Studiował grę na fortepianie, był kompozytorem i koncertował jako klawiszowiec. Już w wieku czternastu lat zaczął pracę dziennikarza popowego w magazynie „OKEJ”, poza tym był ekspertem od nowych mediów dziennika „Aftonbladet”. Sehlberg ukończył magisterskie studia menedżerskie w Wyższej Szkole Handlowej w Sztokholmie. Dziś jest przedsiębiorcą. Mona to jego debiutancka powieść.
Rewelacyjny thriller sensacyjno-szpiegowski z dodatkiem science fiction!
O autorze Danie T. Sehlbergu nie wiedziałem nic, a tymczasem okazał się wyjątkowo zdolnym pisarzem, który w swym debiucie stworzył niezwykle urzekającą historię o „szalonym” naukowcu, który niejako mimochodem zostaje wciągnięty w wir wielkiej polityki, szpiegowskich rozgrywek i największych terrorystów świata.
Powieść jest niesamowita! Główny bohater, Erick Söderqvist – doktor informatyki – opracowuje unikatową technologię do surfowania w sieci za pomocą ludzkiego umysłu. Wypróbowuje wynalazek na sobie, a kilka godzin później na swojej żonie, która odwiedzając stronę banku zainfekowanego nowym, niezwykle groźnym wirusem komputerowym „Mona”, sama zostaje tym wirusem zainfekowana. Jej stan szybko się pogarsza, a lekarze są bezradni. Eric szybko rozumie co się stało, ale nikt mu nie wierzy. Człowiek zarażony wirusem komputerowym? To przecież niemożliwe! Ale Eric wie swoje. Musi znaleźć antidotum, czyli antywirus, który póki co nie istnieje, a wie, że sam nie będzie w stanie go opracować. Zdesperowany wyrusza w niezwykle niebezpieczną podróż po świecie, by spotkać się z twórcą tego niezwykle groźnego wirusa, gdyż rozumie, że tylko ten może opracować antywirusowy program, który zniszczy „Monę”. Rozpoczyna grę o życie, nie tylko swojej żony, ale także o swoje własne…
Ta powieść mnie urzekła i wciągnęła bez reszty. Zarwałem przez nią ostatnią noc i do pracy poszedłem niewyspany. Ale nie mogłem się oderwać i ostatnie rozdziały odłożyć na dzień następny. W tej powieści jest wszystko co powinno być w dobrej powieści sensacyjnej. Świetna fabuła, niezwykła intryga i znakomicie nakreślone postacie, a autor jakby sam czytał nam w myślach i co chwila podsuwał „smakowite kąski”, które pałaszowaliśmy z niezwykłą przyjemnością…
Cóż mogę więcej dodać. Mogę tylko zachęcić wszystkich czytelników, by przeczytali tę powieść. Z pewnością wam się spodoba. Ja już zabieram się za kontynuację. „Sinon” już na czytniku…
Polecam niezwykle gorąco!!!
"Kończy się czas, a ja umieram w rozpaczy, choć nigdy tak nie kochałem życia."
No to teraz muszę napisać, że ta powieść była dla mnie mega zaskoczeniem!
Takie lubię!
Płonące listy. Domniemane samobójstwa. Kolekcjonerzy ginący w pożarach. Czarne motyle.
"Może tylko w tych ostatnich, rozpaczliwych wyznaniach człowiek jest naprawdę uczciwy? Może jest tak, że płonące listy to jedyne szczere słowa, jakie kiedykolwiek wypowiadacie? Wasze jedyne prawdziwe słowa wolne od jakichkolwiek zastrzeżeń, sztuczności czy pychy? Tylko wtedy odsłaniacie własną duszę."
Zaskoczenie na poziomie empatii i zaskoczenie na poziomie tematyki - zaczynamy czytać dramat, który szybko przechodzi w thriller, żeby na końcu przeistoczyć się w...
No właśnie. W co?
W tajemnicę.
Empatia.
Pełno tu przykładów autentycznych katastof lotniczych, ostatnich słów pilotów, ostatnich słów pasażerów... To bardzo działa na psychikę i od razu wyobrażałam sobie, co ja bym zrobiła?
"Zebraliśmy się na samym przodzie samolotu. Próbuję słuchać jej modlitw. O Boże, spadamy. Nie chcę umierać. Nie chcę umierać. Nie chcę umierać."
To jest mega creepy. Przerażająco egzystencjalne. Straszne.
To mnie przyciągnęło i nie puściło.
Potem akcja, poszukiwania, tempo wzrasta, zróbiło się mniej dramatycznie, bardziej detektywistycznie i tajemniczo.
A potem...
Kim jest zakonnica z fioletowym habicie?
Niczego nie zdradzę, ale ci, którzy czytali Klub Dumas (nieliczni z pewnością) lub oglądali Dziewiąte wrota (liczni z pewnością),skumają klimacik ;-)
"- Dlaczego się nie rozbiliśmy? Jak to się stało, że przeżyłem?
[...]
- A skąd to przekonanie, że przeżyłeś?"
...
Polecam bardzo, są momenty, które łamią serce.
"Dobranoc! Cześć! Giniemy!"
To są ostatnie słowa drugiego pilota Jarosława Baranka.
"Rozbijemy się. Nie mogę w to uwierzyć."
To są ostanie słowa kapitana Hariego Dayala z lotu IA48.
...
Generalnie, świetnie spędziłam tą chwilkę, bo to czytadełko samo się rozczytuje dosłownie w chwilkę.
"Stowarzyszenie Płonących Listów istnieje naprawdę (The Wreck and Crash Mail Society) [...] Na całym świecie są ludzie, którzy zbierają płonące listy."