Konstantynopol 1453 Marian Witasek 5,8
ocenił(a) na 57 lata temu ,,Konstantynopol 1453" to doskonały przykład przeciętności. Nie jest książka bardzo zła i zawiera prawie wszystkie elementy niezbędne w pozycji z tej serii. Problem w tym, że żaden z nich nie został wykonany lepiej niż poprawnie. Irytuje zwłaszcza monstrualny wstęp, obejmujący historię Bizancjum... od 1025 roku. Dobrze, że nie zaczyna się wraz z założeniem Rzymu. Kolejne rozdziały obejmują szereg konfliktów wewnętrznych w cesarstwie, krucjaty i jego powolny upadek - wszystko podane w nieznośnie suchej, wręcz wikipedycznej formie. Sami Turcy pojawiają się dopiero w jakiejś 1/3 książki, a samo oblężenie (wraz z przygotowaniami) zajmuje zaledwie cztery rozdziały i zaczyna się na 179 stronie! Potencjał walczących stron został przedstawiony po macoszemu - autor ograniczył się do informacji ile liczyła ludność Konstantynopola i że obrońcy dysponowali dużą ilością amunicji, a o stronie tureckiej niemal nic nie wiadomo.
Co ciekawe, ten króciutki opis jest ciekawy i czytałem go z przyjemnością. Dobrym uzupełnieniem tekstu jest mapa, jednak mogła by być dokładniejsza - dla przykładu nie jest na niej zaznaczona Kerkeporta, furta którą tureckie oddziały wdarły się do miasta, zatem lokacja stosunkowo ważna. Uzupełnieniem tekstu są liczne ilustracje, ale z samym oblężeniem nie sobą one zbyt związane. Bardzo dużą wadą tej pozycji jest również brak bibliografii. Dlatego też moja ocena nie może być wysoka - jeżeli jest to historia kryzysu i upadku cesarstwa, to większa część książki jest koszmarnie nudna. Jeżeli natomiast mam ją oceniać opis bitwy - na co wskazywałby tytuł - to jest całkowicie nie na temat. Niezależnie od tego, co wybierzemy, to znaczna część lektury jest stratą czasu. Szkoda, bo lubię książki tego autora.