cytaty z książki "23 Things They Don't Tell You about Capitalism"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) paraphrasing what Winston Churchill once said about democracy, let me restate my earlier position that capitalism is the worst economic system except for all the others.
Ludzie niekoniecznie wiedzą, co robią, ponieważ nasza zdolność rozumienia rzeczy, które nawet bezpośrednio nas dotyczą, jest ograniczona lub, jak ujmuje to specjalistyczny żargon, cechuje nas „ograniczona racjonalność”. Jest to najlepszy punkt wyjścia przy szukaniu pracy. Ludzie idą więc na studia w pełni świadomi, że będą tam „tracić czas”, ucząc się rzeczy, które nigdy im się nie przydadzą w pracy. Ponieważ wszyscy chcą studiować, rośnie popyt na wyższą edukację, co powoduje powstawanie większej liczby miejsc na uniwersytetach. W konsekwencji jeszcze bardziej rosną wskaźniki zapisów na studia, co dodatkowo zwiększa presję na studiowanie. Z czasem prowadzi to do procesu inflacji dyplomów. Skoro „wszyscy” mają dyplom ukończenia studiów wyższych, czyli licencjat, trzeba więc zrobić magistra albo nawet doktorat, żeby się wyróżnić, nawet jeśli pod względem zwiększania produktywności te kolejne stopnie edukacji mają minimalne znacznie dla twojej przyszłej pracy.
Choć niemądrze jest za wszystko obwiniać środowisko społeczno-ekonomiczne, w którym ludzie się wychowują, równie nie do przyjęcia jest wiara w to, że każdy może osiągnąć wszystko, co zechce, jeśli tylko „uwierzy w siebie” i wystarczająco się postara, jak sugerują nam hollywoodzkie produkcje. Równość szans jest bez znaczenia dla tych, którzy nie mają możliwości jej wykorzystania.
Mówiąc krótko, począwszy od lat 80. zaczęliśmy przyznawać bogatym większy kawałek tortu w nadziei, że w dłuższym okresie wytworzą oni większy dobrobyt, przyczyniając się bardziej do powiększenia całości tortu niż byłoby to możliwe bez takiej polityki. Bogaci rzeczywiście mają większy kawałek, ale w praktyce doprowadzili do s p o w o l n i e n i a tempa rozrastania się tortu.
Ludzie niekoniecznie wiedzą, co robią, ponieważ nasza zdolność rozumienia rzeczy, które nawet bezpośrednio nas dotyczą, jest ograniczona lub, jak ujmuje to specjalistyczny żargon, cechuje nas „ograniczona racjonalność”.
(...) pozwolę sobie powtórzyć mój wcześniejszy pogląd, że kapitalizm jest najgorszym systemem gospodarczym, jeśli nie liczyć wszystkich innych.
Nie trzeba jednak być marksistą, żeby dostrzec, że regulacje ograniczające swobodę działania pojedynczych firm mogą działać na korzyść całego sektora biznesu, nie mówiąc o gospodarce w ogóle. Innymi słowy, istnieje wiele regulacji pro- a nie antybiznesowych. Wiele z nich sprzyja ochronie wspólnego zbioru zasobów, który dzielą między siebie wszystkie firmy. (...) Dopiero gdy zdamy sobie z tego sprawę, zrozumiemy, że liczy się nie po prostu liczba regulacji, ale ich cele i treść.
Powiedziano nam, że silne państwo, które zbiera wysokie podatki dochodowe od bogatych i rozdziela je między biednych, jest niekorzystne z punktu widzenia wzrostu, zniechęca bowiem bogatych do wytwarzanie dochodu, a niższe klasy rozleniwia. Jednak gdyby to słabe państwo było korzystne dla rozwoju gospodarczego, wówczas wiele krajów rozwijających się, które takie słabe państwo opiekuńcze posiadają, powinno radzić sobie całkiem dobrze. Tak oczywiście się nie dzieje.
Demokratyczny rząd, mimo swoich ograniczeń i licznych prób osłabienia go – jest najlepszym dostępnym nam narzędziem godzenia sprzecznych oczekiwań obywateli, a co ważniejsze, również poprawy zbiorowego dobrobytu.
W ostatnich trzydziestu latach ideologowie wolnego rynku nieustannie powtarzali nam, że państwo jest częścią problemu, a nie rozwiązaniem kłopotów naszego społeczeństwa. Zdarzają się przypadki błędów popełnianych przez rządy – czasem spektakularnych porażek – ale zawodzą też rynki i korporacje. Ważniejsze jest to, że mamy wiele przykładów na skuteczną aktywność państwa w gospodarce. Jego rola powinna być poddana na nowo gruntownej ocenie.
Rządy mają prawo decydować o tym, ilu imigrantów przyjmą i w jakich sektorach rynku pracy. Wszystkie społeczeństwa mają ograniczone możliwości przyjmowania imigrantów, którzy często wywodzą się z odmiennych środowisk kulturowych i byłoby niesłusznym wymagać, żeby jakieś państwo przekraczało swój limit.
To mit – konieczny, ale jednak mit – że państwa mają niezmienne tożsamości narodowe, których nie da się i nie powinno się zmieniać.