-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "front" [15]
[ + Dodaj cytat]
Waters urządził obóz dla jeńców wojennych w Chambois, ale był on przepełniony. Pewnego dnia polski kapitan przyprowadził jednak jeszcze jakichś dwustu jeńców, chcąc ich przekazć Amerykanom.
- Tu są wasi jeńcy - powiedział
- Nie chcę ich - odparł Waters
- Ale ja ich muszę panu zostawić. Mam takie rozkazy.
- Mimo to nie zgadzam się. Niech pan ich zabiera. (Waters otrzymał rozkaz, żeby przyjąć jeńców, ale powiedziano mu, że to ma być grupa tysiąca pięciuset żołnierzy; tych było zaledwie kilkuset.)
- Mimo to muszę ich u pana zostawić
- No dobrze, ale miał pan przyprowadzić tysiąc pięciuset jeńców. Gdzie oni są?
- Nie żyją. Zastrzeliliśmy ich. Zostało tylko tylu.
- A dlaczego nie zastrzeliliście także tych? - dowiadywał się Waters. Po chwili poprawił się. - Nie możecie tego robić.
- Owszem, możemy. Oni strzelali do moich rodaków. Wziął Watersa pod ramię i odprowadził na bok. Powiedział: - Kapitanie, nie możemy ich zastrzelić. Zabrakło nam amunicji.
Wieczór nadszedł ciemny i ponury. Działa na froncie huczały coraz bliżej, od wschodu nadciągała burza, pomrukująca gniewnie i rozświetlająca błyskawicami zasnute ciężkimi chmurami niebo. Żołnierze siedzieli skupieni i milczący w swoich kazamatach, ubrani w pełny sprzęt, z bronią w ręku; oczekiwali tylko na rozkaz do wymarszu.
Noc mijała powoli. Deszcz uspokoił się nieco, potem ustał zupełnie, ale po niebie wciąż przewalały się ciężkie chmury. Setki mniejszych i większych kałuż odbijały mdłe światło bladego sierpa księżyca, rzucającego na pooraną lejami i poprzecinaną rowami okopów równinę postrzępione cienie chmur. Jednolita, szara masa wszechobecnego błota dyszała gazami gnilnymi z rozkładających się w trzewiach ziemi setek tysięcy ciał, powoli, niespiesznie spijając zabarwioną różem krwi wodę.
Front jest klatką, w której nerwowo czekać trzeba tego, co się stanie. Spoczywamy pod kratą łuków, zataczanych przez granaty i żyjemy w naprężeniu niepewności. Ponad nami waha się przypadek.
Brednie wypisują w gazetach o złotym humorze wojska, które ledwo wydostawszy się z ognia, urządza tańce. Robimy to nie dlatego, że mamy humor, lecz mamy humor, ponieważ inaczej bylibyśmy zgubieni.