cytaty z książki "Córka rzeźbiarza"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
To smutne, kiedy robią się mgliści i znikają. Mówi się wszystko, co trzeba, a oni i tak znikają. Wtedy nie warto ciągnąć dalej, bo to się robi głupie. Więc ogarnia cię samotność.
Bardzo jest ważne, żeby rano nie zacząć sprzątać za wcześnie. Jeżeli wpuści się paskudne świeże powietrze, każdy może się przeziębić albo dostać depresji. Koniecznie trzeba wejść w nowy dzień bardzo pomału i łagodnie. W dziennym świetle rzeczy wyglądają inaczej i jeżeli różnica jest zbyt gwałtowna, wszystko może się popsuć. Trzeba przechadzać się w ciszy i spokoju i badać swoje samopoczucie, i zastanawiać się, za czym się właściwie tęskni. Następnego dnia zawsze się za czymś tęskni, nie bardzo wiedząc za czym. W końcu przychodzi na myśl, że może za śledziem.
Im jest się mniejszym, tym Boże Narodzenie jest większe.
Kolega nie przebacza, a tylko zapomina – kobieta wszystko przebacza, ale nigdy nie zapomina.
Pod spodem roi się od węży, tego się nie da opisać, to trzeba sobie wyobrazić. Każdy musi wyobrazić sobie swojego własnego węża, bo cudzy nigdy nie będzie tak okropny.
Rzeźby tatusia, oświetlone ogniem z kominka, poruszały się wolno dookoła nas, te jego smutne, białe kobiety, stawiające ostrożny krok i wszystkie gotowe do ucieczki. Wiedziały
o niebezpieczeństwie, które jest wszędzie, ale nic nie mogło ich uratować, dopóki nie zostały wykute w marmurze i umieszczone w muzeum. Tam jest się bezpiecznym. W muzeum albo w czyichś objęciach, albo na drzewie. Może też pod kołdrą. Ale najlepiej jest chyba siedzieć na wysokim drzewie, o ile nie jest się jeszcze w brzuchu swojej mamy.
Gdy ogień w kominku płonie na całego, przyciągamy wielki fotel, gasimy światło w pracowni i siedzimy, patrząc w płomienie, a mama mówi: "Była sobie kiedyś prześliczna dziewczynka, a jej mama tak strasznie ją lubiła..." Każda historia musi się zaczynać w ten sam sposób, dalszy ciąg nie jest już taki ważny.
Domek jest szary, niebo i morze są szare i łąka jest szara od rosy. Jest czwarta rano, a ja uratowałam trzy ważne godziny, które można uznać za dodatkowe. A może trzy i pół. [...] Ja też jestem jasnoszara, tyle że w środku, bo brak mi zupełnie zdecydowania i pływam jak meduza, nie myśląc, a tylko wyczuwając.
Grota była dokładnie takiej samej wielkości, co ja, ale nie miałam odwagi skoczyć. A jak się nie odważysz od razu, to nie odważysz się już nigdy.
przegnać niebezpieczeństwo potrafi byle kto, ale sztuką jest gdzieś je potem ulokować.
Można wyłączyć pewne sprawy, jeżeli są naprawdę ważne. To się bardzo dobrze udaje. Trzeba się skulić, zamknąć oczy i cały czas powtarzać jakieś wielkie słowo, aż się poczuje, że jest bezpiecznie.
Łagodny,cichy głos w ciepłej ciemności i wpatrywanie się w ogień, i nic nie jest grożne.Wszystko inne jest na zewnątrz i nie może wejść.Ani teraz,ani kiedykolwiek.
Omotał mnie jakby kokon z czarnego tiulu, pachnący pudrem i kurzem, i znalazłam się w absolutnie bezpiecznym miejscu. Wyjdę stąd dopiero za rok i wtedy rozejrzę się i zdecyduję, czy opłacało się wychodzić. Gdyby to okazało się złym pomysłem, wpełznę z powrotem do kokonu i na razie w nim zostanę.
Nie warto patrzeć, bo wtedy znika to, co sobie wyobrażasz. Zawsze tak jest.
Żeby las był naprawdę duży, obraz nie może obejmować ani czubków drzew, ani nieba. Tylko bardzo grube pnie, rosnące prosto w górę. Ziemia to łagodne pagórki coraz to dalsze, coraz mniejsze i mniejsze, aż las staje się bezkresny. Kamienie są, ale się ich nie widzi. Od tysiącleci porasta je mech przez nikogo nie zniszczony. (...)
W dobrze namalowanym lesie wszystko ma mniej więcej ten sam kolor, mech, pnie i gałęzie jodeł, wszystko jest miękkie i poważne, mieszają się szarość, brąz i zieleń, ale zieleni musi być bardzo mało. Można, jeśli się chce, umieścić w lesie na przykład księżniczkę. Jest zawsze biała, bardzo mała i ma długie, żółte włosy. Znajduje się w środku obrazu albo w jego złotej partii.
Chodzi mi o to, że przegnać niebezpieczeństwo potrafi byle kto, a sztuką jest gdzieś je potem ulokować.
To smutne, kiedy robią się mgliści i znikają. Mówi się wszystko, co trzeba, a oni i tak znikają. Wtedy nie warto ciągnąć dalej, bo to się robi głupie. Więc ogarnia cię samotność.
Co jakiś czas pomrukiwałyśmy. Nich niebezpieczny świat sam się sobą zajmie, nie nasza sprawa, on umarł, wypadł w przestrzeń kosmiczną. Zostałyśmy tylko mama i ja.
Może nic nie jest takie ważne, jeżeli jest dostatecznie małe.
Jak się pracuje , dobrze jest czasem zainteresować się czymś, co jest przyjazne, ale nie mówi.
Eksplozja to ładne słowo, i wielkie. Później nauczyłam się innych, takich do szeptania tylko w samotności. Abstrakcja. Ornamentyka. Profil. Katastrofalny. Elektryczny. Kolonialny. Robią się jeszcze większe, jak się je powtórzy kilka razy. Szepcze się i szepcze, i pozwala słowu rosnąć, aż nic już innego nie ma, tylko to słowo.