Wygrać życie Kamil Durczok 6,7
Patrzę na książkę, wywiad rzekę Piotra Mucharskiego z Kamilem Durczokiem, i myślę sobie, że trudno dziś, po latach, znając ponury epilog życiowy cenionego dziennikarza, znaleźć mi będzie na mojej bibliotecznej półce bardziej ironiczny tytuł. Z okładki „Wygrać życie” spoziera na nas twarz, którą wszyscy w swoim czasie kojarzyliśmy – jeśli nie z rzetelnych, profesjonalnych informacji, która przedstawiała nam każdego wieczoru, to z mniej chlubnego, ale bardzo popularnego filmiku, który przed laty był hitem sieci, a w którym ważną rolę odgrywał pewien nie do końca czysty studyjny stół.
Kamil Durczok był postacią ważną – i to nie tylko z czysto merytorycznego, dziennikarskiego punktu widzenia (choć wraz z redakcyjnymi kolegami kładł kamień węgielny pod to, co dziś uznajemy za medialne standardy). Był ważny, bo swoją osobistą historią, udzieleniem nam dostępu do przebiegu swojej walki z chorobą, nadał rakowi ludzkie oblicze. Oswajał nas, swoich widzów, z nowotworem, który (chyba po dziś dzień, niestety) w niektórych środowiskach funkcjonuje jako wyrok śmierci, a jego publiczny wizerunek łamał społeczne tabu i dawał nadzieję: z tą chorobą należy walczyć, tę chorobę da się pokonać!
Wywiad rzeka Piotra Mucharskiego powstał chyba, by krzepić tych, których choroba nowotworowa dotknęła w sposób bezpośredni, i to do nich przede wszystkim jest skierowany. Durczok-pacjent opowiada nam o swoich przeżyciach, związanych z chorobą: o tym, jak druzgocąca była dla niego diagnoza, jak trudnym okazało się leczenie, co pomogło mu się nie załamać i z czego czerpał siłę, nadzieję do żmudnej walki z komórkami nowotworowymi. Przejmująco mówi o tym, że wojna z tą chorobą to niejednokrotnie szereg bitew, dlatego należy pozostać wobec niej pokornym i czujnym.
W książce znajdziemy również wartościowe wypowiedzi lekarzy, którzy zajmowali się jego leczeniem, opowieść żony, Marianny, która pozwala nam poznać punkt widzenia osoby, która towarzyszy choremu w jego zmaganiach, również cierpiąc – choć przecież inaczej, i poruszające wspomnienie o Marcinie Pawłowskim – innym znanym dziennikarzu, który również borykał się z chorobą nowotworową, lecz, niestety, przegrał.
Dając świadectwo swojej choroby i wyzdrowienia, Kamil Durczok zapewne pomógł wielu ludziom. Tym większy żal, gdy pomyśli się, że hart ducha, który pozwolił mu „wygrać życie”, zawiódł go później wielokrotnie i dziś nie czytamy tej pozycji jako pokrzepiającej opowieści z happy endem, ale jako optymistyczny rozdział historii, która ostatecznie okazała się tragiczna i smutna.