pigmalionie i jego żonie - przejmującą i bolesną historię upokorzenia i walki o wolność.
„Galatea” to utwór, który jest doskonałym przykładem tego, że nie trzeba pisać kilkusetstronicowych powieści, by zachwycić czytelnika (choć wcale nie obraziłabym się, gdyby Madeline Miller napisała pełnowymiarową powieść o tytułowej bohaterce). Pisaka na kilkudziesięciu stronach zdołała zapisać nowelę, która rozdziera duszę czytelnika. Historię, o której szybko się nie zapomni.
Opowiadanie Madeline Miller polecam fanom twórczości pisarki, a także miłośnikom retellingów czerpiących z mitologii greckiej. „Galatea” to książeczka niewielka pod względem objętości i treści, ale zawiera w sobie poruszającą i mocną opowieść. Jedynym minusem tego tytułu jest według mnie jedynie jego cena – niestety 36 zł (cena okładkowa) za przepięknie wydany, ale bardzo mały format (72 strony, 11x15 cm) dla wielu czytelników będzie ceną zaporową. W wypadku tej książki, jeśli chcielibyście ją nabyć, polecam wyłącznie zakupy w księgarniach internetowych – zapłacimy w nich zdecydowanie mniej.
Madeline Miller to amerykańska autorka, która tworzy niesamowite retellingi inspirowane grecką mitologią. Międzynarodową popularność przyniosła jej publikacja poruszającej powieści queer o Patroklosie i Achillesie. Drugą, niemniej udaną powieścią jej autorstwa była „Kirke” – magiczna historia córki Heliosa.
„Galatea” autorstwa Madeline Miller to maleńki, literacki...
2022-01-09
2021-07-18
„Pieśń o Achillesie” to powieść dla czytelników kochających literaturę piękną, retellingi i starożytną Grecję. Madeline Miller stworzyła głęboko zapadającą w pamięć, wzruszającą opowieść o jednym z najsłynniejszym herosów, miłości jego życia i tragicznym przeznaczeniu, od którego nie ma ucieczki.
Jeśli jesteście fanami mitologii greckiej na pewno słyszeliście o Achillesie – synu króla Peleusa i nereidy Tetydy, któremu przeznaczone było żyć długo i być zapomnianym lub umrzeć młodo, zdobywając chwałę. Opowieść Madeline Miller skupia się na przedstawieniu losów tego niezwykłego herosa, który zasłynął walecznością w wojnie trojańskiej, z perspektywy Patroklosa – wiernego towarzysza bohatera i zarazem najważniejszej osoby w jego życiu.
Kim jest Patroklos? To narrator tej opowieści, syn króla Menajtiosa, który z powodu zbrodni zostaje wygnany i trafia na dwór króla Peleusa, gdzie rozpoczyna szkolenie wojskowe i spotyka wspaniałego półboga, którego podziwiał od chwili, kiedy kilka lat wcześniej zobaczył go na organizowanych przez ojca zawodach. Achilles jest tym wszystkim, czym Patroklos nie jest – jest ideałem, ukochanym synem swoich rodziców, chłopcem podziwianym i kochanym przez rówieśników, wybitnym, doskonale zbudowanym sportowcem i wojownikiem oraz wspaniałym muzykiem. Pewnego dnia to właśnie ten złoty chłopiec odnajduje odrzuconego przez towarzyszy szkolenia Patroklosa i ratuje go od kary za opuszczenie treningu, tego dnia młody książę wybiera go również na swojego zaprzysiężonego towarzysza broni. W ten oto sposób rozpoczyna się historia dwójki chłopców, których połączyła przyjaźń, a następnie miłość.
„Pieśń o Achillesie” jest pięknie napisaną, spokojną opowieścią, która bardzo wiernie odwzorowuje losy bohaterów przedstawione w mitologii i Iliadzie. Madeline Miller w swoim utworze skupiła się na przedstawieniu relacji, która połączyła dwójkę mitycznych postaci. Relacji, która w ogromnym stopniu wpłynęła na losy obu mężczyzn, doprowadzając ich pod mury Troi.
Doskonale znam historię Achillesa, a jednak amerykańskiej autorce udało się mnie zaskoczyć – nie chodzi tu o wydarzenia, a raczej o sposób w jaki została zinterpretowana i przedstawiona historia Achillesa. Jestem pod ogromnym wrażeniem umiejętności pisarskich Miller i tego, w jaki sposób wykorzystuje i uzupełnia historie znane z mitów. Bardzo ciekawym, choć niezbyt rozbudowanym był na przykład w tej powieści poboczny wątek matki Achillesa Tetydy – zdradzonej przez bogów nereidy, która za wszelką cenę próbowała chronić syna, nawet jeśli oznaczało to usunięcie z jego życia Petroklosa. Choć Tetyda wydaje się w tej powieści grać rolę jednego z czarnych charakterów, to jest to dla mnie niewątpliwie intrygująca postać.
„Pieśń o Achillesie” jest powieścią, która mnie zauroczyła, a jej finał wzruszył do łez, choć od pierwszej strony wiedziałam, jaki los czeka głównych bohaterów. Uważam, że Madeline Miller ma niewątpliwy talent do tworzenia poruszających opowieści oraz kreowania nietuzinkowych, trójwymiarowych bohaterów, którzy podbijają serca czytelników.
Jeśli kochacie mitologię, jesteście fanami literatury pięknej, to naprawdę gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po „Pieśń o Achillesie” a także po „Kirke” – to cudownie napisane książki, które pozwolą Wam na nowo odkryć dobrze znanych Wam bohaterów i ich historie. Jeśli z mitologią nigdy nie było Wam po drodze, też zachęcam Was do czytania Miller. Sądzę, że czytelnicy, którzy nie przepadali za greckimi mitami również mogą ulec urokowi tych książek i pokochać te cudowne i wartościowe opowieści.
„Pieśń o Achillesie” to powieść dla czytelników kochających literaturę piękną, retellingi i starożytną Grecję. Madeline Miller stworzyła głęboko zapadającą w pamięć, wzruszającą opowieść o jednym z najsłynniejszym herosów, miłości jego życia i tragicznym przeznaczeniu, od którego nie ma ucieczki.
Jeśli jesteście fanami mitologii greckiej na pewno słyszeliście o Achillesie...
2021-02-21
„Kopciuszek i szklany sufit” to zbiór 12 feministycznych, przepełnionych specyficznym humorem i nutą ironii retellingów klasycznych baśni. Pomysł na napisanie i wydanie tej niezwykłej książki narodził się w 2018 roku. Rok wcześniej Laura Lane i Ellen Haun – po kursie pisania komediowych skeczy – wystawiły w Upright Citizens Brigade Theatre w Nowym Jorku cieszący się dużą popularnością show „Femme Fairy Tales”. To sukces przedstawienia sprawił, że pisarki postanowiły zaadaptować swój scenariusz na książkę, w której poruszają szereg ważnych dla kobiet - i nie tylko dla nich – społecznych problemów.
Baśnie opowiedziane przez amerykańskie pisarki są króciutkie, ale każda z nich zawierają w sobie bardzo mocny przekaz. Laura Lane i Ellen Haun piszą o takich sprawach jak kobieca seksualność, świadoma zgoda, szacunek do drugiego człowieka, nierówność płac, nierówność społeczna, męska agresja, czy samoakceptacja. Panie rozprawiają się na kartach swej książki z mitem księżniczki czekającej na księcia i głęboko zakorzenionym w kulturze przekonaniem, że kobietom spełnienie gwarantuje tylko założenie rodziny. Ich bohaterki to silne i niezależne dziewczyny, które śmiało biorą los w swoje ręce.
Moimi absolutnymi faworytami tego zbioru opowieści są: „Śnieżka i siedem mikroagresji” (opowieść o złej królowej, której lustro udziela lekcji dobrego zachowania oraz prawidłowego stosowania zaimków osobowych), „ Śpiąca królewna się budzi” (genialna opowieść o tym, czym jest świadoma zgoda), „Żegnaj, Nibylandio” (historia, w której Dzwoneczek ratuje Wendy i jej rodzeństwo przed uprowadzeniem przez stalkera), „Piękna i bestia, i inne porwane kobiety, o których nie słyszeliście” (historia o stronniczości mediów i hierarchii rasowej), „Forsa Mulan” (historia, w której bohaterka walczy o równe traktowanie w pracy, obalając przy okazji stereotyp, że matki są gorszym pracownikami).Szczególnie trzy z tych retellingów pozwoliły mi spojrzeć inaczej na doskonale znane mi historie i ich mroczne, niedostrzegane na co dzień wątki – nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby rozpatrywać „Piotrusia Pana” czy „Piękną i bestię” jako utwory normalizujące uprowadzenie i przetrzymywanie wbrew woli, czy na „Śpiącą królewnę” jako baśń o napastowaniu seksualnym.
Najsłabszą w moim odczuciu adaptacją była baśń o Roszpunce. Z jednej strony poruszała on naprawdę ciekawą problematykę samoakceptacji i walkę z odgórnie narzucanymi ideałami kobiecej urody, z drugiej była niestety mocno niesmaczna.
Co poza treścią poszczególnych baśni podobało mi się w tej książce? Pisarki uniknęły tendencyjności, pokazując, że prawdziwy feminizm to nie walka z mężczyznami, ale walka o równe prawa i wzajemny szacunek. Kobiety grają w baśniach pierwsze skrzypce, ale w opowieściach stworzonych przez Laurę Lane i Ellen Haun znalazło się również miejsce dla mężczyzn, którzy kobietom pomagają. Brak tu jednoznacznego podziału na dobro reprezentowane wyłącznie przez bohaterki i zło, którego sprawcami są tylko panowie. W baśni o Śpiącej Królewnie pojawia się postać urwisa, który broni jej przed zapędami księcia i tłumaczy mu, czym jest świadoma zgoda. Książę z adaptacji „Księżniczki na ziarnku grochu” zaprzyjaźnia się z księżniczką i pozwala jej iść własną drogą - zachowanie niezależnej dziewczyny staję się inspiracją dla niego i jego rodziców. W baśniach napisanych przez Laurę i Lane bywa również tak, że to kobiety są negatywnymi postaciami. Złą bohaterką jest już wspominana przez mnie macocha z adaptacji „Królewny Śnieżki”, swoje za uszami ma także Złotowłosa z ostatniej baśni.
„Kopciuszek i szklany sufit” to tytuł, który przypadł mi do gustu. Pisarki ciekawie przerobiły klasyczne baśnie, poruszając w nich współczesną problematykę społeczno-obyczajową. Decydując się sięgnąć po ten tytuł należy mieć jednak na uwadze, że fabuła baśni ma naprawdę mocno satyryczny charakter, a poczucie humoru autorki mają dość specyficzne i niestety nie każdemu przypadnie ono do gustu.
„Kopciuszek i szklany sufit” to zbiór 12 feministycznych, przepełnionych specyficznym humorem i nutą ironii retellingów klasycznych baśni. Pomysł na napisanie i wydanie tej niezwykłej książki narodził się w 2018 roku. Rok wcześniej Laura Lane i Ellen Haun – po kursie pisania komediowych skeczy – wystawiły w Upright Citizens Brigade Theatre w Nowym Jorku cieszący się dużą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Escaping Wonderland” to inspirowana historią „Alicji w Krainie Czarów” pikantna powieść fantastyczna autorstwa Tiffany i Roberta Freundów piszących pod pseudonimem Tiffany Roberts. Uwielbiam zbierać i czytać utwory nawiązujące baśni Carrolla, więc naprawdę z ogromny zaciekawieniem sięgnęłam po „Ucieczkę z Krainy Czarów”. Powieść okazała się niezwykle przyjemna w odbiorze.
Historia skupia się na postaci Alicji, która trafia do placówki psychiatrycznej, gdzie zostaje uwięziona w wirtualnej symulacji Krainy Czarów. Świat, do którego trafia bohaterka jest miejscem dziwacznym i niebezpiecznym, jego mieszkańcy pogrążają się w narkotycznych wizjach, a trzymający władzę bezwstydnie wykorzystują pacjentów. Alicja staje się celem Czerwonego Króla, władcy krainy, który pragnie złamać i wykorzystać świeży nabytek szpitala. Nim jednak ktokolwiek zdąży naprawdę skrzywdzić bohaterkę, na scenę wkracza Cień – tajemniczy osobnik, który od lat pogrywa sobie z programem symulacji i obowiązującymi w niej zasadami.
Shadow – kotowaty obcy – jest zafascynowany piękną przybyszką od momentu, w którym ją ujrzał. Mężczyzna ratuje Alicję z rąk bezwstydnego, mającego przygotować ją dla króla Kapelusznika i postanawia pomóc jej wydostać się z wirtualnej rzeczywistości, choć nie do końca wierzy, że jego świat jest fikcją. Bohaterowie rozpoczynają niebezpieczną podróż, na końcu której mają znaleźć odpowiedź, jak wydostać się z symulacji. Czy im się uda, czy ulegną jednak złudzeniom i do końca dadzą się pochłonąć zaprogramowanej rzeczywistości?
„Ucieczka z Krainy Czarów” to dla mnie typowe guilty pleasure. Pikantny romans fantasy pomiędzy Alicją a humanoidalnym kotem z Cheshire był dla mnie bardzo przyjemną lekturą. Akcja powieści była dość szybka, obfitowała w gorące fragmenty wywołujące motyle w brzuchu, jak i w niepokojące sceny przemocy wzbudzające poczucie strachu i dreszcze emocji. Bardzo podobała mi się relacja głównych bohaterów, w której postać męska stała się zaborczym ochroniarzem Alicji przejawiającym postawę „touch her and you die”( dotknij jej to zginiesz). Rozpływałam się nad postaci ą Cienia i jego opiekuńczym stosunkiem wobec bohaterki.
Uważam, że para pisarzy w bardzo interesujący sposób wykorzystała motywy i postacie pojawiające się w baśni Lewisa Carrolla, tworząc klimatyczną, niepokojąco-szaloną opowieść miłosną z pieprzykiem. Historia Alicji i Cienia dostarczyła mi satysfakcjonującej rozrywki.
„Escaping Wonderland” to inspirowana historią „Alicji w Krainie Czarów” pikantna powieść fantastyczna autorstwa Tiffany i Roberta Freundów piszących pod pseudonimem Tiffany Roberts. Uwielbiam zbierać i czytać utwory nawiązujące baśni Carrolla, więc naprawdę z ogromny zaciekawieniem sięgnęłam po „Ucieczkę z Krainy Czarów”. Powieść okazała się niezwykle przyjemna w...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to