Puszka Pandory - Auschwitz - dziwny tytuł szalonej powieści.Jak narkotyk, wpadam w tę książkę, tracę kontakt z rzeczywistością na długie godziny.Serce bije jak szalone, mam zawroty głowy. To ciężka historia, mocno pokręcona. Pozycja tylko dla wytrwałych, chociaż czyta się szybko i łatwo. Pozostaje w głowie na długo, wgryza się głęboko. Książka o szaleństwie, które tkwi w nas samych. Podwyższone ciśnienie gwarantowane.
Książka ta może funkcjonować rzeczywiście tylko jako symbol pewnego rozkładu paskudnego człowieczeństwa, a posłowie do niej jest konieczne.
Autorowi udaje się odnieść zamierzony efekt - przemoc, którymi nasączył karty swej powieści, staje się tu realnym przeżyciem Czytelnika.
Scena z kosmitą zostaje w pamięci, tak jak scena gwałtu w filmie Gruz 2000.
Ale czy ta książka wnosi coś nowego do mojego doświadczenia z "mocnym" przeżyciem? To raczej tylko przypomnienie, że to wszystko ciągle funkcjonuje. To zło. Jest jednak coś enigmatycznego w początku książki, przyciągającego, i nawet kiedy robi się już bardzo "brzydko", coś ciągnie do końca. To dowód, że mimo obrzydzenia, zło nas interesuje. Idziemy dalej. Nie wrzucamy tej książki do ognia. Coś w tym jest!
Nie jest to książka dla Czytelnika, który traktuje literaturę jako lek na samotne wieczory, jako bajkową przygodę, oderwanie od świata realnego, coś swobodnego i pięknego. To prawdziwa, ale brudna literatura. Nie polecam kobietom w ciąży oraz świeżo upieczonym rodzicom :)