cytaty z książek autora "Beata Sabała-Zielińska"
Każdy z nas daje z siebie tyle, ile sam chciałby otrzymać, ratuje tak, jak sam chciałby być ratowany i jak chciałby, żeby ratowano jego bliskich - mówi Łukasz Migiel (...) Nie raz mogliśmy odpuścić, powiedzieć: 'Nie dam rady', a jednak nikt z nas nigdy tego nie zrobił.
Czas przestać myśleć o naszym kraju jak o grajdolku, w którym nic się nie dzieje. Wyzbyć się poczucia, że inni są lepsi od nas, szczególnie że wcale tak nie jest. Chcemy, by ludzie o tym wiedzieli i żeby, chodząc po górach, mogli czuć się bezpiecznie, bo w razie czego są goście, którzy rusza im z pomocą. I ta pomoc będzie profesjonalna".
Coś we mnie umarło. Jakaś część we mnie nie żyje. Spokojnie mogłabym dzisiaj zamknąć oczy i odejść- nie boję się śmierci. Wręcz przeciwnie, nawet na nią czekam, bo wiem, że w tym drugim życiu znowu będę z nim.
...to jest miejsce przede wszystkim dla tych, którzy chcą podziwiać Tatry. I może to zrobić każdy, ale musi się zatrzymać i rozejrzeć.
Dzikie zwierzę powinno bać się człowieka. Tak jak człowiek powinien bać się dzikiego zwierzęcia.
Stawy to słońce, które wypełnia dolinę przez cały dzień. Stawy to miejsce, w którym się zatrzymuję, nie pędzę. Tutaj mam wreszcie czas dla siebie, dla swoich myśli i dla przyjaciół. Nie ma przeszłości ani przyszłości, jest teraźniejszość. I nigdzie indziej nie smakuje mi tak herbata z cytryną i cukrem jak właśnie tutaj.
Niestety, nic tak dobrze się nie sprzedaje jak ludzkie nieszczęście.
... zawsze znajdą się osoby, które lepiej by coś zrobiły, lepiej wiedzą. Kanapowych ekspertów nie brakuje.
Nowoczesność psuje ludzi, a brak wiedzy robi z nich nadętych głupców. Ale jak przychodzi co do czego - wszyscy na wszystkim się znają. Dzięki temu w Polsce mamy: trzydzieści osiem milionów doskonałych narciarzy, trzydzieści osiem milionów genialnych wspinaczy, trzydzieści osiem milionów wspaniałych lekarzy i naturalnie trzydzieści osiem milionów fantastycznych ratowników TOPR-u, którzy wszystko wiedzą lepiej!
W górach też wszystkie emocje są bardziej widoczne, bo nie są zakrzyczane. Tu nie ma reklam, internetu, nic człowieka nie rozprasza. Można wsłuchać się z siebie i z większą świadomością wybrać to, co jest dla nas dobre. Jeśli ktoś szuka samotności, znajdzie ją, jeśli szuka drugiego człowieka, zobaczy go.
[Góry] To jest także idealne miejsce do zwierzeń, do zmierzenia się z trudnymi sprawami. Tu masz poczucie, jakby Bóg lepiej Cię słyszał, jakbyś siedział w wielkim konfesjonale albo w cudownej katedrze. To miejsce skłania do głębokich refleksji, do egzystencjalnych przemyśleń i zadawania najtrudniejszych pytań. To miejsce sprzyja uniesieniom, filozoficznym i duchowym. Oczywiście jeśli da się sobie czas, bo tego nie osiąga się w pięć minut. To trzeba po prostu być.
W [Pięciu] Stawach można zobaczyć różnicę między światem cywilizowanym, który prowokuje do tego, żeby cały czas gdzieś pędzić, coś robić, brać udział w wyścigu, a światem "księżycowym", w którym człowiek nagle rozumie, że można żyć inaczej...
(...) Priorytety zaczęły się zmieniać właśnie wtedy, gdy tu przyjeżdżałam.
Niespecjalnie udzielał nam rad, nawet gdy go prosiłyśmy. Wtedy po prostu zadawał nam dwa, trzy pytania, zmuszając naś do myślenia i samodzielnego dojścia do odpowiedzi. Pozwalał nam robić różne błędy, z przyjemnością wręcz przyglądał się tym drobnym. Uczył nas, jak innym dawać przestrzeń i pole do działania, jak nie wtrącać się do pracy tym, także dobrze znają się na swojej robocie. Przecież nie można kontrolować wszystkiego. Uczył nas zaufania do innych. Pokazywał, jak delegować zadania i jak pozwolić ludziom w ich dziedzinach swobodnie się rozwijać, podejmując ryzyko, że coś się nie uda, bo przecież oddając pracownikom określoną robotę, trzeba też pozwolić się potykać, nie wyolbrzymiając porażek.
Oni wszyscy zresztą są jakoś emocjonalnie związani ze sobą. Życie jednego zależ od drugiego i to tworzy potężną moc. Partnerstwo liny to są więzy, których nie ma w żadnym innym zawodzie.
Dlatego oczekujemy, że nasi ratownicy nie tylko będą aktywni górsko, czyli w wolnym czasie uprawiać wspinaczkę i ski-touring, ale także dwa razy do roku zaliczą test kondycyjny. Polega on na pokonaniu trasy z Kuźnic do dzwonu na Kasprowym Wierchu w czasie: sześćdziesiąt minut plus wiek, minus dziesięć minut. Ten test, mówiąc szczerze, jest robiony trochę pro forma, bo prawda jest taka, że nikt z brzuszkiem długo się u nas nie uchowa. Utrata kondycji jest przez kolegów boleśnie wytykana. Dlatego i brzuszek, i zadyszka, i co tam jeszcze człowieka ogranicza prędzej niż później bezpowrotnie znikają.
Żeby zostać ratownikiem, trzeba kochać góry i chcieć pomagać ludziom nie może być innej motywacji.Owszem, to jest bardzo prestiżowe zajęcie, miło jest słyszeć o sobie,że jest się bohaterem, ale ktoś kto przychodzi do TOPR-u nie wytrzyma i nie będzie akceptowany przez kolegów.Blask fleszy zdarza się rzadko,a codzienność to najczęściej bardzo ciężka praca. Ryzykowna i odpowiedzialna.To robota dla ludzi wrażliwych na drugiego człowieka.
Rok osiemdziesiąty, osiemdziesiąty pierwszy. Powstanie Solidarności i wybuch poczucia wspólnoty narodowej. Byliśmy pełni nadziei, że zmieniamy Polskę. Żadnych rozliczeń, tylko otwartość na drugiego praca od podstaw. To pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II sprawiła cud – ludzie przestali się siebie bać nawzajem. Dominował nastrój braterstwa. Nie wiedzieliśmy, że od chwili powstania solidarności władze komunistyczne przygotowywały plan zmiażdżenia jej, stłamszczenia energii narodu. Grudzień 1981 roku zmienił wszystko.
Loto, skoko, pirotechnik, Znawca rozmaitych technik. Ma dwa koty i chomika, On jest wzorem ratownika!".
Józek i Andrzej Krzeptowscy nieraz mówili, że z mgłą jeszcze nikt nie wygrał i że w takiej bieli trzeba mieć mocną psychikę, żeby nie spanikować.
...należę do osób, które z denerwującą naiwnością pytają innych: "Po co chodzisz po górach?", widząc wędrówce głównie wysiłek. Tymczasem dla wielbicieli Tatr to przede wszystkim wyprawa w głąb siebie.
Byłem młodym ratownikiem i chyba dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie mamy patentu na nieśmiertelność. Ale, to mnie nie zniechęciło, choć zmieniło trochę moje myślenie, utwierdzając w przekonaniu, że muszę brać pod uwagę także najgorszą z wersji, że każdemu z nas może stać się coś złego. Ten zawód niesie za sobą realne ryzyko i ktoś, kto nie zdaje sobie z tego sprawy, nie do końca jest zawodowcem.
(...) typowy człowiek XXI wieku, którego definiuje hasło: "Mam internet, to mam wszystko! Nie będę nikogo słuchać".
Nie mówiąc już o tym, że wszystkie toprowskie psy doskonale znają hasło „"kurwa mać!", które dla nich oznacza jedno: dzieje się coś bardzo ważnego. Reagują błyskawicznie”.
Na tatrzańskich łąkach łatwo spotkać babkę. "Wiadomo! I to niejedną!", odpowie nam ten i ów. I chociaż (jako babki) nie mamy wątpliwości co do leczniczego działania płci pięknej, tu chodzi jednak o babkę, która w formie okładów pomaga na rany i ropiejące wrzody. Ten niepozorny zielony listek nadal cieszy się doskonałą leczniczą sławą. Babka zwyczajna - a jakiż pożytek! Nie mylić z okładem z turystki, bo z tego mogą być dzieci!
To o was godoł mi Adaś spod lasa, żeście zgłosili do TOPR-u, że w górach słońce zaszło!
Przecież w centralnej Polsce już jest trawa po kolana, a tu nie dość, że śnieg, to jeszcze szlak nieodśnieżony!
Góry złowrogo błyszczały, pokryte lodowym lukrem, nie pozostawiając złudzeń, czego się można po nich spodziewać. "Uwaga, szklane Tatry!", bili na alarm ratownicy, prosząc turystów o zaniechanie wypraw. Ale gdzie tam! Gadaj zdrów! Śmiałek gonił śmiałka, a śmiałków goniła śmierć, ostatecznie dopadając dwunastu z nich.
Śmierć przez ludzką głupotę jest jednak podwójnie przykra”.
Śmierć w górach chyba najbardziej dotyka nas wtedy, gdy widzimy, że spotkała kogoś, kto był w jakiś sposób do nas podobny.
Kiedy mówimy o śmierci w górach, która bardzo często dotyka ludzi młodych, nieraz słyszymy opinie, że trzeba im było zabronić, nie podsycać w nich tej pasji i miłości do gór. Myślę, że takie rzeczy mówią ludzie, którzy nigdy nie chodzili po górach. Kto nie poczuł, jak są wyjątkowe, nie zrozumie tej miłości.