"Pięć melonów na rękę" to przykład "współczesnej" literatury dla młodzieży. A odnosi się do polskiej rzeczywistości lat '90 XX wieku. Dla autora był to czas, gdy kto żyw robił geszefty a zdobywanie wielkich pieniędzy było wręcz treścią życia. Tak robią w książce niemal wszyscy. Od nastolatków (głównych bohaterów) - do emerytów. Uzupełnieniem tej grupy są różnej maści firmy ochroniarskie, ściągające wierzytelności lub po prostu gangsterzy. Pozostali są gdzieś na obrzeżach tej aktywnej części społeczeństwa, ale zdają się być tylko ofiarami wszystkich pozostałych. Dlaczego ofiarami? Ponieważ na przykład pożądają dóbr, które dostarczają obrotni "przedsiębiorcy". A przedstawiciele przedsiębiorczej części społeczeństwa nie zadowalają się zarobkiem wyrażonym w jedno- czy dwucyfrowych procentach (5, 10 czy 15%), ale wielokrotnością włożonego kapitału (2, 3, 10 razy więcej). Może się wydawać, że to przeszłość okresu dzikiego kapitalizmu... Kiedy jednak rozglądnąć się naokoło, rzeczywistość w Polsce wygląda wciąż bardzo podobnie. I taka refleksja, szczególnie dla młodego czytelnika, może być jedną z większych wartości tej książki.

"Pięć melonów na rękę" to przykład "współczesnej" literatury dla młodzieży. A odnosi się do polskiej rzeczywistości lat '90 XX wieku. Dla autora był to czas, gdy kto żyw robił geszefty a zdobywanie wielkich pieniędzy było wręcz treścią życia. Tak robią w książce niemal wszyscy. Od nastolatków (głównych bohaterów) - do emerytów. Uzupełnieniem tej grupy są różnej maści firmy...