Transformers jest co prawda kultową serią, jednak początek G1 nie zrobił na mnie zbyt dobrego wrażenia.
O ile komiksy z UK trzymają jeszcze jako-taki poziom, zarówno fabularnie, jak i wizualnie, to wyraźnie widać, że wersja amerykańska była pisana tylko w celu promocji zabawek. Płascy bohaterowie, niezbyt ciekawa fabuła, do tego wszystko jest tu jakieś takie... nijakie i infantylne. Zwłaszcza rozkładówki, gdzie poszczególne roboty po prostu stoją i opowiadają o swoich mocach - niczym plakat w sklepie.
Dobrego wrażenia nie robią też rysunki - wszystko wydaje się rozmazane, niewyraźne. To chyba kwestia kolorów i późniejszej edycji, bo czarno-białe wersje w tuszu (zamieszczone tu jako bonus) są znacznie bardziej czytelne.
Nie jest to też do końca kwestia wieku, bo o niebo lepszy (fabularnie i wizualnie) był np. Kaczor Donald... z lat '50. Nawet w kategorii wielkich robotów, Transformers przegrywają z wypuszczonym kilka lat wcześniej Mobile Suit Gundam z Japonii (notabene anime i mangą też stworzonymi w celu promocji zabawek).
No ale to dopiero pierwszy tom. Pozostaje 99 szans na poprawę.
Ostatnia pozycja po polsku z lat 70. Tym razem na tapetę poszedł Stwór jeden z Fantastycznej Czwórka czyli chyba najciekawsza postać z tej grupy. Czyta się dobrze jest ciekawie. Pojawiaja sie ciekawe postacie dawno nie widziane lub takie których jeszcze nie znałem. Nie jest to jakies wybitne ale modna sie dobrze bawić. Kolejne pozycje które planuję czytać to z lat 80 więc wchodzę w najbardziej płodne historie.