I mamy wieczorek towarzyski, w którym Yuki wreszcie wychodzi do ludzi (albo raczej do wampirów). Oczywiście nie obeszło się bez pewnych komplikacji, ale ogólnie to wszystko było bardzo spokojne.
Także bez szału, ale jednak widać, że coś wisi w powietrzu.
Kaname siedzący jak jakiś boss, który wszystkim rozporządza bardzo mnie drażni, podobnie jak Yuki, która niby nie jest już bezbronna, ale dalej to irytujące dziecko. A na tym wszystkim cierpi biedny Aido.
Nie wiem, czy to wina całego nakładu, ale egzemplarz, który czytałam, w środku miał kilkanaście stron do góry nogami. Totalnie wybiło mnie to z rytmu i już nie wiedziałam, jak mam czytać.
A wielka szkoda, bo ten tomik był bardzo dobry, zwłaszcza pod koniec. Dwa ostatnie rozdziały mnie rozwaliły - pojawiły się piękne momenty zniszczone przez beznadziejną. To były chyba najbardziej emocjonujące z całej serii.