Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać206
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jerzy Stypułkowski
3
5,5/10
Pisze książki: literatura piękna, powieść historyczna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,5/10średnia ocena książek autora
20 przeczytało książki autora
45 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika
Jerzy Stypułkowski
6,3 z 13 ocen
45 czytelników 7 opinii
2013
Najnowsze opinie o książkach autora
Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika Jerzy Stypułkowski
6,3
Jerzy Stypułkowski od ponad trzydziestu lat mieszka w Sztokholmie. Po ukończonych studiach w dziedzinie historii literatury, informatyki oraz bibliotekoznawstwa przez lata pełnił funkcję bibliotekarza w National Library of Sweden. Po tym okresie postanowił zająć się wyłącznie pisarstwem. Czas urzędniczej pracy zainspirował go jednak do stworzenia niniejszej książki. W niej przewiduje, że ogół papierologii, biurokracji i niegospodarności zbudowanej na głupocie ceremonialności i przyzwyczajeniach pewnego dnia rozsypie się jak Wieża Babel.
Józef K. to Polak mieszkający w Szwecji. Na co dzień pracuje w urzędzie, który jest skupiskiem absurdów i bezsensowności. W pracy panuje atmosfera konformizmu, monotonii i lizustwa. Pracownicy uczestniczą w nieustającym wyścigu szczurów, przytakując co rusz kierownictwu i nigdy go nie krytykując. Szef jest tutaj bogiem. On ma zawsze rację, nawet jeśli brak mu jakichkolwiek talentów czy zdolności oratorskich, zawsze jest ponad szarą masę biurokratów. W tym urzędzie trzeba zaprzyjaźnić się z rutyną, z niezmiennymi biurowymi krajobrazami. Jednakowość jest tu cnotą, indywidualizm nie ma szans na przetrwanie w biurokratycznym świecie. Józef K. każdego dnia patrzy na bezcelowe działania współpracowników. Nie chce być jednym z nich, a jednak głos grzęźnie mu w gardle. Powoli zaczyna wtapiać się w urzędniczą świątynię, stając się bezczynnym obserwatorem, uczestnikiem bezsensu i pustosłowia.
Autor przedstawia nam w przewrotnie humorystyczny sposób absurdy działania urzędów. Jako niegdysiejszy pracownik jednej ze szwedzkich placówek, wiele doświadczył, a książka jest efektem jego obserwacji i przemyśleń. Według niego bezmyślna i marnotrawcza biurokracja zabija indywidualizm, twórcze myślenie i wybitne umysły, czyniąc ze swych pracowników nocne mary, niewolników przyzwyczajeń, którzy jak marionetki podążają za za swym mistrzem-szefem. W takich instytucjach liczą się wyłącznie osiągnięcia, a to prowadzi do obierania dziwnych, niepotrzebnych dróg, które stanowią tylko ułudę profesjonalizmu i sprawiedliwości.
Nie bez przyczyny nie poznajemy nazwiska Józefa K. To człowiek jak każdy z nas. Urzędnik, który każdego dnia widzi, jak obok niego świat staje się bezbarwną, szarą masą, tworząc wokół siebie jedynie homo biurocratius, bierność i brak chęci walki o swoje. Nie robi jednak nic. Izoluje się, zamyka, odgradza od innych, ale wciąż jest jednym z nich, pokornie dostosowując się do rzeczywistości, każdego dnia tracąc chęci do życia i cząstkę siebie. Dookoła niego wyrastają wciąż to nowe paranoje, niezliczone ilości projektów, które zawsze dotyczą banałów, a pochłaniają morze czasu i pieniędzy. Inwigilacja jest tu na porządku dziennym, nie pomijając nawet kamer w toaletach, jednak ludziom to nie przeszkadza. Chcą tylko jak najbardziej zbliżyć się do swojego szefa.
Książka jest genialna, wciągająca i zabawna w swojej niedorzeczności. Napisana prostym językiem, lecz w bardzo dobrym stylu. Chociaż opisywane nonsensy tych instytucji wydają się mocno wyolbrzymione, tak naprawdę są przeraźliwie blisko prawdy. Wszyscy znamy nieposkromioną i nieograniczoną biurokrację, z którą musimy spotykać się na co dzień. Pytanie brzmi, czy można jeszcze coś zmienić? Józef K. bardzo długo patrzył bezczynnie na pseudofilozoficzne paplaniny, patologiczne rozwiązania i wadliwe przedsięwzięcia. Czy kiedyś wreszcie uda mu się dojść do głosu? Czy też ostatecznie zginie w biurokratycznej szarości? I czy wyrwanie ludzi z urzędniczych kagańców rzeczywiście coś zmieni, a prawda ich wyzwoli? Józef K. ma marzenia. Piękne, lecz w tym świecie to one wydają się być całkowicie niedorzeczne.
Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika Jerzy Stypułkowski
6,3
Jako blogerka ze sporym stażem powinnam nauczyć się wreszcie jednej ważnej prawdy. Recenzowanie powieści przesłanej osobiście przez autora zawsze kończy się źle, szczególnie, kiedy kompletnie nie przypadła do gustu. Nieelegancko jest napisać mało pochlebnie o książce, którą zaproponował sam piszący, lepiej zareklamować ją w wcale zgrabnych słowach. Fatalnie wobec siebie jest napisać o niej dobrze, w końcu ktoś czytuje tego bloga i ma szacunek wobec moich opinii i czasami pewnie się nimi właśnie kieruje. I znowu to się wydarzyło i znowu stanęłam oko w oko z sytuacją powyższą.
"Skandynawska wieża Babel" sprawia, że sama mam - jak ów urzędnik z pierwszych stron powieści - popełnić samobójstwo. Czytam mniej niż kiedyś, dlatego do szału doprowadza mnie, kiedy do moich rąk trafia tak nudna i monotonna książka, jak powieść Jerzego Stypułkowskiego. Byłoby za prosto obrzucić ją błotem, bo nie jest ona do cna słaba. Do rzeczy.
O czym jest - mówi okładka i kilkanaście pochlebczych opinii w internecie. O urzędnikach w Szwecji - stereotypowych, do bólu przewidywalnych i dokładnie takich, jakich można się spodziewać po pracownikach machiny skandynawskiej polityki dobrobytu. Być może taka jest rzeczywistość, jednak świat przedstawiony przez narratora (autora?) jest na tyle gorzki i jednostronny, że nie sposób temu wierzyć. Punkt widzenia podwładnego, w jego osądzie dyskryminowanego i mobbingowanego, jest ekstremalnie krytyczny wobec otoczenia i równie bezrefleksyjny wobec siebie. Po zapoznaniu się z blurbem, miałam wrażenie, że przeczytam coś świeżego, ciekawego, słowa, które otworzą mnie na nowe doświadczenie. Autor nieudolnie nawiązuje do "Procesu" Franza Kafki, stylizując bohatera i jego otoczenie na odpowiedników rodem z surrealistycznej powieści. Oryginał jest przesycony grozą, absurdem i oniryzem, u Jerzego Stypułkowskiego natomiast nawiązanie nie udaje się, powieść jest monotonna, schematyczna. Wielokrotne powtarzanie tych samych motywów z nieznacznymi modyfikacjami, irytuje zamiast intrygować czytelnika.
Nie można odmówić autorowi zdolności językowych, czucia słowa pisanego. Jego sposób pisania jest plastyczny, autor częstuje czytelnika poprawną, literacką polszczyzną. Moim zdaniem, szkoda marnować taki potencjał na pisanie o niczym, przesycone jadem i frustracją skierowaną przeciwko swoim doświadczeniom życiowym. Tematyka, której autor się podjął, byłaby lepszym materiałem na mocny esej niż opasłą powieść, której formy i wagi nie udźwignął. W slangu blogerskim istnieje pojęcie "trudnej literatury, której nie można polecić każdemu", mogłabym napisać również, że nie jest to powieść dla wielbicieli wartkiej akcji. Moim zarzutem nie jest to, że jest to książka bez przesłania, bo mogłabym wymienić kilka tytułów doskonałych powieści pozornie o niczym. Powieść Jerzego Stypułkowskiego niestety do nich nie należy.
Opinia ukazała się uprzednio na moim blogu:
http://bazgradelko.blogspot.com