cytaty z książki "Obywatel Stuhr. Z Jerzym i Maciejem rozmawia Ewa Winnicka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...)Otóż człowiek zniewolony w wypadkach ekstremalnych, takich jak wojny, kataklizmy, nieszczęścia, zawsze będzie winił innych, natomiast człowiek wolny w tych samych okolicznościach zawsze będzie winił siebie. Nauczyłem się tego, że jeśli tylko coś mnie ugryzie, w pierwszej kolejności pytam siebie: Co zrobiłem nie tak? Po co tam lazłem?
Może to jest nasz polski problem, że jesteśmy bez przerwy wciągani w absurd?
Ten list od Barbary to był zwrot. Spowodował, że zacząłem w sobie wytwarzać mechanizmy obronne. Nie poddawać się grupie. Teraz im większe zbiegowisko, tym bardziej się cofam. Im bardziej wymaga się posłuszeństwa, tym szybciej uciekam.
(...) chociaż Jan Kobuszewski powiedział mi kiedyś: "Panie Jerzy, nigdy nie można przegrać, można tylko nie dograć ". Pan Janek ma taką teorię i - jak wiemy - jemu to wychodzi!
(...)Ja po prostu nie zniósłbym dyscypliny. Nawet w demokracji, nawet teraz. (...)Nie zniósłbym rozkazu!
Dwa najważniejsze elementy w moim życiu pedagoga to były cierpliwość i walka ze znużeniem. Patrzyłem na przykład na takiego dzieciaka i widziałem, że to straszny kołek, ale musiałem czekać, aż rozkwitnie. Starałem się pokładać nadzieję. Czasem coś szczególnego zdarzało się w życiu młodego człowieka: jeden rozkwitł, bo się zakochał, innemu uczniowi zmarła matka. Ale czasem widzisz kandydata i wiesz, że nie ma nadziei. Na niektórych się nie doczekałem do dziś, a widzę ich w telewizji.
Nigdy się pan nie pomylił?
Pomyliłem się, oczywiście. Miałem na tyle ekstremalny przypadek, że trzy razy po egzaminach nie wpuszczałem kandydatki do szkoły, namawiałem nawet matkę, żeby przekonała dziewczynę, że to nie jest zawód dla niej. To była Kinga Preis. Zrobiła dyplom w naszej wrocławskiej filii, kiedy byłem rektorem. Napisałem do niej w liście: "Kingo, pomyliłem się ". Ona do dziś cytuje ten list.
Niedawno pod teatrem czekał na mnie pewien pan. Chciał mnie zaprosić na rozmowę jeszcze przed spektaklem, ale poprosiłem, żeby zaczekał, i porozmawialiśmy w drodze powrotnej, na ulicy: zupełnie nie znany mi człowiek. Powiedział, że ma ważny interes do zrobienia ze mną, i bardzo prosił, żebym się zgodził. Okazało się, że pan produkuje najwyższej jakości piece do pieczenia chleba. Odpowiedziałem, że nie mam nic wspólnego z chlebem. A on, że te piece mają instrukcję zawierającą komunikaty, na które musi reagować piekarz. Pan zaprogramował maszyny tak, żeby piec przekazywał je tej rzeszy piekarzy ludzkim głosem. I tak sobie pomyśleli n a z a r z ą d z i e, żeby ten piec mówił moim głosem. Mieliśmy się tylko dogadać finansowo.
Jak pan zareagował?
Od razu powiedziałem, że ta propozycja absolutnie nie ma szans powodzenia! Do tej pory Pan był nawet zabawny, ale w końcu zaczął mnie męczyć. Wreszcie udało mi się go zniechęcić. A potem siedziałem w domu i myślałem o tych piecach i o rzeszach piekarzy, do których przemawiam głosem Inspektora Ryby albo Shreka. Chichrałem się do siebie. Wtedy pomyślałam, że życie jednak niezwykle interesujące.
Jeśli myśli pani o liderze największej partii prawicowej, to będę miał kłopot, bo dla mnie nie jest on charyzmatyczny. Mimo że uwielbia wiece, rozczarowuje mnie brak poczucia humoru przy jednoczesnej chęci opowiadania żartów. Są to żarty obśmiewające innych. Wielu polityków odkryło pewną polską cechę i korzysta z tej wiedzy. Mianowicie my niestety uwielbiamy, gdy się szczuje jednych przwciwko drugim.