cytaty z książek autora "Mirosław Gabryś"
Wyjazd jest lekarstwem. A jeśli nawet to tylko placebo, to czy placebo musi być czymś gorszym niż lekarstwo prawdziwe, skoro działa tak samo? Wyjazd jest sposobem na odmianę. A odmiana to świeże powietrze, które chce się wciągać w płuca bez opamiętania. Albo narkotyk, po którym świat nabiera nowego, lepszego kształtu. I czy to ważne, że ten kształt jest urojony?
Latem - choćby nie wiem jak było zimno i deszczowo - przed kawiarniami, restauracjami i barami muszą być stoliki. Islandczycy chyba nie wierzą w to, że mają paskudną pogodę i wmawiają sobie upały (wystawy sklepowe są pełne kostiumów kąpielowych i letnich sukienek od stycznia do grudnia). Szanujące klientów knajpy dysponują kocami i parasolkami. Jeśli siadasz na zewnątrz, a jest około pięć stopni, kelner podaje ci koc. Okrywasz się nim i pizza smakuje lepiej. A jak zacznie padać deszcz, dostajesz parasolkę, żeby do piwa nie nalało. No i piździ jak cholera, deszcz fest zacina, a ty siedzisz jak sierota - na plecach filcowy koc, w lewej ręce parasolka, w prawej kufel piwa, a w gębie marlboro.
Świat miał słabe magnesy, a głównym jego budulcem był plastik.
Bunt nas śmieszył. Bunt był dobry dla dzieciaków. My wszystko mieliśmy w odbycie, staliśmy obok tego sklepu z taniochą i patrzyliśmy w puste niebo. Żadnych ideałów. Jedynie cynizm i obojętność. No i ten śmiech, bo śmialiśmy się ze wszystkiego, a najczęściej z tego, od czego innym w podkowę krzywiły się usta.