cytaty z książki "Wybrana"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Podziw innych jest jak narkotyk, potrafi uzależnić i spalić (...).
Czasem prawo po prostu zawodzi, bo ludziom, którzy je tworzyli, pewne rzeczy nie mieściły się w głowie, albo takich nie przeżyli.
Tak naprawdę niewielu ludzi stać, żeby odebrać życie innemu człowiekowi i żyć z tym bez problemu. Cieszyć się tym. Od tysięcy lat uczą nas, że zabijanie jest złe. Że nawet zwierzęta nie zabijają innych zwierząt bez potrzeby, a jedynie z głodu lub w walce o samicę czy w obronie własnej. Bzdura. Zabijają czasem dla zabawy. Kiedy dorosłe uczy młode zabijać, one mają z tego zabawę. A człowiek jest zwierzęciem, czy tego chcę, czy nie. Tylko, że niemal wszyscy dali sobie wmówić, że to nie prawda.
Są miejsca, gdzie prawo się kończy, bo nie uwzględniono skali wyrządzonego zła.
W Stanach, Brazylii czy RPA, kiedy ludzie na ulicy usłyszą strzały, natychmiast kładą się na ziemi albo uciekają, a w tym popieprzonym kraju wyciągają telefony i biegną w tamtą stronę jak szczury, które zwęszyły padlinę.
Była na terapii po śmierci synka, jednak wyszła z niej wyłącznie z przekonaniem, że ludzie nie są w stanie zrozumieć emocji innych ludzi, jeśli sami czegoś podobnego nie przeżyli. A nawet jeśli przeżyli, nawet niemal w takich samych okolicznościach i podobnym natężeniu, to też tych emocji nie zrozumieją. Nie da się ich objąć rozumem, choć ten próbuje je wyjaśniać i racjonalizować w oczywistym odruchu obronnym.
Emocje są jak tsunami, czasem wykrywane tuż przed uderzeniem przez systemy ostrzegawcze, które tak naprawdę niczemu nie zapobiegną. Później naukowcy badają genezę powstania fal, przebieg, siłę, skalę spowodowanych przez nie zniszczeń, a one i tak uderzają znowu, w innym miejscu, ale zniszczenia są takie same. I historia się powtarza.
Mieszanka dobra i zła była w każdym człowieku, wszystko zależało od proporcji. Jak z niektórymi związkami chemicznymi: w maleńkiej ilości leczą, w dużej zabijają.
Plan, który wymyśliła (...) w ciągu kilku dosłownie minut, był prosty, bo takie są najlepsze. Nie dlatego, że uwzględniają wszystko, bo tak się nie da, tylko dlatego, że nie ma w nich kombinacji zwiększających ryzyko niewypału. Im więcej plan ma elementów, tym więcej z nich może się pokomplikować.
- Nie wiesz, jak to jest sięgnąć dna (...). Nie wiesz, ile jest się w stanie zrobić, żeby się z niego dźwignąć i nigdy więcej tam nie osiąść.
Wiedziała, że za około półtorej godziny czeka ją robota. W zasadzie rutynowa, robiła to już kilkadziesiąt razy, ale teraz miała jakieś dziwne przeczucie, że coś może pójść nie tak. I nie wiedziała, skąd się ono wzięło, bo przecież wszystko było jak zawsze.
- Mamy przejebane, szefowo - stwierdził bez związku, a ona pokiwała głową, bo miał cholerną rację, choć tylko w połowie.
To ona miała przejebane.
...ludzie nie są w stanie zrozumieć emocji innych ludzi, jeśli sami czegoś podobnego nie przeżyli. A nawet jeśli przeżyli, nawet niemal w takich samych okolicznościach i podobnym natężeniu, to też tych emocji nie zrozumieją.
Siedziała w domu, kręciła się po mieście, czytała książki, na które nie miała czasu wcześniej, i obejrzała chyba całą zawartość Netflixa. Poza tym bywała częściej u matki, choć wyłącznie dlatego, że miała na to czas, a nie dlatego, że łączyło ją z nią coś więcej, niż tylko relacja rodzinna.
Choroba brata dała jej kopa. Im mniej życia było w nim, tym więcej jego chęci w niej. To była głupia i bezsensowna zemsta na Bogu, ale tylko w ten sposób mogła jej dokonać.
Na jednym z krzeseł siedział łysawy człowieczek w drucianych okularach i garniturze, którego kolor był nie do określenia, stanowiąc coś pomiędzy zielenią a szarością. Iwonie przyszły na myśl gnijące liście.
Iwona ze wzrokiem wbitym w płyty chodnika dochodziła do siebie. Trudno było jej jeszcze uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Podniosła się, poprawiła zmierzwione włosy i poszła w drugą stronę, kręcąc głową. Ochłonęła trochę, ale konkluzja dzisiejszego dnia była taka, że wszyscy wydali już na nią wyrok. Zaocznie. Bez znajomości faktów. A nie minęło nawet południe.
- Jak tam szefowo?
- Nijak. - Wzruszyła ramionami, gapiąc się w swoje odbicie w czarnym ekranie wyłączonego telewizora. - Młyny sprawiedliwości mielą powoli.
- Chyba, kurwa, niesprawiedliwości? Jakim prawem w ogóle wszczęli postępowanie?
- Zobaczymy, na czyje wyjdzie.
Popatrzyła na szefa przytomniej.
- Nie oczekiwałam, że się dla mnie podłożysz, Roman. Nie jestem dzieckiem. To nie twoja wina. - Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Nie mogę dojść do siebie. Jestem jak pieprzony fortepian Chopina, rozumiesz to? Właśnie wylądowałam na bruku i się o niego roztrzaskałam.
Była dobrą dziewczyną, ale za bardzo bała się wszystkiego. Przypominała Iwonie małego królika, który właśnie po raz pierwszy wystawił z norki swoją słodką mordkę i zobaczył świat na zewnątrz, a ten go przeraził.
Z różnymi ludźmi rozmawiała, zarówno tymi ze społecznych nizin, wręcz dołów, jak i z tymi, z którymi była w zależności służbowej, zawsze dostosowując swój język i sposób bycia do sytuacji, ale z pewnością nie była przyzwyczajona do bezpardonowych poleceń wydawanych tonem panicza wiedzącego, że stoi za nim tatuś hrabia.
Bez słowa wzięła pieniądze i wysiadła z samochodu, zwracając na siebie uwagę ludzi czekających na przystanku. Poprawiła kurtkę, schowała banknoty do tylnej kieszeni spodni i spokojnym krokiem ruszyła w stronę skrzyżowania. Była głodna.
I wreszcie coś zaczęło się dziać.
Odkąd wszystko dookoła: huta, stocznia i papiernia padły i stały się wielką kupą złomu, odkąd mój stary wyjechał do jakiejś babki do Suwałk i nigdy więcej się nie pojawił, u mnie w domu była bieda. W innych domach też. Nasze życie, moje i moich kumpli, to były pociągi, rzeka i Pogoń Szczecin. Żyliśmy w dwudziestym wieku, mimo że był dwudziesty pierwszy. A ja przyrzekłem sobie, że z tego wyjdę.
Mimo braków w wykształceniu w kontakcie absolutnie nie sprawiał takiego wrażenia. Nie posługiwał się co prawda literackim językiem, ale mimo bluzgów nie był to też szczątkowy polski.
Nie wiesz, jak to jest sięgnąć dna, Kura. Nie wiesz, ile jest się w stanie zrobić, żeby się z niego dźwignąć i nigdy więcej tam nie osiąść.
Nie masz pojęcia, na jakim dnie ja byłem i co zrobiłem, żeby się od niego odbić. To po pierwsze. A po drugie, są rzeczy, których nie zrobisz nawet z tego powodu, uwierz mi. Są granice, których ty na pewno nie przekroczysz.
Mężczyźni, mimo że są mężczyznami, czasem nie potrafią zachować się jak mężczyźni i po prostu uciekają bez słowa wyjaśnienia. Rozpoczynają nowe życie u boku innej kobiety, odcinając się od poprzedniej, bo tak wygodniej.
Zna pan ten dowcip o facecie, który palił wszystkie kawały? Kiedyś usłyszał anegdotę: jak się nazywa zupa zrobiona z więcej niż jednej kury; rosół z kur wielu. Następnego dnia poleciał do szefa a zapytał go, czy wie, jak się nazywa taka zupa. Ten oczywiście nie wiedział, więc facet wypalił: rosół, skurwysynu!