Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać285
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marcin Böhm
6
6,9/10
Pisze książki: historia, militaria, wojskowość
Urodzony: 1980 (data przybliżona)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,9/10średnia ocena książek autora
26 przeczytało książki autora
54 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Normański podbój Irlandii w XII wieku. Zielona Wyspa pomiędzy wikingami a przybyszami z Normandii
Marcin Böhm
8,0 z 9 ocen
27 czytelników 3 opinie
2017
Rola flot obcych w procesie ostatecznego rozkładu sił morskich Cesarstwa Bizantyńskiego (1118-1204)
Marcin Böhm
8,0 z 6 ocen
15 czytelników 0 opinii
2016
Migracje. Podróże w dziejach. Starożytność i średniowiecze. Mare Integrans. Studia nad dziejami wybrzeży Morza Bałtyckiego.
5,0 z 2 ocen
9 czytelników 1 opinia
2015
Konrad VII Biały. (ok. 1394 – 14 lutego 1452). Pan Oleśnicy i Koźla. Książę zapomniany.
Marcin Böhm
6,7 z 3 ocen
10 czytelników 0 opinii
2012
Flota i polityka morska Aleksego I Komnena. Kryzys bizantyńskiej floty wojennej w XI wieku i jego przezwyciężenie przez Aleksego I Komena
Marcin Böhm
7,8 z 4 ocen
11 czytelników 0 opinii
2012
Najnowsze opinie o książkach autora
Migracje. Podróże w dziejach. Starożytność i średniowiecze. Mare Integrans. Studia nad dziejami wybrzeży Morza Bałtyckiego. Agnieszka Teterycz-Puzio
5,0
Wstyd.
Książkę dedykowano profesorowi Benonowi Miśkiewiczowi, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zrobiono ją na odwal się. A może uprzedziłem się, bo kupiłem ją na szybko w księgarni internetowej, gdzie jej tytuł brzmiał "Migracje. Podróże w dziejach. Starożytność i średniowiecze": po tytule od razu się podjarałem, bo właśnie czegoś takiego szukałem, więc bah, do koszyka!. Wyobraźcie sobie moją minę, gdy po otwarciu paczki zobaczyłem napisany mniejszą czcionką tytuł "Studia nad dziejami wybrzeży Morza Bałtyckiego".
Fuuuuuuuuuuuuck.
Ale nic, kupiłem, przeczytam, ocenię.
I wiecie co? Panowie i panie historycy nie potrafili się nawet dostosować do tematu, mam wrażenie że dali teksty zrobione na odwal, zadedykowali świętej pamięci profesorowi i tyle. No bo mamy tu:
Pierwszy tekst jest po rosyjsku. Nie znasz? To nie poczytasz, hehe.
Drugi opowiada o archiwach cyfrowych, wypełniony jest fotami stron internetowych, żadna z nich nie ma związku z Bałtykiem, starożytnością, czy średniowieczem.
"Literackie podróże wojenne w powieściach Marcina Krzywickiego i Marcina Mortki" - brzmi ciekawie? Yep, tylko brzmi. Autorka wzięła po jednej scenie z jednej książki i streściła je nam.
O, albo tekst o Sasach w świetle kroniki Windukinda. Dwa tekst są o Bizancjum: jeden o Waregach, drugi o rywalizacji z Rusią o hegemonie na Morzu Czarnym.
Jeśli już jakiś tekst zahacza o Bałtyk, to robi to stojąc na palcach i wyciągając maksymalnie ręce: np. czy drużyna konna w służbie pierwszy Piastów to fakt czy mit. O samych podróżach czy migracjach jest tu naprawdę niewiele.
Normański podbój Irlandii w XII wieku. Zielona Wyspa pomiędzy wikingami a przybyszami z Normandii Marcin Böhm
8,0
Feudalizacja Irlandii przez normańskich baronów przypominała trochę późniejsze zakładanie Nowej Marchii przez Brandenburczyków, czy powstawanie księstwa Achai po IV krucjacie. Wydzieranie terenu mieczem, podstępem i układami służyło ustawieniu nowej struktury społecznej, ze zdobywcami na jej szczycie i nowym osadnictwem. Tubylcy ze swoim lokalnym Kościołem jawili się najeźdźcom niczym barbarzyńcy i krypto-poganie. Temat arcyciekawy, a jak z realizacją? Jest dobrze, ale czegoś brakuje.
Zawartość niekoniecznie współgra z tytułem. Najpierw autor snuje historię Irlandii od późnego Cesarstwa Rzymskiego do 1169 roku, z naciskiem na czasy Wikingów. To właściwie wyliczanka kolejnych wydarzeń i imion królów zapisanych w analizowanych kronikach. Często bez głębszego powiązania lub zaakcentowania naprawdę istotnych spraw, zwłaszcza dla wieków VIII-X. Dopiero mniej więcej od czasów Briana Boru i bitwy pod Clontarf (1014) można się w tym mętliku wojenek, rajdów i morderstw połapać.
Z kolei w przeddzień inwazji normańskiej przenosimy się z Irlandii do Walii, gdzie śledzimy stulecie aktywności pogranicznych marchii od 1066 do 1169 roku. Nieprzypadkowo, bo stąd przybywają normańscy zdobywcy, a Irlandczycy często pojawiają się tam z "gościnnymi występami". Dopiero ostatnia, trzecia część książki to "temat okładkowy", który niestety urywa się na roku 1187, z bardzo skrótowym opisem wydarzeń do 1210 roku (choć podbój trwał nadal).
Tradycyjnie u Marcina Bohma mamy do czynienia z potężną bibliografią i równie ogromnymi przypisami (zwykle na 1/4 lub 1/3 strony). Chylę czoła przed analizą nie tylko łacińskich, ale również gaelickojęzycznych kronik (!). Niestety autor skupia się tylko na wyliczeniu wydarzeń, z jedynie szczątkową ich analizą w Zakończeniu.
Co do samej treści, dzieje sprzed 1169 roku były mi mało albo w ogóle nieznane, więc nie jestem w stanie oceniać treści. Uważam jednak, że sam podbój mógłby zostać opisany szerzej, a szczegółowa narracja pociągnięta przynajmniej do śmierci zdobywcy Ulsteru Johna de Coucy w 1205 roku, zamiast urywać się w 1187 roku. Lektura "Tworzenia Europy" R. Bartletta uświadamia, że wraz z podbojem rozpoczęła się fala angielskiego osadnictwa, budowy miast i zamków, czego do dziś śladem są np. anglojęzyczne nazwy w południowej i wschodniej części wyspy, jak Waterford i Wexford. Feudalizacja oznaczała nowe realia, a prawa miejscowych schodziły w wyniku podboju na dalszy plan. O konsekwencjach podboju, stworzonych hrabstwach ani o wytworzonej strukturze za wiele tu nie przeczytamy. Szkoda.
Główny problem książki to jednak brak odpowiednich map. Załączone mapki Irlandii i Walii mają się nijak do tekstu, wskutek czego łatwo stracić orientację. Przykładowo na stronie 35 czytamy o Loch Uair, ale na mapie Irlandii takiego miejsca nie znajdziemy. Chodzi o Lough Owel (Loch Uail),ale to podpowie dopiero Google. Np. na stronie 182 autor posługuje się nazwą Menevi - o tym, że to diecezja w południowej Walii trzeba wyczytać w Google. Zamek - "w Yale" - nie do znalezienia na mapach, bo mieści się w miejscowości Llanarmon-yn-Iâl w Walii, ale to również informacja do wyszukania w Google. Można tak bez końca. Takich przykładów jest mnóstwo i okropnie spowalnia to lekturę. Wielu miejscowości nie udało mi się w ogóle zidentyfikować. Momentami czytałem książkę niczym baśń pełną długich, wieloczłonowych nazw fantastycznych miejscowości.
Praca jest momentami dość chaotyczna. Szkoda, że autor potrafi się sam pogubić w swoich zapiskach (a czytelnik wraz z nim). Na str. 30 pisze o ataku "na wyspę Rathlin (obecnie Lambay)". To dwie różne wyspy w różnych kątach Irlandii. Z kontekstu wynika, że chodzi o Rathlin u wybrzeży Ulsteru, Lambay jest w okolicy Dublina. Na str. 34 pisze o miejscowości "Annagassan w Irlandii Północnej". Ponownie, rzut oka na Google i okazuje się, że tym razem chodzi o północną część Republiki Irlandii, a nie o część należącą do Zjednoczonego Królestwa. Bitwa morska w porcie Lismore ze str. 160 to jakiś wymysł, bo miasto leży kilkadziesiąt kilometrów od morza. Zamek "Chester Goal" ze str. 91 to chyba jakiś piłkarski uśmieszek, choć podejrzewam że chodziło o "gaol" (loch, areszt),ale autor zapomniał tego słowa przetłumaczyć, a w książce poszło jeszcze z literówką.
Dość niekonsekwentnie wygląda kwestia stosowanego nazewnictwa. Dominują nazwy gaelickie, zatem Olaf to będzie zawsze Aimlab, ale już np. Limerick i Wexford mają brzmienie angielskie nawet przy omawianiu czasów Wikingów. Z korzyścią dla czytelnika byłoby podawanie obecnych nazw, przynajmniej w przypisach. Nie brakuje literówek i drukarskich chochlików, zatem mamy tutaj takie perełki, jak "dostał pojmany" (str. 47),"zabrano wszystko bydło i ludzi" (str.92),"przymieszywano" (str.193) i kilka innych.
Mimo powyższych uwag pozycja wygrywa tematyką i solidną, choć ograniczoną do jednego wymiaru warstwą merytoryczną. Lektura wymaga naprawdę sporego wysiłku od czytelnika, ale przedstawia zupełnie zapomniany fragment dziejów i mnóstwo nigdzie indziej niedostępnych informacji. Warto przeczytać, ale telefon o mało się nie przegrzał od lokalizowania wydarzeń z książki.