No i stało się: Bleach - jeden z najdłuższych mangowych tasiemców - wreszcie został zakończony. Problem w tym, że seria ta powinna była się zakończyć już wiele, wiele lat temu. To jest tak: pierwsze dwadzieścia-kilka tomów Bleacha to naprawdę kawał porządnej historii. Może nie jest to nic odkrywczego, ale jako licealista pochłaniałem kolejne rozdziały z wypiekami na twarzy. A potem? Potem wszystko zaczęło się sypać. Bohaterowie jakby nagle potracili swoje (szczątkowe zresztą) osobowości; a wyskakujące jak grzyby po deszczu nowe, naciągane i naprędce zaimprowizowane wątki odarły serię z resztek logiki. Kolejnym problemem Bleacha jest fakt, iż Kubo Tite zwyczajnie nie potrafi zaplanować nawet najprostszej intrygi i koniec końców absolutnie każdy story-arc sprowadza się tu do ratowania którejś z głównych postaci, która to nagle zostaje uprowadzona przez Nowego Głównego Złego. Z czasem także pojedynki zaczynają nużyć; walki na miecze szybko przeistaczają się w konkurs "który z wojowników skrywa więcej asów (tj. więcej technik/ataków/form) w rękawie (tj. w dupie, bo właśnie stąd bohaterowie wyciągali kolejne niezwykłe umiejętności)". Dodajmy, że swoje piętno na fabule najpewniej odcisnął też narkotykowy nałóg autora - w ostatnich dwudziestu tomach majaki pana Tite osiągnęły apogeum i nagle w serii zaroiło się od wielkich magicznych motylków, wielkich magicznych gąsek i wielkich magicznych złych rąk. A co do zakończenia - jest takie, jak te ostatnie tomy. Niespójne, chaotyczne, naciągane, pozbawione jakiejkolwiek prawdy psychologicznej + mnóstwo wątków zostaje porzuconych i niedomkniętych. Kończąc: nie warto. Naprawdę, nie warto. Tym bardziej, że na rynku dostępnych jest dziś mnóstwo o wiele lepszych tytułów - jest Fullmetal Alchemist, jest Pandora Hearts, jest Fairy Tail. A jeśli kogoś pociągają samurajskie klimaty, polecam "Śmiech w chmurach" - to sześciotomowa, zamknięta i doskonale przemyślana seria. A od Bleacha radzę trzymać się najdalej, jak tylko się da.

Więcej o komiksach piszę na fb.com/polishpopkulture

No i stało się: Bleach - jeden z najdłuższych mangowych tasiemców - wreszcie został zakończony. Problem w tym, że seria ta powinna była się zakończyć już wiele, wiele lat temu. To jest tak: pierwsze dwadzieścia-kilka tomów Bleacha to naprawdę kawał porządnej historii. Może nie jest to nic odkrywczego, ale jako licealista pochłaniałem kolejne rozdziały z wypiekami na twarzy....