Książkę wypożyczyłem przypadkiem w Bibliotece Śląskiej, dobrałem ją do zamówienia obok tytułów o znacznie wyższej wartości mertyorycznej jak i intelektualnej, albo po protu o wartości merytorycznej i intelektualnej. Andrzej Batko powinien mieć zakaz wydawania jakichkolwiek książek, poziom tego tworu jest tak tragiczny, że ciężko oceniać ją w skali 1-10. Ciężko nawet to nazwać książką, bardziej bardzo grubą ulotką.
Autor poświęca aż 30 pierwszych stron, żeby się zareklamować jakim jest specjalistą w dziedzinie NLP, że jest jednym z niewielu na świecie, nawet cytuje innego specjalistę, który wychwala go pod niebiosa. Tylko jak na tak poważaną osobę w świecie perswazji i manipulacji ma bardzo mało do powiedzenia. Książka jest wydana w bardzo grubej oprawie co ma maskować małą ilość stron ok. 166, które zapisane są czcionką, którą nazwałem "p*erdolzaurs rex", nie wiem czy tak duża czcionka jest w bajkach dla dzieci. Dodatkowo jest od groma pustych stron, żeby bardziej elegancko były zaznaczone przerwy między rozdziałami. Ogólnie książka wygląda jak wydanie delux "Łyska z pokładu Idy", z całym szacunkiem dla tej książki, porównuje tylko obszerność nie poziom.
Ta książka to jedna wielka reklama autora, wiedza zawarta w tej książce jest do znalezienia w internecie pod hasłem "nlp", i zajmie maksymalnie 3 strony (?). Więc dlaczego ta książka ma aż 166 stron ? Pomiędzy bardzo krótkimi przykładami "manipulacji" pierw autor jak wspomniałem wychwala siebie, potem opisuje jak istotną wiedzę poznamy, po jednej poznanej - ciężko to tak nazwać - technice, otrzymujemy przykłady jej wykorzystania, przy czym przy każdej z nich jeden z przykładów chce wywrzeć presje na czytelniku by "zdał sobie sprawę, jak istotne jest by zapisał się autora na durne kursy treningowe", potem autor pisze jak istotną wiedzę poznaliśmy, jak fantastycznie potrafimy ją wykorzystać i jacy super teraz jesteśmy. Potem zaczyna sie kolejny rozdział, chwali naszą odwagę i cały proces zaczyna sie od początku, aż do momentu, w którym autor opisuje, jak sam jeździł na szkolenia, z podkreśleniem na liczbę mnogą. Podkreśla, że sam prowadzi kursy i ludzie wielokrotnie powtarzają te same kursy, żeby lepiej zrozumieć przekazywaną wiedzę. Na końcu książki autor stwierdza, że nie wyczerapał w tej "ulotce" tematu i przedstawia rozdział nowej ksiażki i zachęca do jej kupienia, oraz dołącza płytę cd z demem jakiegoś kursu, do ktorego jak się również domyślacie zachęca by kupić.
Autora darzę szczerą nienawiścią, tak jak pisałem takie osoby, powinny mieć zakaz wydawania książek, a szczególnie takich, które mianuje się tytułem książki "naukowej". Ta "książka" to zwykłe oszustwo i próba wciągnięcia w spiralę wydatków na poziomie "scientologii" tylko takiej polskiej, cebulowej scientologii.

Książkę wypożyczyłem przypadkiem w Bibliotece Śląskiej, dobrałem ją do zamówienia obok tytułów o znacznie wyższej wartości mertyorycznej jak i intelektualnej, albo po protu o wartości merytorycznej i intelektualnej. Andrzej Batko powinien mieć zakaz wydawania jakichkolwiek książek, poziom tego tworu jest tak tragiczny, że ciężko oceniać ją w skali 1-10. Ciężko nawet to...