Najnowsze artykuły
- ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant2
- Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
- ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
- ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Bernard Clavel
3
1
6,9/10
Pisze książki: klasyka, kryminał, sensacja, thriller
Urodzony: 29.05.1923Zmarły: 05.10.2010
Francuski pisarz. Jest autorem powieści nurtu populistycznego opisujące życie prostych ludzi, m.in. Skok (1961, wyd. pol. 1975),Owoce zimy (1968, wyd. pol. 1971),L’homme du Labrador (1982). Pisał także opowiadania i słuchowiska radiowe. Za powieść Owoce zimy w 1968 otrzymał nagrodę Goncourtów.
6,9/10średnia ocena książek autora
19 przeczytało książki autora
55 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Owoce zimy Bernard Clavel
7,2
Bernard Clavel urodził się w departamencie Jura, w rodzinie piekarza ożenionego z kwiaciarką. Rodzina była skromnie sytuowana więc i on pomagał pracując już od 14 roku życia jako pomocnik piekarza. Zanim poświęcił się pracy literackiej imał się różnych zawodów. Był pisarzem lubiącym pisać o prostych ludziach i opisywać ich surowe warunki życia. I tacy właśnie są bohaterowie jego powieści "Owoce zimy", stary Gaston Dubois i jego kilkanaście lat młodsza żona. Akcję książki, która toczy się pomaleńku, bez pośpiechu, w tempie dostosowanym do fizycznych możliwości pary bohaterów, a szczególnie starego Dubois, Clavel osadził w swym rodzinnym departamencie w czasie II wojny światowej, a jego Gaston całe życie był piekarzem, który ciężko pracując wypiekał chleb, z czego był bardzo dumny, gdyż pozwalało mu to utrzymać rodzinę. Czas wojny, która toczy się gdzieś tam, daleko w krajach, o których on nigdy nie słyszał, dla niego i jego żony jest czasem trudnym głównie ze względu na braki w zaopatrzeniu w żywność i opał. On piekarz, który wypiekał smaczne chleby i bułeczki teraz musi jeść chleb z trocin i otrąb a ponadto musi sam zaopatrywać się w opał na zimę co przy zdrowiu jego i żony jest niezwykle trudnym zadaniem, ale jest uparty i chcąc udowodnić, że mimo swych 70 lat poradzi sobie sam nie poprosi o pomoc swego syna, Pawła. Starzy mają bowiem dwu synów, ale starszy Paweł to syn jego i pierwszej żony, a młodszy, Julian, to ich wspólny syn. Oprócz trudnych warunków bytowania i ograniczeń związanych z wiekiem Gaston, który brał udział w I wojnie światowej i uważa ją o wiele straszniejszą niż ta obecna, a także jego żona trwali by sobie w zgodnej harmonii, gdyby nie to, że wojna nie tylko utrudniła im życie, ale co gorsza podzieliła rodzinę. A to za sprawą synów, gdyż Paweł trzyma z faszystami robiąc różne ciemne interesy, czym przynosi wstyd ojcu i co wciąż wypomina staremu Dubois żona, a Julian zaś po ucieczce z wojska opowiedział się za generałem de Gaulle i jeszcze na dodatek, gdy wreszcie pojawił się w domu a później przyprowadził narzeczoną, okazała się ona komunistką. To wszystko przygnębia Gastona i sprawia, że każda wzmianka żony o synach go denerwuje, a wtedy unosi się gniewem, co niszczy domową atmosferę. Wojnę a co za tym idzie wszystkie z nią związane utrudnienia Gaston przyjmuje jako nie zasłużony dopust Boży, bo przecież miał trudne życie, naznaczone ciężka pracą od 12 roku życia a użył w nim tylko tyle co podczas dwuletniej służby wojskowej.
Więcej nie będę zdradzać, szczególnie jak kończy się ta książka, która mimo iż pozbawiona akcji, wydawałoby się rozwleczona w opisach sytuacji, przyrody, okazała się świetnie czytającym się, przynajmniej dla mnie, wzruszającym studium starości dwóch bliskich sobie osób, które sporo dzieliło, ale jednak więcej wiązało nierozerwalnie, ludzi skazanych w trudnym czasie wyłącznie na siebie, a to za sprawą szczególnego uporu i dumy starego Dubois.
Mogę śmiało rzec, że "Owoce zimy" mnie zauroczyły nie tylko szczerze i realistycznie opowiedzianą historią bohaterów w tym głównie starego Gastona Dubois, który mimo swych wad zaskarbił moje serce, ale również wielkim urokiem języka, jakim posługuje się w nich Bernard Clavel i żałuję bardzo, że tylko jeszcze jedna książka jego autorstwa /opowiadania/ została przetłumaczona na język polski.
Rzadko to czynię, ale tym razem gorąco polecam tę książkę, to chociaż może trochę gorzka, ale bardzo dobra lektura. Ja przeczytałam ją w półtora dnia/ leżałam w łóżku/.
Owoce zimy Bernard Clavel
7,2
Tego typu literaturę nazywam na swój własny użytek "literaturą depresyjną", a innym przedstawicielem książki w podobnym nurcie jest na przykład "Żelazny Gustaw" Hansa Fallday. Gatunek ten charakteryzuje się wpędzaniem czytelnika w coraz to gorszy nastrój ukazując bez miłosierdzia bohaterów, których życie stacza się po równi pochyłej z każdą kolejną stroną, ku nieuniknionej zagładzie - znikąd nie ma ratunku, znikąd nadziei, a jeżeli dla odmiany zdarzy się coś dobrego, to pewno tylko dlatego, że za niedługo los uderzy podwójnie, wydzierając to wcześniej dał. I tutaj czuć od samego początku. Czegóż innego można się spodziewać, skoro otwiera powieść następujący cytat de Montherlanta "...to z powodu słów nie wyrzeczonych umarli są tak ciężcy w swoich trumnach". Prawda, że od razu wprowadza w odpowiedni grobowy nastrój i nie zapowiada wielu uciech i radości...?
I faktycznie, śledząc losy pary ubogich francuskich staruszków pod koniec drugiej wojny światowej od samego początku czujemy w powietrzu zapach ziemi ze świeżej mogiły, wiemy, że nie skończy się to dobrze, że oboje są u kresu wyboistej drogi, że czeka ich śmierć, bezsensowna i głupia, a cała ich praca, cały trud życia pójdzie na marne. Póki jednak choć resztka sił pozostała, oboje z determinacją pchają ów ciężki wózek, pchają ponad własne siły i zdrowie. Czeka ich ból, znój i udręczenie, kłótnie i choroby, zwątpienia i rozczarowania, wreszcie przyjdzie po prostu czekać na śmierć jak na wybawienie, bo ileż można cierpieć, ile znosić upokorzeń od losu i życia? Ciężar i nastrój powieści wręcz przygniata, dusi i zmusza wprost do niewesołych myśli na temat własnego końca, jak ów, gdy nadejdzie, będzie wyglądał, czy również będzie równie pełen zgryzoty, gdy ciało uwiędnie i siły opuszczą. I nawet wojny do tego nie trzeba, już dziś można bez problemu stwierdzić jak wielu ludzi mogłoby się utożsamić z losami bohaterów, jak wielu patrząc wstecz na swoje życie widzi tylko pasmo udręk i nie kończącą się pracę ponad siły, jak wielkim luksusem jest dar godziwego dogasania. Ciężka, mocna, wzbudzająca uczucia lektura.