cytaty z książek autora "Liz Braswell"
Kto nie ryzykuje, ten przegrywa dwa razy
Mam tajemnicę. I to nie jedną z tych przyjemnych.
Latające sztylety nie zabijają ludzi, pomyślała Chloe. To ludzie zabijają ludzi.
Przechylił jej głowę i zamknął jej oczy. Następnie wytarł malutkie srebne ostrze w chusteczkę, przykucnął obok swojej ofiary i czekał. Kiedy się ocknie, zabije ją ponownie.
- Twoje usta są dla mnie trucizną, Chloe - powiedział z uśmiechem Brian, wiedząc, jak dramatycznie to zabrzmiało. - Twoje łzy, twój język, ślina i pot mogłyby mnie zabić.
Chloe nachyliła się i odwzajemniła pocałunek. Zimne szkło sprawiło, że nie mogła mu zrobić krzywdy
Dotrzymywał jej kroku, kiedy wbiegali na wzgórze, i przeskakiwał nad kamieniami z dobrze jej znaną kocią gracją. Uśmiechnął się,kiedy spojrzała w jego stronę.
Drugi człowiek kot.
Przyjaciel.
Jeśli nie odczuwasz strachu, to nie można mówić od odwadze, prawda? Jeśli się nie boisz, nie musisz przezwyciężać samego siebie, żeby dokonać czegoś dzielnego.
Chloe usłyszała za sobą jakiś dźwięk, jakby ktoś bardzo cicho odchrząknął. Zerwała się na nogi i odwróciła, przeświadczona, że zobaczy mordercę czy inne zagrożenie.
Było gorzej. Stała za nią matka.
Gdzie u diabła podziewał się Siergiej (...) kiedy Scott Shannon odrzucił moje zaproszenie na szkolny bal i na moich oczach umówił się z Liz Braswell?
- Hej, pamiętacie, jak wam mówiłam o tym świrze z nożami? Nie menelu, tylko tym drugim?
- Tak? - spytali Paul i Amy, trzymający się za ręce.
- To on.
Znaleźli się naprawdę bardzo blisko siebie. Czuła zapach jego wody toaletowej, płynu do płukania tkanin z jego ubrania, pasty do zębów, szamponu, jego skóry i oddechu.
Czuła też Domestos i Ajax, ale strała się o tym nie myśleć.
- Chloe, kocham cię - powiedział Brian z żarliwością, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Ja ciebie też - wyszeptała dziewczyna.
Po czym podciął jej gardło, a ona osunęła się na ziemi, martwa.
- Och, całkiem spoko. Zwykle gdy wszyscy położą się spać, schodzą się u mnie dziewczyny w skąpych piżamkach i tłuczemy się poduszkami do chwili, aż nie mamy na sobie już nic.
Oczy Aleka zaświeciły się, lecz po chwili mina mu zrzedła.
- Żartujesz sobie ze mnie.
- Tak myślisz?
Przyjęcie czyjejś pomocy co pewien czas nie czyni mnie słabą. To czyni mnie człowiekiem.
Przepraszam, ale muszę iść skorzystać z eufemizmu.
Nie zawsze to rezultat decyzji jest istotny, ale to, w jaki sposób ją podejmujemy. To, jakimi jesteśmy ludźmi.
Wszystkie wspaniałe nowe rzeczy są nowe rzeczy są trudne - odparła dziewczyna i uścisnęła jego ręce. - Ale koniec końców w większości przypadków okazuje się, że warto było walczyć. Zaś wszystko inne to tylko głupota i absurd - dodała wesoło.