Książka mojego wczesnego dzieciństwa, każdą ilustrację znam na pamięć! Trafiłam na nią przypadkiem po latach, szukając w bibliotece ładnie ilustrowanej książeczki dla mojego małego synka. Skarb!

Książka mojego wczesnego dzieciństwa, każdą ilustrację znam na pamięć! Trafiłam na nią przypadkiem po latach, szukając w bibliotece ładnie ilustrowanej książeczki dla mojego małego synka. Skarb!

Róż na okładce może odepchnąć od tej książki od pierwszego wejrzenia. Tytuł, w którym niezgodnie z zasadami ortograficznymi każdy wyraz napisano dużą literą, też. Książka zawiera trzynaście powszechnie znanych baśni, ale w bardzo uproszczonych i skróconych wersjach. Dla najmłodszych dzieci może to nawet ok, ale podejrzewam, że książka może się szybko znudzić. Jeśli chodzi o ilustracje to utrzymane są w konwencji disneyowskiej (tak bym to określiła),tylko są bardziej kolorowe i cukierkowe. Dla mnie trochę za bardzo.

Jeśli moja biblioteczka powiększy się o lepsze, ładniejsze wydanie tradycyjnych baśni, to bez żalu rozstanę się z tym egzemplarzem.

Róż na okładce może odepchnąć od tej książki od pierwszego wejrzenia. Tytuł, w którym niezgodnie z zasadami ortograficznymi każdy wyraz napisano dużą literą, też. Książka zawiera trzynaście powszechnie znanych baśni, ale w bardzo uproszczonych i skróconych wersjach. Dla najmłodszych dzieci może to nawet ok, ale podejrzewam, że książka może się szybko znudzić. Jeśli chodzi o...

To była moja ukochana książka. Cudownie kolorowa i wygodna w czytaniu przez dziecko :)

To była moja ukochana książka. Cudownie kolorowa i wygodna w czytaniu przez dziecko :)

Dostałam drugie wydanie tej książki- ok. 1992 r. Było grube, lakierowane, a na każdej stronie ilustracje... i ta kreska- niepodobna do niczego co znałam. Teraz, nie wzbudziłoby entuzjazmu- ot, kolejna książka dla dzieci. Wtedy....ehhh, wtedy było to dla mnie zaproszenie do wielkiego świata, powiew makdonaldowego luksusu "żeojeju"! Nowe, nowe szło.

Byłam dumną właścicielką najpiękniejszej książki na podwórku- wynosiłam ją na ławkę, żeby wszystkie dzieciaki z bloków mogły się nią też nacieszyć.... aaaa tam, "nacieszyć", tak sobie napisałam. Naprawdę chodziło oczywiście o pokazanie statusu i ugruntowanie silnej pozycji na podwórku- można było zrobić to cukierkami pudrowymi, spódnica "lambadówą", bądź czymś innym z nowego, błyszczącego świata- ja byłam kimś, miałam RÓŻOWĄ LAKIEROWANĄ książkę!

I ten kolor....mózgi małych dziewczynek są różowe, nawet w ciężkich i bidnych czasach.

A zawartość- oprócz walorów "dla oka"? Zbiór kilku bajek, praktycznie streszczonych. Zresztą to nie było ważne. ONA BYŁA LAKIEROWANA!

Dostałam drugie wydanie tej książki- ok. 1992 r. Było grube, lakierowane, a na każdej stronie ilustracje... i ta kreska- niepodobna do niczego co znałam. Teraz, nie wzbudziłoby entuzjazmu- ot, kolejna książka dla dzieci. Wtedy....ehhh, wtedy było to dla mnie zaproszenie do wielkiego świata, powiew makdonaldowego luksusu "żeojeju"! Nowe, nowe szło.

Byłam dumną właścicielką...

Krótkie bajeczki, większość szczegółów pominięta. Dobre dla 2-3 latków.

Krótkie bajeczki, większość szczegółów pominięta. Dobre dla 2-3 latków.