Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant7
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Vladimír Stuchl
1
6,8/10
Pisze książki: literatura dziecięca
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
6 przeczytało książki autora
8 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Przez prerię pędzi koń Vladimír Stuchl
6,8
Karol May pisał piękne książki o kowbojach i Indianach, ale do Stanów Zjednoczonych dotarł dopiero pod koniec życia. Co innego Vladimír Stuchl, czeski redaktor, dziennikarz, prozaik, tłumacz i poeta. On spędził w Ameryce kilka lat.
Pochodził z rodziny nauczycielskiej. Gimnazjum ukończył w czasie drugiej wojny światowej, a po jej zakończeniu przeniósł się do Pragi, gdzie studiował filozofię, socjologię i estetykę na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Karola. Jednocześnie pracował w czasopismach Práce i Lidové noviny, a także w dziale prasowym Centralnej Rady Związków Zawodowych. W latach 1955-60 był amerykańskim korespondentem czeskiej agencji prasowej. Zaczynał od pełnych melancholii wierszy publikowanych jeszcze podczas wojny. Przez kilka lat próbował tworzyć wiersze socrealistyczne, jednak szybko powrócił do opisywania codzienności. Publikował też książki dla dzieci i młodzieży.
Ze Stanów Zjednoczonych przywiózł całe mnóstwo zasłyszanych historii i opowieści. Czasami prawdziwych, innym razem wyssanych z palca, opowiadanych przez sędziwych kowbojów przy wspominkowych ogniskach czy publikowanych w prasie. Ubrał je w tomik Przez prerię pędzi koń, zbiór krótkich historyjek, anegdot, żartów czy opowiadań o przeszłości Ameryki. Są tu indiańskie legendy, kowbojskie dykteryjki, opisy życia czarnoskórych niewolników, białych traperów, myśliwych, poszukiwaczy złota, odkrywców, farmerów czy drwali.
Opowiadania z Przez prerię pędzi koń tworzą barwny obraz Dzikiego Zachodu. Niekiedy nostalgiczny, innym razem ponury, najczęściej jednak zaskakujący i zabawny. Mamy tu spojrzenie z perspektywy Indian (w części Czerwone skały),wspominanych już niewolników (Czarne słońca),całą serię wyssanych z palca opowieści (Ławka łgarzy),wreszcie opowieści o białych odkrywcach (Zielone morze traw). Bardzo fajna to lektura, jak ma się tych dziewięć, dziesięć lat.
Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/
Zapraszam do współpracy autorów i wydawców!
Przez prerię pędzi koń Vladimír Stuchl
6,8
Na pierwszy rzut oka książka nie wydaje się być zbyt imponująca. Jednakże, im dłużej się ją czyta, tym bardziej jest się pod wrażeniem ilości historyjek, które się w niej znajdują. Całe 133! I podobno to błahostka w porównaniu do ilości przeczytanych przez autora legend, już samo to może człowiekowi zaimponować. Książka podzielona jest na cztery segmenty z których osobiście najbardziej podobały mi się pierwsze trzy. Pierwszy z nich "Czerwone skały" jest zbiorem opowieści indiańskich. Jest to o tyle ciekawe, że przedstawia niektóre aspekty świata, które my możemy wytłumaczyć nauką, z perspektywy Indian. Drugi "Czarne słońce", to perypetie życia murzyńskich niewolników (najczęściej) na plantacjach białych i nie tylko. Jest tam wiele śmiesznych opowiastek przy których nieźle się ubawiłem. Następny segment "Ławka łgarzy" jak sama nazwa wskazuje, szyci się historyjkami łgarzy, którzy walczą pomiędzy sobą o to który z nich wymyślił najbardziej przekłamaną i przesadzoną opowieść ze swojego życia. Ostatni "Zielone morze traw" jest moim zdaniem najsłabszy. Pełno w nim tak zwanych "supermanów" ukazujących jacy to Amerykanie byli wspaniali i potężni. Od czasu do czasu pojawiają się również "creepypasty" w wydaniu dzikiego zachodu. Jeżeli ktoś ma ochotę to przeczytać to mam pewną radę. Najlepiej zabierać się za opowieści pojedynczo, w przeciwnym razie szybko można się zmęczyć.