rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

To sami ludzie wybrali takie życie, oni tego chcieli. Rząd nie miał w tym żadnego udziału.

Ten przerażający fakt padający z ust Beatty'ego niestety nie pozwala mieć żadnej nadziei na przyszłość. Istotnie - mieszam tutaj fikcję literacką z rzeczywistością, ale jakże - w tym przypadku - te dwie rzeczy się ze sobą pokrywają. Przecież ludzie chcieli szczęścia. Chcieli bezpieczeństwa. Dostali je. Ale za jaką cenę...
Zastanawiając się jednak bardziej, z przykrością można stwierdzić że ludzie, gdyby przyszło im żyć w świecie Bradbury'ego wcale nie widzieliby problemu. Nie narzekaliby. Krytyczne myślenie, twórczość, próba odkrycia Prawdy - to domena nielicznych, tej jednej setnej procenta społeczeństwa która kryje się "w lasach", "poza miastem" i która próbuje utrzymać dziedzictwo ludzkości.

Pomimo tego, że czytanie nie jest jeszcze zakazane, powieść, dzisiaj jeszcze w sposób trochę przesadzony trafnie oddaje działanie pewnego mechanizmu w rzeczywistości, którego początki możemy obecnie zaobserwować. Zanikanie podstawowych więzi międzyludzkich na rzecz współczesnych "bawialni", czyli beznadziejnych programów w telewizji, Internecie, coraz częstsze bezmyślne korzystanie ze smartfonów i budząca największe obawy praktyka - nauka takich zachowań dzieci od najmłodszych lat. Żyjemy również w czasach "krótkiej informacji", wszystko konstruowane jest w taki sposób, aby poświęcić na daną czynność jak najmniejszą ilość czasu. Jednocześnie, jak stwierdza to Beatty - "liczy się praca", a więc to ona zabiera największą część życia. Gdzie czas na myślenie? W "Fahrenheit 451" ludzie zostali go pozbawieni.

Dzieło Bradbury'ego to przede wszystkim symbolizm. Ogień - "narzędzie" do palenia książek, odzwierciedlenie oczyszczenia świata ze wszelkiej kreatywności, ze wszelkich rozważań, a więc również wszelkich trosk i zmartwień. Społeczeństwo ma być ogarnięte czystą, bezgraniczną radością i szczęśliwością. Ogień ma jednak drugą stronę. W trakcie swojej ucieczki Guy Montag dostrzega ogień, który "nie płonie, ale ogrzewa". Tak więc jest to drugie oblicze tego żywiołu. Symbol ratunku, ocalenia. Główny bohater sięga wówczas istoty życia - poznaje wówczas świat którego nie znał. Świat natury, spokoju, wolności i harmonii.

Symboliczne dzieło Bradbury'ego jest pełne grozy i smutku. Czas pokaże, czy przedstawiona w nim wizja jest słuszna, czy też nie. Biorąc pod uwagę charakterystykę współczesnego społeczeństwa, uważam, że "Fahrenheit 451" nie daje nadziei na przyszłość. Jednak w gruncie rzeczy, odnosząc się do tezy przedstawionej na początku, to od nas samych zależy, czy pozwolimy na powstanie takiego świata. Ray Bradbury stwierdził, że jego książka powstawała w " pięciu krótkich skokach i jednym dużym". Można te słowa równie dobrze odnieść do mechanizmu prowadzącego do zaistnienia rzeczywistości takiej jak w powieści. Ludzkość wykonała już kilka krótkich skoków. Zadbajmy o to, aby nie doszło do tego ostatniego.

Czytajmy książki póki można, dopóki nie są palone. Nie dajmy się pochłonąć tej nieograniczonej, a jakże pozornej radości. Nie dajmy się zmanipulować. Miejmy zawsze czas na myślenie.

"Fahrenheit 451" Raya Bradbury'ego należy razem z "Rokiem 1984" George'a Orwella i "Nowym, wspaniałym światem" Aldousa Huxleya do wielkiej trójki antyutopii, książek które są dla nas wielką przestrogą. Bądźmy świadomi problemów przedstawionych w tych arcydziełach i nie pozwólmy by ta koszmarna fikcja przerodziła się w rzeczywistość.

To sami ludzie wybrali takie życie, oni tego chcieli. Rząd nie miał w tym żadnego udziału.

Ten przerażający fakt padający z ust Beatty'ego niestety nie pozwala mieć żadnej nadziei na przyszłość. Istotnie - mieszam tutaj fikcję literacką z rzeczywistością, ale jakże - w tym przypadku - te dwie rzeczy się ze sobą pokrywają. Przecież ludzie chcieli szczęścia. Chcieli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kundera pisze w sposób specyficzny. Już przy okazji "Księgi śmiechu i zapomnienia" mogłem się przekonać o tym, że pewne fragmenty dzieł tego pisarza czyta się z zapartym tchem, będąc pod wrażeniem celnych spostrzeżeń, zaskakujących wniosków i oryginalnych tez głoszonych przez autora. Z kolei inne części "pokonuje się" przez długi czas, są one nużące, niekiedy wręcz zbędne.
Tak jest właśnie w przypadku " Nieznośnej lekkości bytu". Mam co do tej książki odczucia ambiwalentne. Z jednej strony książka fascynuje, z drugiej - rozległe opisy sytuacji, sam fakt, że książka jest ciężka, należy się do niej odpowiednio przygotować - zniechęca.
Kundera rozpoczynając od nawiązania do idei wiecznego powrotu Nietschego nakreśla temat dalszej części utworu. Wiąże się z tą koncepcją tytułowa lekkość bytu, która zestawiona z jego ciężarem tworzy interesującą antynomię. Autor przedstawia tezę, że właśnie hipotetyczne cykliczne "odradzanie" się bytu byłoby czymś nieznośnym. Radykalnemu ograniczeniu podlega kwestia woli człowieka: "Człowiek nigdy nie może wiedzieć, czego ma chcieć, ponieważ dane mu jest tylko jedno życie i nie może go w żaden sposób porównać ze swymi poprzednimi życiami ani skorygować następnych". W istocie kwestia banalna, ale przekazana przez autora jawi się jako przerażająca wizja życia, gdzie nic nie jest spowodowane suwerenną decyzją człowieka, ale czystym przypadkiem. To właśnie przypadek sprawił, że Tomasz poznał Teresę i to przypadek zdecydował o jakże specyficznym rodzaju miłości. "Es muss sein" - ten radykalny indeterminizm autora sprowadza życie do wyłącznie zbioru przypadkowych zdarzeń narzuconych z góry.
Kundera zestawia problemy jednostek (m. in. wątek Tomasza i Teresy) z kwestiami politycznymi. Zdaje się on usilnie narzucać pewną analogię pomiędzy życiem głównych bohaterów a np. inwazją na Czechosłowację. Ja osobiście bynajmniej takiej analogii nie dostrzegam. Powyższe wątki są od siebie odrębne, a jedynym powiązaniem jest znaczący wpływ wydarzeń politycznych na losy bohaterów.

Kundera pisze w sposób specyficzny. Już przy okazji "Księgi śmiechu i zapomnienia" mogłem się przekonać o tym, że pewne fragmenty dzieł tego pisarza czyta się z zapartym tchem, będąc pod wrażeniem celnych spostrzeżeń, zaskakujących wniosków i oryginalnych tez głoszonych przez autora. Z kolei inne części "pokonuje się" przez długi czas, są one nużące, niekiedy wręcz zbędne....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze spotkanie z twórczością Szczepana Twardocha i jakże zaskakujące. Oczywiście w bardzo pozytywny sposób. Znakomita jest tutaj koncepcja przedstawienia wydarzeń w dość dużej rozpiętości czasowej, która pozwala czytelnikowi na szerszy ogląd akcji i ujęcia jej w pewnym kontekście. Są to dzieje kolejnych pokoleń, których problemy łączą się ze sobą wzajemnie. Pierwsze skojarzenie, które nasunęło mi się w trakcie lektury książki to "Sto lat samotności" Marqueza.
Szczegółowe opisy zdarzeń i podejście do konkretnych ludzkich spraw od strony kompletnie nieistotnej - tak jak w przypadku opisów zabójstw - skupienia się np. na konstrukcji broni oraz na kolejnych etapach wystrzału pocisku, może być swoistym lekceważeniem kwestii naprawdę poważnych takich jak śmierć. Autor podkreśla z resztą wiele razy, że życie tak naprawdę nie ma w odniesieniu do dziejów całego świata żadnego znaczenia. Potęgują to jeszcze wspomniana już konstrukcja powieści oraz ciekawy sposób narracji. Narrator utożsamia się tutaj ze światem i jednocześnie go ożywia. Świat jest biernym obserwatorem. O pewnych charakterystycznych elementach książki można by napisać naprawdę dużo.
Cieszę się, że to właśnie dzieło Twardocha przekonało mnie do polskiej literatury. Przypuszczam, że "Morfina" będzie następna.

Pierwsze spotkanie z twórczością Szczepana Twardocha i jakże zaskakujące. Oczywiście w bardzo pozytywny sposób. Znakomita jest tutaj koncepcja przedstawienia wydarzeń w dość dużej rozpiętości czasowej, która pozwala czytelnikowi na szerszy ogląd akcji i ujęcia jej w pewnym kontekście. Są to dzieje kolejnych pokoleń, których problemy łączą się ze sobą wzajemnie. Pierwsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Antyku ciąg dalszy... Jakże wspaniałą postacią był Sokrates. Do dzisiaj powinien pozostać wielkim autorytetem. Proces Sokratesa to historia powtarzająca się wiele razy. Główny bohater oskarżony i skazany za rzekome demoralizowanie młodzieży i ateizm tak naprawdę przekazuje wszystkim największą prawdę: "Wiem, że nic nie wiem". Wskazuje na wartości, na które powinno się zwrócić uwagę zwłaszcza dzisiaj: prostota, skromność, ograniczenie znaczenia rzeczy materialnych a przywiązanie wagi do doskonalenia duchowego. Sam Sokrates demaskuje głupotę jego oskarżycieli i do końca zachowuje swoją godność, nie prosi o łaskę, zdaje się na niesprawiedliwy wyrok sądu - karę śmierci.

Antyku ciąg dalszy... Jakże wspaniałą postacią był Sokrates. Do dzisiaj powinien pozostać wielkim autorytetem. Proces Sokratesa to historia powtarzająca się wiele razy. Główny bohater oskarżony i skazany za rzekome demoralizowanie młodzieży i ateizm tak naprawdę przekazuje wszystkim największą prawdę: "Wiem, że nic nie wiem". Wskazuje na wartości, na które powinno się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ciekawa ze względu na przedstawiony rys historyczny stosunków ukraińsko - rosyjskich sięgających ugody w Perejasławiu aż do historii najnowszej. W dużej mierze książka porządkuje wydarzenia z ostatnich lat (protesty na Majdanie w Kijowie, aneksja Krymu, wojna na wschodzie Ukrainy), co jest wygodne dla czytelnika - pozwala zorientować się mu w przyczynach i skutkach tych problemów. Wiążą się też z tym opisy patologii życia publicznego, m.in. sposoby zdobywania majątków najbogatszych ludzi na Ukrainie mogłyby być podstawą dla scenariusza filmu akcji rodem z Hollywood. Książka również subiektywna i stronnicza, o czym zresztą pisze sam autor. W wątkach wspominających o relacjach ukraińsko - polskich Kidruk wygodnie pomija kwestię wołyńską oraz kilka znaczących faktów, które miały wpływ na stosunki ukraińsko - rosyjskie.

Książka ciekawa ze względu na przedstawiony rys historyczny stosunków ukraińsko - rosyjskich sięgających ugody w Perejasławiu aż do historii najnowszej. W dużej mierze książka porządkuje wydarzenia z ostatnich lat (protesty na Majdanie w Kijowie, aneksja Krymu, wojna na wschodzie Ukrainy), co jest wygodne dla czytelnika - pozwala zorientować się mu w przyczynach i skutkach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka tak popularna jak i po prostu przeciętna. Może czegoś nie zrozumiałem, ale tak czy inaczej nie dopatrzyłem się w "Wielkim Gatsbym" czegoś nadzwyczaj wartościowego. Czym można było się nacieszyć, to zdecydowanie odzwierciedlenie klimatu lat dwudziestych w Stanach Zjednoczonych.

Książka tak popularna jak i po prostu przeciętna. Może czegoś nie zrozumiałem, ale tak czy inaczej nie dopatrzyłem się w "Wielkim Gatsbym" czegoś nadzwyczaj wartościowego. Czym można było się nacieszyć, to zdecydowanie odzwierciedlenie klimatu lat dwudziestych w Stanach Zjednoczonych.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedno trzeba Platonowi przyznać - bardzo sprytnie ujawnia swoje poglądy filozoficzne poprzez Sokratesa. Według mnie "Uczta" nie tylko traktuje o miłości pomimo głównego wątku przemów pochwalnych myślicieli na cześć Erosa. Sokrates w swojej przemowie wskazuje na istnienie świata idei, czyli poglądu charakterystycznego dla jego ucznia - Platona: "Ten kto aż dotąd zaszedł w szkole Erosa, kolejne stopnie piękna prawdziwie oglądając, ten już do końca drogi miłości dobiega. I nagle się cud odsłania; piękno samo w sobie, ono samo w swojej istocie. Otwiera się przed nim to, do czego szły wszystkie jego trudy poprzednie, on ogląda piękno wieczne..." Poza tym, czytając "Ucztę" można wspaniale wczuć się w klimat epoki antyku: zabawy połączone z rozmowami o rzeczach naprawdę istotnych.

Jedno trzeba Platonowi przyznać - bardzo sprytnie ujawnia swoje poglądy filozoficzne poprzez Sokratesa. Według mnie "Uczta" nie tylko traktuje o miłości pomimo głównego wątku przemów pochwalnych myślicieli na cześć Erosa. Sokrates w swojej przemowie wskazuje na istnienie świata idei, czyli poglądu charakterystycznego dla jego ucznia - Platona: "Ten kto aż dotąd zaszedł w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Bajeczne są tylko rzeczy przyziemne, gdy muśnie je ręka geniusza."

Tej książki właściwie się nie czyta. Tę książkę się czuje i przeżywa. To, jakie piękno wyłania się z tego dzieła zrozumiałem dopiero podczas czytania wierszy Jurija Żywagi. Zachwyt nad pięknem każdej pory roku, każdego zachodu Słońca, każdego źdźbła trawy. I zestawiona z tym wszystkim niszcząca siła rewolucji. Rewolucji, która jeszcze jest w tej fazie, która pozwala mieć ludziom nadzieję na wprowadzenie w życie jej nierealnych (jak później się okaże) zamierzeń i ideałów. Jeden człowiek, z perspektywy którego obserwujemy świat pełen piękna i potęgi natury, a jednocześnie kontrastujących z nią działań i skłonności człowieka. Pasternak prozą mistrzowsko opisał świat, a równocześnie opisy te są bardzo poetyckie - wszystko to wygląda tak, jakby oglądało się obraz. Książka ta, według mnie, jest przede wszystkim o świadomości - o świadomości życia, jaką wykazuje główny bohater - doktor Jurij Andriejewicz Żywago.

"Bajeczne są tylko rzeczy przyziemne, gdy muśnie je ręka geniusza."

Tej książki właściwie się nie czyta. Tę książkę się czuje i przeżywa. To, jakie piękno wyłania się z tego dzieła zrozumiałem dopiero podczas czytania wierszy Jurija Żywagi. Zachwyt nad pięknem każdej pory roku, każdego zachodu Słońca, każdego źdźbła trawy. I zestawiona z tym wszystkim niszcząca siła...

więcej Pokaż mimo to