Wspomnienia bitniczki Diane di Prima 5,7
ocenił(a) na 18 lata temu Bardzo nie lubię być oszukiwana, a już tym bardziej nie lubię być oszukiwana i tym oszustwem boleśnie rozczarowywana w moich czytelniczych nadziejach. To już nie jest kwestia słusznego gniewu na wydawców, którzy puszczają taką szmirę do druku i mistrzów copywritingu, którzy stworzyli opisy na tylne okładki i skrzydełka. To jest ciężkie rozgoryczenie, na które - śmiem twierdzić - w żadnym stopniu nie zasłużyłam.
Zacznijmy od tego, że "Wspomnienia" nie mają nic wspólnego ze wspomnieniami. Nie opowiadają w zasadzie żadnej historii, nie zawierają wspomnień o żadnych z krwi i kości postaciach - raczej strzępki charakterystyk, które pasowałyby do każdego. Nie ma tu obrazu Nowego Jorku, nie ma ani słowa o twórczym fermencie, o popkulturze, o ludziach, którzy nadawali jej koloryt. Nie są w żaden sposób osadzone w swoich czasach ani w tej kulturze, wobec której mają być wyrazem buntu i sprzeciwu.
"Bitniczka" ma tyle wspólnego z bitnikami, że żyła w podobnych czasach, natomiast ani zainteresowań, ani talentu, cóż, raczej z nimi nie dzieliła.
Swoboda seksualna ponoć dla czasów tych charakterystyczna też okazuje się mocno naciągana, skoro w posłowiu dowiadujemy się, że cały ten okrzyczany seks był historyjką wyssaną z palca na wyraźne życzenie wydawcy. Nastoletnie dziewice cieszące się seksem jak dojrzałe kobiety, seks analny o poranku bez żadnego przygotowania, czysty, świeży, pachnący i rzecz jasna gwarantujący nieziemskie doznania, pocałunki o poranku bez mycia zębów, i tak dalej, i tak dalej, wszystkie te detale, które "pornografię" di Primy stawiają gdzieś w okolicach realizmu magicznego, bo nie wiem, jak to inaczej zaklasyfikować. (Przy okazji, panowie redaktorzy, wypisujący banialuki o kobiecym pierwiastku: nie wszystko, co baba dla pieniędzy napisze, odpowiada kobiecemu punktowi widzenia, a akurat w tej książce jest go mniej niż w niejednej seksistowskiej pornografii, która wyszła spod męskiego pióra).
I na koniec to najboleśniejsze - wspomnienia, które niejako z definicji powinny opisywać realne wydarzenia, realne historie, realne przeżycia okazują się od początku do końca naciąganiem prawdy, laniem wody i wstydliwym ukrywaniem tego, że w sumie nie robiło się nic, nie widziało się nic i nie przeżyło nic, chociaż czasy były iście rewolucyjne i można było znaleźć się w centrum wydarzeń.
Oto rozpoczynają się wspomnienia bitniczki: w trakcie krótkiego preludium dowiadujemy się, że nastoletnia pannica zwiała z college'u, poznała w barze pewnego chłopca, a że chłopiec był miły, został jej pierwszym partnerem seksualnym. Preludium przygotowuje nas do pierwszego poważnego wspomnienia, to znaczy porannego seksu w kilka(naście) godzin po wspomnianej utracie dziewictwa, do którego bitniczka przystępuje z werwą, wprawą i entuzjazmem rutynowanej kurwy, oczywiście przeżywając przy tym rozkosz trudną do opisania. Ktoś tu się dziwił bohaterce "50 twarzy Greya"? Naprawdę?
Partner bitniczki zbiera się w końcu do pracy, tymczasem do domu wraca jego przyjaciel i współlokator, z którym bitniczka oczywiście natychmiast ląduje w łóżku. Istnieje podejrzenie, że współlokator kocha się w jej aktualnym chłopcu, przeto w bonusie dostajemy jeszcze trochę wszelkiej maści analnych rozrywek, ponieważ homoseksualne skłonności nie są niczym innym niż słabością do tej właśnie techniki seksualnej. Opis tejże miał zresztą tyle wspólnego z rzeczywistością, ile "50 twarzy Greya" z BDSM.
W Nowym Jorku robi się nudnawo, więc bitniczka wynosi się na wieś do koleżanki z college'u, z którą oczywiście ma lesbijski romans. Okazuje się, że rodziny dom towarzyszki safickich rozrywek jest areną dziwnych zmagań psychologiczno-seksualnych, które kończą się analnym gwałtem brata na siostrze, a podstarzałego tatuśka przyjaciółki na bitniczce. Żeby czytelnik nie miał złudzeń co do utraconego piętnaście stron wcześniej dziewictwa bohaterki, dostajemy jeszcze historię lesbijskich orgietek paru nastolatek w college'u. Nie żeby coś wnosiły do akcji, ale czymś te arkusze wydawnicze trzeba było wypełnić.
Bitniczka to wraca do Nowego Jorku, to znowu z niego ucieka. Na wsi pełni rolę kury domowej i partnerki seksualna całej rodziny, to znaczy starszego syna, młodszego syna i ojca, i oczywiście jest zachwycona swoją rolą. W Nowym Jorku natychmiast wdaje się w romans z heroinistką, który - jak każdy heroinista - jest jurny jak młody byk.
I tak dalej, i tak dalej, cierpliwy czytelnik znęcony opowieściami o beat generation z punktu widzenia kobiety czyta toto dalej, doczytał do setnej strony, koniec majaczy na horyzoncie, olśniewający seks staje się rutyną, a bitników jak nie było, tak nie ma i czytelnik z jednej strony zaczyna tracić nadzieję, a z drugiej zaczyna uświadamiać sobie, że padł ofiarą tandetnego oszustwa.
Ale wreszcie jest, jest jak wisienka na torcie - na ostatnich stronach Kerouac i Ginsberg biorą udział w improwizowanej orgii z niejakim Lesliem i naszą bitniczką! W ten sposób cała barwna epoka została sprowadzona, stosując terminologię di Primy, do dwóch kutasów.
Po szczęśliwym dobrnięciu do końca łóżkowych wyczynów bohaterki westchnęłam z ulgą, że di Prima nie była do tej pory znana polskiemu czytelnikowi. Jeśli o mnie chodziło, mogłoby tak zostać.
Aby jednak oddać sprawiedliwość tej książce, muszę przyznać, że cała ta pornografia, chociaż z naturalizmem czy nawet realizmem nie ma nic wspólnego, potraktowana jest bardzo bezpretensjonalnie. Po wszystkich pornograficznych powieściach z ich barokowym rozbuchaniem albo nastoletnim zachłyśnięciem możliwościami, di Prima stanowi - nie powiem, że ciekawą, ale na pewno odmianę.
Przy okazji duży plus dla tłumacza, u którego słowa powszechnie uznane za wulgarne - wszystkie te cipy, kutasy i dupy - zdumiewająco dobrze pasują do szczątkowego klimatu tych "wspomnień".
Komu tę książkę polecić? Specjalistom od marketingu, szczególnie na rynku wydawniczym.
"Wspomnienia bitniczki" są najlepszym dowodem na to, że można wydać szmirę i tandetę, zmarnować na to papier (lasy, lasy, przypominam!),a ludzie i tak to kupią, jeśli tylko na skrzydełkach i tylnej okładce pojawią się nazwiska znane, a w środku będzie tyle seksu, żeby odwrócić uwagę od wstydliwego faktu, że książeczka poza tym niewiele więcej ma do zaoferowania.
Proponowałabym także umieszczanie sprostowania dla nastoletnich czytelników, dotyczących tak istotnych kwestii, jak bierne znoszenie gwałtu czy skądinąd nieprawdziwe założenie, że każdy homoseksualny mężczyzna jest fanem seksu analnego. Można też dodać wyjaśnienie, że (tu proszę wstawić wybraną epokę lub zjawisko kulturowe) ma do zaoferowania trochę więcej niż oddawana w ręce czytelnika książeczka oraz szczere przeprosiny.
Moja ocena książki jest zgodna z tematyką, na której skupia się di Prima: pała.
INFORMACJA DLA PT. WYDAWCÓW:
Przyznaję, że potrzebuję w życiu nieco komfortu (bieżąca ciepła woda, dach nad głową) i nie przepadam za kantatami Bacha, cenię natomiast klawesynistów francuskich. Sporo czasu spędzam w środkach komunikacji miejskiej jednego z większych miast Polski o ugruntowanym życiu kulturalnym. Kwestie życia seksualnego mam uregulowane, ale to nie powinno stanowić problemu, bo zawsze mogę coś wymyślić.
Polecam się zatem uwadze PT Wydawców, gdyby który chciał wydać jakieś kontrkulturowe wspomnienia, a brakowało mu wspominającej. Duża oszczędność na tłumaczeniu. Próbki tekstów i referencje na życzenie.