Jerzy Plutowicz (ur. 30 stycznia 1947 w Bielsku Podlaskim) – polski poeta, eseista. Ukończył filologię rosyjską na UW. Mieszka w Białymstoku. Debiutował w 1967 roku na łamach "Współczesności". Potem jego wiersze ukazywały się m.in. w "Poezji", "Twórczości", "Kulturze", miesięczniku Charaktery. Pierwszy tom poetycki Niegdyś to znaczy nigdy ukazał się w 1975 r. Trzykrotny laureat nagrody im. W. Kazaneckiego. W roku 2006 ukazał się debiut prozatorski Plutowicza - eseje Nagle, w świecie Zajmuje się też tłumaczeniem, przełożył m.in. powieści Sokrata Janowicza, Bazylego Pietruczuka.
Jerzy Plutowicz urodził się 30 stycznia 1947 w Bielsku Podlaskim. Polski poeta, eseista. Ukończył filologię rosyjską na UW. Mieszka w Białymstoku. Debiutował w 1967 roku na łamach "Współczesności". Potem jego wiersze ukazywały się m.in. w "Poezji", "Twórczości", "Kulturze", miesięczniku Charaktery. Pierwszy tom poetycki Niegdyś to znaczy nigdy ukazał się w 1975 r. Trzykrotny laureat nagrody im. W. Kazaneckiego. W roku 2006 ukazał się debiut prozatorski Plutowicza - eseje Nagle, w świecie. Zajmuje się też tłumaczeniem, przełożył m.in. powieści Sokrata Janowicza, Bazylego Pietruczuka. Tym razem w moje ręce trafił tomik poetycki pt. "Miasto małe jak łza" autorstwa Jerzego Plutowicza. Z twórczością tego poety również spotykam się po raz pierwszy i śmiało mogę stwierdzić, iż to spotkanie należy do jak najbardziej udanych. I w tym przypadku wiersze autora zawierają w sobie osobiste spostrzeżenia, zaś słowa przesycone są bezpretensjonalnością i to z kolei czyni dzieło pana Plutowicza wyjątkowym i intrygującym. Bardzo spodobał mi się ten tomik; każdy wiersz był oryginalny, niepowtarzalny, nacechowany autentyzmem. "Miasto małe jak łza" ciężko jest mi ocenić, ale jest to z pewnością pozycja warta uwagi, wywołująca całą paletę emocji. Odbieram je bardzo pozytywnie i fanom poezji polskiej, jak również autora śmiało mogę polecić!
Źródło o autorze: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Plutowicz
Nowe pismo humanistyczno-literackie, więc nie mogłam odmówić sobie przeczytania. Uczucia po lekturze mam mieszane, ale po kolei...
Przede wszystkim z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że każdy z tekstów zamieszczonych w tym premierowym numerze jest wart lektury. Najbardziej zainteresowały mnie: reportaż Magdaleny Skopek z tundry, fragment najnowszej książki Ignacego Karpowicza "ości" oraz eseje Stefana Chwina. Dariusza Nowackiego i Andrzeja Franaszka.
Do tych trzech ostatnich tekstów wróciłam nawet kilka razy, by upajać się niektórymi fragmentami
(np. "Źródłem pisania (...) jest uwaga; by pisać trzeba uważnie, z pietyzmem i czułością wsłuchiwać się w głos Boga, świata, drugiego człowieka. Czy nie jest to najpiękniejszy głos literatury? Ten szept spomiędzy kartek"*).
Wszystkie te eseje są błyskotliwe, mądre i łączą w sobie erudycję autorów z niebanalnym spojrzeniem na świat oraz z inteligentnym poczuciem humoru (a niewielu współczesnych twórców potrafi skorelować te cechy.
A teraz kilka zarzutów...
- Przede wszystkim miałam wrażenie, że niektóre teksty są sztucznie "rozciągnięte" - jak jakieś wypełniacze stron (np. krótkie wiersze zajmujące całe strony wraz ze zdjęciami autorów i kopiami rękopisów - wygląda to bardzo efektownie, ale na 82 stronach za 18,50 zł wolałabym więcej treści niż formy graficznej).
- Nie można odmówić profesjonalizmu wywiadowi Piotra Brysacza z Mariuszem Wilkiem, który jest twarzą numeru. Problem w tym, że wiele wypowiedzi pana Wilka to powtórzenia myśli, które niedawno miałam okazję przeczytać w magazynie "Książki" i w "Kontynentach". A tego bardzo nie lubię, tak samo jak nie lubię odgrzewanej jajecznicy:).
- Wygórowana jest cena pisma - co prawda jest ono, jak wspomniałam, dopracowane edytorsko i nie ma w nim natłoku reklam, jednak w porównaniu z innymi podobnymi czasopismami koszta nie wypadają pozytywnie dla czytelnika.
Czekam teraz na kolejny numer - może będzie coraz lepiej:). I na pewno trzymam kciuki za redakcję.
________________________________________
* fragment eseju A. Franaszka "Lapidarium z lektur" (str. 57)