George Rippey Stewart was an American toponymist, a novelist, and a professor of English at the University of California, Berkeley. He is best known for his only science fiction novel Earth Abides (1949),a post-apocalyptic novel, for which he won the first International Fantasy Award in 1951. It was dramatized on radio's Escape and inspired Stephen King's The Stand. His 1941 novel Storm, featuring as its protagonist a Pacific storm called Maria, prompted the National Weather Service to use personal names to designate storms and inspired Alan Jay Lerner and Frederick Loewe to write the song "They Call the Wind Maria" for their 1951 musical "Paint Your Wagon." Storm was dramatized as "A Storm Called Maria" on a 1959 episode of ABC's Disneyland. Two other novels, Ordeal by Hunger (1936) and Fire (1948) also evoked environmental catastrophes.
Stewart was a founding member of the American Name Society in 1956-57, and he once served as an expert witness in a murder trial as a specialist in family names. His best-known academic work is Names on the Land: A Historical Account of Place-Naming in the United States (1945; reprinted, New York Review Books, 2008). He wrote three other books on place-names, A Concise Dictionary of American Place-Names (1970),Names on the Globe (1975),and American Given Names (1979). His scholarly works on the poetic meter of ballads (published under the name George R. Stewart, Jr.),beginning with his 1922 Ph.D. dissertation at Columbia, remain important in their field.
His 1959 book Pickett's Charge is a detailed history of the final attack at Gettysburg.http://
Oddadzą mnie ziemi. Jednak ja także ich jej oddaję. Do niej sprowadza się ludzie życie. Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi... a ziemi...
Oddadzą mnie ziemi. Jednak ja także ich jej oddaję. Do niej sprowadza się ludzie życie. Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi... a ziemia trwa po wszystkie czasy.
Z „Bastionem" Kinga wspólny jest moim zdaniem tylko punkt wyjścia, czyli konsekwencja zarazy. W obu tych opowieściach mamy apokalipsę cywilizacji sprokurowaną nie wojną, zbuntowaną techniką, czy zniszczeniem Matki Ziemi. Kto wie natomiast, czy nie było to niedbalstwo Nauki, czy też gniew albo zlekceważenie sił Natury.
„Ziemia trwa" ma w sobie smutek przemijania, obserwacji zdarzeń i procesów naturalnych, którym człowiek z jego cywilizacją jest zbędny. Cywilizacyjna przeszłość okazuje się dla Plemienia (mikrospołeczność ocalałych) być tylko balastem opóźniającym tylko to, co nieuniknione. Ludzie muszą nauczyć się (przypomnieć?) jak żyć w Świecie bez energii elektrycznej, bieżącej wody, bez „cywilizowanych" schronień, bez sklepów i techniki. W takim obezludnionym Świecie wiedza i umiejętności mają wartość tylko taką i wtedy, gdy są użyteczne i praktyczne. Bez kontekstów, zależności i skomplikowania. Ocalały z zarazy Ish ulega tej prawdzie nie od razu łudząc się długi czas tym, że powrót do tego, co było jest oczywistym pragnieniem całego Plemienia.
Dobre czytanie, nieśpieszna narracja. Dobrze wkomponowane rozdziały szybkich lat przesuwających teraźniejszość opowieści syntetycznie kronikarsko, ale rzeczowo. Dobrze oddana potęga Natury krótkimi opisami procesów zżerających to, co z cywilizacji zostało.
Bardzo lubię czytać książki science fiction. Dzięki serii wydawniczej pod tytułem „Wehikuł czasu” od Domu Wydawniczego Rebis mogłam już poznać wiele książek z tego gatunku. Ciekawie się czyta wizje świata wymyślone kilkadziesiąt lat temu, gdy współczesność wyglądała inaczej niż obecnie. Ostatnio, miałam okazję przeczytać książkę George’a Stewarta pod tytułem „Ziemia trwa”.
Po książki z serii „Wehikuł czasu” sięgam tak po prostu, bez czytania opisu i zastanawiania się o czym konkretnie będzie dana książka. Tak też było z książką „Ziemia trwa”. Trochę się zaskoczyłam, kiedy przekonałam się, że jest to postapokaliptyczna historia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam postapo, ale niezwykle przyjemnie było wrócić do tego gatunku. Z wielką chęcią przyglądałam się jak zachowywali się ostatni ludzie. Ciekawie było patrzeć jak brak ludności wpływa na faunę i florę, jak w przeciągu lat zmienia się zachowanie ludzi oraz jak rośnie nowe pokolenie. Poznawanie całego tego obrazu po epidemii było niezwykle wciągające i intrygujące.
Książka „Ziemia trwa” była moją pierwszą książką postapokaliptyczną od długiego czasu, jaką przeczytałam. Pokazała mi jak bardzo ciekawy jest ten gatunek i że warto od czasu do czasu po niego sięgnąć. Mimo że sama żyję w świecie po epidemii i nie chciałabym żyć w tym przedstawionym przez autora, to z wielkim zainteresowaniem oglądałam świat, w którym została garstka ludzi. Autor przedstawił trochę przerażającą wizję świata, ale jakże ciekawą do czytania.