Lament zombie S.G. Browne 7,0
ocenił(a) na 67 lata temu Sama nie wiedziałam, czego się spodziewać po lekturze “Lamentu zombie” autorstwa S.G. Browne. Prawdopodobnie oczekiwałam krwistego, niszowego horroru klasy B, który by mnie rozerwał i tyle. To co otrzymałam pokryło się z powyższym, ale dało mi także nieco więcej… “Lament zombie” jest powieścią nieszablonową, otwierającą umysł i dającą do myślenia. I choć podejmuje tematy znane i oklepane, to jednak sposób w jaki została napisana sprawia, że czytelnik zaczyna myśleć. Trudno na pierwszy rzut oka docenić wartość tej niepozornej książeczki w dość brzydkiej okładce.
Andy to człowiek, który przeżył w życiu bardzo dużo. A biorąc pod uwagę, że przeżył własną śmierć, można by powiedzieć, że przeżył w zasadzie to co najważniejsze. Przed wypadkiem miał żonę i córeczkę, którym był bardzo oddany. Jednak zombie raczej nie stanowią zbyt dobrego organu wychowawczego, dlatego kiedy obudził się jakiś czas po tym, gdy został uznany za martwego (trudno nie zostać, kiedy ma się całkiem nieźle sfatygowaną gębę i nieaktywnych kilka ważnych organów…) zamiast do domu, który prowadził wraz z małżonką, trafił do piwnicy swoich rodziców. Życie zombie jest pasmem nieszczęść, szczególnie kiedy zamiast spoczywać w spokoju trzeba uczęszczać na spotkania terapeutyczne, na których pojawiają się inne, równie nieszczęśliwe zombiaki. Kłopotem jest też histeryczna reakcja żywej części społeczeństwa, zawsze kiedy pojawisz się w nawet najmniej popularnym miejscu publicznym. Cóż, świat nie jest gotowy na zombie…
“Lament zombie” to dosyć ohydna i prosta książka, która prawdopodobnie mogłaby być po prostu przeciętna ale jest to też powieść posiadająca naprawdę interesujących bohaterów, a na dodatek gorzko-zabawna. Czarny humor jest ogromnym jej atutem. I właśnie to sprawia, że sięgając po lekturę można przeżyć poważne zaskoczenie. Oczywiście nie jest to żadne literackie objawienie, ale w tej kategorii dość trudno jest znaleźć książkę, która będzie zabawna, błyskotliwa i napisana z polotem, dlatego też jeśli naprawdę szukacie czegoś ciekawego na wieczór, to “Lament zombie” jest naprawdę dobrym wyborem.
Sam pomysł ukazania innej perspektywy jest tutaj w pewien sposób nowatorski. No bo bądźmy szczerzy: zombie to potwór, któremu trzeba po prostu strzelić w łeb i nawet jeśli wywołuje jakiś żal, lub podobne mu emocje, to te dość szybko się ulatniają, kiedy na horyzoncie pojawia się wizja spotkania z jego zębiskami. “Lament zombie” prezentuje tę drugą stronę. Zombie nie jest tu bezmyślną istotą, którą rządzą instynkty. W zasadzie jest człowiekiem… minus puls, minus oddychanie, minus schludny wygląd i takie tam… I nagle okazuje się, że stwierdzenie “człowiek człowiekowi wilkiem” (nawet w kontekście zombie) nabiera realnych kształtów, bo oto obudziła się istota, która jest taka sama jak my, tyle że wygląda inaczej, zachowuje się nieco inaczej i funkcjonuje inaczej, ale nie ma żadnych praw bowiem ludzki umysł już zdążył zakwalifikować ją do kategorii tego, co nie powinno istnieć, tego, co jest niewygodne. Inna sprawa to fakt, czy istota ta nie stanowi przypadkiem zagrożenia dla człowieka? Te rozważania będziecie jednak musieli podjąć sami.
Spędziłam nad “Lamentem zombie” naprawdę ciekawe chwile. Browne stworzył dobrą powieść. Jednak zawiera ona elementy gore, dlatego nie polecam jej wrażliwym czytelnikom. Dla miłośników zombie i tych, którzy lubią się zastanowić nad tym co czytają oraz kochających czarny humor “Lament zombie” będzie lekturą, jeśli nie doskonałą to na pewno jedną z lepszych.