-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Cytaty z tagiem "partyzantka" [6]
[ + Dodaj cytat]
W partyzantce potrzebni są ludzie o charakterach twardych, spiżowych. Trudno jest jednak uniknąć ludzi-szmat. Znajdują się oni wszędzie.
[Kpt. Zdzisław Broński "Uskok" w dzienniku, 1 kwietnia 1948].
W warunkach konspiracyjnych wykrycie fikcji, weryfikacja tego co kto naprawdę reprezentuje było często niemożliwe. Motywy ideowe czy też szukanie możliwości wyżycia się w walce z okupantem. Splatały się niejednokrotnie z ambicjami jednostek snujących plany osobiste i polityczne na przyszłość powojenną. Płynące z dołu inicjatywy wyrażające się w mnożeniu organizacji podziemnych zagrażały na dłuższą metę rozproszeniem sił, albo zmarnowaniem ich we wzajemnych rozgrywkach raczej niż w walce z nieprzyjacielem.
Dawniej partyzanci próbowali organizować na wsiach wiece, pogadanki itd., próbowali uświadamiać. Na drugi dzień przychodziło do wsi wojsko i urządzało masową egzekucję tych wszystkich chłopów, którzy byli na wiecu. Liczba ofiar była tak duża, że trzeba było tej formy pracy [wieców] zaniechać. Ulotki, gazetki, broszury - to wszystko nie wchodzi w rachubę, ponieważ całą wieś jest analfabetyczna.
Przy ognisku wyznał Gałązce, że coraz mniej rozumie z tej całej wojennej przygody. Rano kula mu przy uchu gwiżdże, nocą kobieta szepcze czułe słowa w to samo ogwizdane wcześniej ucho. W lesie jest mnóstwo drzew i tak mało drewna. Gałązka odparł, że tak właśnie musi być, zaś inaczej nie może, bo żeby było dobro, musi istnieć zło.
(...) jest młody, absurdalnie młody (…), a młodość bywa niebezpieczna. Zbyt często w tej wyspiarskiej partyzantce okazywała się fatalna.
Zdawała sobie sprawę z tego, że przekroczy granicę, poza którą wesoła, szczebiocząca i czuła Marta nie ma już wstępu. Ile razy zamknęłaby oczy i otworzyła je ponownie, przed nią klęczał człowiek. Nie Ukrainiec czy morderca, czy uzbrojony wróg, jak tamci leżący za nim, ale bezbronny człowiek. W pierwszej chwili chciała odrzucić visa i załatwić sprawę nożem, ale czuła, że to za dużo jak na pierwszy raz.
– Strzelaj! – ponaglił ją Witalij, który właśnie wyciągał swój nóż z piersi ostatniego Ukraińca, którego nie dosięgła kula.
– Za Janka, skurwysynu!