Według ojca, według córki. Historia rodu Jerzy Krzyżanowski 6,9
ocenił(a) na 412 lata temu Nareszcie przebrnęłam przez te prawie 700 stron. Choć "przebrnęłam" to złe słowo, bo książkę czyta się dość dobrze, szybko. Historia rodziny wciąga. Przyjemna dość lektura.
Ale..., no właśnie, mi przypominała trochę średnio wartościowy przedmiot owinięty w śliczne pozłotko. W sumie to dobrze ta książka wpisuje się w klimat naszych czasów, kiedy to tak bardzo liczy się dobry markieting i głoszenie modnych poglądów. Tak więc mamy "czerpiące życie pełnymi garściami kobiety", które np. niszczą mimochodem komuś życie, dokonują wielokrotnych aborcji itp. i nadal "czerpią pełnymi garściami", bez konsekwencji psychicznych. A dzieci rodziców z bardzo trudnymi, wręcz dramatycznymi przeżyciami (trudna relacja rodziców Olgi, porzucenie, kochanek, rozwód i to w takiej chwili) generalnie nie zostawiają śladu w psychice dziecka, co więcej, w relacji matka - córka? A jeśli pozostawiły, to dlaczego autorka o tym nie pisze, pozostawiając nam tylko cukier? Kto ma w to uwierzyć? Czytelnicy Harleqina? Czy nasza psychika rzeczywiście przypomina emocjonalność pasikonika?
Tak więc to poprawnie polityczna książka. Ci, co mają być dobrzy - są: rodzina autorki, akowcy, więźniowie polityczni z ubeckich więxień, redaktor jednej z modnych gazet (on też mówiąc o ojcu, milczy o bracie - dlaczego?)- oni też są silni duchem przeważnie i odważnie walczą z przeciwnościami losu, nic ich nie oburza (i dalej litania) oraz ci, co są źli - ubecy, jest też grupa nudnych i bezwartościowych -katolicy ze swoimi zasadami.
Głębi psychologicznej opisanych tam trudnych przypadków nie uświadczysz.
Ot, ładny obrazek dla naiwnych.
Czy wart 700 stron?
A od nadmiaru cukru można dostać mdłości.