Bardzo lubię książki Nory Roberts, bo nie są, to zwykłe romanse lecz też książki, które z kartki na kartkę pozwalają odkryć nam jakąś tajemnicę, nie prostą i banalną, a skomplikowaną. Przez co czytelnika wciąga i ciekawi finał historii.
"Trzy boginie", to książka, która od jakiegoś czasu już znajduję się w moim domowym zbiorze i teraz żałuję jednego: że sięgnęłam po nią tak późno. Bo jest rewelacyjna. Ciekawa, wciągająca, budzi emocje. Według mnie ta historia jest bardzo dobrym pomysłem, scenariuszem do stworzenia kinowego hitu.
Opowieść zaczyna się od zatonięcia statku na, którym znajduję się jedna z bogiń. Koniec jednej historii, staję się początkiem nowej. Trzy Mojry splatają ze sobą losy szóstki różnych osób, które mają skrajnie odmienne charaktery, a także pochodzą z całkowicie różnych światów. Spokojna, przewrażliwiona na swoim punkcie, hipochondryczka, wykształcona, bogata, pisarka, Tia, którą cała ta historia niezwykle odmienia. I łączy jej losy z Malachim, który jest przewodnikiem wycieczek, nie majętnym, ale bardzo honorowym, kochającym swoją rodzinę ponad wszystko. Od pierwszego wejrzenia na Tię jest nią oczarowany, choć ona nie należy do najatrakcyjniejszych kobiet. Zdecydowanie Tia podbiła także moje serce. Jest moją ulubioną bohaterką. Następna jest Cleo, striptizerka z Pragi, odważna, seksowna, "pyskata" i ciągle głodna. Jej los łączy się z losem Gideon'a, nieco poważnego, "Spryciarza", który wspólnie z rodziną prowadzi firmę wycieczkową statkami, zakochuję się w Cleo, ale nie ufa jej do końca. ich związek jest burzliwy i namiętny. Następna jest Rebecca, siostra Malachiego i Gideon'a, rudowłosa piękność, o komputerach wie wszystko, a internet nie ma przed nią tajemnic, odważna, temperamentna kobieta. W, której od pierwszego wejrzenia zakochuję się Jack, rozwodnik, bardzo bogaty, który prowadzi firmę ochroniarską, także odważny, inteligentny, przebiegły, to z jego inicjatywy powstaje cały plan zdobycia trzech Mojr. Rebecca i Jack bardzo szybko związują się ze sobą i stają się pewni tego, że już zawsze chcą być razem. Są też inne postacie takie jak wyrachowana, bezwzględna, egoistka, która po trupach dąży do celu, Anita. Przysparza naszym bohaterom wielu problemów i zmartwień. Jednak nie jest taka sprytna jak jej się wydaję.
Wszyscy bohaterowie i związki, które tworzą są tak różne, inne od siebie nawzajem, że nie sposób się nudzić. Jest tu bardzo dużo zabawnych sytuacji i dialogów, rozmaitych problemów, miłości, namiętności, bohaterów. Postacie nie są tylko imieniem i nazwiskiem, ale o każdej coś wiemy, autorka zamieściła krótkie opisy nawet tych mniej ważnych w tej historii postaci. Co czyni tę książkę inną, barwniejszą, bardziej zrozumiałą.
Z całą pewnością warto po nią sięgnąć.

Bardzo lubię książki Nory Roberts, bo nie są, to zwykłe romanse lecz też książki, które z kartki na kartkę pozwalają odkryć nam jakąś tajemnicę, nie prostą i banalną, a skomplikowaną. Przez co czytelnika wciąga i ciekawi finał historii.
"Trzy boginie", to książka, która od jakiegoś czasu już znajduję się w moim domowym zbiorze i teraz żałuję jednego: że sięgnęłam po nią...