cytaty z książek autora "Zeruya Shalev"
Każdy, kto popełnia błąd z góry wie, że go popełni, tylko nie umie się powstrzymać. Zaskoczeniem może być rozmiar błędu, nie sam fakt jego popełnienia.
Czasem mam wrażenie jakbym przegapiła coś jednorazowego, jakiś pociąg, który przyjeżdża raz w życiu, i wszyscy wsiedli do niego beze mnie.
Budzi we mnie dziwny smutek, podobnie jak koniec lata, bo chociaż narzekamy na upał, czujemy się dotknięci, kiedy musimy pożegnać chłodnące słońce.
Pamiętaj, wolno oglądać się wstecz wyłącznie pod warunkiem, że nogi niosą naprzód.
- Miłość ma wiele twarzy- mówi Iris. – Czasami jest oderwana od życia jak latawiec bez sznurka, wiesz, że odlatuje do nieba, ale nie próbujesz go złapać, żeby nie wypuścić z rąk innych, ważniejszych rzeczy.
Lepiej umrzeć w środku życia z miłością niż dożyć stu lat samotnie.
Jedynie poprzez cierpienie można się zmienić, cierpienie mobilizuje nasz potencjał duchowy, budzi nas ze snu, zmusza do uwolnienia mocy, która jest w nas. W miarę jak podążamy ścieżką duchowego rozwoju nasze stare wyobrażenia o świecie i o nas samych rozwiewają się, wyłania się zupełnie nowy obraz.
Miłości się nie czuje(...)to jak ze zdrowiem. Nie czujesz, że jesteś zdrowa,dopiero gdy zachorujesz, jesteś świadoma czym było.
Zawsze lepiej mieć mniejsze oczekiwania, inaczej wszystko nas rozczarowuje.
..bo w ostatniom czasie coś się u nich popsuło ze słowami. Używamy ich, aby coś ukryć, a nie ujawnić, myśli Iris. Zdradziliśmy słowa, i może to nawet coś gorszego niż wzajemna zdrada, zdradziliśmy słowa, a one nas ukarały.
W Tybecie mówią, że żebrak, który nas prosi o wsparcie, czy schorowana staruszka potrzebująca pomocy mogą być Buddą w przebraniu, stającym na naszej drodze, żeby obudzić w nas współczucie i doprowadzić do przemiany duchowej.
Skutki naszych czynów dojrzewają powoli, doganiają nas, kiedy już dawno zapomnieliśmy, co takiego zrobiliśmy, każdy zły uczynek wraca do nas, pozostawia po sobie cień, napełnia nas obrzydzeniem, ale te cienie należą do przeszłości, ból, którego teraz doświadczasz, to kumulacja skutków, dojrzewanie owocu, znajdź ulgę w świadomości, że to już koniec procesu.
Dlaczego ktoś odsłania, sam się nie odsłaniając, głaszcze – nie będąc głaskanym, daje przyjemność bez brania, jak wyjaśnić te dziwaczne rzeczy, które wczoraj mnie zauroczyły, a dziś krążą we mnie, nabrzmiałe niczym grzyby pływające w zupie, nóżką do góry, wśród rozpuszczających się grudek techiny i kawałków tuńczyka. Zbiór smaków, które do siebie nie pasują, zachwyt i podejrzenie, wzruszenie i odpychanie, wdzięczność i pretensja
Kiedyś mówiło się, że miłość nic nie kosztuje, ale to największa bzdura, jaką słyszałem. Miłość nie kosztuje? Najwyższą cenę płaci się za miłość.
Czym jest czas? Bezkształtną masą, jak powietrze. Kurczy się i rozdyma, skraca i wydłuża, biegnie naprzód i ociąga się, pozornie daje się podzielić na sekundy i minuty, godziny i dni, ale całość bardzo się różni od sumy wszystkich części. (...) Czas to chytry cwaniak, oszust mydlący oczy, bezczelny rozbójnik.
Bo jak można żyć, gdy nas odarto z miłości, on dokładnie to zrobił, zdarł ze mnie cienką skórę swej miłości, chociaż nie zawsze ją czułam, wiedziałam, że istnieje, przecież obrotów Ziemi też się nie czuje.
Kto dziś cierpi , należałoby przypomnieć każdemu, kto dziś cierpi, że za trzydzieści lat będziemy się z tego śmiać
Kiedy się walczy z własnym dzieckiem, nie można wyjść z tego zwycięsko, nawet jeśli zwyciężasz, przegrywasz.
Czy kiedykolwiek miała coś poza teraźniejszością, zastanawia się zdumiona. Jednak zawsze broniła się przed zaangażowaniem się w nią, usiłowała ją kontrolować, ze swoimi przesłaniami, ze wszystkimi planami, które ustalała, teraz teraźniejszość jej mówi: nie jestem echem dawnych wspomnień, nie jestem pomostem do przyszłych planów, jestem wszystkim, co masz, esencją twojej egzystencji, zaufaj mi, bo nie masz innego wyboru.
... nie mogę się nadziwić, że życie jest walką żywiołów między dwojgiem ludzi, gdy jedno się wycofuje, cała walka się kończy, wygasa z bolesnym sykiem, jakby nigdy nie miała celu ani sensu, a ja zawsze wierzyłam, że ... będziemy najemnikami w tej wojnie, która nie ma końca".
Starałam się chodzić jezdnią, podczas gdy on zwykle szedł po chodniku, żebyśmy się nie musieli wstydzić naszego wspólnego cienia, garbiłam się przez wzgląd na niego, wbijając wzrok w szarą linię, gdzie jezdnia łączy się z chodnikiem, a on rósł i dojrzewał na moich oczach, aż pewnego wieczoru wciągnął mnie na chodnik, do siebie, położył mi rękę na ramieniu, a cień pokazał doskonały obraz i ogarnęła mnie duma, jakbym zdołała poprzez upór i wiarę obejść prawa życia.
Ludzie stoją głowa przy głowie, ramię przy ramieniu, a nad nimi unosi się to zdumienie, naiwne, pierwsze zdumienie kogoś, kto nagle stwierdza, że znajduje się w obcym, wstrętnym kraju i nie wie, czy kiedykolwiek uda mu się go opuścić. Za kilka dni się przystosują, będą siedzieć z ponurą rezygnacją na różnych oddziałach przy swoich bliskich i tylko wspomnienie tego zdumienia poruszy ich na moment, jak zamazany obraz z dzieciństwa, niemal niezrozumiały, ulubiony bez żadnej przyczyny.
Lepiej umrzeć w środku życia z miłością niż dożyć stu lat samotnie; są tylko dwie możliwości? zapytałam, a ona powiedziała, dwie to i tak dużo, czasem nie ma ani jednej.
Ogień wygasł już dawno, nawet jeśli czujnik dymu nadal popiskuje alarmująco.
Czy to pokój zrobił się większy, czy ona się skurczyła? A przecież jest to najmniejszy pokój w mieszkaniu, malutkim jak chusteczka do nosa, i teraz, kiedy od rana do wieczora leży w łóżku, wymiary pokoju zdają się rosnąć, a dojście do okna wymaga kilkuset kroków, kilkudziesięciu godzin, kto wie, czy życia jej na to starczy. Reszta życia, czy raczej ostatnia prosta, w czasie, jaki był jej dany, jawiła się jako coś absurdalnie wiecznego, bo takie istnienie pozbawione jakiegokolwiek ruchu mogło trwać bez końca. To prawda, że jest wychudzona i mizerna, lekka jak zjawa, to prawda, że byle podmuch mógłby ją strącić z łóżka, najwidoczniej jedynie ciężar kołdry sprawia, że nie unosi się w powietrzu, nie dryfuje po całym pokoju, to prawda, że byle podmuch może zerwać ostatnią nić, która łączy ją z życiem, ale kto w ogóle zada sobie trud, by dmuchnąć w jej stronę.
(...) co można zrobić z tym życiem, z którego nie ma szans wyjść cało, jak z choroby, bierzesz lekarstwo, chcąc pozbyć się jednego problemu, a ono wywołuje nowy.(...)najchętniej prowadziłabym kilka żyć równolegle, żeby nic nie działo się kosztem czegoś innego, przecież to rozwiązuje wszystkie nasze problemy, chciałabym brać tabletki od bólu głowy, nie nabawiając się wrzodów, i brać lek na wrzody bez zgagi, i tak się rozochociłam w poczuciu, że zbawię świat, niosąc mu dobrą nowinę, że zaczęłam planować, jak ją będę głosić, kiedy stąd wyjdę, zamiast przechodzić kolejne wcielenia po śmierci, zdążymy ze wszystkim za życia(...)
Co jest takiego złego w twoim życiu? zapytał z nagłym smutkiem w głosie, a ja powiedziałam, nie wiem dokładnie, nic konkretnego, po prostu to, że należy do mnie, że ja należę do niego, że jestem tak głęboko w nim zagrzebana
(...) może każde rozstanie to wyzwolenie, oczyszczenie, uwolnienie się od materii...
(...) myślałam o walizce z podniecającymi łaszkami, o długich nocach i krótkim życiu, każda noc wydawała mi się równa długością mniej więcej połowie mojego życia, i tyleż warta.