Seria "Vampire Knight" miała lepsze i gorsze momenty, ale ogólnie całość była bardzo przyjemna.

Jednak finałowy tom był rozczarowujący. Całą fabułę można było zakończyć na wiele dobrych sposobów, ale to było słabe rozwiązanie. Autorka pod koniec przedstawiła same ogólniki, wątki bohaterów potraktowała po macoszemu, bo nie wiadomo do końca, jak do tego wszystkiego doszło. Temat został ledwo dotknięty, jest zbyt wiele niedopowiedzeń. Po takim czasie autorka powinna lepiej potraktować te postaci i lepiej ukazać ich koniec.

Sprawa Kaname poniekąd była dobrym pomysłem, ale już realizacja była mierna. Miałam wrażenie, że autorka chciała dokonać jego gloryfikacji. Nie kupiłam tego, ale to pewnie było spowodowane moją wielką niechęcią do tej postaci.

Koniec końców jednak było warto zapoznać się z całą serią. Miło spędziłam czas, czasami nawet bardziej się angażowałam. Kreska bardzo mi się podobała, chociaż i tak mam lekkie zastrzeżenia: niektóre postaci wyglądały bardzo podobnie do siebie, przez co łatwo było się pomylić.

Seria "Vampire Knight" miała lepsze i gorsze momenty, ale ogólnie całość była bardzo przyjemna.

Jednak finałowy tom był rozczarowujący. Całą fabułę można było zakończyć na wiele dobrych sposobów, ale to było słabe rozwiązanie. Autorka pod koniec przedstawiła same ogólniki, wątki bohaterów potraktowała po macoszemu, bo nie wiadomo do końca, jak do tego wszystkiego doszło....

choć akcja jest zagęszczona na maksa, a zakończenie nie jasne to i tak jeden z najlepszych tomów serii

choć akcja jest zagęszczona na maksa, a zakończenie nie jasne to i tak jeden z najlepszych tomów serii

Czasem warto poświęcić chwilę na Mange. A ta jest całkiem fajna :-)

Czasem warto poświęcić chwilę na Mange. A ta jest całkiem fajna :-)

Zero jest chyba jedynym bohaterem, który ciągle się nad sobą użala, ale i tak należy do moich ulubionych. I to właśnie on i jego miłość jak droga jednokierunkowa przez siedem lat trzymali mnie przy tej mandze.
Praktycznie zawsze mam tak, że jeżeli opowiem się po czyjejś stronie w trójkącie miłosnym, to mój faworyt zostanie, delikatnie mówiąc, olany. Tego właśnie się spodziewałam, ale dostałam coś o wiele gorszego. Zakończenie pseudo-otwarte.
Nie ma sensu wgłębiać się w fabułę, o ile można to tak nazwać, bo ta była i jest chaotyczna. Bohaterowie drugoplanowi właściwie nie mają własnego charakteru. Yuki w dalszym ciągu gdzieś zapodziała swój mózg. Kaname nienawidzę jeszcze bardziej (a myślałam już, że tak się nie da). Najgorsze jest to, że autorka najpierw robi z niego złą postać, aby ni z gruszki, ni z pietruszki okazało się, że wszystko robił dla swej kochanej Yuki. Naprawdę? Dobre sobie. Myślałam, że przynajmniej potem ta (tu proszę o wstawienie dowolnego wyrazu niecenzuralnego) spojrzy przychylnym okiem na Zero i naprawdę się cieszyłam, gdy okazało się, że mają dzieci. Pal licho, że po latach i tak poświęciła swe życie za Kaname. Myślałam, że z wdzięczności. A potem przyszła pora na rozdział dodatkowy, który powinien nosić tytuł: "Zero, moja piękna nagroda pocieszenia". Już bym wolała, żeby zginął lub coś w tym rodzaju. Przynajmniej czoło by mnie mniej bolało, bo bym nie waliła dłonią w głowę.
Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie takiego zakończenia. Co by tu jeszcze dodać? Żal mi serce ściska, że można było to aż tak zmarnować.

Zero jest chyba jedynym bohaterem, który ciągle się nad sobą użala, ale i tak należy do moich ulubionych. I to właśnie on i jego miłość jak droga jednokierunkowa przez siedem lat trzymali mnie przy tej mandze.
Praktycznie zawsze mam tak, że jeżeli opowiem się po czyjejś stronie w trójkącie miłosnym, to mój faworyt zostanie, delikatnie mówiąc, olany. Tego właśnie się...

Jest to moja najdłuższa seria o wampirach,która doczekała się swojego zakończenia.Dużo się dzieje,ale przez to jest chaotyczny.Zakończenie nie jest złe,ale spodziewałam się czegoś innego jak usłyszałam o otwartym zakończeniu.

Jest to moja najdłuższa seria o wampirach,która doczekała się swojego zakończenia.Dużo się dzieje,ale przez to jest chaotyczny.Zakończenie nie jest złe,ale spodziewałam się czegoś innego jak usłyszałam o otwartym zakończeniu.

Bardzo szkoda,że wydawnictwo wypuściło tomik bez epilogu (fakt, ukazał się w Japonii trochę później niż ostatni rozdział). Dzięki niemu zakończenie jest pełniejsze i lepiej wytłumaczone.

Bardzo szkoda,że wydawnictwo wypuściło tomik bez epilogu (fakt, ukazał się w Japonii trochę później niż ostatni rozdział). Dzięki niemu zakończenie jest pełniejsze i lepiej wytłumaczone.