Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński9
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Leszek Konopski
2
6,2/10
Pisze książki: powieść historyczna, historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,2/10średnia ocena książek autora
39 przeczytało książki autora
60 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Alchemik z Hagi Leszek Konopski
5,1
Ok... Co ja właśnie przeczytałam?
To tak, zacznijmy od początku. Ktoś w wydawnictwie przesłał do drukarni zły plik i zamiast jednej powieści, wydrukowano nam w jednym tomie dwie. 3/4 zajmuje właściwy Alchemik z Hagi, a 1/4... no, ale po kolei.
Pierwszy trzy ćwierci książki naprawdę mi się podobały. Taka niby klasyczna opowiastka. Alchemia, kamień filozoficzny, diabeł i cyrograf to wszystko motywy, które doskonale znamy, ale zawsze chętnie przeczytamy o nich po raz kolejny. Sama historia nie wprowadza moim zdaniem nic nowego do tematu, ale jest tak ładnie skonstruowana, że miło spędza się nad nią czas. Szczególnie cieszy dobry research historyczny i bardzo przyjemna narracja. Prowadzona jest ona w formie gawędy przytoczonej przez kogoś, kto na XVII-wiecznych bohaterów patrzy z dużej odległości (czasowej) i sprytnie wplątuje do opowieści fakty z przyszłości - akurat ja za taką formą opowiadania historii przepadam, więc byłam uradowana :)
I za tę część książki spokojnie wstawiłabym 7 gwiazdek, z komentarzem, że to nawet takie 7,5. Ale potem przyszła końcówka...
Najpierw reprymenda dla autora: Miałeś wcale nie głupi pomysł. Podróże między przeszłością, a przyszłością to może nie odkrywczy, ale pełen potencjału motyw. Gdybyś zaczął pierwszą osobą i całą historię oparł na tym wątku, mogłoby wyjść wcale nie tak źle. Ale co Cię pokusiło, by całkiem spójną, utrzymaną w klasycznym stylu gawędę uzupełnić czymś tak bardzo wziętym od czapy? No, podręcznikowy przykład przedobrzenia. Czytelnik dostaje absolutnego mętliku i przynajmniej mi, nie chciało się już nawet ogarniać dlaczego te czasy są pomieszane i kim jest nowy bohater... Nie wyszło po prostu, a przynajmniej ja będę przy tym obstawiać.
A teraz... drogie wydawnictwo Bellona. Serio, uważajcie, który plik wysyłacie do drukarni. Jak to jest możliwe, że wyraźnie nie poprawiony tekst trafił do dystrybucji? Nie powiecie mi chyba, że korekta specjalnie zostawiła taką masę powtórzeń, błędów stylistycznych i ogólnego chaosu w ostatniej ćwiartce książki? Serio, końcówkę czyta się fatalnie. I to na moje oko jednak wina wydawnictwa.
Podsumowując, 3/4 historii czyta się miło i przyjemnie, a 1/4 na końcu to jakaś pomyłka Matrixa, które okrutnie psuje mi całokształt. Ale autor pokazał, że ma wyobraźnie, więc może zerknę na jego kolejne powieści.
Ps. Jaka znowu powieść historyczna? Fantastyka, jak w mordę strzelił, jeno przyjemnie osadzona w przeszłości.
(Z chęcią podyskutowałabym z kimś na temat tej książki. Może ja coś nie zrozumiałam w końcówce. Priv, ktoś?)
Alchemik z Hagi Leszek Konopski
5,1
Oto w dłoniach trzymamy dość... ciekawą pozycję. Patrząc na opis z LC: "Powieść historyczna rozgrywająca się w Delft i Hadze i przedstawiająca na tle XVII-wiecznej Holandii, alchemii, tulipanów i obrazów dzieje niderlandzkiego alchemika Dirka van Woensdrechta. Jego historia ma wiele warstw oraz drugie, a nawet trzecie dno - dzięki wątkom licznych postaci i sytuacji nadprzyrodzonych może być traktowana jako powieść fantasy, alchemiczne przepisy i powiązania ze współczesnością przez podróże w czasie to raczej science fiction, ale wszystkie przepisy chemiczne są prawdziwe i mogą być rozszyfrowane przy pewnej znajomości chemii. Wreszcie, ponieważ narkotyki w Holandii są łatwo dostępne i bohaterowie często po nie sięgają, całą tę historię można uważać po prostu za efekt odurzenia... Czyta się wyśmienicie! " - osobiście proponuję zwrócić uwagę na... ostatnie dwa zdania ;) tak, te o narkotykach zwłaszcza. Niestety, w trakcie lektury miałam wrażenie, że autor trochę za bardzo miesza współczesność, wiedzę historyczną i kilka innych elementów właśnie z... narkotykami. To spory minus.
Historia zła nie jest sama w sobie. Oto dostajemy bowiem opowieść o losach niejakiego niderlandzkiego alchemika Dirka van Woensdrechta. Z przyczyn losowo-różnych musi przenieść się do Hagi, gdzie odkrywa tajemniczy tunel, kamień, zawiera pakt z diabłem...
I to właśnie diabeł Łakota, pochodzący z moich rodzinnych stron: ze Śląska Cieszyńskiego, to chyba najmiszy element książki. Co więcej: pochodzi z Czantorii, z niejakiej Jaskini Strasznej (o samej jaskini nie wiem nic, natomiast wspominanie moich rodzinnych stron, Cieszyna i właśnie Czantorii, choć umiejscowionej nie w Cieszynie, ale w Ustroniu... mile łechta próżność!). Poza tym, znane tu, na Śląsku Cieszyńskim trunki, jak beherovka (osobiście wolę Stock Fernet, ale Bevherovka z ziołowych nalewek też jest dobra ;)) z piwem... łezka w oku, a Łakota podbił mi błyskawicznie serduszko. Nie mniej, rok 1660 to nie czasy, w których taki trunek się pija, panie Konopski!
I tu przechodzimy do sedna. Autor nader swobodnie prowadzi narrację. To plus. jednak w tej swobodzie się zdecydowanie zapomina, wprowadza niehistoryczne elementy, znane tylko współczesności. Z zabawnej i lekkiej opowiastki robi się nam dość ciężka i dziwna do przeczytania treść, rzucana bardzo "po łebkach". Są kwestie, które wartałoby rozwinąć, a autor o nich zapomina. Mniej istotne ciągnie niespodziewanie długo i bez większych rewelacji. Co zaś do postaci... o alchemiku wiemy bardzo mało. On po prostu jest. I w zasadzie tyle. A szkoda, bo byłby z niego ciekawy materiał na psychologiczne działania i rozterki. A tak, mamy tylko kaca (migrenę),podpisanie cyrografu, i uważanie się za pana. Czyli nic specjalnego. Łakota jest nieco bardziej dopracowany, ALE...
Właśnie, ale.
Na stronach powieści króluje chaos. Jasny, czysty i niczym nie skrępowany chaos. Mam wrażenie, że wydawnictwo Bellona poszło nieco na łatwiznę, uznając, że skoro polski pisarz, to nie trzeba prowadzić korekty. Za wiele się tu miesza kwestii, wątków, opowieści, nawiązań... jak w kiepskim filmie, albo autor po prostu winien odstawić używki. Więc nie, nie jest to książka (książeczka?) zła. Za 5 złotych (bo tyle mnie kosztowała),ciężko jednak wymagać jakiś cudów na kiju, i wspaniałości. ot, luźne czytadło, w dodatku brzydko klejone i już po pierwszych stronach widać, że kartki mi za chwilę wylecą.
No i co istotne: 2/3 książki da się przełknąć z mniejszym lub większym oporem, ale się da. Ale ostatnia 1/3.... panie Konopski. ja wiem, że w czeskim Cieszynie jest możliwość legalnego nabycia marihuany, bo Czechy dopuściły do obiegu ten narkotyk... ale jeśli pan używasz, to pan nie pisz. Bo takie bzdury na koniec książki to tylko łapałam się za głowę. Podróż w czasie? Dobrze. Ale bez przesady. Toż tego nie dało się przełknąć żadną miarą! nienienienienienienie i raz jeszcze: NIE.
I tyle w tej materii...
http://kaginbox.blox.pl/2016/06/Alchemik-z-Hagi.html