Moje widzenie świata. Parapsychologia w moim życiu Andrzej Czesław Klimuszko 7,3
ocenił(a) na 64 lata temu Tzw. zjawiska paranormalne jak jasnowidzenie czy telepatia od wieków wzbudzają sensacje i kontrowersje. Czy rzeczywiście istnieją? A jeśli tak, to w jaki sposób? I co jest ich przyczyną?
Biorąc rzecz najogólniej można wyróżnić trzy stanowiska:
1) Tego typu fenomeny nie istnieją. Ich podłożem są albo sztuczki i manipulacje, albo zbiegi okoliczności, tudzież skłonność ludzkiego umysłu do autosugestii oraz interpretowania świata w sposób wybiórczy i tendencyjny.
2) Zjawiska paranormalne istnieją jako manifestacje rzeczywistości nadprzyrodzonej. Jasnowidz zawdzięcza swoje zdolności świadomym bądź nieświadomym kontaktom z bytami duchowymi, które go inspirują lub przez niego działają. W tym sensie jest on tylko medium, narzędziem nieznanych sił, dużo od niego potężniejszych. Większość religii widzi w tych bytach demony, które wykorzystują naiwność człowieka i z pozornego dobra wyprowadzają zło (wbrew formule Mefista wyrażonej w „Fauście”).
3) Zjawiska paranormalne istnieją jako fenomeny dające się wyjaśnić naukowo. Dotąd jednak nie zostały przez naukę okiełznane, ponieważ wymykają się jej metodologii (domagającej się m.in. replikacji, falsyfikacji, precyzji pomiaru). Przyjdzie jednak czas, kiedy odkryjemy naturę tych zjawisk i zostaną one powszechnie uznane za prawdziwe. Z takiego podejścia wynikają próby ich opisywania językiem fizyki (fale, prądy, energia, promieniowanie etc.).
Pierwsze stanowisko jest stanowiskiem oficjalnej nauki (i zdrowego rozsądku),drugie – religii, trzecie – paranauki, a ściślej parapsychologii.
Czesław Klimuszko (1905-1980) – słynny onegdaj zakonnik wizjoner – reprezentuje w swej książce ów trzeci punkt widzenia. Skłania się zatem ku interpretacji parapsychologicznej, podobnie jak większość jasnowidzów. W jego przypadku jest to akurat nieco zaskakujące, ponieważ jako ksiądz powinien stronić od wieszczych praktyk. Pismo wszak mówi wyraźnie: „Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by uprawiał wróżby, przepowiednie i czary” (Pwt 18, 10). Do dziś wśród duchowieństwa nie ma zgodności, czy działalność franciszkanina zasługuje na podziw, czy raczej na naganę.
Z różnych relacji (nie tylko samego autora) możemy przypuszczać, że była to działalność dobroczynna i jako taka nie powinna być napiętnowana. Z drugiej strony – trudno ocenić jej długofalowe skutki. Egzorcyści przestrzegają: poddawanie się wpływowi nieznanych mocy może pomóc na chwilę, ale w dłuższej perspektywie zawsze szkodzi. Należy jednak założyć, że ojciec Klimuszko nie był okultystą ani szarlatanem, miał szlachetne intencje. Jego skromność i chęć niesienia pomocy były powszechnie znane. To nastawienie ujawnia się już w samym sposobie pisania i relacjonowania zebranych doświadczeń.
Jakie to doświadczenia? Przede wszystkim związane z odnajdywaniem ludzi (przeważnie zmarłych),przepowiadaniem przyszłości, odczytywaniem losów i charakteru człowieka, diagnozowaniem ukrytych chorób i dolegliwości.
Podstawowym narzędziem jasnowidza były fotografie i odbite na nich twarze. „Twarz ludzka – pisze – to najpiękniejsze arcydzieło w całej ożywionej przyrodzie, to przepotężna encyklopedia, w której stykają się duch i materia – wszystkie przejawy psychiczne i fizjologiczne (…) każda z nich jest inna, niepowtarzalna, pełna indywidualności”. Zaś fotografia stanowi najwierniejsze, najbardziej obiektywne uchwycenie twarzy (zwłaszcza oczu – zwierciadła duszy).
Wpatrując się w fizjonomie sfotografowanych osób, Klimuszko doznawał wizji, dzięki którym określał ich cechy, miejsce przebywania, przyszłość. Widzenia dzielił na: wywołane (świadome wyczekiwanie żądanej informacji wymagające ogromnego skupienia),bodźcowe (niespodziewane zdarzenia potęgujące władze psychiczne jasnowidza),samorzutne (powstające spontanicznie, w nieprzewidzianych okolicznościach). Ponadto wskazywał na coś, co nie było widzeniem sensu stricto, ale wewnętrznym nakazem, nieodpartym przymusem, „by mówić tak lub inaczej”.
Skuteczność wizji duchownego przysporzyła mu wielkiej popularności, zwłaszcza w okresie powojennym, gdy istniała powszechna potrzeba odnalezienia bliskich nie dających znaku życia. Zginęli na froncie, w obozie? Gdzie spoczywają ich ciała? A może jednak żyją? Ojciec Klimuszko przyglądał się zdjęciom i podawał szczegóły topograficzne. Z największą precyzją wskazywał zamordowanych. Dlaczego? Otóż zgodnie z jego hipotezą każdy z nas zostawia na fotografii ślad, który jest niejako odsyłaczem do naszych myśli, do tego, co chcemy przekazać. Ten przekaz wysyłamy w eter, który jest tym silniejszy, im silniejsze jest nasze przeżycie. Doświadczając traumy, emitujemy potężny sygnał, który ktoś o rozwiniętych zdolnościach telepatycznych może przechwycić.
Oprócz intensywności wydarzenia, odczytaniu sygnału sprzyjają: aktualność samego faktu (bliskość w czasie) oraz świeżość zdjęcia. Natomiast odebranie przekazu utrudniają takie czynniki jak: presja otoczenia wywierana na jasnowidzu (dlatego nie wszystkie eksperymenty się udają),wpływ obcej osoby na analizowaną fotografię, skrzyżowanie „fal informacyjnych”, zdanie się na logikę kosztem intuicji. Ślad pozostawiamy nie tylko na zdjęciach, ale na wszystkich przedmiotach jakoś z nami związanych. Rozpoznają go jedynie jasnowidze, ponieważ uaktywnił się w ich umyśle aparat nadawczo-odbiorczy, który u większości ludzi pozostaje uśpiony. Stąd telepatia dotyczy potencjalnie wszystkich, ale realnie – nielicznych.
A co z prekognicją? Klimuszko ciekawie rozważa problem czasu, odwołując się m.in. do św. Augustyna i Kanta (implicite). Oddajmy głos autorowi:
„Czas teraźniejszy jest to odcinek trwania czy ruchu (…) między nieskończoną przeszłością a nieskończoną przyszłością. Jaka więc jest długość tego odcinka? Jest on (nieomal) nicością (…) Nim myśl w nas się zjawi, należy jeszcze do przyszłości, z chwilą zaś jej powstania w naszej świadomości – już się znalazła w przeszłości. A zatem gdzie jest właściwie czas teraźniejszy, czy w ogóle istnieje? A nam się wydaje, że my tkwimy wciąż w czasie teraźniejszym (…) Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że jest jedna forma czasu dla wszystkich zjawisk wszechświata. Jak żeglarz w swej łodzi pozostaje nieruchomy posuwając się w dal, tak i my tkwimy w jednym stałym punkcie pewnej formy czasu i posuwamy się wśród zjawisk w pewnym określonym tempie, w jednym kierunku. To posuwanie się mówi nam, że fakty i wydarzenia przybliżają się do nas i obok nas przechodzą. Podział czasu jest tylko względnym sposobem widzenia rzeczy”.
Być może więc istnieje jeden wiecznotrwały czas i problemem jest tylko dostęp do jego zasobów. Zasoby tzw. przyszłości dostępne są wprawdzie nielicznym, ale przecież to nie oznacza, że jeszcze nie istnieją. Przeciwnie – one już są, są zawsze. „To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie” – powiada Kohelet.
Charyzmatycznemu zakonnikowi przypisuje się m.in. przewidzenie pontyfikatu polskiego papieża, a od niedawna przypomina się słowa, które można odnosić do obecnego kryzysu imigracyjnego: „Widziałem żołnierzy przeprawiających się przez morze na takich małych okrągłych stateczkach, ale po twarzach widać było, że to nie Europejczycy. Widziałem domy walące się i włoskie dzieci, które płakały. To wyglądało jak atak niewiernych na Europę”.
A jak widział ojciec Klimuszko przyszłość Polski? „Jeśli chodzi o nasz naród, to mogę nadmienić, że gdybym miał żyć jeszcze pięćdziesiąt lat i miał do wyboru stały pobyt w dowolnym kraju na świecie, wybrałbym bez wahania Polskę, pomimo jej nieszczęśliwego położenia geograficznego. Nad Polską bowiem nie widzę ciężkich chmur, lecz promienne blaski przyszłości”.
Każdy świadomy wizjoner, mający dar telepatii i prekognicji, musi sobie zadać filozoficzne pytania – o umysł (jego stosunek do materii) i o czas. Takie pytania zadaje także dzisiaj następca ojca Klimuszki – Krzysztof Jackowski. Podobnie jak słynny zakonnik – odnajduje on ciała zaginionych i prognozuje przyszłe wydarzenia. Jakże często dziwi się swoim zdolnościom. I jakże jest w tym zadziwieniu autentyczny! Z kolei za poprzednika Klimuszki można uznać Stefana Ossowieckiego – wielkiego jasnowidza pierwszych dekad XX wieku (który doradzał samemu Piłsudskiemu).
Czy mamy prawo odrzucać świadectwa tych niezwykłych ludzi, posądzać o okultyzm albo szarlatanerię? Zanim wydamy werdykt, warto zapoznać się z ich relacjami. I z faktami, które zdają się przemawiać za ich prawdziwością. Takich faktów znajdziemy w książce Klimuszki bardzo wiele, każda refleksja zilustrowana jest przykładami z jego fascynującej działalności.
Na koniec trzeba dodać, że „Moje widzenie świata” składa się z trzech części – pierwsza, tu omówiona, dotyczy parapsychologii, dwie kolejne – uzdrawiającej mocy przyrody oraz ziołolecznictwa. Autor był nie tylko wizjonerem, ale i zielarzem. Do dziś proponowane przez niego naturalne diety i terapie spotykają się z zainteresowaniem.
Wybrane cytaty:
1) „Religia nie dostarcza dowodu, nauka nie daje nadziei” (ze wstępu Krzysztofa Kowalskiego).
2) „Dlaczego wciąż się powtarza, że zmysły są jedynym środkiem wszelkiego poznania, dlaczego żąda się ciągle świadectwa zmysłów mimo ich złudzenia?” (T. Kudliński).
3) „Ten, w co nic nie wierzy, zdradza ubóstwo swej myśli, ten zaś, co wierzy we wszystko, wykazuje swą głupotę”.
4) „Każdy bowiem talent danych jednostek, chociażby został zahamowany w swym rozwoju wskutek niesprzyjających warunków życiowych, musi w odpowiednim momencie się odrodzić. Może jedynie zabraknąć czasu na jego rozwinięcie do upragnionych granic”.
5) „Największe zdolności parapsychiczne każdego jasnowidza ograniczają się do jednej lub zaledwie kilku specjalności”.
6) „Bergson utrzymuje, że pamięć, świadomość, wyobraźnia i wszelkie przejawy psychiczne powstają nie w mózgu, lecz w samym duchu. Mózg jedynie utrzymuje procesy świadomości w napięciu i nastawia je do praktycznego życia. W. James uważa, że mózg ludzki nie wytwarza świadomości, lecz jedynie przepuszcza ją z innego świata, podobnie jak soczewka przepuszcza światło i je zmienia. Świadomość ludzka stanowi drobną cząstkę ducha, który istnieje poza mózgiem, i cały świat psychiczny bytuje w dziedzinie pozazmysłowej”.
7) „Jasnowidzenie jest to specyficzna ludzka zdolność widzenia rzeczy i wydarzeń poprzez materię, przestrzeń i poza granicami czasu. Albo – jest to wiedza o przedmiocie lub wydarzeniu nabyta bez udziału zmysłów”.
8) „To specyficzne widzenie nie jest tak jasne jak dzień słoneczny. Przeciwnie, stawia ono jasnowidza w głębi ciemnego jak noc labiryntu, skąd musi on wyjść po omacku na światło dzienne (…) jest podobny do alpinisty, co wdziera się wśród skał i przepaści w ciemnej jak ołów chmurze na szczyt górski, skąd dopiero może w blaskach słonecznych dojrzeć szerokie krajobrazy”.
9) „Jasnowidz, dzięki jakieś nadświadomości, chwyta wprost rzeczywistość. Widzi obrazy, wydarzenia w odległej przestrzeni i czasie. Dla niego zarówno przeszłość, jak i przyszłość są niekiedy aktualną teraźniejszością".