Z początku mnie ta książka nużyła, bo nie miała pokrycia w tytule. Autor zaczął od afery AmberGold i nie chciał pisać o niczym innym. Z tego co każdy z nas wie z wiadomości, radia czy Internetu, prezes AmberGold Marcin P. to człowiek któremu udało się oszukać Polskę i Polaków na grube miliony złotych. Niby, jak na ten kraj, historia jak ich wiele. Po prostu facet znalazł luki w polskim prawie i nieźle się dorobił.

Z kartki na kartkę autor docieka skąd Marcin P. się wziął i jakim cudem zbudował piramidę finansową (będąc wielokrotnie wcześniej karanym) pod okiem polskiego rządu. I nagle rozkręca się niesamowita historia. Wszystko się zaczyna łączyć jak w dobrym filmie.

Autor, przyznam że bardzo dokładnie, prześwietlił mafijny półświatek na Pomorzu. To spora ciekawostka, bo w Polsce mówi się częściej o Proszkowie czy Wołominie jako takiej "mafii", a nie o Trójmieście.

Zrozumiałem wtedy zamysł autora. Pokazał nam nowe zjawisko w Polsce - tzw. "nową" polską mafię. Są to ludzie w garniturach, w "białych rękawiczkach", po studiach. Są albo ze studiów "wyławiani" (marketing, prawo, ekonomia) albo specjalnie na te studia posyłani. To nie są już jaskiniowcy, którzy wszędzie i chętnie podłubią komuś kijem baseballowym w zębach, spalą lokal albo pobiją na oczach przechodniów. Mafia stała się inteligentna i jak pokazuje autor bardzo ostrożna.

O tym czy szef AmberGold jest wykształconym "słupem mafii" możemy gdybać równie dobrze jak autor. Choć trzeba przyznać, że w tej całej opowieści przewijają się ci sami ludzie, te same nazwiska, ale pełnią inne funkcje. Nie wiadomo czy Marcin P. miał mentora (mentorów) czy faktycznie udało mu się, bo miał szczęście. Z tego czy miał szczęście autor snuje wniosek, że i tak do takiej przedsiębiorczej osoby zgłosiłby się ktoś z mafii. Sporo się też dostało rządowi, bo nie ma co się oszukiwać, roztoczył on pewien parasol ochronny nad tym całym cyrkiem.

Na koniec warto podkreślić, że książka traktuje o bardzo świeżych sprawach i dzięki niej możemy sobie wyrobić lepszą albo gorszą opinię o tym co się ostatnio dzieje w kraju. I jak bardzo dużo trzeba zmienić żeby wszystkim żyło się lepiej. Czas pokaże, bo prezes AmberGold czeka na zakończenie swego procesu. Czy pojawi się znowu jako inny człowiek zaraz po wyjściu z więzienia? To jest kolejna zagadka dla dziennikarzy śledczych.

Z początku mnie ta książka nużyła, bo nie miała pokrycia w tytule. Autor zaczął od afery AmberGold i nie chciał pisać o niczym innym. Z tego co każdy z nas wie z wiadomości, radia czy Internetu, prezes AmberGold Marcin P. to człowiek któremu udało się oszukać Polskę i Polaków na grube miliony złotych. Niby, jak na ten kraj, historia jak ich wiele. Po prostu facet znalazł...