Invicta_girl

Profil użytkownika: Invicta_girl

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 24 tygodnie temu
79
Przeczytanych
książek
123
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
14
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Ckliwa, momentami głupiutka i nużąca powieść z kategorii young adult. Zazwyczaj łatwo mnie kupić ckliwym romansem, jednak tej autorce się to nie udało. Plus za umiejscowienie akcji w małym miasteczku z niezwykłym potencjałem, uwielbiałam klimat pobliskich lasów i jezior. No i kolejny plus za to, że najbardziej pokrzywdzony w tej książce jest jednak mężczyzna. Jego postać jest całkiem nieźle zbudowana, jego pobudki są słuszne i da się mu współczuć.
To by było na tyle z plusów. Książka napisana trochę w stylu: poszłam, zrobiłam, zjadłam. Zabrakło mi jakiegoś fajnego mocnego przekazu, zabawy słowem, tworzenia krajobrazu pięknymi opisami, a w scenach zbliżeń naszych bohaterów - zabrakło mi cholera emocji. Według mnie dobrze jest napisana tylko pierwsza scena seksu, reszta jest po prostu nudna, przewidywalna i pierwszy raz zdarzyło mi się ominąć pikantne szczegóły, gdyż chciałam szybciej zakończyć czytanie. Tyle dobrego, że nie jest to wulgarne i wyuzdane, a po prostu... po prostu jest, nic więcej.
Sam pomysł na fabułę, no cóż, nic szczególnego, ale były wątki, które aż się prosiły o rozwinięcie. Książka niby gruba, a naprawdę mało się tam dzieje. Punkt kulminacyjny trwa jakieś trzy zdania i jest tak od czapy, że aż parsknęłam śmiechem niedowierzania. W połowie książki dziwnie siada tempo, jakby autorce zabrakło już słów, weny i pomysłu. Poza tym, jest sporo zwrotów, które się powtarzają, nawet bardzo często. Na próżno szukać tu trafnych metafor czy zapadających w serce cytatów. "Wielkie drama time" również nie jest jakieś wielkie, a przez kłopoty z tempem, traci na swojej wadze, bo czytelnik nie wie czy to już? już ma płakać? czy może zaraz stanie się coś gorszego.
Podsumowując, całkiem znośnie, połknęłam w jeden wieczór, bo czyta się szybko, ale ewidentnie czegoś tu zabrakło. Ot taka naiwna pozycja dla młodzieży mniej wymagającej.

Ckliwa, momentami głupiutka i nużąca powieść z kategorii young adult. Zazwyczaj łatwo mnie kupić ckliwym romansem, jednak tej autorce się to nie udało. Plus za umiejscowienie akcji w małym miasteczku z niezwykłym potencjałem, uwielbiałam klimat pobliskich lasów i jezior. No i kolejny plus za to, że najbardziej pokrzywdzony w tej książce jest jednak mężczyzna. Jego postać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Hype na tę książkę był ogromny. Ponad pół roku polowałam na nią w bibliotece, bo ciągle była wypożyczana. Bibliotekarka za każdym razem powtarzała, że dziewczyny szaleją, przychodzą i opowiadają jak to przepłakały pół nocy po tej pozycji, jak ta książka zmieniła ich życie i postrzeganie świata.
No cóż... mojego nie zmieniła. Może miałam za duże oczekiwania, a może to rozgłos był zbyt duży, na coś, czym jest Promyczek. A czym jest Promyczek?
Według mnie opowieścią przeciętną, zupełnie niczym nie zaskakującą, a momentami wręcz irracjonalną.
Jak na ironię, cała historia powinna stać główną bohaterką, która w mojej opinii była... po prostu dziwna. Wyidealizowana młoda dziewczyna, piękna, zgrabna, śpiewająca, tańcząca, muzykująca, na dodatek z nietuzinkowym podejściem do życia, kochająca wszystko i wszystkich, codziennie częstująca wszystkich uśmiechem, pozytywną energią i "złotymi myślami" rodem ze Demotywatorów czy Bestów. Bardzo żałuję, że w pierwszej, powiedzmy, części książki, było aż tak dużo jej perspektywy. Jej podejście do świata było dla mnie zupełnie niezrozumiałe (dosyć szybko rozgryzłam jej małą-dużą tajemnicę), przez co ciężko mi było uwierzyć w autentyczność jej postaci. Jedyną wadą Kate, było chyba to, że piła dużo kawy - poza tym anioł nie kobieta. No po prostu NIE, nie wierzę.
Druga kwestia to postać Kellera. Tutaj według mnie autorka poradziła sobie nieco lepiej - chłopak był z krwi i kości, jego mała-duża tajemnica nie była taka oczywista, a na dodatek okazał się być człowiekiem i mieć jakieś wady.
Jeśli chodzi o relacje tej dwójki, to niestety również jej nie kupiłam. Serce zabiło mi mocniej może dwa razy, a większe motylki w brzuchu i "Oooo" na ustach miałam przy scenach dwójki przyjaciół naszych głównych bohaterów.
Moim zdaniem drugi plan wypadł tu o wiele wiarygodniej. Pokochałam Gusa całym sercem, wyszłabym za niego natychmiast. To samo tyczy się dziewczyny z kwiaciarni "Partnerki do tańca" oraz dwóch sympatycznych sąsiadów Kate - wybaczcie, nie mam zupełnie pamięci do imion.
Może wiązać się to z tym, że w książce Kim Holden bohaterowie praktycznie swoich imion nie używają. Na każdym kroku dostajemy przesłodzone ksywki, które o wiele bardziej wybrzmiałyby użyte raz czy dwa w kluczowych momentach, a nie przy każdej rozmowie - Gus chyba w każdym dialogu zwraca się do Kate "Promyczku", jakby pierwsze 10 razy nie wystarczyło dla podkreślenia jak wesołą i cudowną postacią jest.
Jeśli chodzi o sam wątek, który niewątpliwe miał wzruszyć i wywołać efekt "WOW, NIE PRZEWIDZIAŁAM TEGO" to, no cóż... dam sobie rękę uciąć, że o ile to pierwsze mogło działać, to efektu wow nie było. Przynajmniej u mnie. Autorka całkiem sprytnie wplata w myśli czy wypowiedzi Kate słowa, które niewątpliwe mają czytelnika naprowadzić lub zasygnalizować, że coś się dzieje. Mam wrażenie, że w moim przypadku stało się to za szybko, przez co książka straciła nawet na momencie kulminacyjnym, który został przewidziany 200 kartek wstecz.
Wspomnę jeszcze słowem o tych nieszczęsnych sentencjach typu "stwórz legendę". Zazwyczaj szybko łykam takie teksty, uwielbiam cytaty, które inni uważają za banalne i żenujące. Ale w "Promyczku" nie znalazłam ani jednego, który by mnie zainspirował, ba... książka jest nimi przesycona, a ja zapamiętałam tylko jeden, bo najkrótszy i powtórzony chyba najwięcej razy.
Podsumowując, bardziej wzruszyła mnie historia Kellera, bardziej zafascynowała postać Gusa, bardziej zainspirowała kwiaciarka czy matka Gusa, niż tytułowy Promyczek. Chyba nie tak miało być?
Książkę oceniam na 5, bo czyta się szybko, pomimo obfitych rozmiarów. Czy czegoś się nauczyłam? Żeby swoim bohaterkom nadawać wady. Czy wrócę do tej pozycji? Zdecydowanie nie.

Hype na tę książkę był ogromny. Ponad pół roku polowałam na nią w bibliotece, bo ciągle była wypożyczana. Bibliotekarka za każdym razem powtarzała, że dziewczyny szaleją, przychodzą i opowiadają jak to przepłakały pół nocy po tej pozycji, jak ta książka zmieniła ich życie i postrzeganie świata.
No cóż... mojego nie zmieniła. Może miałam za duże oczekiwania, a może to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem ogromną fanką Colleen Hoover, dlatego po prostu musiałam sięgnąć po "Ugly love". "Maybe someday" wbiło mnie w fotel, a "Hopeless" jest moją ulubioną książką spośród wszystkich i na samą myśl mam łzy w oczach.
Niestety, o "Ugly love" nie mogę powiedzieć zbyt dużo dobrego. Colleen ujęła mnie wcześniej swoją delikatnością, intymnością i namiętnością w bardzo wysmakowanych i idealnie wyważonych proporcjach. Na pierwszy plan zawsze wychodziła nieprzeciętna fabuła, cudowni bohaterowie czy poruszające opisy uczuć, metafory. W "Ugly love" mamy tego namiastkę. Samej fabuły czepiać się nie będę - typowo, nie oszukujmy się. Jednak dla fanów gatunku nie sprawiałoby to problemu.
Jeśli zaś chodzi o bohaterów... Okropni. Tate, pomimo wieku, miała rozkminy godne rozchwianej emocjonalnie nastolatki, jej iście filozoficzne porównania niewątpliwie miały nadawać głębi książce, a mnie po prostu śmieszyły. Kobieta wydała się dziewczynką, która na dodatek zupełnie się nie szanuje. Rozumiem zamysł - Miles był pociągający, tajemniczy, namiętność zwycięża, ale do licha! Kiedy wiesz na czym "relacja" z nim będzie polegać, pakujesz się w to bez namysłu, a następnie rozwodzisz się i użalasz nad swoim losem to chyba coś jest nie tak. Zalatuje hipokryzją.
Jeśli chodzi o samego Milesa, to jest on dosyć dobrze zbudowaną postacią. Jego z kolei dało się zrozumieć, w pełni pojmuję motywy jego działania, chociaż pasują one bardziej (znowu!) do nastolatka, a nie dojrzałego faceta. Nie mniej jednak jego wątek wzrusza, momentami uderzając w czułe punkty.
Relacji Tate i Milesa nie kupiłam zupełnie. Autorka podała nam kilka scen, w których bohaterowie zamienili ze sobą dosłownie parę słów (na dodatek często zupełnie bezsensownych), a następnie kazała uwierzyć, że z tego wszystkiego narodziła się wielka miłość. Zaczęło się naprawdę w porządku, jednak same "porozumienie", do jakiego doszli nasi główni bohaterowie, wyszło później na pierwszy plan, co było niesmaczne. Książka emanuje ordynarnością i niezbyt urzekająco napisanymi scenami seksu, co we mnie osobiście budziło dodatkową odrazę do nieszczęsnej Tate. Na koniec Colleen Hoover wręcz zapewniła nas, że bohaterowie przeszli wystarczającą drogę, by zmienić się na dobre i podała przesłodzony happy end, podczas gdy oni nie robili nic, poza bara bara i jakimiś sprzeczkami (o ironio! właśnie na temat bara bara). Tak się nie buduje pięknego romansu - no chyba że jest się fanem Kriszczana Greja.
Drugi plan też nie zachwyca. Przyjaciele Milesa i brat Tate - do bólu szablonowi. Nie dało się zsympatyzować z żadnym z nich.
Za to naprawdę polubiłam Kapitana. Dziadek z charakterem i tak naprawdę to dla jego wątku zdołałam dobrnąć do końca "Ugly love".
Samo zakończenie dosyć przewidywalne. Mniej więcej w połowie czuć jak to się skończy, a bardziej doświadczony czytelnik gatunku od razu rozszyfruje co stoi za blokadą psychiczną Milesa. Sam punkt kulminacyjny również szablonowy i przewidywalny, jednak poprowadzony w uroczy sposób co jest na plus.
Mocną stroną książki w mojej opinii jest humor. Pomijając fakt, że śmiałam się z zażenowania postawą Tate, to dialogi bohaterów zdołały mnie kilka razy szczerze rozbawić. Tutaj również należy przywołać bezbłędną postać Kapitana, który swoim podejściem do życia zmaluje uśmiech na każdej twarzy.
Daję 5 gwiazdek tylko ze względu na wielki sentyment do Colleen Hoover. W gruncie rzeczy książka nie była AŻ taka zła. Dla mniej wymagających czytelników będzie dobra. Dla tych bardziej wymagających - będzie do przejścia. Ja przez nią przeszłam, a niestety miałam ochotę przez nią przyjemnie przepłynąć. Jednak z wielkim żalem stwierdzam, że wolałabym o niej zapomnieć, ze względu na to, że wyszła spod ręki kochanej Hoover.

Jestem ogromną fanką Colleen Hoover, dlatego po prostu musiałam sięgnąć po "Ugly love". "Maybe someday" wbiło mnie w fotel, a "Hopeless" jest moją ulubioną książką spośród wszystkich i na samą myśl mam łzy w oczach.
Niestety, o "Ugly love" nie mogę powiedzieć zbyt dużo dobrego. Colleen ujęła mnie wcześniej swoją delikatnością, intymnością i namiętnością w bardzo...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Invicta_girl

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


Samantha Shannon Czas Żniw Zobacz więcej
Samantha Shannon Czas Żniw Zobacz więcej
Samantha Shannon Czas Żniw Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
79
książek
Średnio w roku
przeczytane
9
książek
Opinie były
pomocne
14
razy
W sumie
wystawione
79
ocen ze średnią 8,3

Spędzone
na czytaniu
458
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
10
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]