Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tomasz Drogokupiec
Źródło: http://caville.tumblr.com
1
5,5/10
Pisze książki: horror
Urodzony: 19.10.1994
Tomasz Drogokupiec (ur. 19.10.1994),początkujący i poszukujący autor. Fan literatury grozy. „36” – debiut autorski, otwiera serię powieści inspirowanych mrocznymi klimatami współczesnej rzeczywistości.
Mieszkaniec post-industrialnego Zabrza, kryjącego tajemnice podziemnych historii węglem szkicowanych. Przyszły student medycyny zafascynowany tańcem nowoczesnym oraz literaturą horroru, przygody i suspensu. Miłośnik muzyki i filmu.
Mieszkaniec post-industrialnego Zabrza, kryjącego tajemnice podziemnych historii węglem szkicowanych. Przyszły student medycyny zafascynowany tańcem nowoczesnym oraz literaturą horroru, przygody i suspensu. Miłośnik muzyki i filmu.
5,5/10średnia ocena książek autora
12 przeczytało książki autora
26 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
36 Tomasz Drogokupiec
5,5
Jestem w stanie zrozumieć prawie wszystko. Czasami miałam wrażenie, że tej książki nikt nie sprawdzał pod względem usterek. Nigdy nie spotkałam się w literaturze z określeniem 'oglądnąć' i tym podobnym. Istnieją w języku potocznym.
Denerwowało mnie przeskakiwanie akcji z jednego wątku do drugiego. Raz są na polanie a za chwilę w domku.
Przynajmniej została wyjaśniona sprawa dziewczyny z szafy. Kim ona była. Śmierć jej ojca natomiast bezsensowna bez żadnego potem wytłumaczenia.
Uśmiercenie wszystkich bohaterów jest dla mnie bez sensu. Horror horrorem ale jeśli dzieją się takie rzeczy to nie powinny one zostać zostawione w takim stanie. Pewnie niektórzy się cieszą z takiego obrotu sprawy.
Prolog był pisany na siłę. Specjalne dodawane wyrazy, które były żenujące a nie ciekawe. W pewnym momencie miałam tylko w głowie: 'skończ'. Dobrze, że był krótki. Bałam się, że dalej książka będzie w podobnym stylu. I tu właśnie jest plus. Jakoś autor z tego wybrnął.
Ja rozumiem, że głównym bohater chciał studiować medycynę ale te pseudo zabiegi były śmiechu warte. Obetnijmy to, obetnijmy tamto. Potnijmy jej ręce, nogi, plecy, twarz. Skąd mieli tyle CZYSTYCH szmatek, żeby to wszystko zatamować? To się nie klei. Naciągane, naciągane i jeszcze raz naciągane.
Może druga książka byłaby lepsza. Dobrze, że na tą nie wydałam pieniędzy. Żałowałabym.
Jest mały żal do autora, ponieważ znamy się z forum i podziękował wielu osobom tylko czemu nie wspomniał słowem o nas forumowiczach?
Jak ktoś nie ma czego czytać (dziwne by to było) niech sięgnie po te pozycje inaczej nie polecam.
W chorobie czyta się zdecydowanie lepiej. Aż tak bardzo nie denerwuje.
36 Tomasz Drogokupiec
5,5
Sięgnąwszy po książkę i zobaczywszy wiek autora (rocznik ’94) nie byłem pewien, czego się spodziewać. No, bo czy tak młody człowiek zdoła mnie przestraszyć? Czy udowodni, że potrafi dobrze opowiedzieć prawie czterystustronicową historię i przytrzymać mnie przy niej do końca, a dodatkowo nie zamęczyć swoim warsztatem literackim? Nie ukrywam, że przed lekturą miałem spore obawy.
Pierwszym zaskoczeniem był sposób opowiadania historii. Tutaj muszę przyznać, że Tomasz Drogokupiec mimo młodego wieku, pisze dobrze. Książkę czyta się płynnie i przyjemnie. Sam warsztat pisarski ma opanowany nieźle i potrafi go wykorzystać. Chodzi mi tutaj o sprawy czysto techniczne (może nawet bardziej gramatyczne),bo fabuła to jednak trochę inna bajka. W każdym razie podczas lektury czuć lekkość pióra, co bardzo ułatwia czytanie i wciągnięcie się w opowiadane wydarzenia.
A jak wypada sama historia? No tutaj jest już trochę gorzej, choć muszę przyznać, że początek zapowiada apetyczny kąsek. Poznajemy bohaterów i relacje, jakie między nimi panują. Mamy szansę wyrobić sobie o nich zdanie i zdecydować, komu będziemy kibicować, a kogo ewentualny brak przeżyjemy. Od razu poznajemy sporą ilość postaci, co początkowo rodzi lekki chaos, ale szybko ich liczba zostaje drastycznie zredukowana, a wydarzenia przenoszą się na polanę. Jednocześnie autor wprowadza nowych bohaterów w postaci rodziny zaginionych oraz naukowców, policjantów i kilku przypadkowych ludzi, którzy mogą pomóc odnaleźć dzieci. Wprowadza, a potem pozostawia samych sobie. Dużo elementów tutaj się nie klei. Pełno jest zbiegów okoliczności, a wiele wydarzeń jest po prostu mocno naciąganych, momentami nawet nieprawdopodobnych. Jako przykład niech posłuży pewien właściciel restauracji, który sam będąc Brytyjczykiem bierze swoich rodaków za amerykanów, a po udzieleniu im istotnych informacji zostaje zupełnie z czapy przejechany przez samochód. I nic się za tym nie kryje. Ot, taki losowy wypadek. W końcu przecież nieszczęścia chodzą po ludziach. Historii nie pomagają także słabe sylwetki bohaterów. Nasi uwięzieni są jednowymiarowi i o ile postaci męskie są jeszcze jakoś zróżnicowane, to kobiety całkowicie mi się zlewały. Do tego stopnia, że po skończonej lekturze mógłbym skojarzyć po imieniu tylko jedną z nich.
A ile w „36” jest horroru? Nawet sporo. Mamy kilka scen, które mogą przypaść do gustu zarówno fanom krwistych widoków, jak i tym nastawionym na doznania bardziej klimatyczne. Sam opis wypadku jawi się dość makabrycznie, a dalej jest już tylko lepiej. Pająki pod skórą, amputacje, rozczłonkowanie, rozrywanie, ludzkie pochodnie i wiele innych atrakcji czeka tutaj na czytelnika, który zechce poznać niecne plany polany. Polany, w której przeznaczenie niestety jest równie trudno uwierzyć, jak i w skuteczność takiego rozwiązania, z jakim się na niej spotkamy. O co chodzi? Dowiecie się jak, sięgnięcie po tę pozycję.
No i dochodzimy do momentu, kiedy należałoby wydać wyrok. Z jednej strony mamy do czynienia z całkiem niezłym horrorem, który mógłbym ocenić na siedem, ale z drugiej nie można zapomnieć o nijakich bohaterach i kilku urwanych oraz niepotrzebnie rozpoczętych wątkach. W tych aspektach wystawiłbym notę bliższą piątce. Powiem może tak. Książka, jako całość trochę zawodzi i wydaje się za długa, ale zawiera w sobie naprawdę dobre elementy, które pozwalają przypuszczać, że Tomasz Drogokupiec może nam wyrosnąć na rasowego twórcę grozy, który w przyszłości jeszcze nie raz zdoła nas przestraszyć. Fani strasznych opowieści, którzy lubią przymykać oko na różne fabularne mankamenty, ceniący sobie bardziej horror, niż elementy go otaczające, mogą do ostatecznej oceny dołożyć jeden punkcik. Ja tymczasem wystawiam solidną szóstkę.
BramyGrozy.pl