Najnowsze artykuły
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński5
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać339
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Stephen Gallagher
Źródło: strona www. jw.
9
5,1/10
Urodzony: 13.10.1954
Stephen Gallagher (ur. 1954) - brytyjski pisarz, autor wielu powieści, opowiadań i scenariuszy telewizyjnych.http://www.stephengallagher.com
5,1/10średnia ocena książek autora
141 przeczytało książki autora
194 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Gorętsza krew. Antologia erotycznego horroru Nancy A. Collins
5,2
„Gorętsza krew” trafiła do mnie w wyniku wymiany internetowej. Zaczęłam ją czytać, jednak dość szybko porzuciłam lekturę, zrażona spadającym poziomem kolejnych opowiadań. Niedawno, z okazji #FantastyczneWyzwania w grupie Fantastyka na luzie, przypomniałam sobie o tym cudzie drukarskim i postanowiłam zrobić do niego drugie podejście.
Nie jestem zapaloną miłośniczką erotyków, ale również nie unikam ich jak ognia. Przepadam natomiast za horrorami, a hasło „horror erotyczny” mocno zadziałało mi na wyobraźnię i pobudziło ciekawość. Cóż może kryć się w takim określeniu?
Powiedzmy sobie szczerze: okładka nie zachęca do sięgania po „Gorętszą krew”. Być może to celowy zabieg i należy traktować go jako ostrzeżenie – ponieważ okropna okładka kryje równie szpetne wnętrze.
Antologia zawiera dwadzieścia cztery opowiadania, każde innego autora. Niestety, interesujących było dla mnie zaledwie parę. Większość tutejszej „erotyki” opiera się na powtarzanym wielokrotnie schemacie spółkowania z nieboszczykami, o czym (o nekrofilii, nie o schemacie) dowiadujemy się oczywiście pod koniec tekstu. Dodatkowo otrzymujemy garść turpistycznych opisów i przewidywalną fabułę, bo w większości przypadków od początku można się spodziewać konkretnego zakończenia.
Biorąc pod uwagę przewijającą się wszędzie ohydę i próby szokowania czytelnika, waham się, czy nie należałoby rozpatrywać tej antologii pod kątem nurtu weird czy bizarro. Nie śmiem się jednak wypowiadać w tym temacie, nie mając z nimi do czynienia na co dzień. Nie do obalenia pozostaje jednak zarzut o miernym wykonaniu. Być może zawiniło tu tłumaczenie, ale duża część tekstów jest po prostu kiepsko napisana.
Czemu właściwie brnęłam przez tę lekturę, skoro uznałam ją za tak niesatysfakcjonującą ? Ponieważ przypadło mi do gustu pierwsze z opowiadań. „Nokturn” był zarówno szokujący, jak i lekki w odbiorze. John L. Byrne zbudował odpowiednią atmosferę, a na koniec zapewnił czytelnikowi plot twist, który przyprawił o przyjemny dreszcz zgrozy, jaki powinien towarzyszyć lekturze każdego horroru.
Prócz tego opis okładkowy na tyle zbioru krzykliwie poinformował mnie, że znajdę w środku krótkie formy, które wyszły spod pióra mistrzów. Wierząc temu opisowi, cały czas liczyłam na owe dobre teksty. Niestety, większość stanowiły opowiadania po prostu średnie. Kilka mogło okazać się naprawdę dobrymi, bo niektórzy z autorów wyszli się poza granice „zwykłej” kreatywności, jednak ostateczny efekt często psuło kulejące wykonanie. Miałam również duże oczekiwania do tekstu Grahama Mastertona - szkoda, że okazał się dość rozczarowujący. Przyjemny warsztatowo, fabularnie przeciętny.
Parę pozostałych historii było nudnych, parę głupawych, żeby nie użyć bardziej dosadnych słów, a w jednym czy dwóch nie uświadczyłam ani horroru, ani erotyki. Zastanawiam się, na jakiej podstawie umieszczono je w takim zbiorze.
Wracając do pozytywów… Oprócz „Nokturnu” na wzmiankę zasługuje ostatni z tekstów, zamykający zbiór. „Encyklopedia Braille’a” jest zdecydowanie najohydniejszym ze wszystkich dzieł i przedstawia najbardziej zwichrowane wizje erotyki (którym baaardzo daleko do wywołania rumieńców podniecenia…). I to mój numer jeden w tej antologii. Choć autor obficie korzysta z elementów gore, nie stroni od opisów wywołujących obrzydzenie, to jego pomysł był na tyle nowatorski, koszmarny i przerażający, by pozostać mi w pamięci, łącząc w sobie niesmak z fascynacją. Ukłon dla pana Granta Morrisona.
Podsumowując, jeśli ktoś ma chęć zapoznać się z horrorem erotycznym, niech lepiej omija „Gorętszą krew”… 😉
October Stephen Gallagher
4,2
W domowej biblioteczce już od wielu wiosen wyczekiwała powieść "October", więc nadszedł w końcu taki czas, że i ja zapoznałem się z zalążkiem twórczości Gallaghera ;). W archiwalnych, żółknących już numerach "Fenixa" pisarz ów rekomendowany był jako "brytyjski Dean Koontz" i rzeczywiście co nieco na stronach przeczytanej przeze mnie powieści rozbrzmiewa echem prozy amerykańskiego autora bestsellerów z pogranicza grozy, tajemnicy i fantastyki :). Szczególne skojarzenia miałem momentami z "Pieczarą gromów", gdyż "October" Gallaghera podejmuje w dużej mierze wątek medyczny i knowania w tej dziedzinie nauki ;).
W owej książce poznajemy bohatera, który w wyniku wypadku w górskim kurorcie stracił pamięć i próbującego na nowo ułożyć swoje mętne, rozbite życie. Utwór ten ma co prawda znamiona i tajemniczości i poniekąd też wdzierają się weń elementy napięcia oraz dynamiki akcji, jednak po lekturze poczułem niedosyt. Zapowiadała się całkiem udana powieść, a w efekcie otrzymałem swego rodzaju mglistą, miejscami niejasną opowieść o smętnym człowieku snującym się niczym cień samego siebie po szarych ulicach w towarzystwie postaci niemal równie niepoukładanych życiowo jak on sam ;).
W książce przewija się pewien tajemniczy projekt badawczo-naukowy pod tytułowym kryptonimem October wokół którego zdaje się zacieśniać cała fabuła... owszem zdaje się, bo tak naprawdę jest to nakreślone bardzo chaotycznie i rzekłbym wybiórczo; motyw eksperymentu, który wymknął się spod kontroli jego twórców został przez autora przedstawiony niejasno, zdawkowo i po łebkach, przez co podczas lektury odnosiłem wrażenie jakbym czytał streszczenie książki! Nad całością ciąży dosyć ponura atmosfera, co przydaje jej w pewnym sensie mroczny wydźwięk, jednak sama aura posępności nie jest w stanie sprawić, bym mógł uznać "October" za wielce udaną przygodę z twórczością Stephena Gallaghera.
Niemniej jednak w mojej poczekalni widnieje jeszcze jeden tytuł rzeczonego pisarza, a mianowicie "Hangar", więc za czas jakiś sięgnę po tę powieść, by zobaczyć, czy za drugim razem moje zdanie okaże się bardziej pochlebne wobec twórczości owego autora wydawanego u nas niegdyś pod banderą Amberu.